: 2010-08-06, 16:10
Na wypadek gdyby komuś chciało się czytać to podzielę się z wami kilkoma uwagami na temat wizyty w Petersburgu.
Po pierwsze Petersburg to miasto pełne księgarni w tym kilka otwartych nawet 24h… to na wypadek gdyby ktoś po spożyciu dużej ilości wódki chciał sobie poczytać jakieś powieścidło. Wiele jest otwartych na przykład do 23, inne do 21. Najlepsze jest to, że nawet w niedziele wszystko jest czynne. Polecić z czystym sumieniem mogę sieć księgarń Bookwojed http://www.bookvoed.ru/. Całkiem nieźle zaopatrzone a poza tym mają bardzo miłą obsługę i jak trzeba to wyszukają wam książkę w której księgarni się znajduje (oczywiście ich sieci). Przydatne jest także to, że księgarnie te mieszczą się blisko stacji metra więc bez problemu można tam dojechać. A tak na marginesie. Ponieważ Rosjanie jeżdżą trochę jak na dzikim zachodzie nie radzę jechać samochodem do Petersburga bo zwyczajnie można tam ugrzęznąć w korkach. Polecam za to poruszanie się metrem, bezpiecznym, szybkim (co 2,5-3 minuty) kosztuje taka przyjemność 22 ruble i płaci się tylko na wejściu potem można jeździć i cały dzień. Najładniejsze są stacje budowane jeszcze przez Stalina, brzydsze te budowane w późniejszym czasie. Nowe stacje (tak jak nasza „Sportiwnaja”) są bardzo estetyczne, choć brak im tego stalinowskiego blichtru. Oczywiście nie wszędzie można dojechać.
Wracając do księgarni to oczywiście godna polecenia jest kniżnaja jamka Dolinina w dawnym domu kultury im Krupskiej (z tą uwagą, że jest tam zamknięte w poniedziałki… najlepiej wybrać się tam w piątek lub sobotę). Jest to duży budynek pełen korytarzyków, przejść, klatek schodowych gdzie łatwo się zgubić. I do tego jest on pełen stosik nie tylko z książkami, podręcznikami, ale także z pamiątkami (ja kupiłem tam ładną i myślę, że nie drogą matrioszkę) i gazetami (nabyłem tam za 280 rubli stary numer Awtoliegendy SSSR z samochodem Ził 114 taki ichni odpowiednik Kultowych pojazdów PRL). Żeby znaleźć interesującego nas Dolinina trzeba wejść w głąb korytarzem po lewej stronie i skręcić w lewo (zresztą na stronie http://u-boat-laboratorium.com/index.php?page=booksnews jest mapka… z tym, że w rzeczywistości wygląda to trochę inaczej). Trzeba przyznać, że facet ma dużo towaru i nawet fajne różne publikacje (o których niżej bo nie bardzo pamiętam co gdzie kupiłem). Wiele nie ma wystawionych na wierzchu tylko w tajemniej torbie pod ladą, więc gdy czegoś szukacie trzeba się zapytać. Inną kultową księgarnią jest Dom Wojennej Knigi na Newskim prospekcie, ale stwierdzam z żalem, że jest on mocno przereklamowany, choć nie jest zbyt drogi. Dużo droższy jest na przykład sklepik Kolekcjoner (jakieś 15 minut do Dworca Witebskiego) jest on za to lepiej zaopatrzony. Co do antykwariatów to przyznam, że z ponad 20 (taką listę zrobiłem przed wyjazdem) udało się nam zaliczyć tylko połowę. Można tam spotkać wiele ciekawych rzeczy, lecz trzeba pytać obsługi gdzie czego szukać, gdyż wiele antykwariatów jest dużych i z marszu możemy przegapić interesującą nas półkę czy regał. Tak przy okazji to zrobiliśmy zakupy w eleganckim i zadziwiająco tanim sklepie militarnym (takim z mundurami, naszywkami i innym sprzętem). Osobiście kupiłem tam fajową zapalniczkę benzynową zippo z takim herbem piechoty morskiej…ale była to ostatnia z wystawy. Stwierdzam z żalem, że piwo jest tam chrzczone i drogie (nie w sklepie z militariami tylko w okolicznych knajpkach i pubach)najlepiej kupić sobie butelkę w sklepie i wypić na ławeczce. Osobiście na piwo polecam gdyńskie puby w tym mój ulubiony (nie napiszę jaki żeby nie robić krypciochy, ale to chyba wiadomo).
Co do książek to kupiłem sobie książki nowe i stare (choć z listy, którą sobie zrobiłem wykreślić mogłem tylko jedną pozycję, ale za to jaką!). Nabyłem drogą kupna za 2000 rubli wielki atlas morski z 1963, a właściwie jego III tom (część 2 historyczną). Atlas jest wielki dosłownie gdyż ważny trochę więcej jak 10 KG i jest to format trochę jak A2. Prezentowane tam mapy to okres od rewolucji do wojny koreańskiej. Ciekawie prezentuje się tam sprawa polski międzywojennej. Najpierw pokazana jest wojna z 1920 roku i wszystkie operacje jakie były w tym czasie na wschodzie przeprowadzane. Generalnie chyba bez większych przekłamań. Za to wrzesień 1939 jest przedstawiony dziwacznie, gdyż oczywiście nie ma tam nic co mogłoby wskazywać na radziecką inwazję z 17 września. No może oprócz czerwonej kreski przechodzącej przez Brześć właśnie z datą 17 września 1939 roku. Potem gdy prezentowane jest terytorium polski na przykład przy okazji niemieckiego ataku z czerwca 1941 roku to zaznaczona na żółto polska jest tylko uwidoczniona po stronie niemieckiej tymczasem po drugiej stronie frontu mamy jednolicie czerwono-różowy kolorek, jakby tam nigdy polski nie było…. No cóż polityka historyczna. Ale poza tym atlas jest niezwykle ciekawy i wart każdego grosza oraz wysiłku fizycznego jaki włożyłem żeby go przytaszczyć do domu. Z fajnych starych książek chcę wymienić jeszcze taką niepozorną, ale mądrze napisaną książeczkę o Askoldzie kupioną za całe 2 zeta, stare książeczki z kalendarium wydarzeń z historii rosyjskich i radzieckich sił podwodnych (po 7,5 PLN). Za całe 3 zeta nabyłem numer Morskiego Sbornika z głupotami na temat ataku K-21 na Tirpitza. Jako ciekawostkę to powiem, że jest tam przedruk artykułu z 1948 roku gdzie pancernik Bismarck występuje jako Fürst Bismarck, a Tirpitz jako Admiral Tirpitz (no chyba, że takie były oficjalnie nazwy co mi gdzieś umknęło?). ze starych książek to wygrzebałem także perełkę… mianowicie opracowanie z 2002 roku Zołotariewa i Kozłowa pt. Russkij fłot w pierwoj mirowoj wojnie. Powiem, że jest to zacne opracowanie, które mogę polecić każdemu. Jedyną uwaga to kiepskiej jakości mapki (jakby rysowane flamastrem przez 5 latka) i błąd na stronie 109 gdzie zamiast zdjęcia Albatrossa wstawiono fotkę (zresztą fajną) Nautilusa. Warto także wspomnieć, że w muzeum wojeno-morskim nabyłem książeczki pt U wrat carygrada. Księgarnia jest tam jednak słabo zaopatrzona, choć czasami można tam znaleźć na przykład pięknie wydaną książkę o carskich jachtach (kupił ją AJ).
Jedną z mądrzej wydanych publikacji jest nr 2/2010 Morskiej Kampanii pt. Brummer i Bremse. Znajdują się tam 3 artykuły traktujące o niemieckich okrętach noszących te nazwy. Mamy więc monografię kanonierek, krążowników minowych (świetny tekst polecam) i okrętów szkolnych z czasów III rzeszy (uwaga jak wyżej). Ale generalnie podoba mi się sam pomysł.
Bardzo fajną jest ta książeczka: http://www.navarin.ru/product_info.php/products_id/1796 jest to unikany zbiór fotografii krążownika z kolejnych okresów służby, bardzo przydatna dla modelarzy… mniej dla historyków bo treści tam niewiele. Za to bogata jest w treść ta książka http://www.navarin.ru/product_info.php/products_id/1369 gdzie znalazły sie opisy statków Rosyjskiego Towarzystwa Żeglugi i Handlu (w wolnym tłumaczeniu). Bardzo fajna książka i dosyć dobrze opisuje wszystkie statki. Nie podoba mi się tylko, że statki nie są umieszczone alfabetycznie tylko chronologicznie. Z gazet i żurnałów przywiozłem sobie kilka numerów morskiej kolekcji i kampanii. Wszystkie są ciekawe, ale moją uwagę zwrócił nr 7/2010 o rzecznych kutrach pancernych. Bardzo fajna rzecz i traktuje o działaniach w których także my Polacy mieliśmy swój udział. Uzupełnieniem tego jest nr 7/2009 morskiej kampanii gdzie są artykuły o monitorze Żelezniakow i drugi zbiorczy o monitorach proj. SB-37.
Z granatowej serii nabyłem jeszcze w Kaliningradzie (do czytania w pociągu – podróż Kaliningrad-Petersburg= 26 godzin) monografię pancerników Rodney i Nelson… z żalem komunikuję, że nic tam ciekawego nie ma. Nawet autorowi rysunków nie chciało się zrobić rzutów górnych. W konsekwencji mamy tylko rzuty boczne i nie bardzo mi się podobały. Jest to chyba najgorsza do tej pory wydana książeczka z tej serii. Sytuację ratuje tylko rysunek Zaikina http://www.ozon.ru/context/detail/id/5276611/.
Dużo lepsza jest za to książka http://www.ozon.ru/context/detail/id/5304544/... Autor ma na imię Marat (dobrze, że nie Robespierre), ale jest tam sporo fotografii zacny opis pływakowej (czytaj morskiej) wersji bombowca Ilja Muromiec. Co ciekawe przed wyjazdem do Petersburga w Gdańsku kupiłem ciekawą książkę Aleksandrowa o konstrukcjach rosyjskich samolotów morskich (II tom).
Na zakończenie pochwalę się, że poznaliśmy prawie całe (a na pewno tych najaktywniejszych) środowisko Shiplowerów rosyjskich i fajnie byłoby ich zaprosić do nas. Byliśmy nawet w redakcji Ganguta gdzie spotkaliśmy się z właścicielem tegoż przybytku i redaktorem naczelnym.
Oprócz tego byliśmy także w siedzibie wydawnictwa Galeya Print i przyznam, że znalezienie ich siedziby graniczyło z cudem i tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi udało się nam tam trafić. Książki mają zaś palce lizać… nabyłem sobie dwa tomy rosyjskich krążowników autorstwa Kriesjaninowa (jestem pod wielkim wrażeniem tej książki) oraz o awariach i katastrofach okrętów podwodnych w okresie międzywojennym (też ciekawa publikacja zmuszająca do myślenia). Generalnie planuję kolejny wyjazd za rok (ale raczej na wiosnę), kto wie może i ktoś z was się wybierze?
PZDR
MG
Po pierwsze Petersburg to miasto pełne księgarni w tym kilka otwartych nawet 24h… to na wypadek gdyby ktoś po spożyciu dużej ilości wódki chciał sobie poczytać jakieś powieścidło. Wiele jest otwartych na przykład do 23, inne do 21. Najlepsze jest to, że nawet w niedziele wszystko jest czynne. Polecić z czystym sumieniem mogę sieć księgarń Bookwojed http://www.bookvoed.ru/. Całkiem nieźle zaopatrzone a poza tym mają bardzo miłą obsługę i jak trzeba to wyszukają wam książkę w której księgarni się znajduje (oczywiście ich sieci). Przydatne jest także to, że księgarnie te mieszczą się blisko stacji metra więc bez problemu można tam dojechać. A tak na marginesie. Ponieważ Rosjanie jeżdżą trochę jak na dzikim zachodzie nie radzę jechać samochodem do Petersburga bo zwyczajnie można tam ugrzęznąć w korkach. Polecam za to poruszanie się metrem, bezpiecznym, szybkim (co 2,5-3 minuty) kosztuje taka przyjemność 22 ruble i płaci się tylko na wejściu potem można jeździć i cały dzień. Najładniejsze są stacje budowane jeszcze przez Stalina, brzydsze te budowane w późniejszym czasie. Nowe stacje (tak jak nasza „Sportiwnaja”) są bardzo estetyczne, choć brak im tego stalinowskiego blichtru. Oczywiście nie wszędzie można dojechać.
Wracając do księgarni to oczywiście godna polecenia jest kniżnaja jamka Dolinina w dawnym domu kultury im Krupskiej (z tą uwagą, że jest tam zamknięte w poniedziałki… najlepiej wybrać się tam w piątek lub sobotę). Jest to duży budynek pełen korytarzyków, przejść, klatek schodowych gdzie łatwo się zgubić. I do tego jest on pełen stosik nie tylko z książkami, podręcznikami, ale także z pamiątkami (ja kupiłem tam ładną i myślę, że nie drogą matrioszkę) i gazetami (nabyłem tam za 280 rubli stary numer Awtoliegendy SSSR z samochodem Ził 114 taki ichni odpowiednik Kultowych pojazdów PRL). Żeby znaleźć interesującego nas Dolinina trzeba wejść w głąb korytarzem po lewej stronie i skręcić w lewo (zresztą na stronie http://u-boat-laboratorium.com/index.php?page=booksnews jest mapka… z tym, że w rzeczywistości wygląda to trochę inaczej). Trzeba przyznać, że facet ma dużo towaru i nawet fajne różne publikacje (o których niżej bo nie bardzo pamiętam co gdzie kupiłem). Wiele nie ma wystawionych na wierzchu tylko w tajemniej torbie pod ladą, więc gdy czegoś szukacie trzeba się zapytać. Inną kultową księgarnią jest Dom Wojennej Knigi na Newskim prospekcie, ale stwierdzam z żalem, że jest on mocno przereklamowany, choć nie jest zbyt drogi. Dużo droższy jest na przykład sklepik Kolekcjoner (jakieś 15 minut do Dworca Witebskiego) jest on za to lepiej zaopatrzony. Co do antykwariatów to przyznam, że z ponad 20 (taką listę zrobiłem przed wyjazdem) udało się nam zaliczyć tylko połowę. Można tam spotkać wiele ciekawych rzeczy, lecz trzeba pytać obsługi gdzie czego szukać, gdyż wiele antykwariatów jest dużych i z marszu możemy przegapić interesującą nas półkę czy regał. Tak przy okazji to zrobiliśmy zakupy w eleganckim i zadziwiająco tanim sklepie militarnym (takim z mundurami, naszywkami i innym sprzętem). Osobiście kupiłem tam fajową zapalniczkę benzynową zippo z takim herbem piechoty morskiej…ale była to ostatnia z wystawy. Stwierdzam z żalem, że piwo jest tam chrzczone i drogie (nie w sklepie z militariami tylko w okolicznych knajpkach i pubach)najlepiej kupić sobie butelkę w sklepie i wypić na ławeczce. Osobiście na piwo polecam gdyńskie puby w tym mój ulubiony (nie napiszę jaki żeby nie robić krypciochy, ale to chyba wiadomo).
Co do książek to kupiłem sobie książki nowe i stare (choć z listy, którą sobie zrobiłem wykreślić mogłem tylko jedną pozycję, ale za to jaką!). Nabyłem drogą kupna za 2000 rubli wielki atlas morski z 1963, a właściwie jego III tom (część 2 historyczną). Atlas jest wielki dosłownie gdyż ważny trochę więcej jak 10 KG i jest to format trochę jak A2. Prezentowane tam mapy to okres od rewolucji do wojny koreańskiej. Ciekawie prezentuje się tam sprawa polski międzywojennej. Najpierw pokazana jest wojna z 1920 roku i wszystkie operacje jakie były w tym czasie na wschodzie przeprowadzane. Generalnie chyba bez większych przekłamań. Za to wrzesień 1939 jest przedstawiony dziwacznie, gdyż oczywiście nie ma tam nic co mogłoby wskazywać na radziecką inwazję z 17 września. No może oprócz czerwonej kreski przechodzącej przez Brześć właśnie z datą 17 września 1939 roku. Potem gdy prezentowane jest terytorium polski na przykład przy okazji niemieckiego ataku z czerwca 1941 roku to zaznaczona na żółto polska jest tylko uwidoczniona po stronie niemieckiej tymczasem po drugiej stronie frontu mamy jednolicie czerwono-różowy kolorek, jakby tam nigdy polski nie było…. No cóż polityka historyczna. Ale poza tym atlas jest niezwykle ciekawy i wart każdego grosza oraz wysiłku fizycznego jaki włożyłem żeby go przytaszczyć do domu. Z fajnych starych książek chcę wymienić jeszcze taką niepozorną, ale mądrze napisaną książeczkę o Askoldzie kupioną za całe 2 zeta, stare książeczki z kalendarium wydarzeń z historii rosyjskich i radzieckich sił podwodnych (po 7,5 PLN). Za całe 3 zeta nabyłem numer Morskiego Sbornika z głupotami na temat ataku K-21 na Tirpitza. Jako ciekawostkę to powiem, że jest tam przedruk artykułu z 1948 roku gdzie pancernik Bismarck występuje jako Fürst Bismarck, a Tirpitz jako Admiral Tirpitz (no chyba, że takie były oficjalnie nazwy co mi gdzieś umknęło?). ze starych książek to wygrzebałem także perełkę… mianowicie opracowanie z 2002 roku Zołotariewa i Kozłowa pt. Russkij fłot w pierwoj mirowoj wojnie. Powiem, że jest to zacne opracowanie, które mogę polecić każdemu. Jedyną uwaga to kiepskiej jakości mapki (jakby rysowane flamastrem przez 5 latka) i błąd na stronie 109 gdzie zamiast zdjęcia Albatrossa wstawiono fotkę (zresztą fajną) Nautilusa. Warto także wspomnieć, że w muzeum wojeno-morskim nabyłem książeczki pt U wrat carygrada. Księgarnia jest tam jednak słabo zaopatrzona, choć czasami można tam znaleźć na przykład pięknie wydaną książkę o carskich jachtach (kupił ją AJ).
Jedną z mądrzej wydanych publikacji jest nr 2/2010 Morskiej Kampanii pt. Brummer i Bremse. Znajdują się tam 3 artykuły traktujące o niemieckich okrętach noszących te nazwy. Mamy więc monografię kanonierek, krążowników minowych (świetny tekst polecam) i okrętów szkolnych z czasów III rzeszy (uwaga jak wyżej). Ale generalnie podoba mi się sam pomysł.
Bardzo fajną jest ta książeczka: http://www.navarin.ru/product_info.php/products_id/1796 jest to unikany zbiór fotografii krążownika z kolejnych okresów służby, bardzo przydatna dla modelarzy… mniej dla historyków bo treści tam niewiele. Za to bogata jest w treść ta książka http://www.navarin.ru/product_info.php/products_id/1369 gdzie znalazły sie opisy statków Rosyjskiego Towarzystwa Żeglugi i Handlu (w wolnym tłumaczeniu). Bardzo fajna książka i dosyć dobrze opisuje wszystkie statki. Nie podoba mi się tylko, że statki nie są umieszczone alfabetycznie tylko chronologicznie. Z gazet i żurnałów przywiozłem sobie kilka numerów morskiej kolekcji i kampanii. Wszystkie są ciekawe, ale moją uwagę zwrócił nr 7/2010 o rzecznych kutrach pancernych. Bardzo fajna rzecz i traktuje o działaniach w których także my Polacy mieliśmy swój udział. Uzupełnieniem tego jest nr 7/2009 morskiej kampanii gdzie są artykuły o monitorze Żelezniakow i drugi zbiorczy o monitorach proj. SB-37.
Z granatowej serii nabyłem jeszcze w Kaliningradzie (do czytania w pociągu – podróż Kaliningrad-Petersburg= 26 godzin) monografię pancerników Rodney i Nelson… z żalem komunikuję, że nic tam ciekawego nie ma. Nawet autorowi rysunków nie chciało się zrobić rzutów górnych. W konsekwencji mamy tylko rzuty boczne i nie bardzo mi się podobały. Jest to chyba najgorsza do tej pory wydana książeczka z tej serii. Sytuację ratuje tylko rysunek Zaikina http://www.ozon.ru/context/detail/id/5276611/.
Dużo lepsza jest za to książka http://www.ozon.ru/context/detail/id/5304544/... Autor ma na imię Marat (dobrze, że nie Robespierre), ale jest tam sporo fotografii zacny opis pływakowej (czytaj morskiej) wersji bombowca Ilja Muromiec. Co ciekawe przed wyjazdem do Petersburga w Gdańsku kupiłem ciekawą książkę Aleksandrowa o konstrukcjach rosyjskich samolotów morskich (II tom).
Na zakończenie pochwalę się, że poznaliśmy prawie całe (a na pewno tych najaktywniejszych) środowisko Shiplowerów rosyjskich i fajnie byłoby ich zaprosić do nas. Byliśmy nawet w redakcji Ganguta gdzie spotkaliśmy się z właścicielem tegoż przybytku i redaktorem naczelnym.
Oprócz tego byliśmy także w siedzibie wydawnictwa Galeya Print i przyznam, że znalezienie ich siedziby graniczyło z cudem i tylko dzięki szczęśliwemu przypadkowi udało się nam tam trafić. Książki mają zaś palce lizać… nabyłem sobie dwa tomy rosyjskich krążowników autorstwa Kriesjaninowa (jestem pod wielkim wrażeniem tej książki) oraz o awariach i katastrofach okrętów podwodnych w okresie międzywojennym (też ciekawa publikacja zmuszająca do myślenia). Generalnie planuję kolejny wyjazd za rok (ale raczej na wiosnę), kto wie może i ktoś z was się wybierze?
PZDR
MG