Oczywiście, i to sporo. Rzecz jednak nie w doświadczeniu, lecz przede wszystkim w znacznie bogatszej literaturze po tych 35 latach i w niebotycznie łatwiejszym do niej dostępie niż w epoce wczesnego Gierka. Nie chodzi o opracowania czy nowe źródła dotyczące konkretnie galeonu zbudowanego w Elblągu - tutaj nie słyszałem o żadnych rewelacyjnych odkryciach - tylko o prace poświęcone budowie takich okrętów w ogóle, a na Morzu Śródziemnym i przede wszystkim w Wenecji – w szczególe. Ze źródeł polskich pan Mieczysław Boczar przemyślnie wywodził główne parametry, liczbę masztów itd., ale całą rekonstrukcję oparł z konieczności na fakcie, że żaglowiec budowali szkutnicy weneccy, zgodnie ze swoimi zwyczajami i metodami. Budowę jednostek weneckich studiował głównie na podstawie analizy materiału ikonograficznego (krytycznej analizie, ale - moim zdaniem – nie dość krytycznej), wysuwając wnioski metodą statystyczną, która jest wysoce zawodna, jeśli próbce nie można zapewnić reprezentatywności (a tu – NIE MOŻNA BYŁO). Obecnie, oprócz jeszcze większej liczby ilustracji z epoki, dysponujemy dostępem do traktatów ówczesnych inżynierów, niemal podręczników szkutnictwa, do konkretnych, autentycznych wartości i wielu innych analiz, dokonanych przez znawców weneckiego budownictwa okrętowego.
Oprócz tego ja nie jestem fanatykiem i nie zakładam, że jakieś źródło (dokument, a nie dzisiejsze opracowanie) jest dobre i pełne w tym fragmencie, w którym popiera moją tezę, a na pewno niedobre i niepełne, tam gdzie jej przeczy. Czytając wiele polemik naszych uczonych historyków, na tematy wszelakie (od wielkich polskich bitew, np. Grunwaldu poczynając, a na współczesnej historii, zwłaszcza przemianach społeczno-politycznych kończąc), także na FOW

, przekonałem się, że to jest chyba ulubiona u nas metoda badawcza! Nie wiem, czy pan Boczar był historykiem, ale też sobie „dobierał” te fragmenty z dokumentów, które mu pasowały, a jak nie pasowały – twierdził, że to, o czym on jest przekonany, musiało być właśnie w części zaginionej. Jednak to tylko takie drobne śmiesznostki, których korekta dałaby pewne zmiany, nie przekreślając absolutnie najważniejszych tez i zarysów rekonstrukcji. Zresztą polemiści pana Boczara, których przed laty czytałem, reprezentowali to samo podejście i np. ich próby udowodnienia, że „Smok” miał być dwumasztowcem, kompletnie mnie nie przekonały.
W każdym razie, ja – gdybym miał przystępować do własnej rekonstrukcji tego żaglowca (a na pewno NIE BĘDĘ) – „konsultowałbym się” oczywiście z jedynym dostępnym polskim materiałem źródłowym, aby wykluczyć sprzeczność z nim, ale całość zrobiłbym w oparciu o konkretne dane liczbowe z XVI-wiecznych traktatów o budowie takich okrętów na obszarze śródziemnomorskim, zwłaszcza w Wenecji.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach