To bzdura. Nacjonalizmy gospodarcze dalej funkcjonują w Europie i nie są niczym z zasady złym.
Nie chciałbym być źle zrozumiany Peceed, ale poczytaj trochę (choćby coś na temat historii gospodarczej). Pozbywanie się skutków owych "nacjonalizmów gospodarczych" zawsze przynosi pozytywne efekty. To też sprawdzono w historii. Rzecz w tym, że kryzysów uniknąć się nie da w dłuższym okresie czasu. I wtedy zawsze nacjonalizmy gospodarcze (które utrudniają rozwój) rosną w siłę. Temu sam rynek nie podoła.
W sytuacji gdy jakieś państwo uznałoby, że chce koniukturalnie opuścić ten rynek - droga wolna, tylko że powrót kosztuje, dlatego się to nie opłaca.
Tak samo jak nie opłaca się nacjonalizm gospodarczy, przeciw któremu Ty nic nie masz. Przy pierwszym większym kryzysie wspólny rynek zacznie się szybko kruszyć. To też wiemy z historii. Piszesz, że wystarczą traktaty - nie wystarczą. To też nas uczy historia.
To co piszesz nie ma się nijak do tego co nas uczy historia. Żyjesz w wyimaginowanym świecie, który z rzeczywistością nie ma nic wspólnego.
Jakoś nie rozpadł się przez pół wieku....
Bo wcześniej nie było odpowiednio silnych kryzysów, w 2008 roku zaś funkcjonowała owa polityczna "czapa".
Tak jak PZPR. Krajowi to nie pomogło.
Zastanów się co piszesz, bo to już jest naprawdę piramidalna bzdura. Uważasz, że za czasów PRL-u były samorządy?! Albo wolna gra sil politycznych i naturalne mechanizmy wyłaniania liderów w ramach funkcjonujących ugrupowań?! Peceed, obudź się! Albo wytrzeźwiej!
...ale jest oczywiste że pewna unifikacja jest potrzebna
No i przechodzimy do polityki....
W interesie udziałowców obywateli jest taki rozwój firmy organizacji państwa, aby posiadało środki pozwalające na zaspokajanie ich potrzeb.
Wszystko OK. Tylko zapominasz, że pieniądze mają zarabiać ludzie, nie państwo. Państwo ma stworzyć im warunki do zarabiania, m.in. przez świadczenie stosownych usług. A ponieważ wszystko kosztuje, obywatele składają się na te usługi.
Wyjaśnij mi, jak to państwo ma zarabiać? Bo zarabianie polega na prowadzeniu działalności gospodarczej. Państwo ma ją prowadzić?! Może, jeśli jest to niezbędne lub pomocne do świadczenia usług obywatelom. Ale to nie jest cel sam w sobie (przy czym wtedy zarabiać będzie nie państwo a firmy, które będą własnością lub współwłasnością państwa). I taką działalność, jeśli już, to nie prowadzą politycy tylko wynajęci fachowcy (tymi firmami zarządzający).
Wybacz, ale masz błędne pojęcie o zadaniach państwa i ich realizacji.
Jak sam napisałeś w demokracjach obywatele są 'właścicielami' państwa...
Tylko co to ma wspólnego z wątkiem o którym dyskutujemy. Jeśli masz dom w którym mieszkasz, to jesteś jego właścicielem. Ale on cię kosztuje, dochodu nie przynosi. Własność zaś jest własnością. Masz dość "prymitywne" skojarzenia.
Wyremontowanie drogi nie będzie zaś "zyskiem". Będzie odtworzeniem majątku. Jeśli w swym domu, który nie przynosi ci dochodu, zamontujesz nowe okna lub bramę, to to nie będzie żaden zysk. Jeśli dobudujesz piętro, to to też nie będzie "zysk". Co najwyżej zwiększysz swój komfort mieszkania, ewentualnie wartość tego budynku, ale z zyskiem nie będzie to miało nic wspólnego. Zysk to nadwyżka przychodów nad kosztami. A Ty, aby dobudować te piętro czy wstawić okna, musiałeś wydać swoje pieniądze, które wcześniej musiałeś zarobić - sam!
Możesz powierzyć zarząd swego budynku wynajętemu zarządcy, ale i tak będziesz budynek utrzymywał za SWOJE pieniądze. Bo tylko nimi zarządca będzie dysponował.
Po prostu napisz, że boisz się gospodarki wolnorynkowej, z minimalnym interwencjonizmem państwa. Rękawicy rzuconej US i Chinom.

To jest już pomieszanie z poplątaniem. W państwie o gospodarce wolnorynkowej państwo ma zarabiać pieniądze?! I Ty, który tak twierdzisz, mienisz się być zwolennikiem wolnego rynku?! Przecież to jakiś absurd! Chiny zaliczasz do państw wolnorynkowych?!?!?! To już zakrawa na.... Daruję sobie napisać na co
Nieładnie. Wyciałeś spory fragment mojej wypowiedzi...
A niby co to zmieniało? Wyjaśnij mi więc, jak ci niewłaściwi politycy wzięli się u władzy, według Ciebie?
Osobną kwestią jest to, jakim cudem po 1989 roku udało się nam dokonać tak ogromnego skoku?
Podejmowanie decyzji jest niebezpieczne, można za to zlecieć ze stołka wylecieć z roboty.
Zlecieć ze stołka w demokratycznym państwie można też podejmując dobre decyzje - uwaga ta dotyczy rządzących. Rządzący są bowiem oceniani przez wyborców bardzo subiektywnie. Wyborcy też mogą popełniać błędy i często to robią - inaczej nie byłoby rotacji u władzy i rządziliby cały czas jedni i ci sami (niby ci najlepsi

). Po raz któryś powtórzę, że demokracja nie gwarantuje dobrych wyborów - gwarantuje, że ludzie dostaną to co chcą (co chce większość). Wszystko. Praktyka uczy, że w dłuższym okresie czasu na ogół podejmują prędzej czy później decyzje dla siebie korzystne. Poza tym w demokracji unika się siłowych rozwiązań, co samo przez się przynosi ogromne korzyści. Ale to wszystko.
Nie napisałem, że bank centralny ma zarabiać pieniądze...
To inaczej. Bank centralny nie powinien się w ogóle przejmować kwestią wzrostu gospodarczego a jedynie utrzymaniem wartości pieniądza w określonych widełkach. Utrzymanie wzrostu gospodarczego to domina polityki, a z polityką akurat bank centralny nie powinien mieć nic wspólnego. Wymaganie od władz BC pomagania w utrzymaniu wzrostu, to mieszanie go do polityki. Przy czym kłóci się to z utrzymaniem wartości pieniądza, czyli z głównym celem baku - te dwie rzecz są nie do pogodzenia.
Masz błędną wiedzę co do zadań państwa i zasad funkcjonowania systemu politycznego w państwie (wszystko jedno jakiego). Państwo nie można porównać do przedsiębiorstwa, bo zadania są diametralnie inne. Polityk zaś nie ma nic wspólnego z przedsiębiorcą. Przedsiębiorca jest nastawiony na zysk - jego firma ma mieć nadwyżkę dochodów nad wydatkami. A osiąga to prowadząc działalność gospodarczą - czyli coś wytwarzając (towary lub usługi) na sprzedaż. Zarobi, jeżeli sprzeda z zyskiem. Państwo tak nie działa. Nie zarabia (budżet nie powinien wykazywać nadwyżki). Może być właścicielem firm, ale zarabiać będą wtedy firmy, nie państwo. Państwo tylko wydaje. Pieniądze pochodzące z podatków płaconych przez tych, którzy zarabiają i są niejako "właścicielem" państwa (w systemie demokratycznym). To coś jak składka. Przeznaczona na usługi świadczone wszystkim. Usługi, które nie są sprzedawane, lecz świadczone z definicji, każdemu.
Naprawdę tego nie rozumiesz?! Przecież to proste. Postaraj się.