Spoglądając na tę kwestię z perspektywy HMS Hood ja bym jednak tę kwestię pozostawił otwartą- poprawione zabezpieczenia magazynów amunicji i procedury postępowania z kordytem. Na wielkie bum bym nie liczył.

Spoglądając na tę kwestię z perspektywy HMS Hood ja bym jednak tę kwestię pozostawił otwartą- poprawione zabezpieczenia magazynów amunicji i procedury postępowania z kordytem. Na wielkie bum bym nie liczył.
Ale też w nowej roli nie został "przetestowany". Trudno wyrokować, jakby się zachowywał w bitewnym szale - może stare nawyki i wady by się odezwały?O Beattym nie mam najlepszego zdania, ale jako dowodzący całą Grand Fleet a nie tylko jej najbardziej "romantycznym kawałkiem" też jakoś spoważniał.
Widzę, że muszę przypomnieć.jogi balboa pisze:Spoglądając na tę kwestię z perspektywy HMS Hood ja bym jednak tę kwestię pozostawił otwartą- poprawione zabezpieczenia magazynów amunicji i procedury postępowania z kordytem. Na wielkie bum bym nie liczył.
Gdyby Spee nie opierniczał się tyle czasu u wybrzeży Chile, to pewnie minąłby się na Atlantyku z krążownikami liniowymi, które go zabiły. Jego synów zresztą też. Zapewne sukces brytyjski w dużej mierze był spowodowany niefrasobliwością Niemców. Sądzę, że gdyby Spee ze swoją eskadrą ruszył szybko na Atlantyk lub do afrykańskich kolonii, to całe poświęcenie Craddocka poszłoby na marne. I co wtedy ?ALF pisze:Tylko, że gdyby nie poświęcenie Cradocka i jego marynarzy, to Niemcy sialiby spustoszenie w tamtym rejonie pewnie jeszcze długo, zanim admiralicja zdecydowałaby się na wysłanie odpowiedniego zespołu.
Gdyby działania Troubridga były skuteczne, to nie byłoby tysięcy ofiar rosyjskich, angielskich i australijskich. Na skutki i znaczenie bitwy czy działań d-ców trzeba patrzyć z większej perspektywy i szerzej.
Ale jakże wymowny wobec losu jego poprzedników w Royal NavyBył to jedyny brytyjski okręt II wojny światowej na którym nastąpiło bum od ognia artyleryjskiego przeciwnika.
Biorąc pod uwagę intensywność artyleryskich bitew morskich z udziałem pancerników w czasie DWS?Jak to było? Jeden przypadek to niefart. Dwa - zbieg okoliczności. Trzy - akcja przeciwnika.
To wielkie ''bum'' na Hoodzie moim zdaniem byc moze jest jeszcze do konca nie wyjasnionejogi balboa pisze:Ale jakże wymowny wobec losu jego poprzedników w Royal NavyBył to jedyny brytyjski okręt II wojny światowej na którym nastąpiło bum od ognia artyleryjskiego przeciwnika.
Biorąc pod uwagę intensywność artyleryskich bitew morskich z udziałem pancerników w czasie DWS?Jak to było? Jeden przypadek to niefart. Dwa - zbieg okoliczności. Trzy - akcja przeciwnika.
No to policz i porównaj z PWS... się ździwiszjogi balboa pisze:Ale jakże wymowny wobec losu jego poprzedników w Royal NavyBył to jedyny brytyjski okręt II wojny światowej na którym nastąpiło bum od ognia artyleryjskiego przeciwnika.
Biorąc pod uwagę intensywność artyleryskich bitew morskich z udziałem pancerników w czasie DWS?Jak to było? Jeden przypadek to niefart. Dwa - zbieg okoliczności. Trzy - akcja przeciwnika.
A nie uważasz, że zwycięstwo Spee spowodowało (oczywiście min) ową niefrasobliwość?Peperon pisze:Gdyby Spee nie opierniczał się tyle czasu u wybrzeży Chile, to pewnie minąłby się na Atlantyku z krążownikami liniowymi, które go zabiły. Jego synów zresztą też. Zapewne sukces brytyjski w dużej mierze był spowodowany niefrasobliwością Niemców. Sądzę, że gdyby Spee ze swoją eskadrą ruszył szybko na Atlantyk lub do afrykańskich kolonii, to całe poświęcenie Craddocka poszłoby na marne. I co wtedy ?ALF pisze:Tylko, że gdyby nie poświęcenie Cradocka i jego marynarzy, to Niemcy sialiby spustoszenie w tamtym rejonie pewnie jeszcze długo, zanim admiralicja zdecydowałaby się na wysłanie odpowiedniego zespołu.
Gdyby działania Troubridga były skuteczne, to nie byłoby tysięcy ofiar rosyjskich, angielskich i australijskich. Na skutki i znaczenie bitwy czy działań d-ców trzeba patrzyć z większej perspektywy i szerzej.
Teraz pora na Troubridge'a.
Nie bardzo mogę zrozumieć ALFie o co Ci chodzi. Czy tylko o ucieczkę Goebena, czy też o całość działań na Morzu Śródziemnym ?
A zastanowiłeś się coby było gdyby Troubridge zaatakował Goebena i nie odniósł sukcesu ? Wystarczyłoby uszkodzenie (nawet nie zatopienie) jednego lub kilku krążowników i odejście Goebena. Po późniejszym wejściu do Stambułu niemiecka eskadra byłaby przedstawiana jako zwycięska. Niemcy umieją korzystać z propagandy, zwłaszcza wtedy, gdy mają przynajmniej częściowe pokrycie w faktach. I co wtedy? Powstanie w Egipcie i Iraku ?
Oceniając Troubridge'a należy określić co jest miarą skuteczności. Zatopienie Goebena, czy tylko takie jego uszkodzenie, żeby mogła go dopaść eskadra Milne'a ?
Zastanawia mnie również, dlaczego tak ostro oceniasz Troubrdge'a, a nie Milne'a, który miał znacznie silniejszy zespół do dyspozycji. Nie musiał go przecież cały czas trzymać w całości, a mógł wzmocnić Troubridge'a przynajmniej jednym krążownikiem. Podejrzewam, że wtedy nic nie powstrzymałoby Troubridge'a przed uderzeniem na Goebena. I to skutecznym.
Kwestię Gallipoli proponuję pominąć, bo to nie był pomysł Troubridge'a.
SmokEustachy pisze:Traktujemy okręty typu Invincible za przeciwwagę dla Goebena. Chyba nie do końca słusznie.
Żaden niemiecki nie wybuchnął. Chodzi tu głównie o pancerzMacGreg pisze:Zgadzam sie ze w bezposrednim starciu jeden na jeden to ja wrozyl bym remis ze wskazaniem na Goebena, ale anglicy wiedzac o tym ze Goeben jest wiekszy to operowali zawsze w zespole . W starciu 2 lub nawet 3 na jednego Goeben nie mialby chyba wiekszych szans. Zwlaszcza ze na poczatku wojny angielskie i niemiecke kr. liniowe byly rownie wybuchowe.
Pod Dogger Bank Seydlitz, tylko dzieki szybkiemu zatopieniu komor amunicyjnych uniknal losu trzech brytyjczykow w bitwie Jutlandzkiej. Owszem niemieckie okrety mialy pas pancerny wiekszej grubosci, ale opancerzenie poziome bylo niewystarczajace, podobnie jak na okretach angielskich.SmokEustachy pisze: Żaden niemiecki nie wybuchnął. Chodzi tu głównie o pancerz