Gregski pisze: Przyznam, że nie bardzo rozumiem o co Ci chodzi.
To proste. Każda konstrukcja (w tym także kadłub i uszczelnienia turbiny) ma swój zakres dopuszczalnych obciążeń, krótkotrwalych i ciągłych. Konstrukcja mocniejsza, a zatem cięższa, ma granicę tego zakresu dalej, niż konstrukcja lekka. Jeżeli obie obciążamy w taki sam sposób, konstrukcja lekka prędzej przekroczy zakres dopuszczalnych odkszałceń sprężystych, wchodząc -- choćby tylko w minimalnym stopniu i lokalnie -- w zakres odkształceń plastycznych. Takie odkształcenia, kumulujące się przez dłuższy czas, powodują po pierwsze szybsze zużywanie się poszczególnych elementów, po drugie mogą prowadzić do awarii o podłożu zmęczeniowym. Obciążenia, powodujące uszkodzenie konstrukcji lekkiej, mogą w zadowalający sposób pozostawać poniżej granicy odkształceń plastycznych dla konstrukcji mocniejszej.
Reasumując, kadłub turbiny o mocnej konstrukcji może -- przykładowo -- bez szkody znosić ciśnienia, które będą już powodowały niedopuszczalne naprężenia kadłuba o konstrukcji lekkiej.
Gregski pisze:Oczywiście, że nie trzyma się kotłów pod parą gdy nie mamy w planach się ruszać z portu w ciągu kilku najbliższych dni. Po to wprowadzono stopnie gotowości. Szczególnie, że kotły też trzeba czasem wyczyścić czy przeprowadzić inspekcje.
Kocioł pomocniczy przydaje się gdy mamy wygaszone koły główne ale też gdy są one pod parą z zamkniętymi zaworami parowymi. To właśnie ten kocioł zapewnia parę na generatory, grzanie i urządzenia pomocnicze.
No, taż
o to się mi rozchodziło.
Miałem na myśli sytuację, w której
nagle, z pominięciem normalnego trybu przygotowań, trzeba wyjść w morze, zaczynając od stanu wygaszenia kotłów (bo mieliśmy w planach nie ruszać się z portu przez parę dni -- ale przekonaj tu nepla, by takowe zacne intencyje uszanował

). Jak napisałem, transatlanykom takie sytuacje raczej się nie przydarzały, okrętom wojennym -- i owszem.
Co ciekawe, chciałem jako przykład podać
Nevadę w Pearl Harbor (bo gdy pisałem o owej niegodziwości nepla, jako pierwszy przyszedł mi na myśl atak w spokojny, niedzielny poranek

), ale okazało się, że szczęśliwym zbiegiem okoliczności 7 grudnia około 8-mej rano planowano przełączenie zasilania parą z jednego kotła na drugi, więc dwa z sześciu kotłów były na chodzie i to po normalnym trybie rozruchu. Więc niczego nie trzeba było 'na gwałt' rozpalać.
Swoją drogą, jestem ciekaw takiej ewentualności -- mamy na chodzie kocioł pomocniczy, poza tym kotłownie są jest wygaszone, a tu trzeba nagle przejść na drugą stronę bazy, dajmy na to Scapa Flow, czy Pearl Harbor, nie czekając na pomoc holowników. Niewielki dystans, ale jednak. Czy dałoby się zasilić turbinę marszową z kotła pomocniczego? Technicznie byłoby to chyba bardzo trudne, z uwagi na układ parociąów, oraz temperatury i ciśnienia wydawanej pary, ale czy byłoby to możliwe przynajmniej w teorii?