W imię czego ? i dlaczego ? mamy zapłacić za tą transformację ?
W imię tego samego dlaczego np. powinniśmy być konkurencyjni. Większą konkurencyjność można osiągnąć na wiele sposobów. Np. niskimi płacami, co przełoży się jednak na poziom naszego życia. Wyższymi nakładami na naukę/innowacje. Co jednak kosztuje i też trzeba na to wziąć skądś pieniądze. Finansować innowacje mają prywatne firmy? OK, ale wliczą sobie w koszty. Państwo? Też OK, ale wydatki pójdą wtedy z podatków. Więcej z podatków na naukę - mniej na coś innego. Każda rzecz ma swą cenę. Za darmo nie ma nic. Co więcej, nic nie robienie też jest decyzją i też ma swą cenę. Tyle, że zapłacimy ją w przyszłości a nie teraz.
Za transformację powinniśmy płacić, by w przyszłości mieć energię dostępną na miejscu i w niższej cenie. Niższej cenie niż energia klasycznie pozyskiwana. W czasie, który nadejdzie. Nawet, jeżeli stanie się to np. za 50 lat, to przygotowywać na to należy się już.
Zubożenie ludzi jest celem tej agendy
Na biednych ludziach się nie zarabia. A w każdym razie zdecydowanie mniej niż na bogatych.
Jesteśmy za USA i Chinami i tracimy dystans do tych co za nami.
Moment. W jakim sensie "tracimy dystans"? W poziomie życia? Nie sądzę. W Europie żyje się najlepiej i najwygodniej. W innowacyjności? W stosunku do USA - zgoda. Choć ich innowacyjność ma swą cenę i nie wiem czy gotowi bylibyśmy ją zapłacić. Bo poszukiwania nowych źródeł energii, to też kwestia innowacyjności. A padają pytanie "po co?". A przecież to, że klasyczne źródła się prędzej czy później wyczerpią, to oczywista oczywistość. Jeżeli nie jesteśmy gotowi za to płacić, to tym bardziej nie będziemy gotowi płacić więcej na rozwój nauki i wdrażanie różnych rozwiązań. Bo w sumie w jednym i drugim chodzi o to samo.
Chiny w innowacyjności nas (Europy) nie wyprzedzają. Gdyby tak było, to nie kradliby naszych technologii, bo mieliby swoje. Chiny są w tej chwili na ostrym zakręcie. Przy ich autokratycznym ustroju, mogli rozwijać się ekstensywnie, bazując na niskich płacach i imporcie technologii. Te możliwości się im już wyczerpują. Fakt, wykorzystali je bardzo dobrze, ale zbliżają się do ściany. Aby rozwijać się dalej, musi u nich nastąpić zmiana jakościowa - powinni przejść na rozwój, nazwijmy to intensywny. Co wymaga rozwoju technologicznego. Ale do tego potrzebny jest np. swobodny przepływ ludzi, technologii, myśli naukowej itd. W państwie autokratycznym tego nie ma. Więc będą mieli problem. W zasadzie to już mają i będzie on narastał, szczególnie przy polityce Xi, który raczej stawia na zamordyzm niż poluzowanie cugli.
Świat przechodził z jednych źródeł do innych znajdując najefektywniejsze na drodze wolej gry rynkowej. Nikt nie zadekretował, że od takiego a takiego roku nie będzie się "rejestrowało" lokomotyw parowych.
Tu się zgodzę. Ale zważmy, że chodzi o szczegół. Bo kwestią jest ten rok. Czyli w grę wchodzi to, czy ktoś czasem czegoś nie chce wdrażać na siłę i za szybko. Ale ja nie na to zwracam uwagę, tylko na kierunek. Wspominałem, że takie oderwane od rzeczywistości działania są w demokracjach korygowane przez stosowne mechanizmy. Są protesty - są zmiany. Bo politycy zrobią ZAWSZE to czego od nich będą oczekiwali ich wyborcy, lub na co ci ostatni się zgodzą. Nie zgadzają się - zmienią to co trzeba. Tak to działa.
Europa nie podejmuje działań wyprzedzających. Podejmuje działania samobójcze gdyż marnotrawi środki i podraża swoją produkcję.
Nie marnotrawi.
Jeszcze raz. Czy paliw kopalnych w końcu braknie czy nie? Jeśli zacznie ich brakować, to czy ich ceny będą rosnąć czy nie? Co zrobić by ich ceny nie rosły (lub rosły możliwie jak najpóźniej)? Co zrobić, by mieć względnie tanią energię?
Ten, kto szuka rozwiązań na te pytania, nie marnotrawi środków. I nie podraża produkcji bardziej, niż ten, który wydaje dużo na badania.
Niemcy korzystali z taniego rosyjskiego gazu i ropy. Opłacało się im to, ale do czasu. Tak będzie ze wszystkimi źródłami klasycznej energii, czy to ze względów politycznych czy "naturalnych". Możemy dywagować, czy za 20 lat, 50 czy 80, ale będzie. I trzeba się na to przygotować. Bo to się opłaci. Na tym polega polityka innowacyjna.
Zgadzam się, że wyznaczanie nierealnych terminów to głupota. Ale te nierealne terminy są aktualnie stopniowo bardziej urealniane. W wyniku politycznych mechanizmów działających w demokracjach.
Nasza cywilizacja się kończy...
Tak się mówi zawsze. Tak samo, jak "za naszych czasów..." itd. Należy odróżniać wyobrażenie od rzeczywistości. Nasza cywilizacja się nie kończy, tylko się zmienia. Zmiany są wymuszane przez czynniki obiektywne. I trzeba się do nich przygotować. Kto tego nie zrobi - straci.