Nowe książki i czasopisma (3)
Jeśli nie zamierzasz ciągnąć dyskusji, to zamiast to obwieszczać, poprostu nie ciągnij. Zostawiając na boku dywagacje na temat precyzyjnego wyrażania swoich myśli, dziwię się jak można, wyrażać opinię na temat czyjeś pracy, nie widząc jej nawet na oczy. Tylko tutuł jest ważny.Glasisch pisze: nie, ten niedowiarek był do Ciebie, bo to Ty pytałeś, aby Ci podac drzewiejsze pozycje, co też uczynilem. Dyskusji nie zamierzam ciągnąc, jak chcesz nabądź sobie księgę Skwiota, wywal 115 zł i osądź, bo mnie to absolutnie nie interesuje, ale bądź uprzejmy poinformowac pozostałych kolegów, bo oni mi się wydaja byc na rozstaju dróg...
Co do tego, czym się zajmuje, to nie przesadzaj, niech każdy robi, co uważa za stosowne.
Pozdrawiam
Michał
Zarzucasz poważnemu autorowi, że "zerżnął" swoją książkę od innego autora: "stary misztrz Siegfgried Breyer doczekał się polskiego tłumaczenia". Tym samym sugerujesz potencjalnym nabywcą, iż książka nie jest wrata 115 zł. Dodatkowo podajesz to w tonie niemylnego znawcy, choć jak sam przyznajesz wogóle Cię te tematy nie interesują. I to wszystko na podstawie tytułu. Gdybyś chociaż użył trybu przypuszczjacego - nie, Ty to poprostu wiesz i koniec.
No i co gorsza robisz to po raz drugi.
Cześć,MiKo pisze:[Zarzucasz poważnemu autorowi, że "zerżnął" swoją książkę od innego autora: "stary misztrz Siegfgried Breyer doczekał się polskiego tłumaczenia"
jeszcze jedno zdanie. Cała sytuacja przypomina mi rok 1993, kiedy to nieoczekiwanie na naszym rynku pojawiła się książka "Pancerniki II wojny światowej", w dwóch częściach. Nazwisko autora przemilczę. Zwolenników i ekspertów ciężkich jednostek przybyło, a książki chyba się dobrze sprzedawały, bo je wznowiono. Prawdopodobnie Breyer przez rodzinę swojej żony, która pochodzi z Nowej Soli (Neusalz) i nie jest Polką, dostał tzw. "cynk", a może mu je sprezentowano na gwiazdkę? Nie podobało się to mu, delikatnie mówiąc, bo bez jego zgody "zerżnięto" masę jego planików i jakby nigdy nic podziękowano mu oczywiście jednym zdaniem. Prawników nie chciał w to włączać, bo byłoby to "pyrrusowe" zwycięstwo, dla niego, już schorowanego (rozwijająca się cukrzyca), więc machnął ręką. Zapewne uprzedzę pytanie, że niby skąd to wiem? Otóż dzwoniliśmy do p. Breyera przynajmniej co drugi miesiąc, aby porozmawia, upewni się, czy otrzymał nowe "Okręty Wojenne", podziękować za materiały (m.in. był łaskaw udzielić redakcji "O.W." pisemnej zgody na wyłączność jego materiałów i ich publikowanie tudzież zdjęć z jego archiwum w Polsce na łamach wspomnianego czasopisma z Tarnowskich Gór). Współpraca układała się wzorowo i była oparta na wzajemnych partnerskich stosunkach. "O.W." dostarczały m.in. fotografie jednostek rosyjskich i radzieckich, bo bardzo p. Breyerowi zależało na nich, jako znawcy Floty Czerwonej (liczne publikacje). Niestety szybko postępująca choroba była powodem rozluźnienia kontaktów, które jednak są nadal utrzymywane dzięki innym mieszkającym w Niemczech znawcom tematu i nadal publikującym na łamach "O.W."
Pozwolę się powołać na powyższe zadane przez Ciebie pytanie, na które nie udzielę jednoznacznej odpowiedzi, bo ostatecznie nie ja byłem pierwszym, który rzucił kamieniem i nie ja użyłem brzydkiego określenia na pewną publikację, która się ukazała. Pan Breyer prawa autorskie przekazał Archiwum Federalnemu we Fryburgu (Bryzgia), a w związku z taką nie inną sytuacja na rynku wydawniczym w państwach na wschód od Odry i Nysy, instytytucje ww. pokroju, wydawcy i autorzy (min. F. Prasky) mogą w określonych przypadkach zatrudnić prawników, którzy całymi dniami ślęczą przed monitorami i kontrolują, co się dzieje (to nie są żarty), a w przypadku naruszenia pewnych praw, wkraczają do akcji, które kończą się wyłącznie jednym wynikiem. Nikogo nie zamierzam straszyc, ale taka jest ta shiploverska rzeczywistość a.D. 2009/2010, która przypomina żywo "1984" Orwella.
To by było na tyle, jak mawiał pewien prof. mniemanologii stosowanej, co też Koleżeństwu daję pod rozwagę.
Pozdrawiam
Michał
[/list]
1) Dies sind die Tage, von denen wir sagen sie gefallen uns nicht - D. Noll - Die Abenteuer des Werner Holt. 2) Wir sind dem Russen zu weit in den Rachen gefahren KL Buch, Kommandant von "T 30".
Cześc,MiKo pisze:Nadal nie rozumiem, co to ma wspólnego z książką pana Skwiota?
Może i masz rację, ale trzeba tę książkę najpierw zobaczyć żeby móc coś zarzucać. W przeciwnym razie jest to chore, żeby nie nazwać tego mocniej.
gdzieś ją zobaczę, a wtedy Ci powiem.
Pozdrawiam
Michał
1) Dies sind die Tage, von denen wir sagen sie gefallen uns nicht - D. Noll - Die Abenteuer des Werner Holt. 2) Wir sind dem Russen zu weit in den Rachen gefahren KL Buch, Kommandant von "T 30".
Jako człowiek w zasadzie niezwiązany z żadnym polskim wydawnictwem, grupą lobbystyczna itp. napiszę, że nie bardzo podoba mi się sposób budowania wniosków, który co jakiś czas pojawia się na tym forum. Każda publikacja i działania związane z przygotowaniem jej do druku czy z dystrybucją itp. mogą być poddawane krytyce, ale coś (logika, przyzwoitość, zasady dobrego wychowania,...?) nakazuje by była to krytyka oparta o argumenty różne jakościowo, ale rzeczowe i... by były to argumenty związane akurat dokładnie z ową publikacją.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
To wystarczy w tytule, za przeproszeniem książki, wpisać ilustrowany i starczy. A tak na marginesie czytelnia w Archiwum MW jest dosyć pojemna (wejdzie 12 osób), materiałów też mnogo. Ciekawe dlaczego powstają ksiązki i artykuły o Dalekim Wschodzie zamiast o naszej MW.pothkan pisze:Szafranie, zapewne nic nie wniesie. To ma być ładnie wydany album z ładnie reprodukowanymi ładnymi zdjęciami ładnych (tu już kwestia gustu, ale jestem chyba w mniejszości - pancerniki są ee... tam) okrętów
shigure pisze:...zabawne,bo opracowania naukowe często wprowadzają więcej zamieszania niż pożytku i wtedy zamiast zajmować się konkretnym tematem sporo czasu poświęca się na "obalanie" tezy podanej w jak wspomniałeś "opracowaniu naukowym".
Z tym akurat się nie zgodzę. Historyk (naukowiec) ma warsztat, a taki amator, opierający się na opracowaniach i sieci to w jaki sposób może odróżnić prawdę od fałszu?
Bo do AMW trzeba pofatygować się osobiście, zrozumieć tekst czytany i nie da się zastosować ctrl c => ctrl vszafran pisze:To wystarczy w tytule, za przeproszeniem książki, wpisać ilustrowany i starczy. A tak na marginesie czytelnia w Archiwum MW jest dosyć pojemna (wejdzie 12 osób), materiałów też mnogo. Ciekawe dlaczego powstają ksiązki i artykuły o Dalekim Wschodzie zamiast o naszej MW.
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
- pothkan
- Posty: 4569
- Rejestracja: 2006-04-26, 23:59
- Lokalizacja: Gdynia - morska stolica Polski
- Kontakt:
Jeśli chodzi o szeroko rozumianą historię żeglugi, wojen morskich i okrętownictwa (również PMW) - to na naszym poletku godni polecenia zawodowi historycy znajdują się w stanowczej mniejszości (choć oczywiście są, również na tym forum). Wiele z najcenniejszych prac czy badań wychodzi spod ręki albo amatorów, albo naukowców z kompletnie niehumanistycznych dziedzin.szafran pisze:Z tym akurat się nie zgodzę. Historyk (naukowiec) ma warsztat, a taki amator, opierający się na opracowaniach i sieci to w jaki sposób może odróżnić prawdę od fałszu?
Szafran-pisałem o "opracowaniach naukowych" które wielokrotnie tylko nakreślają temat niewiele nowego wnosząc na dany temat a powstają ponieważ pojawia się wymóg napisania czegoś aby sobie dodać tytuł mgr.lub takowyj podobnyj.Jak słusznie napisał Oskar "drążenie" tematu pozostaje dla pasjonatów tematu którzy robią to z zamiłowania a nie z "narzuconych odgórnie prikazów i wymogów".
Druga strona to jest sporo ludzi mających potężne żródła,opracowania i jak wspominasz warsztat a wcale nei pretendują do miana HISTORYKA NAUKOWCA.
Druga strona to jest sporo ludzi mających potężne żródła,opracowania i jak wspominasz warsztat a wcale nei pretendują do miana HISTORYKA NAUKOWCA.
Shigure, czy ty aby nie myślisz m.in o Polmarze i Carpenterze?shigure pisze:Szafran-pisałem o "opracowaniach naukowych" które wielokrotnie tylko nakreślają temat niewiele nowego wnosząc na dany temat a powstają ponieważ pojawia się wymóg napisania czegoś aby sobie dodać tytuł mgr.lub takowyj podobnyj.Jak słusznie napisał Oskar "drążenie" tematu pozostaje dla pasjonatów tematu którzy robią to z zamiłowania a nie z "narzuconych odgórnie prikazów i wymogów".
Druga strona to jest sporo ludzi mających potężne żródła,opracowania i jak wspominasz warsztat a wcale nei pretendują do miana HISTORYKA NAUKOWCA.

Duże koty zjadam na przystawkę.
Cytat:
"Przypomnę jednak, że niedługo powinna wyjść rozszerzona wersja tej książki (ponad 3x więcej tekstu, ale bez ilustracji) wydana przez krakowski PAU (do kupienia na pewno w księgarni PAU na Sławkowskiej tudzież w mej macierzystej uczelni PWSZ w Raciborzu) - dam znać kiedy się pojawi (nakład będzie niewielki - coś z 300 egz.)."
Również piszę się na wspomniane opracowanie - za wszelką (rozsądną) cenę.
Pozdrawiam
Tomek
"Przypomnę jednak, że niedługo powinna wyjść rozszerzona wersja tej książki (ponad 3x więcej tekstu, ale bez ilustracji) wydana przez krakowski PAU (do kupienia na pewno w księgarni PAU na Sławkowskiej tudzież w mej macierzystej uczelni PWSZ w Raciborzu) - dam znać kiedy się pojawi (nakład będzie niewielki - coś z 300 egz.)."
Również piszę się na wspomniane opracowanie - za wszelką (rozsądną) cenę.
Pozdrawiam
Tomek