Peceed, problem w dyskusji z Tobą polega na tym, że argumenty, na które nie masz odpowiedzi, zbywasz. A nie na tym dyskusja polega.
To nie są nowe zjawiska...
Oczywiście, że nie są. I dlatego, obserwując i analizując to co już było, możemy wywnioskować przyczyny tego co jest. A także nieuchronność niektórych tych zjawisk i sposób, jaki należy się wobec nich zachować. Cały problem sprowadza się do tego, że osoby myślące podobnie do mnie to dostrzegają, podobne zaś myślące do Ciebie to ignorują.
Np. piszesz: "Migracje wywołuje przyjmowanie ludzi, nic więcej". To jest oczywista bzdura, gdyż migracje to przemieszczanie się ludności. Tych ludzi można przyjąć lub nie, ale fakt ich przemieszczania jest od nas niezależny. Nawet, jeżeli tych ludzi się nie przyjmie, lub przyjmie tylko mikrą część, migracje są faktem. Tu tkwi twój problem, że nie dostrzegasz rzeczy, którą obiektywnie występują. Uznajesz, że ich nie ma znajdując jakieś pokrętne tłumaczenia. Nie przyjmujesz do wiadomości FAKTÓW.
Oczywiście znowu pitolisz myląc nielegalną imigrację z historyczną i klęską integracji.
Wybacz, ale podstawowy problem na Zachodzie jest taki, że większość owych "obcych" przybyło jak najbardziej legalnie. To ich potomkowie stanowią najistotniejszy problem. Bo w dużym stopniu się nie zintegrowali. Przy czym, jeśli zauważymy ułatwienia w migracjach mieszkańców dawnych kolonii (albo i nie kolonii, Algieria np. była częścią Francji), to sprawa się jeszcze bardziej komplikuje. Piszesz "debilizmu jest ignorowanie prostych rozwiązań tam, gdzie one są". Tyle, że w temacie o którym rozmawiamy tych prostych rozwiązań nie ma. Znów - ignorujesz fakty. Trudno rozmawia się z kimś, kto nie przyjmuje do wiadomości rzeczywistości.
Maxim i pole minowe zawsze działają
I kto tu mówi o "debilizmie"?! No to się zastanów co będzie, jeżeli te km-y ustawisz przy granicy i zaczniesz strzelać. Jak to się będzie miało do prawa międzynarodowego? Ile tych pocisków wyląduje po drugiej stronie granicy? Jaki będzie status ofiar? Pominę, kto się wśród tych ofiar znajdzie, bo imigranci to jedno, a osoby przypadkowe po jednej i drugiej stronie granicy to drugie. Formalnie, gdyby strzelać w stronę np. granicy białoruskiej, to mogłoby to zostać uznane za agresję. W ogóle zastanawiałeś się nad takimi "banalnymi' kwestiami? Bo jest ich bardzo wiele.
Stara taktyka, u nas też chcieliście straszyć pisem przez kolejne pół wieku aż przyszedł pamiętny rok 2015
I już nie trzeba było straszyć, bo ludzie po jakimś czasie sami się przestraszyli. Przynajmniej ci, którzy racjonalnie myślą.
Co do reszty.... Powtarzasz dyrdymały. Chiny, jeżeli już od czegoś "odcięto", to dlatego, że nie działają uczciwie. Kradną, stosują protekcję itd. Nie są w stanie nic nowego wymyślić, choć trzeba przyznać, że zręcznie stosują to co już jest (a co albo kupili albo ukradli). Tyle tylko, że ich możliwości rozwojowe oparte o "pozyskiwanie" (w taki czy inny sposób) obcych technologii i taniej siły roboczej się wyczerpują. Chiny już są na zakręcie, ostrzejszym niż Europa. I czy z niego wyjdą, trudno powiedzieć. Tym bardziej, że Xi jako antidotum zastosował jeszcze większy zamordyzm, co ów zakręt zaostrza. Cały czas nie mogę zrozumieć ludzi, którzy zachwycają się Chinami. Owszem, z zapaści potrafili się odbić i zrobili to całkiem zręcznie (ale po nieudanych eksperymentach kosztujących życie miliony ludzi - to też trzeba wziąć pod uwagę), choć też za ogromną cenę. Ale Chiny to nadal relatywnie biedny kraj, z połową gospodarki, która nie jest efektywna i potężnymi nierównościami i problemami społecznymi. Czym tu się zachwycać?! My, naszą drogę do dobrobytu, zrealizowaliśmy znacznie zręczniej i efektywniej. Też kosztowało, ale relacja cena-zysk jest nieporównanie korzystniejsza. Czemu tym się nikt nie zachwyca?
Proces reindustrializacji zachodu się rozpoczyna...
Wierzysz w bajki. Pewno część potencjału zostanie odbudowana ze względów strategicznych. Ale to będzie cząstka tego co było kiedyś. To co było kiedyś nie wróci.
Pisałem ja przytomnie zauważył Tadeusz o pauperyzacji społeczeństwa
Tyle, że Polacy się bogacą. Na zachodzie zaś problemem jest nie tyle pauperyzacja ile rozwarstwienie majątkowe/zarobkowe. A to rzeczywiście jest dość niebezpieczne.
Ja miałem na myśli coś co miało apogeum podczas"Herzlich willkommen!"
Tylko, że biorąc pod uwagę skalę obecności owych "obcych" w państwach zachodu, to było małe piwo. Problem istniał już wcześniej.
Co ciekawe UE potrafi zmusić kraje członkowskie do produkcji durnych kapselków czy przeryć systemy energetyczne a nie potrafi skoordynować obrony swoich granic.
Bo to drugie jest znacznie trudniejsze.
Jak się ma "100 konkretów"?
Są realizowane (choć część jest nierealna, przynajmniej obecnie). Natomiast zawsze uważałem, że Tusk do pewnego stopnia też jest populistą. Tyle, że w 2005 roku przekonał się, że na populizm z PiS nie wygra, więc trochę zmądrzał. Chciałbym ci przypomnieć, że takie hasła jak "budowa IV RP" czy "szarpanie cugli" to hasła PO. Populizm jest wszechobecny, bo politycy robią to co chcą wyborcy. A wyborcy populizm "łykają" chętnie i się go domagają. Tak to działa. Może mi się to nie podobać, ale takie jest życie.
Szukanie prostych a przynajmniej prostszych rozwiązań to coś co potrzebujemy.
Poprawię cię - szukanie najprostszych rozwiązań. Chyba to miałeś na myśli. Bo rozwiązania najprostsze wcale nie muszą być takie proste...
Pamiętaj, że to co według Ciebie jest proste, według kogoś innego może być nie do przyjęcia - i odwrotnie. Rozwiązaniem jest kompromis, ale dochodzenie do kompromisu i same rozwiązania, które w jego wyniku powstaną, wcale proste być nie muszą. Zapominasz o tym. Zresztą, nie tylko Ty (ale usprawiedliwienie to nie jest).
Wystarczy poszczuć jeden elektorat na drugi i odwrotnie
To szczucie służy czemuś zupełnie innemu - konsolidacji. I ułatwia rządzenie tym, którzy wybierają opcję niedemokratyczną. W demokracji nie masz wrogów tylko przeciwników. Którzy jutro mogą być twymi sprzymierzeńcami. Więc czy ci się podoba czy nie, musisz ich poglądy jakoś brać pod uwagę gdy rządzisz i uwzględniać ich w kompromisach. Przeciwnicy są słabi - dostają mniej, ale dostają coś. Są silni - dostają więcej. Tak to działa. Jeśli jednak chcesz rządzić nie przejmując się demokracją, łamiąc prawo i podejmując decyzje na rympał, przeciwników możesz traktować jak wrogów i się nimi nie przejmować. Podejmując decyzje przejmujesz się tylko tym co myślą "swoi". Masz dzięki temu mniej problemów i więcej zasobów do rozdzielania bo wrogami się nie przejmujesz - oni nic nie dostaną. To pogłębia przedziały społeczne ale i spaja swój elektorat, który wie, że jeżeli "nasi" rządzą, to można liczyć na więcej dla siebie. Czyli "kradną, ale się dzielą" - druga strona będzie i może rządzić uczciwie i nie będzie kraść, ale i żadnej "działki" nie odpali.
Takie podejście ułatwia antydemokratom rządzenie, ale ma i swą cenę - antydemokraci mają bardzo ograniczoną zdolność koalicyjną. Bo nie po to chcą rządzić by się władzą dzielić - z ich punktu widzenia to jest bez sensu. Tak to działa.
W interesie PO czy jakiegokolwiek innego ugrupowania (w tej chwili nawet Konfederacji) głębokie podziały społeczne nie są w interesie.
To jak będziemy zarabiać pieniądze?
A jak zarabiamy? Bo zarabiamy całkiem dobrze. Więc?
Tyle, że gospodarki europejskie w ramach Zielonego Bezładu obłożone przeróżnymi podatkami i opłatami nie są w stanie konkurować z kimkolwiek.
Moment. Wracamy do starego banalnego pytania, które stawiałem wielokrotnie i nigdy nie otrzymałem odpowiedzi od mych adwersarzy. Czy państwo jest dla ludzi czy ludzie dla państwa?
Z tym co pisze Maciej3 zgadzam się w 100%. Maciej3 jednocześnie stwierdza: "Jak im rozwinąć gospodarkę w wystarczającym stopniu, to już nie wiem". I też go rozumiem, bo to, że ów Trzeci Świat ma gorzej to efekt różnic kulturowych i wszystkiego co z tego wynika (także w sferze polityki - wszelkiej maści autorytaryzmy, dyktatury, brak wolnego rynku itd.; tu się z Gregskimw pełni zgadzam). Więc w sumie odpowiedź jest prosta, acz trudna: rozwiną gospodarkę, jeśli się tych obciążeń kulturowych pozbędą.
Pocieszające (nieco) może być to, że podobno to się dzieje równolegle - czyli stopniowo mogą się tych naleciałości pozbywać co ma pozytywne konsekwencje gospodarcze. Ale nawet, jezeli jest to prawda, to idzie to bardzo wolno. Choć podobno już się prognozuje, że ludność Afryki będzie za jakiś czas spadać.