Charakterystykę Becka chyba najtrafniej ujął jego przyjaciel (jeden z nielicznych) Eden:
W sposobie bycia nie zachowywał prostolinijności i wywierał nieco złowieszcze wrażenie. Zrozumienie, o co mu chodzi, wymagało nieraz wysiłku i cierpliwości. Nie lubił Francuzów, co było niebezpieczne dla jego kraju, chociaż usprawiedliwiało go przekonanie, że francuska potęga wojskowa jest przesadzona. W pierwszej fazie ministerialnej kariery jego sąd był często błędny, a uprzedzenia prowadziły na manowce. Nie miał dostatecznego doświadczenia ani osobistego dostatecznego autorytetu i wykonywał we wszystkim rozkazy marszałka. Pociągnęło to za sobą dwa kapitalne błędy: zbytnie zaufanie do słów nazistów i zbytnie uleganie antypatii do Czechów, którym zagrażało to samo co Polsce niebezpieczeństwo. (…) Gdy nadszedł czas próby, przynosząc klęskę kalkulacjom i polityce Becka, nie zawiodło jego męstwo, podobnie jak nie zawiodło męstwo jego bohaterskiego kraju, którego nie mogliśmy ocalić ani na początku wojny, ani w jej ostatniej fazie
Niestety ponad wszelką wątpliwość personalna niechęć do (jak to mawiał sam Ziuk) "tej dupy Benesa" przysłaniała mu całkowicie perspektywę i strategiczne interesy o jakie należało zadbać wtedy. Zasadniczo ze wspomnień Por. Shimitzka wiemy, że układ z '34 w ocenie naszego MSZ stanowił początek reorientacji zainteresowań niemieckich na południe od Karpat, co według jego relacji implikowało, że Polska musiała to wykorzystać.
Ze skromnych notatek i braku protokołów skrzętnie starają się korzystać czołowi apologeci sanacji Kamiński i Moczulski (obecnie schedę przejął Szeremietiew) starając się budować wizję nieuchronności kolei rzeczy, które zależały jakoby tylko i wyłącznie od strony Czeskiej. No bo przecież skoro myśmy korzystali z pozycji drugiego w kolejce to należało nic w tej kwestii nie robić, a tam nasze nieudolne spiski i konspiracje na terenie CSR, to takie tam nic nie znaczące przecież w finale były

Kto by się tym przecież przejmował. Jak faktycznie jeszcze do lat '90 panowała odjechana narracja radzieckiej myśli historycznej o naszej agresji na Zaolzie. Tak po zerwaniu z tym, do głosu doszli naprawdę nieliczni, którzy postanowili przebić się z naszą nową wizją dziejów. Zasadniczo cała reszta o "ewidentnej" niechęci do Czechów do Polski, skrupulatnie odnosi się do obu z lubością. Czego tutaj byliśmy świadkami, bo i specjalnie do niczego więcej się odnieść przecież nie da
Napoleony ciągle jakoś nie są w stanie przytoczyć okoliczności i zasad na jakich to miało się odbyć to Beckowe zbliżenie z CSR, przeciw paktowi czterech i zasadniczo projekt ten bez udziału i pomocy Francji, czyż nie? Jak sobie u nas wyobrażano (jak wiemy Benes sobie nie wyobrażał tak samo), że będziemy stawać okoniem w stosunku do wszystkich mocarstw i dyktować cokolwiek po swojemu.
Właściwie to krążył - obowiązkowo niepodpisany - referat MSZ gdzieś z '34 o mocarstwowej roli Polski w regionie. Jakoby z referatu wynikało, że Czechosłowacja na czele małej entanty była najistotniejszym czynnikiem stojącym nam na przeszkodzie. To są wprost wyborne teksty, które powinniśmy czytać naszym dzieciom, gdy się smucą. Na szczęście wisiało nad nimi proroctwo Piłsudskiego i nieuchronna konieczność rozpadu, której pozostało nam ino z cierpliwością wyczekiwać, bo tylko wtedy mogła się ziścić koncepcja wielkiego mocarstwa lechickiego.
A i teraz warto się zapoznać z tym jak to mocarstwo było przez nas kreowane, kiedy to udało nam się w końcu osiągnąć to co miało wzmocnić naszą pozycję w regionie:
https://www.colloquium.elsite.eu/images ... XIV/SZ.pdf
Jest to ciekawa relacja z wyczynów naszej dyplomacji i zasadniczo samemu pozostaje do oceny jak zgrabnie i wprawnie potrafiliśmy zrazić sobie nowo tworzone państwo, które to miało być naszym zabezpieczeniem niezwykle istotnej południowej flanki. Choć niemal do końca marca '39 panowało jakieś szczególne przekonanie, że jednak my coś tam dalej będziemy w stanie ugrać

Wynikało to z ogólności naszej optymalnej polityki wobec Czechosłowacji. Stało się przecież wedle z góry zakładanego przez nas scenariusza, więc jak widać inicjatywa była zdecydowanie po naszej stronie. Widocznie znów ci źli Niemcy nas podkopali, co szybko wyłapała ich jako sprawcę nasza zmyślna służba dyplomatyczna.
No niestety przy tak dalece nieprzemyślanych celach i sposobów na realizację, myśmy faktycznie więcej zdziałać nie mogli. Kiedy głównemu reżyserowi prywatna animozja przykrywa horyzont i cele kreowane są na zasadzie majaków.
Jak to trafnie spostrzegł profesor Batowski, który nad studiami relacji spędził najwięcej ze wszystkich naszych historyków:
Błędna polityka polska w tym okresie łączyła się (…) z faktem, że Czechosłowacja była w sojuszu ze Związkiem Radzieckim, że tolerowała u siebie działalność partii komunistycznej, że udzielała pomocy polskiej opozycji. Oficjalnie upominano się o nie w pełni takie, jakie powinno być, traktowanie ludności polskiej na Zaolziu. Ale trzeba stwierdzić, że Beckowi nie tyle chodziło o sprawę Zaolzia, ile o cel znacznie szerszy: o zniszczenie Czechosłowacji jako takiej, gdyż nie mieściła się ona w koncepcji Europy Środkowej wytworzonej w polskim MSZ, opartej przede wszystkim na współpracy z Węgrami. Chciano dopomóc separatystom słowackim w zerwaniu z Pragą, a Czechów pozostawić ich własnemu losowi
Tak to wyglądało i jeśli mówimy o drzewach, i że nie widzi się lasu. To nie można ignorować faktów, że polityka naszego MSZ wykluczała możliwość koalicji z południowym sąsiadem, który jako równorzędny partner nie mógł być przez dodatkowo zawężone perspektywy Becka respektowany. Oczywiście nie było mowy o tym by Czesi pozwolili sobie na zdominowanie własnej polityki przez perspektywę reżimu sanacji i jeśli były jakieś przeszkody w tworzeniu takiego sojuszu, to nie niechęć Benesa, a jego realna ocena co do rzeczywistych oczekiwań Becka oraz jego ekipy. Polityka regionalne Becka i wynikające z tego wszystkie konsekwencje, była zwyczajnie bzdurą do potęgi entej. Nie wiem czy to wygrana w 1920, aż tak zaciemniła im światopogląd, czy może to było później, gdy Beck został pozostawiony całkowicie bez opieki i może nie był w stanie samodzielnie ocenić jakie możliwości realnie stanowi ta nasza armia. Coś ewidentnie w tej całej sprawie było nie halo, bo tego aż tak spektakularnie nie dało się skopać. Imperium upadło zanim jeszcze powstało
