To zależy gdzie i jak, ale nie sądzę by jeden pocisk był w stanie ją zatopić. ( mówię o trafieniu w rufę nie w komory amunicyjne

)
Generalnie rufa miała pancerz i to całkiem solidny.
Pokład pancerny ( o jeden poziom niżej niż w cytadeli ) oraz burty. Ukosowane a jakże. Co prawda zwężające się na calej dlugości, ale generalnei pod linią wodną.
Niestety dość ostro zwężające się do osi symetrii krętu ( widać, że chodziło generalnie o ochronę wałów nie "niezatapialności" rufy ). Niemniej ze względu na położenie pod wodą, raczej trudne byłyby do przebicia pociskiem przeciwpancernym. Chyba, że z Yamato.
Natomiast wszystko co powyżej mogło być mocno pomasakrowane. Znów - pojedynczy pocisk aż tak wielkich szkód nie zrobi.
Natomiast kilka w ten rejon to zupełnie inna sprawa. Grodzie wodoszczelne niby były, ale po eksplozji paru pocisków w ich pobliżu, to o szczelność bym ich nie podejrzewał. Niby pokład pancerny jest i powinien być szczelny, więc nie powinno być źle, ale z tą szczelnością pokładu pancernego to na okrętach bywało różnie i zwykle słabo.
Nie mam dowodów, że Iowka by ciekła, ale jakoś tak nie chce mi się wierzyć by było inaczej.
I tu wszystko się sprowadza do wydajności pomp.
Stawiam na to że przy jednym czy dwóch pociskach w tym rejonie będzie masakra powyżej linii wodnej ( ale też bez przesady ) i jakieś przecieki poniżej. Sądzę, że pompy powinny sobie z tymi przeciekami poradzić.
Przy większej ilości trafień ( ile to nie wiem ) to raczej widzę taki efekt jak przy trafieniu torpedą.
Choć może nie tak szybko. To powinien być wolniejszy proces ( po torpedzie robi się wielka dziura i woda wlewa się tak szybko, że nie ma czasu na jakieś kontrbalastowanie czy coś. Po 4-5 minutach jest po sprawie ( co prawda okręt jeszcze nie tonie, ale już wyrywa dziób z wody i woda zaczyna się wlewać do rufowej komory amunicyjnej ).
Natomiast po pociskach powinno to się odbywać o wiele wolniej. Coś jak na Seydlitzu czy Lutzowie po bitwie Jutlandzkiej.
Wtedy załoga ma czas na jakieś przeciwdziałamia. Zalanie czegoś na dziobie, wypompowanie paliwa z rufowych zbiorników ( choćby za burtę ) itd. Więc powinno się dać ją uratować.
Ale zawsze w takich przypadkach to warto pisać "powinno się dać" czy "prawie na pewno się nie da".
W końcu nie można wykluczyć że ktoś ( powiedzmy samowolnie ) natychmiast po trafieniu torpedą w rufę zaleje zbiorniki na dziobie i wszystko będzie OK.
W końcu większość brytyjskich Dido po trafieniu torpedą w rejon siłowni przewracało się na burtę i to szybko. Była to wada konstrukcyjna - pomieszczenia przez które przechodziły zewnętrzene waly koło rufowej kotłowni były zbyt duże i niesymetryczne zalanie tego rejonu przewracało okręt.
Ale na jednym ( nie pomne nazwy ) była bardzo szybka reakcja załogi ( samowolna zresztą ) gdzie po trafieniu natychmiast zalano takie pomieszczenie po przeciwnej burcie.
Okręt ocalał.
A potem dano zalecenie, żeby w rejonie grodzi oddzielających te burtowe pomieszczenia od ruowej kotłowni zamontować ładunki wybuchowe. Tak by w razie takiego właśnie trafienia torpedą od razu odstrzelić zdalnie gródź.
Kto mi powie, że na Iowce nie byłoby żadnego co by się odważył na takie samowolne zalewanie pomieszczeń? Albo kto powie że na pewno by był?
Ale generalnie jeśli chcemy zatopić II wojenny pancernik USA to lepiej masakrować samą rufę niż coś innego. Daje to najszybszy efekt.
A wsadzanie torped w cytadelę to bardzo żmudne zajęcie ( jeśli akurat nie przydybiemy pancernika z super pełnymi zapasami, wtedy idzie szybciej ).
Amerykanom udało się zrobić okręty które raczej fikołka nie zrobią ( o to im chodziło ), ale trochę im się zapomniało, że pozycja pionowa ( licząc pionowe ustawienie dziobu względem rufy ) jest równie niezdrowa co położenie się okrętu na bok.