Hej.
Pozwolę sobie dorzucić 0.03 PLN, bo ten temat wiele lat był wałkowany na moim prywatnym grzbiecie.
Marek T pisze:Dawniej praca była, a nawet była obowiązkiem. Więc comiesięczna wypłata była w zasadzie gwarantowana.
A teraz nawet jak praca jest, nie często wiadomo na jak długo - i nie ma tego poczucia bezpieczeństwa.
Praca fakt - była obowiązkiem. Tzw "element niepracujący" miał z definicji na głowie milicję.
Oprócz tego pracodawca był "państwowym monopolistą", z czym wiązał się tzw "wilczy bilet". Jak się komuś "ustrój nie podobał" to pracy nie miał. Ze wszystkimi konsekwencjami z milicją na głowie włącznie.
Natomiast poczucie bezpieczeństwa wypływało nie tyle z gwarantowanej wypłaty (bo żeby zarobić trzeba było kombinować, robić fuchy albo tak jak nieżyjący już znajomy zbrojarz-betoniarz - sprzedawać stal "na lewo") co bardziej z gwarantowanej emerytury czy w okresie późniejszym - gwarantowanych kartek na wszystko.
Ludzie którzy mieli pieniądze (czy to politrucy, czy górnicy, czy marynarze) mieli "swoje" sklepy, "swoje" dojścia i całkiem inne poczucie bezpieczeństwa.
Marmik pisze: władze, instytucje itp są skrajnie nieprzyjazne wszelkiej przedsiębiorczości, która mogłaby być motorem gospodarki. (...) Nie wiem czy doszukiwać się korzeni takiego zachowania w poprzednim systemie, czy też nie, ale u nas urzędnicy muszą się czuć cholernie ważni, by ciągle ich mogło przybywać.
Przedsiębiorca ma tą podstawową wadę, że posiada swoje źródło dochodu i przez to zwykle jest niezależny od "waadzy". Wiedzieli to polscy politycy w czasach słusznie minionych, wiedzą to też w krajach post-komunistycznych. Najlepszy obywatel to taki, który jest od władzy zależny. Czy jako człowiek "który z zawodu jest dyrektorem" czy jako człowiek na wiecznym socjalu. Ci pierwsi będą śpiewać peany do szafy za 'ciepła posadkę", ci drudzy będą głosować w wyborach.
A przedsiębiorca będzie marudził. A to że urzedas jest niemiły, a to że nie zna przepisów, albo że zamiast załatwić sprawę "kawkuje" godzinami. Takich marudzących trzeba tępić. To i się tępi. A efekt sami widzimy : bezrobocie jest bo nie ma pracy, pracy nie ma bo nie ma firm które by zarabiały i przez to potrzebowały pracowników, firm nie ma bo przepisy utrudniają działalność wszystkim którzy nie "śpiewają do szafy".
BTW - urzędasom krzywda się nie stanie bo każdy rząd który dba o urzędników i tworzy dla nich miejsca pracy (jedyny rodzaj miejsc pracy, jaki może stworzyć rząd
) ma w nich oddanych wyborców.
A że za jakiś czas wszystko się zawali ?
To już będzie problem kogo innego....
Problem niestety leży głównie w nas samych.
Głosujemy na tych, którzy ładnie i kolorowo kłamią.
Popieramy tych którzy okradają bogatszych od nas, a jak jeszcze rzucą jakiś ochłap to już w ogóle...
Jak sąsiad ma więcej zastanawiamy się jak mu spalić stodołę żeby miał tyle co my.
Narzekamy że pracodawca nam płaci za mało, ale sami jak potrzebujemy fachowca do pralki to szukamy najtańszego.
Jedyny sposób to "na Mojżesza": jedno, albo jeszcze lepiej - dwa pokolenia będą musiały wymrzeć zanim dojdziemy do ziemi obiecanej.
Pozdrowionka
ZzB