Siłownia New Mexico technicalia

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
Teller
Posty: 405
Rejestracja: 2004-07-31, 17:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post autor: Teller »

RyszardL pisze:
Andrzej J. pisze:
Teller pisze:
Cruising drive to napęd marszowy, czyli po prostu turbina marszowa. Czasem można znaleźć tłumaczenie "turbina krążownicza" :o :o :o , co dowodzi zupełnego lekceważeznia sprawy pochodzenia przymiotnika cruise. Wywodzi się on od czasownika to cruise, a nie od rzeczownika cruiser.
Masz rację, nie pomyslałem.
Andrzej J.
PS CIA wrzuc txt hasła Leonarda układ i schemat, może się komuś przyda, choś sprawa się już chyba wyjasniła

Wielkie dzięki za próbę tłumaczenia na polski terminu „cruising drive”, ale w słowniku technicznym mam nieco inne określenia związane ze słowem cruising, które pozwolę sobie przytoczyć:
Cruising speed – prędkość ekonomiczna
Cruising turbine – turbina (okrętowa) marszowa
Cruising power – (mot.) moc podróżna (lot.) moc przelotowa
Myślę więc, że tłumaczenie cruising drive = napęd krążowniczy jest lepsze chociaż mój słownik tego terminu nie używa.
1. Wielki słownik angielsko-polski Jana Stanisławskiego (z suplementem), podaje to cruise — krążyć po morzach (inne znaczenia nie związane z marynistyką pomijam).
2. Słownik naukowo-techniczny angielsko-polski (pod red. M. Skrzyńskiej, etc) podaje cruising — 1)lotn. przelot. 2)żegl. pływanie. Stąd wyprowadza określenia cruising radius, cruising power, cruising turbine.
3. Słownik lotniczo-kosmonautyczny Sergiusza Czerni podaje cruise engine — silnik marszowy, cruise rating — moc przelotowa ekonomiczna. Z czasownika cruising są wyprowadzane określenia cruising power, cruising radius, cruising range, cruising speed. Wszystkie one oznaczają parametry osiągane w warunkach przelotu ekonomicznego.
Reasumując, wszystkie znane mi źródła fachowe wiążą przymiotnik cruising z czasownikiem cruise, a nie z rzeczownikiem cruiser (krążownik), który notabene również wywodzi się z tegoż czasownika. Cruising turbine nie ma więc z krążownikiem nic wspólnego.
Określenia "turbina krążownicza" (cruising turbine), "napęd krążowniczy" (cruising drive) czy "prędkość krążownicza" (cruising speed) poniewierają się niestety po literaturze marynistycznej, chociaż staram się z nimi walczyć od dawna.
Dlatego niestety nie mogę odpuścić — zbyt długo zmagam się z tym zjawiskiem. Jest ono wynikiem niechlujnego tłumaczenia, lekceważącego zasady etymologii i morfologii języka angielskiego. Co gorsza zdarzało mi się spotykać poronione próby objaśniania owej "krążowniczości" tym, że na pancernikach jakoby montowano w charakterze cruising turbines układy napędowe "zapożyczone" z krążowników! Warto tu przypomnieć, że turbina marszowa ma zwykle moc równą 15 – 25 % turbiny głównej, a w niektórych flotach (przykładowo US Navy) do lat 30-tych moce siłowni pancerników nie przekraczały 40 tysięcy KM (co daje około 10 tysięcy KM na jedną turbinę główną — zbliżone moce miały turbiny dużych niszczycieli z okresu I Wojny Światowej). Tymczasem turbiny krążowników w niektórych przypadkach miewały nawet dwukrotnie większe moce, z czego wynikałoby że napęd ekonomiczny był potężniejszy od głównego… Ciekaw jestem jak Autorzy tych bezmózgich tłumaczeń zamierzali nazywać turbiny marszowe na krążownikach (bo i tam one występowały) — jak mniemam ukuliby określenie destroying turbine, twierdząc że tu akurat stosuje się napędy z niszczycieli (bo mniejsze).
Podobnych "kwiatuszków" w literaturze fachowej jest niestety więcej… ale chyba każdy z nas mógłby tu wymienić po kilkanaście znanych sobie przykładów, więc je odpuszczę. Zainteresowanych kuriozami w tej dziedzinie odsyłam do monografii Nagato Larsa Ahlberga, w której tłumacz milę morską nazywa "minutą dystansową" i głupkowato tłumaczy że robi to w celu "zbliżenia Czytelnika do specyfiki tekstu fińskiego".
Fear the Lord and Dreadnought
Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Andrzej J. »

Tak, tak i tłumaczenie ang. technology jako technologia, kiedy w istocie idzie o technikę.

Moja chęć walki z silnikami wydłużonymi wynikała z tekstu Tellera:

Teller wrote (jakiś 2-3 tyg. temu jak się u nas pojawił):
Silniki u Nali rzeczywiście wyglądają dość dziwacznie, aczkolwiek również co do rysunków Friedmana byłbym ostrożny — silniki komutatorowe są bardziej wydłużone, a trudno mi uwierzyć, by do napędu o zmiennej prędkości obrotowej wybrano silniki klatkowe.

Ale to chyba poglad z czasów kiedy na FOW i w B5 mniemano, iż silniki sa prądu stałego.

Teraz mądrzy zbiorową mądrościa wiemy, że silniki był krótkie i prądu przemiennego.
Andrzej J.
Ostatnio zmieniony 2004-08-20, 20:25 przez Andrzej J., łącznie zmieniany 1 raz.
MiKo
Admin FOW
Posty: 4050
Rejestracja: 2004-01-07, 09:02

Post autor: MiKo »

Teller pisze: 1. Wielki słownik angielsko-polski Jana Stanisławskiego (z suplementem), podaje to cruise — krążyć po morzach (inne znaczenia nie związane z marynistyką pomijam).
2. Słownik naukowo-techniczny angielsko-polski (pod red. M. Skrzyńskiej, etc) podaje cruising — 1)lotn. przelot. 2)żegl. pływanie. Stąd wyprowadza określenia cruising radius, cruising power, cruising turbine.
3. Słownik lotniczo-kosmonautyczny Sergiusza Czerni podaje cruise engine — silnik marszowy, cruise rating — moc przelotowa ekonomiczna. Z czasownika cruising są wyprowadzane określenia cruising power, cruising radius, cruising range, cruising speed. Wszystkie one oznaczają parametry osiągane w warunkach przelotu ekonomicznego.
Reasumując, wszystkie znane mi źródła fachowe wiążą przymiotnik cruising z czasownikiem cruise, a nie z rzeczownikiem cruiser (krążownik), który notabene również wywodzi się z tegoż czasownika. Cruising turbine nie ma więc z krążownikiem nic wspólnego.
Określenia "turbina krążownicza" (cruising turbine), "napęd krążowniczy" (cruising drive) czy "prędkość krążownicza" (cruising speed) poniewierają się niestety po literaturze marynistycznej, chociaż staram się z nimi walczyć od dawna.
Dlatego niestety nie mogę odpuścić — zbyt długo zmagam się z tym zjawiskiem. Jest ono wynikiem niechlujnego tłumaczenia, lekceważącego zasady etymologii i morfologii języka angielskiego. Co gorsza zdarzało mi się spotykać poronione próby objaśniania owej "krążowniczości" tym, że na pancernikach jakoby montowano w charakterze cruising turbines układy napędowe "zapożyczone" z krążowników! Warto tu przypomnieć, że turbina marszowa ma zwykle moc równą 15 – 25 % turbiny głównej, a w niektórych flotach (przykładowo US Navy) do lat 30-tych moce siłowni pancerników nie przekraczały 40 tysięcy KM (co daje około 10 tysięcy KM na jedną turbinę główną — zbliżone moce miały turbiny dużych niszczycieli z okresu I Wojny Światowej). Tymczasem turbiny krążowników w niektórych przypadkach miewały nawet dwukrotnie większe moce, z czego wynikałoby że napęd ekonomiczny był potężniejszy od głównego… Ciekaw jestem jak Autorzy tych bezmózgich tłumaczeń zamierzali nazywać turbiny marszowe na krążownikach (bo i tam one występowały) — jak mniemam ukuliby określenie destroying turbine, twierdząc że tu akurat stosuje się napędy z niszczycieli (bo mniejsze).
Podobnych "kwiatuszków" w literaturze fachowej jest niestety więcej… ale chyba każdy z nas mógłby tu wymienić po kilkanaście znanych sobie przykładów, więc je odpuszczę. Zainteresowanych kuriozami w tej dziedzinie odsyłam do monografii Nagato Larsa Ahlberga, w której tłumacz milę morską nazywa "minutą dystansową" i głupkowato tłumaczy że robi to w celu "zbliżenia Czytelnika do specyfiki tekstu fińskiego".
Czemu łączysz termin "turbina krążownicza" z krążownikiem tj konkretną klasą okrętów?

Turbina krążownicza = turbina do krążenia (również pancernik może krążyć po morzach?) za Wielkim Słownikiem Angielsko-Polskim pana Jana Stanisławskiego z suplementem...
Awatar użytkownika
Teller
Posty: 405
Rejestracja: 2004-07-31, 17:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post autor: Teller »

Andrzej J. pisze: Moja chęć walki z silnikami wydłużonymi wynikała z tekstu Tellera:

Teller wrote (jakiś 2-3 tyg. temu jak się u nas pojawił):
Silniki u Nali rzeczywiście wyglądają dość dziwacznie, aczkolwiek również co do rysunków Friedmana byłbym ostrożny — silniki komutatorowe są bardziej wydłużone, a trudno mi uwierzyć, by do napędu o zmiennej prędkości obrotowej wybrano silniki klatkowe.

Ale to chyba poglad z czasów kiedy na FOW i w B5 mniemano, iż silniki sa prądu stałego.

Teraz mądrzy zbiorową mądrościa wiemy, że silniki był krótkie i prądu przemiennego.
Andrzej J.
Jasne, żę tak -- jak sobie postudiowałem Plamitzera, i to, co podesłał Andrzej J. mogę śmiało powiedzieć że były to wielobiegunowe silniki klatkowe. Po prostu stosowały metodę regulacji, którą uważałem za niepraktyczną (skokowa zmiana prędkości), więc pomijałem tą możliwość. Napiszę o tym szerzej.
Fear the Lord and Dreadnought
Awatar użytkownika
Teller
Posty: 405
Rejestracja: 2004-07-31, 17:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post autor: Teller »

No to zaczynamy to szersze pisanie.

Jak przystało na elektrotechnika z (pierwszego) wykształcenia, drążę szczegóły napędu turboelektrycznego od czasu, gdy sobie o nim trochę więcej poczytałem. Mam przy tym dość głupie wrażenie iż jestem jedynym chyba shiploverem który przynajmniej wie czego nie wie, albowiem sądząc z treści poniektórych komentarzy na tej stronie dyskusyjnej, większość miłośników wojen i zbrojeń morskich nie ma o elektrotechnice najbledszego nawet pojęcia. Po przeczytaniu paru zamieszczonych na FOW poglądów Panów Dyskutantów (nazwiska litościwie pominę) poczułem się trochę jak Mr Brickworth, bohater uroczej książki Prawo Parkinsona, który biorąc udział w dyskusji nad kosztorysem reaktora atomowego odkrywa, że chcąc przedstawić innym członkom rady nadzorczej swoje wątpliwości, musiałby im najpierw wyjaśnić co to w ogóle jest reaktor atomowy i jak się czyta kosztorysy. Co zresztą nie przeszkadza owej radzie w podejmowaniu jak najbardziej kompetentnych decyzji — przynajmniej w mniemaniu ogółu jej nieobeznanych z techniką jądrową członków.
Mój przypadek jest najzupełniej podobny — chcąc wyjaśnić, czemu na typie New Mexico zastosowano układ dwufazowy, muszę wpierw wytłumaczyć co to w ogóle jest faza, na czym polega wykres wskazowy i jaki jest wpływ ilości biegunów stojana na prędkość obrotową wirnika — a żywię obawy, iż dla poniektórych użytkowników forum powinienem zacząć od wyjaśnienia jak to się dzieje, że po wsadzeniu do silnika paru naładowanych drutów część żelastwa niespodziewanie zaczyna się kręcić, zaś reszta z równie niepojętych przyczyn dalej stoi w miejscu.
Biorąc pod uwagę porę roku (początek września to najlepszy czas na szlajanie się po słowackiej stronie Tatr i rezydowanie w Teryho Chaté), inne moje zobowiązania (obiecałem dać na Iron Cats recenzję filmu A Glimpse of Heel, skończyć analizę krytyczną pierwszej części Big Five dla Nali, obsobaczyć Autora niewydarzonej pseudomonografii mojego ulubionego pancernika Richelieu — nazwisko pomijam, bo jeszcze ów cultor voluntarus zasłynie jak Herostrates), wreszcie skromne możliwości graficzne mojego starego, pracującego pod DOS-em 486DX2 (który wielce nierychliwie przekształca rysunki wektorowe dwg na dostępniejsze ogółowi internautów jpegi) obawiam się że wyjaśnienie Panom Dyskutantom jak to się dzieje że silnik elektryczny w ogóle się kręci, co ma do tego ilość i położenie kątowe faz, oraz jak wygląda bilans energetyczny przy zmianie prędkości obrotowej — zajmie mi nieprzyzwoicie wiele czasu. Co nie zmienia faktu, iż spróbuję to jakoś przystępnie objaśnić.
Zacznijmy od zaprezentowania faktów.

Na wstępie pozwolę sobie przetłumaczyć życzliwie przytoczony przez Andrzeja J. tekst z książki Petera M. Rippona "Evolution of Engineering in the Royal Navy". Jak zauważyłem, część uczestników Forum ma niejakie trudności z prawidłowym przekładem tekstów angielskich (lub mówiąc ściślej — z właściwą interpretacją poszczególnych zwrotów natury technicznej). Ponieważ w naszym konkretnym przypadku prawidłowe nazewnictwo ma ogromne znaczenie, stąd konieczne jest owo tłumaczenie całości. Jest ono dość dosłowne, bez wygładzania stylistyki (nad czym zresztą ubolewam, bo u Anglików jest ona zazwyczaj fatalna), gdyż skupiłem się raczej na jego stronie merytorycznej.

Otóż pan Rippon pisze:
W elektrycznym przeniesieniu mocy jedna lub więcej szybkoobrotowych turbin były wykorzystywane do napędu prądnic, które wytwarzały prąd do poruszania jednego lub więcej wolnoobrotowych silników, połączonych z każdym wałem napędowym, albo bezpośrednio albo przez przekładnię mechaniczną. Silniki były zaprojektowane elektrycznie dla uzyskania kilku redukcji prędkości, podobnych w skutku do zmian biegów w pojeździe samochodowym.
Pierwszym dużym okrętem wojennym wyposażonym w taki układ był amerykański pancernik New Mexico. Łączem przesyłowym między dwoma zestawami generatorów parowych i czterema mocowanymi do wałów silnikami był dwufazowy prąd przemienny o napięciu 4242 V, z silnikami umieszczonymi daleko z tyłu.
Jako jednostki pomocnicze służyły dwa generatory prądu stałego o mocy 300 kW do wzbudzania pól magnetycznych generatorów głównych i do napędzania różnych innych napędzanych silnikami urządzeń pomocniczych, były także dwa napędzane silnikami prądu stałego prądnice dodawcze, dla zmian pól magnetycznych generatorów głównych bez konieczności zmiany napięcia wytwarzanego przez wzbudnice. Musiało ono być niezmienne dla zasilanych przez nie urządzeń pomocniczych.
By sprostać warunkom elektrycznego przeniesienia mocy konieczny był prąd przemienny o wysokim napięciu. Główne generatory były dwubiegunowe, o mocy znamionowej ponad 15 tysięcy hp (11,2 MW) każdy, z dopuszczalnym przeciążeniem o 25 % (do 14 MW). Były zaprojektowane do pracy przy 2100 obr/min przy pełnej prędkości. Każdy generator był wyposażony w odłącznik dwupołożeniowy; w jednym ustawieniu uzwojenia były połączone szeregowo, a w drugim można było utworzyć połączenie równolegle. Ta pierwsza pozycja była stosowana, gdy jeden generator zasilał dwa silniki, zapewniając maksymalne napięcie 4242 V; ta druga była stosowana gdy jeden generator zasilał wszystkie cztery silniki, dając maksymalne napięcie 3000 V. Ten układ umożliwiał generatorowi wykorzystanie najlepszej zalety zdolności do pracy dwuprądowej [zwrot double current ablity można także tłumaczyć jako podwójnej wydajności prądowej; takie są uroki tłumaczeń technicznych — przyp. Teller] w obwodzie silników gdy pracowały wszystkie cztery silniki; dzięki temu była poprawiana całkowita sprawność przekazu mocy.
Główne silniki były zaprojektowane do wydawania mocy łącznej 29 tysięcy shp (21,6 MW = 4 • 5,4 MW) przy 167 obr/min, co było odpowiednikiem prędkości okrętu równej 21 węzłów. Jeden generator mógł napędzać okręt, wydając do połowy mocy całkowitej zarówno naprzód jak i wstecz, dając prędkość 17,5 węzła.
Skuteczna wentylacja generatorów i silników była konieczna, gdyż 7 % strat mocy zamieniało się na ciepło. Generatory były więc wyposażone w wentylatory połączone z ich wirnikami, podczas gdy napędzane niezależnymi silnikami elektrycznymi dmuchawy zastosowano do chłodzenia silników głównych.
Późniejsze okręty US Navy zostały zaprojektowane do trójfazowego przekazu mocy; na typie Tennessee napięcie wynosiło 3,4 kV, a na typie Colorado 5 kV.
Chociaż dość udany, napęd turboelektryczny okazał się być cięższy niż równoważny mu napęd z przekładnią. Wyrażano także obawy o zagrożenia, które mogły być powodowane przez tak wysokie napięcia w razie zalania lub uszkodzenia bojowego.
Nie licząc okrętów podwodnych, Royal Navy wykazywała małe zainteresowanie napędem elektrycznym, aczkolwiek w 1922 roku napęd wysokoprężno-elektryczny wypróbowano w konstrukcji krążownika-stawiacza min Adventure o wyporności 6740 ts. Był on wyposażony w turbiny Parsonsa z jednostopniowymi przekładniami zębatymi na dwóch wałach, z dodatkowym układem marszowym, złożonym z dwóch ośmiocylindrowych czterosuwowych silników wysokoprężnych Vickersa o mocy po 2300 bhp (1715 kW), napędzających generatory trójfazowego prądu przemiennego. Silniki napędowe były indukcyjnymi silnikami pierścieniowymi z czterobiegunowymi wirnikami i były połączone przez przekładnie napędu głównego. Chociaż dość udany, ten pomocniczy układ napędowy miał niewielki wpływ na ogólną sprawność, zarazem znacznie zwiększając masę siłowni i zajmując sporo potrzebnego miejsca. Ostatecznie napęd marszowy został usunięty.
Fear the Lord and Dreadnought
Awatar użytkownika
Teller
Posty: 405
Rejestracja: 2004-07-31, 17:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post autor: Teller »

Zajmijmy się teraz analizą tego bardzo cennego ze shiploverskiego punktu widzenia cytatu.
Peter M. Rippon pisze: Silniki były zaprojektowane elektrycznie dla uzyskania kilku redukcji prędkości, podobnych w skutku do zmian biegów w pojeździe samochodowym.
Aby wyjaśnić Panom Dyskutantom sens tego zdania muszę zacząć omalże od podstaw napędu elektrycznego. W najbardziej "elementarnym" sposobie przekazu mocy mechanicznej za pomocą prądu przemiennego stosujemy układ połączonego generatora trójfazowego i silnika synchronicznego (który jest po prostu odwróceniem tegoż generatora). Generator posiada obrotowy wirnik (z magnesem stałym lub — częściej — elektromagnesem), który wiruje wewnątrz stojana, czyli "biernego" elektromagnesu wyposażonego w uzwojenie. Owa "bierność" polega na tym, że elektromagnes stojana nie jest zasilany — w jego uzwojeniu generuje się energia elektryczna. Jej źródłem jest wirujące pole magnetyczne będące konsekwencją ruchu obrotowego elektromagnesu wewnątrz stojana. Niezwykłą cechą tej energii jest to, że jeśli za pośrednictwem sieci przewodów zasilimy nią uzwojenie innego stojana, można wytworzyć w nim duplikat wirującego pola magnetycznego z generatora. Jeżeli w takim polu umieścimy magnes (lub elektromagnes, zasilany z osobnego źródła prądu stałego) zacznie się on obracać z identyczną prędkością obrotową jak wirnik generatora. Na tej zasadzie działają wszystkie synchroniczne silniki elektryczne na całym świecie. Można powiedzieć bez najmniejszej przenośni, że sieć elektroenergetyczna jest niczym innym jak swoistym "wałem napędowym" który za pośrednictwem przewodów, przenoszących elektryczność, przekazuje moc mechaniczną z setek generatorów w elektrowniach do setek tysięcy silników elektrycznych w całym systemie zasilania.
W przypadku silnika asynchronicznego zasada pracy jest trochę inna. W chwili włączenia silnika do sieci, jego stojan odtwarza wirujące pole magnetyczne generatora, podobnie jak w silniku synchronicznym. Uzwojenie wirnika nie jest zasilane lecz zwarte, tworząc zamknięty obwód elektryczny. Po włączeniu silnika w nieruchomym uzwojeniu wirnika, przecinanego liniami sił pola wirującego stojana, powstaje SEM (siła elektromotoryczna) generująca prąd elektryczny w przewodach uzwojenia, który z kolei powoduje powstanie własnego pola magnetycznego wirnika. Pole to stara się nadążyć za polem obrotowym stojana, wprawiając wirnik w ruch (fachowo nazywa się to powstaniem momentu elektromagnetycznego). Ponieważ SEM jest uzależniona od prędkości, z jaką strumień pola magnetycznego przecina przewody uzwojenia wirnika, jest oczywistym że w miarę wzrostu prędkości wirnika, gdy zmniejsza się różnica między jego prędkością obrotową a prędkością pola wirującego, SEM maleje powodując spadek natężenia prądu tworzącego pole magnetyczne wirnika. Osłabienie siły tego pola powoduje spadek prędkości obrotowej wirnika i w konsekwencji wzrost różnicy prędkości między polem stojana a przewodami uzwojenia. To z kolei powoduje wzrost SEM, zwiększenie natężenia prądu, wzmocnienie pola magnetycznego wirnika i wzrost prędkości obrotowej… i tak na zmianę.
W praktyce w pewnym momencie ustala się równowaga różnicy prędkości pola wirującego stojana i prędkości obrotowej wirnika, przy której SEM wytwarza dokładnie taki prąd elektryczny, by powstałe pole magnetyczne wirnika zapewniało zachowanie stałego momentu obrotowego na wale napędowym, równoważącego dynamiczny moment obciążenia mechanizmów napędzanych przez silnik. Tą różnicę prędkości nazywamy poślizgiem i jest ona ważnym wyróżnikiem silników asynchronicznych i będzie jeszcze przedmiotem dokładniejszej analizy.
Warto zauważyć że silnik asynchroniczny, w odróżnieniu od synchronicznego, nie wymaga dodatkowego źródła prądu stałego dla elektromagnesu wirnika. Jest to podstawową zaletą tej odmiany silników, gdyż ich zasilanie staje się dzięki temu prostsze i w konsekwencji gros stosowanych w praktyce silników stanowią właśnie jednostki asynchroniczne. Inna rzecz że na okręcie i tak trzeba montować pomocnicze generatory prądu stałego dla zasilania wirników w generatorach prądu przemiennego, więc ta zaleta silnika asynchronicznego nie jest tu tak istotna.
Silniki asynchroniczne dzielimy na dwa rodzaje — pierścieniowe i klatkowe. Silnik pierścieniowy jest trochę podobny do silnika synchronicznego — ma identycznie zbudowany stojan i wirnik z uzwojeniem. Podstawową różnicą jest schemat połączeń tego uzwojenia. Jak już napisałem, w silniku synchronicznym tworzy ono klasyczny elektromagnes podłączony do zewnętrznego źródła prądu stałego, natomiast w silniku asynchronicznym jest ono z reguły zmniejszoną kopią uzwojenia stojana, a jego końce wyprowadza się na obrotowe pierścienie, umieszczone na wale wirnika. Tam uzwojenie się zwiera, lub podłącza się do niego tak zwane oporniki rozruchowe, zmniejszające prąd w sieci w trakcie uruchamiania silnika. Jest to ważna zaleta w przypadku jednostek o dużej mocy.
Znacznie prostszą konstrukcję ma silnik klatkowy. W ogóle nie ma on uzwojenia wirnika, które zostaje zastąpione układem równoległych do siebie prętów metalowych, tworzących rodzaj pobocznicy walca. Końce prętów po obu stronach pobocznicy są połączone dwoma pierścieniami, w wyniku czego całość przypomina coś w rodzaju leżącej na boku klatki — stąd zresztą nazwa silnika. W praktyce konstrukcyjnej duże silniki mają klatki wykonane z prętów miedzianych i mosiężnych, połączonych pierścieniami zwierającymi (w małych silnikach nie wykonuje się ani prętów ani pierścieni osobno — powstają one samoistnie w wyniku wlania do pustych wycięć w pakiecie blach magnetycznych wirnika roztopionego stopu aluminiowego). Sposób, w jaki prąd generowany przez pole wirujące stojana płynie przez pręty klatki, jest uzależniony wyłącznie od charakteru tego pola — jak się zaraz okaże, jest to w omawianym przeze mnie przypadku cecha niezmiernie istotna.
Istnieje cały szereg sposobów zmiany prędkości obrotowej silników prądu przemiennego, wśród których szczególne miejsce zajmuje zmiana ilości biegunów stojana. Wynika ona ze wzoru na prędkość obrotową n = (60 • f) / p gdzie n — prędkość obrotowa w obr/min, f — częstotliwość sieci zasilającej w Hz, 60 — współczynnik proporcjonalności przy zamianie sekund na minuty, p — ilość par biegunów. Jak widać ze wzoru, jeżeli dwukrotnie zwiększymy ilość par biegunów w stojanie silnika (co można uzyskać przez odpowienie wykonanie i połączenie jego uzwojeń), prędkość obrotowa zmniejszy się również dwukrotnie.
Zaletą tego sposobu zmiany prędkości obrotowej jest bardzo korzystny bilans mocy. Wykorzystanie do regulacji dodatkowych oporników powoduje straty mocy (tymczasem siłownie turboelektryczne stosuje się właśnie w celu zmniejszenia tych strat), zaś zmiana częstotliwości zasilającej wymaga dość skomplikowanej regulacji napięcia w celu zachowania stałego strumienia magnetycznego. Wadą jest znaczna komplikacja konstrukcji stojana, którego obwody elektryczne muszą umożliwiać dość dużą ilość kombinacji uzwojeń dla uzyskania różnej ilości par biegunów. Poza tym zasadę tą można stosować jedynie w przypadku silników klatkowych, gdyż conditio sine qua non pracy każdej maszyny elektrycznej jest zgodna ilość par biegunów wirnika i stojana. W przypadku maszyny pierścieniowej wymagałoby to wyposażenia wirnika w dokładnie taki sam układ nabiegunników i uzwojeń (co jest niezwykle trudne z technicznego punktu widzenia), w przypadku silnika klatkowego jest to wszakże zbyteczne, gdyż klatka sama "tworzy" odpowiednią ilość obwodów elektrycznych. I bez tego silnik zmiennobiegunowy jest bardzo skomplikowanym układem, a konstrukcyjną konsekwencją tego jest wzrost średnicy stojana — silnik robi się bardzo "pękaty", co zresztą ładnie widać na rysunkach z Friedmana, załączonych przez Andrzeja J.
Reasumując, z tekstu Rippona wynika niezbicie, iż jednostkami napędowymi pancerników typu New Mexico były asynchroniczne silniki klatkowe prądu przemiennego o zmiennej ilości par biegunów. Potwierdzenie tego wniosku można znaleźć w tekście nieco dalej, przy omawianiu prędkości obrotowych silników, dlatego pozwolę sobie napomknąć o tym później.
Ostatnio zmieniony 2004-09-18, 17:38 przez Teller, łącznie zmieniany 1 raz.
Fear the Lord and Dreadnought
Awatar użytkownika
Teller
Posty: 405
Rejestracja: 2004-07-31, 17:25
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post autor: Teller »

DO LICHA CIĘŻKIEGO, JAK SIĘ TU WSTAWIA OBRAZKI!!!!!!!!!
Dalszy ciąg tego tekstu nie ma sensu bez ilustracji. A ten bezmózgi edytor mi na to nie pozwala. W dodatku jego pomoc bez przerwy wyświetla mi tłumaczenie (i to głupie) jak się wstawia tabelkę. Oczywiscie Explorer Windowsa XP nie raczy mi wyświetlać jak wygląda źródło, bo mógłbym z tego coś sam wykumać -- jak wiadomo Microsoft uważa samodzielne kumanie za jawny dowód nielojalności klienta.

Problem: Mam rysunki w formacie jpg na dyskietce a:\. Chcę je wkleić do tekstu. JAK SIĘ TO ROBI?
Zaplecze problemu: żeby wysłać tą wiadomość przeszedłem 8 kilometrów (w tym na lewo granicę polsko-słowacką), ale nie mogę wkleić durnego rysunku z powodu durnego edytora i nie zasługującego na jakiekolwiek obelżywe słowo Windowsa XP. Jak zobaczę Billa Gatesa, zrobię mu to samo, co Edwardowi II zrobili w Królach Przeklętych Maurice'a Druona. Jak ktoś jest ciekaw -- niech sobie przeczyta. :shock:
Jeśli ktoś wie, jak wstawić rysunek do tekstu, prosiłbym o wyjaśnienie. Wrócę jutro i spróbuję jeszcze raz, o ile na granicy mnie nie złapią. :wink:
Ostatnio zmieniony 2004-09-18, 17:39 przez Teller, łącznie zmieniany 1 raz.
Fear the Lord and Dreadnought
Przezdzieblo
Posty: 132
Rejestracja: 2004-01-20, 18:27

Post autor: Przezdzieblo »

Z rządzą mordu na obliczu i rozpalonym prętem w dłoni? Oj, mogą się na granicy przyczepić...
Obrazki tu wstawia się chyba na piechotę poprzez galeryjkę. Ale, jako że nie znam szczegółów, zamilknę w oczekiwaniu na lepiej poinformowanych. Broń Boże nie chciałbym być bowiem zaliczony w poczet Panów Dyskutantów, która to anonimowa grupa w toku wykładu zbiera tegie baty.
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Marek T »

Awatar użytkownika
mcwatt
Posty: 929
Rejestracja: 2004-01-16, 09:32
Lokalizacja: St Helens

Post autor: mcwatt »

Sorki za mały offtopic. Teller - o jakiej pseudomonografii Richelieu mówisz?
Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Andrzej J. »

likwidacja postu
Ostatnio zmieniony 2004-09-17, 00:40 przez Andrzej J., łącznie zmieniany 1 raz.
Andrzej J.
Posty: 1094
Rejestracja: 2004-01-06, 02:19
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Andrzej J. »

Teller wrote:
Jak zobaczę Billa Gatesa, zrobię mu to samo, co Edwardowi II zrobili w Królach Przeklętych Maurice'a Druona. Jak ktoś jest ciekaw -- niech sobie przeczyta

Per annum przez rogową rurkę, wąskim narzedziem. Nie zostawia śladów zewnetrznych. Ponoć skuteczne.
Pamiętam z filmu :-)
Marek T
Posty: 3270
Rejestracja: 2004-01-04, 20:03
Lokalizacja: Gdynia

Post autor: Marek T »

Andrzeju - ten link podałem dwa posty wyżej.
Awatar użytkownika
jareksk
Posty: 1678
Rejestracja: 2004-01-14, 18:59
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: jareksk »

Ciekawy tekst Teller. Tylko ja nic nie rozumiem :oops: Dziwne słowa jakieś: "stojan", "silnik synchroniczny". Muszę iść się uczyć polskiego.
Fax et tuba
peterator
Posty: 94
Rejestracja: 2004-06-11, 14:59

Post autor: peterator »

jareksk pisze: Dziwne słowa jakieś: "stojan", "silnik synchroniczny". Muszę iść się uczyć polskiego.
Wystarczy jakis podrecznik o silnikach pradu zmiennego ;-)

Gwoli korekty: we wzorze na predkosc obrotowa silnika p oznacza oczywiscie ilosc par biegunow - bo juz kazdy magnes ma dwa bieguny (N i S, czyli zarazem ich jedna pare).
karolk

Post autor: karolk »

jakoś niezbyt mi się chce wierzyć w dwufazowe zasilanie :)
ODPOWIEDZ