szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
: 2024-05-11, 22:21
Warship Discussion Board
https://fow.pl/forum/
Bardzo dobrze definiuję zadania państwa. Twoja definicja jest oczywiście poprawna. Jest to jednak definicja klasyczna, podstawowa. Nie jest tajemnicą, że od panowania Mieszka I dużo się zmieniło i w XXI wyzwania z jaki musi się zmierzyć administracja państwowa są bardziej rozległe niż 1000 lat temu.Napoleon pisze: ↑Źle definiujesz zadania państwa. Państwo ma zadbać o swych obywateli (w demokracji - bo w tym ustroju tylko istnieją obywatele, których można uznać za "właścicieli" państwa). A ta dbałość polega w pierwszej kolejności na obronie przed zagrożeniem zewnętrznym i zapewnienie określonego ładu wewnętrznego. Do tego mogą dojść dodatkowe rzeczy (np. te "zwiększanie wpływów") ale wcale nie muszą. W każdym razie zwiększać swych wpływów żadne państwo nie musi - nie jest to jego niezbywalnym zadaniem.Wbrew temu co piszesz, państwo również ma zwiększać swoje wpływy...
Jak sam napisałeś w demokracjach obywatele są 'właścicielami' państwa, zatem każda forma redystrybucji nadwyżki budżetowej - w postaci nowych usług, poprawy jakości instniejących, obniżenia obciążenia podatkowego, dofinansowania edukacji, czy też błahe wyremontowanie wiejskiej drogi - będzie ZYSKIEM udziałowców obywateli.Nie za bardzo wiem dlaczego taki wniosek ze swego cytatu wyciągasz? Celem jest wzrost i szeroko rozumiany rozwój. To naturalne (szczególnie w dłuższym okresie czasu). To zazwyczaj oznacza zwiększenie dochodów budżetowych, ale wcale nie musi tego oznaczać. Poza tym należałoby się zapytać po co są/będą te wyższe dochody budżetowe? Bo te pieniądze zazwyczaj wracają do obywateli, tyle, że w różnej postaci (choćby usług). Tu jest ta różnica, której nie dostrzegasz. Przedsiębiorstwo ma dostarczyć właścicielom zyski - zarabiać pieniądze. Państwo nie ma zarabiać. Ma zapewnić usługi, wobec czego pobiera coś w rodzaju składek (podatki), które nie są jego zarobkiem. Tylko tworzą fundusz przeznaczony na opłacenie tychże usług, do świadczenia których państwo jest zobowiązane. I z powodu których w ogóle istnieje. Dlatego porównanie państwa do przedsiębiorstwa jest nonsensem. Jeśli już chcesz je do czegoś porównywać, to raczej do fundacji non-profit (choć i to porównanie nie jest najtrafniejsze).Wyjustowany fragment mówi ładnie i okrągło - więcej kasy, więcej kasy (z podatków)
Po prostu napisz, że boisz się gospodarki wolnorynkowej, z minimalnym interwencjonizmem państwa. Rękawicy rzuconej US i Chinom. Zrozumiem.Znów błąd w rozumowaniu. Chodzi o to co najwyżej, by usługi świadczone przez państwo były lepsze, powszechniejsze itd. To jest to, dlaczego UE jest tu na forum (i nie tylko) tak krytykowana z racji owej "utraty konkurencyjności". Europa nie traci tej konkurencyjności, ale ma inne priorytety niż konkurencyjność - wygodę i bezpieczeństwo swych obywateli. I na tym się koncentruje. Dlatego Europa (UE) jest najlepszym miejscem do życia na całym świecie. To jest cel państwa a nie jakaś ekspansja czy zwiększanie dochodów dla samego zwiększania dochodów. Z celami przedsiębiorstwa nie ma to kompletnie nic wspólnego.Powyżej jest również napisane co z tymi większymi środkami trzeba zrobić; czyli zainwestować aby wpływy były jeszcze większe
Nieładnie. Wyciałeś spory fragment mojej wypowiedzi,a odniosłeś się do ostatniego zdania z akapitu.Nieładnie. Rozumiem, że próbujesz się chyłkiem wycofać ze stwierdzenia, że:To wyjaśnij mi jak ci "niewłaściwi ludzie" wzięli się u władzy? Przecież ktoś ich wybrał. I to często nie raz - z pełną świadomością tego co oni reprezentują. "Niewłaściwymi ludźmi" powinni tu być wyborcy. Aczkolwiek w demokracji tak nie jest, bo demokracja, jak już pisałem, nie daje gwarancji dobrych wyborów (i nie o dobre wybory w niej chodzi) - daje gwarancję tego, że ludzie dostaną to co chcą (a przynajmniej, co chce większość). Złe decyzje w pierwszej kolejności są podejmowane przy urnach wyborczych. Reszta to tylko tego konsekwencja.To co piszesz to usprawiedliwianie złych decyzji, podjętych przez niewłaściwych ludzi.
Zgadzam się. Podejmowanie decyzji jest niebezpieczne, można za to zlecieć ze stołka wylecieć z roboty.Państwo (nowoczesne, demokratyczne) jest własnością WSZYSTKICH. W imieniu tychże obywateli, państwem zarządzają politycy. Ale państwo nie jest ich - polityków. Więc nie mogą ryzykować, bo ryzykować można swoje, nie cudze.
Nie napisałem, że bank centralny ma zarabiać pieniądze i wpłacać PLN do budżetu. Chociaż jak obaj wiemy zdażąją się takie sytuacje, prawda? Napisałem, że 'decyzje banku centralnego maja wpływ na zwiększenia trwałego wzrostu gospodarczego, czyli to ile kasy wpłynie do budżetu.'Prawda. Ale dbanie o wzrost gospodarczy nie jest (a przynajmniej nie powinien być) zadaniem banku centralnego. W praktyce może to wyglądać różnie. Banki centralne mogą ulegać presji (co nie znaczy że powinny, ale bywa różnie), mogą też zostać podporządkowane władzom wykonawczym (co dzieje się zawsze w państwach niedemokratycznych i prędzej czy później w tych, które od demokracji odchodzą). Ale to nie znaczy, że tak ma być.Najważniesze jest, że decyzje banku centralnego maja wpływ na zwiększenia trwałego wzrostu gospodarczego, czyli to ile kasy wpłynie do budżetu.
Natomiast NIGDZIE od banku centralnego nie wymaga się, by tak jak banki komercyjne zarabiał pieniądze. Stąd twoje porównanie jest nietrafne.
Nie.Mam nadzieję SiSi, że jasno i logicznie wytłumaczyłem Ci, iż się mylisz w swych poglądach, podobnie jak Gregski.
Nie chciałbym być źle zrozumiany Peceed, ale poczytaj trochę (choćby coś na temat historii gospodarczej). Pozbywanie się skutków owych "nacjonalizmów gospodarczych" zawsze przynosi pozytywne efekty. To też sprawdzono w historii. Rzecz w tym, że kryzysów uniknąć się nie da w dłuższym okresie czasu. I wtedy zawsze nacjonalizmy gospodarcze (które utrudniają rozwój) rosną w siłę. Temu sam rynek nie podoła.To bzdura. Nacjonalizmy gospodarcze dalej funkcjonują w Europie i nie są niczym z zasady złym.
Tak samo jak nie opłaca się nacjonalizm gospodarczy, przeciw któremu Ty nic nie masz. Przy pierwszym większym kryzysie wspólny rynek zacznie się szybko kruszyć. To też wiemy z historii. Piszesz, że wystarczą traktaty - nie wystarczą. To też nas uczy historia.W sytuacji gdy jakieś państwo uznałoby, że chce koniukturalnie opuścić ten rynek - droga wolna, tylko że powrót kosztuje, dlatego się to nie opłaca.
Bo wcześniej nie było odpowiednio silnych kryzysów, w 2008 roku zaś funkcjonowała owa polityczna "czapa".Jakoś nie rozpadł się przez pół wieku....
Zastanów się co piszesz, bo to już jest naprawdę piramidalna bzdura. Uważasz, że za czasów PRL-u były samorządy?! Albo wolna gra sil politycznych i naturalne mechanizmy wyłaniania liderów w ramach funkcjonujących ugrupowań?! Peceed, obudź się! Albo wytrzeźwiej!Tak jak PZPR. Krajowi to nie pomogło.
No i przechodzimy do polityki.......ale jest oczywiste że pewna unifikacja jest potrzebna
Wszystko OK. Tylko zapominasz, że pieniądze mają zarabiać ludzie, nie państwo. Państwo ma stworzyć im warunki do zarabiania, m.in. przez świadczenie stosownych usług. A ponieważ wszystko kosztuje, obywatele składają się na te usługi.W interesie udziałowców obywateli jest taki rozwój firmy organizacji państwa, aby posiadało środki pozwalające na zaspokajanie ich potrzeb.
Tylko co to ma wspólnego z wątkiem o którym dyskutujemy. Jeśli masz dom w którym mieszkasz, to jesteś jego właścicielem. Ale on cię kosztuje, dochodu nie przynosi. Własność zaś jest własnością. Masz dość "prymitywne" skojarzenia.Jak sam napisałeś w demokracjach obywatele są 'właścicielami' państwa...
Po prostu napisz, że boisz się gospodarki wolnorynkowej, z minimalnym interwencjonizmem państwa. Rękawicy rzuconej US i Chinom.
A niby co to zmieniało? Wyjaśnij mi więc, jak ci niewłaściwi politycy wzięli się u władzy, według Ciebie?Nieładnie. Wyciałeś spory fragment mojej wypowiedzi...
Zlecieć ze stołka w demokratycznym państwie można też podejmując dobre decyzje - uwaga ta dotyczy rządzących. Rządzący są bowiem oceniani przez wyborców bardzo subiektywnie. Wyborcy też mogą popełniać błędy i często to robią - inaczej nie byłoby rotacji u władzy i rządziliby cały czas jedni i ci sami (niby ci najlepsiPodejmowanie decyzji jest niebezpieczne, można za to zlecieć ze stołka wylecieć z roboty.
To inaczej. Bank centralny nie powinien się w ogóle przejmować kwestią wzrostu gospodarczego a jedynie utrzymaniem wartości pieniądza w określonych widełkach. Utrzymanie wzrostu gospodarczego to domina polityki, a z polityką akurat bank centralny nie powinien mieć nic wspólnego. Wymaganie od władz BC pomagania w utrzymaniu wzrostu, to mieszanie go do polityki. Przy czym kłóci się to z utrzymaniem wartości pieniądza, czyli z głównym celem baku - te dwie rzecz są nie do pogodzenia.Nie napisałem, że bank centralny ma zarabiać pieniądze...
No właśnie, a skoro tak to jest potrzebna ogromna machina urzędniczo-polityczna, która będzie z rozpędu dochodzić do regulowania mitycznej krzywizny bananów.Gregski pisze: ↑ Choćby standaryzacja. Ta by jogurt, suszarka do włosów, samochód, aspiryna czy inny dżem wyprodukowany w jednym z krajów mógł być sprzedawany wszędzie. Żeby nie musiał przechodzić lokalnych homologacji i zatwierdzeń.
Podobne z edukacją. Potrzebna jest standaryzacja dyplomów i świadectw.
Tego chyba nikt nie neguje.
Oprócz tej krzywizny bananów są jeszcze inne rzeczy. Wymagające decyzji politycznych, wspólnych. I jeszcze jedno, o czym już wspominałem. Ta machina potrzebna jest, by całość "trzymać w kupie". Historia dostarcza nam przykładów, gdy próbowano tworzyć wspólny rynek tylko za pomocą dwustronnych lub wielostronnych traktatów handlowych. I rozlatywało się to szybko przy pierwszym poważniejszym kryzysie gospodarczym.No właśnie, a skoro tak to jest potrzebna ogromna machina urzędniczo-polityczna....
I to jest wszystko prawda - tylko że i tak potrzebujemy biurokracji. Prywatne firmy też się przecież biurokratyzują powyżej pewnego poziomu złożoności.
To by było zdecydowanie za mało. Wiele kwestii związanych choćby z normalizacją, jest sprawami czysto politycznymi. Problem jest nieporównanie bardziej złożony.W tym względzie wystarczyłby unijny odpowiednik tego...
Żyć przeszkadzają przepisy. Które powstają poniekąd na życzenie ludzi/wyborców. Dam przykład. Szpitale publiczne mogłyby zaoszczędzić dobrych parę milionów rocznie każdy. Gdyby tylko nie musiał przeprowadzać raz po raz przetargów (choćby na zakup leków, części do aparatury itd.). Dostałby upusty od stałych dostawców itd. - byłoby taniej (dlatego m.in.placówki prywatne mogą działać oszczędniej). Ale niech by tylko kto zaproponował zniesienie obowiązkowych przetargów publicznych! Opinia publiczna by go zjadła posądzając o najgorsze zamiary. Nawet, gdyby przetargi zniesiono, to choć koszty zapewne by spadły, natychmiast pojawiłyby się oskarżenia o przekręty, złodziejstwo i diabli wiedzą co tam jeszcze. Więc obowiązek przetargów jest utrzymywany. Pochłania to masę energii (biurokratycznej - do wypełniania tych papierków potrzebni są ludzie i to wiedzący jak to się robi) i kosztuje drożej.Problem gdy coś takiego wymyka się spod kontroli i przeradza się w tkankę nowotworową która toczy organizm przeszkadzając żyć.
Całe twoje dyrdymały polegają na tym, że racjonalizujesz sobie że to jak jest to być musi, a jest po prostu wyjebiście.
Ciebie na pewno nie, bo nie rozumiesz zmiany uwarunkowań.
Nie rozumiesz, że pitolong "rynek zacznie się szybko kruszyć" nie ma żadnego znaczenia operacyjnego? Państwa mają do wyboru albo wyjście ze wspólnego rynku albo pozostanie w nim, nic pomiędzy. Nie ma żadnego zysku z wyjścia ze wspólnego rynku opartego o zdrowe zasady - nie mającego obciążeń politycznych jak UE (które były powodem Brexitu).
Polityka antycykliczna powoduje, że tak naprawdę wielkich kryzysów wystarczająco długich (a nie po prostu silnych) aby sprowokować wyjście ze wspólnego rynku nie ma i nie będzie.
Ta polityczna czapa niczego nie zmieniła. Największym klejem, mocno niefortunnym, jest euro, a sam kryzys był krótki.
Tak. Do tego dochodzi jeszcze niezrozumienie mechanizmów i współzależności które są po prostu złożone. No i oczywiście, to wcale nie jest tak że biurokracja nie działa w sposób prowadzący do humoru zeszytów. Jedni chcą żeby płytki były gładkie - higiena!, drudzy żeby chropowate - bezpieczeństwo, zamiast uzgodnić że połowa płytek jest taka, a połowa taka w szachownicę
Wyborcy życzą sobie przepisów które wyeliminują nadużycia, a to że nie macie wyobraźni aby lepiej poradzić sobie z tym problem to już nie ich wina.
I mielibyśmy połączone wady obu rozwiązań, a nie zalety.
Jasne. A nawet zdrowo odlatują. Jak (nie do końca) ostatnio Boeing. Problem polega na tym, że wystarczy jeden kiepski CEO aby rozłożyć nawet potężną firmę - od jednostek zależy wiele.
A wystarczyło zapytać rabina!
Nie tak dawno( parę tygodni temu) w jednym z programów publicystycznych generał Różański skrytykował dostawy czołgów z dwóch źródeł USA i Korea Pd uznał to za błąd ponieważ powinniśmy według niego zostać przy Leopardach , mówił on to w takim tonie jak byśmy mieli lata świetlne czasu , a tym czasem Polska boryka się ze zwykłą modernizacją Leopardów , którą utrudniają Niemcy w dostawie podzespołów i części a całość tej modernizacji jest mocno opóźniona. Generał Różański powinien doskonale wiedzieć ,że Polska ma tzw. niedoczas w aktualnej sytuacji politycznej w modernizacji i zakupach sprzętu ponieważ tak duże zamówienia i w tak dużej skali jak zrobił to rząd PiS-u powinny być zrobione za rządów Platformy w 2014 roku po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę . Dziś byli byśmy w innej sytuacji strategicznej . Wybór zakupów czołgów w USA i Korei w takiej ilości i w takim czasie nie był możliwy do realizacji w Niemczech gdyż Niemcy nie byli by w stanie dostarczyć ich w tak krótkim czasie o czym zapomina senator generał Różański. Możliwości Korei Pd. czy USA są większe od niemieckich A tzw. wspólny unijny rynek w dostawach dla wojska to jeden bełkot z prostej przyczyny UE nie ma możliwości aby dokonać tego szybko. Wybór Polski w postaci zakupów uzbrojenia za rządów PiS właśnie na takich kryteriach został oparty a generał Różański niech pretensje ma do Platformy ,ze nie podjęła strategicznych decyzji co najmniej 10 lat temu.Napoleon pisze: ↑ Pojawia się np. kwestia koordynacji programów zbrojeniowych, zakupu uzbrojenia, prac badawczych nad wspólnymi modelami broni, organizacji przemysłu zbrojeniowego, produkcji itd. W końcu UE to wspólny rynek. A to wszystko już są sprawy czysto polityczne. A problem jest jeszcze bardziej złożony (wspominałem o tym - choćby reakcja na kryzysy). [
Skoro spór był zaciekły, to obie strony miały tyle samo zwolenników. Zatem połowa ławek w kościele powinna zostać wyheblowana. Tyle mój "wewnętrzny rabin". A naukowiec każe zrobić testy obu rozwiązań
A nie mogłyby być przede wszystkim dobre? Bo oglądanie się na "grupy interesów" oznacza, że nie ma się żadnej wizji oraz rozeznania co do stanu optymalnego. Niestety też te kompromisy oznaczają tak naprawdę kompromisy pomiędzy lobbującymi stronami, a 95% obywateli na pewno tego nie robi zajętych z****** (wiązaniem końca z końcem) licząc że politycy się wykażą. Bo wyłania się obraz, że polityk nigdy nie zadziała dla interesu ogółu społeczeństwa jeśli to społeczeństwo jest zbyt głupie aby to docenić w odpowiednio krótkiej perspektywie czasu.
A to jest szczyt bezczelności - PiS przejął władzę w 2015 i przebimbał półtorej kadencji, zdołał nawet uwalić produkcję czołgów w Polsce co skazało nas na import z USA. A propozycje przemysłu były naprawdę ciekawe i wystarczające. Zawalił też sprawę przejęcia Adelajd i była to czysto cwaniaczkowato-kolesiowska decyzja.Piotr S. pisze: ↑2024-05-12, 20:45 Generał Różański powinien doskonale wiedzieć ,że Polska ma tzw. niedoczas w aktualnej sytuacji politycznej w modernizacji i zakupach sprzętu ponieważ tak duże zamówienia i w tak dużej skali jak zrobił to rząd PiS-u powinny być zrobione za rządów Platformy w 2014 roku po pierwszej agresji Rosji na Ukrainę .