Zwrot przez prawą burtę.
: 2025-05-09, 09:56
A ja już słyszałem hasło:
"Let's make Vatican great again!"
"Let's make Vatican great again!"
Amerykańskie też ma, bo urodził się w Chicago, ale jak pokazuje praktyka, nie jest to przeszkodą uniemożliwiającą wywózkę...Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Deportuje go przy pierwszej wizycie w USA. Bo papa ma obywatelstwo peruwianskie.
A teraz jeszcze będzie miał obywatelstwo watykańskie (takowe ma podobno ponad 500 osób - można je uzyskać sprawując określone urzędy lub stanowiska).Deportuje go przy pierwszej wizycie w USA. Bo papa ma obywatelstwo peruwianskie.
Jako naturalizowany, był misjonarzem i biskupem tamże.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑Deportuje go przy pierwszej wizycie w USA. Bo papa ma obywatelstwo peruwianskie.
Jeśli pytasz o pozytywne (negatywnych chyba wymieniać nie muszę?) dokonania rządu PiS, to proszę, na szybko:
Sęk w tym, że twardych dowodów na takowe plany po stronie PiS brak. Jedyna przesłanka to próba zmiany ordynacji, z której zaskakująco łatwo się wycofali. A gdy przegrali, to władzę oddali bezproblemowo.Napoleon pisze: ↑I w tym sensie PiS ma wadę, która nie pozwala mi zajmować się innymi punktami ich programu - chce zmienić ustrój. Co kończy dalszą dyskusję. Albowiem akceptacja ustroju demokratycznego pozwala dyskutować nad wszelkimi innymi punktami. Z prostej przyczyny - ustrój demokratyczny pozwala wszystko zmienić, odwrócić w ramach istniejącego systemu. Ustrój autorytarny - nie.
+ pensja minimalnadrastyczne podwyższenie stawki minimalnej godzinowej - to był dla wielu osób chyba największy gamechanger
500/800 + uważam za najgorsze zło. Z prostego powodu - nie stać nas na taki wydatek. Ta kasa i owszem, podniosła konsumpcję, ale i inflację (w stopniu chyba jeszcze większym niż pensje minimalne itd.). Wydajemy na to jakieś 65 mld. Wyobraź sobie teraz co by było, gdyby takiej masy pieniędzy nie trzeba było wydawać? A przecież zadłużamy się od 2020 roku na potęgę. Wiecznie się tak nie da. 800+ to kula u nogi naszego budżetu i gospodarki - pociągnie nas ostro na dół.500/800+ (jako środek prorównościowy i drastycznie, o czym świadczą dane Eurostatu, zmniejszający ubóstwo dzieci - ale zarazem solidny boost dla gospodarki /konsumpcja/)
To samo co wyżej. Sztuczne dosypanie pieniędzy do gospodarki, które zawsze będzie bodźcem do szybkiego jej wzrostu, ale krótkotrwałego. To tak, jakbyś słomą starał się palić w piecu. Pali się fajnie, szybko da ciepło, ale spali się też szybko - i co dalej?poważna waloryzacja emerytur (niestety socjotechnicznie nazwana "13 i 14")
Uszczelnienia podatkowe były budowane i wdrażane przed 2015 rokiem (patrz np. odwrócony VAT). PiS tu swoje osiągnięcia miał, ale w większości był to efekt działań podjętych już wcześniej. Przy czym to osiągnięcie jest moim zdaniem przereklamowane. Np. w 2023 roku luka VAT zwiększyła się dwukrotnie w stosunku do roku poprzedniego. Sukcesów PiS tu nie odmawiam, ale są one moim zdaniem mocno przesadzone.uszczelnienie podatkowe
W moim przekonaniu przyniósł on jednak więcej problemów niż korzyści. Choć oczywiście można by tu długo dyskutować.w założeniach Polski Ład, niestety ostatecznie ociosany, ale parę dobrych rzeczy zostało...
Sęk w tym, że twardych dowodów na takowe plany po stronie PiS brak.
I tak i nie. Jeśli bowiem ktoś wypaczy system, to jak usunąć wypaczenia? Intencją PiS było takie zamotlenie, by nie dało się z tego łatwo wyjść. Właśnie dlatego, by można powiedzieć iż ci, którzy próbują naprawić system też go naruszają (naruszając wadliwe przepisy, których przestrzegać się nie da). Tak działa każda rewolucja - a PiS chciał nam zafundować rewolucję. Ubocznym, ale bardzo korzystnym efektem tego dla owych rewolucjonistów jest to, że w opinii publicznej autorytet państwa, prawa, instytucji, maleje. A to znaczy, że rządzący może robić więcej "po uważaniu" i może liczyć na to, że zostanie mu to wybaczone. Praworządność to przewaga systemu nad indywidualnymi decyzjami. Jeśli praworządność się naruszy, jeśli się ją zdezawuuje w oczach społeczeństwa, indywidualne decyzje można podejmować łatwiej i skuteczniej.A teraz w niektórych aspektach ich metody są kontynuowane przez nową władzę.
Podwyżka godzinowej to 2017 (8 lat temu), minimalna stopniowo przez kilka lat. Gdyby miały być negatywne skutki, chyba już byłoby je widać? Bezrobocie jest tak niskie, że polskie firmy muszą sprowadzać imigrantów z Indii czy Bangladeszu...
Właśnie było, tylko że jako nadrabianie zaległości. Wg Eurostatu kilka lat temu mieliśmy jakieś 1/2 wydajności pracy Niemców, przy 1/3 zarobków.
W każdym "podręczniku", który powiela neoliberalne dogmaty. Dogmaty, którymi łopatują Polaków od ćwierćwiecza media, politycy oraz szkoła (pamiętam lekcje tzw. przedsiębiorczości w liceum, gdzie była masa informacji o tym jak założyć firmę czy jdg, ze szczegółami typu atrakcyjność logo - a nic nas nie uczono w szkole o kodeksie pracy z punktu widzenia pracownika, o różnych rodzajach umów, związkach zawodowych, ba! - nawet o tym, ile i na jakich zasadach można brać urlop itd.).
Znowu, jak wyżej. Masz na to empiryczne dowody, czy wierzysz "ekspertom", którzy notorycznie się mylą, a liberalne media i tak przechodzą nad tym do porządku dziennego?
Ditto. Jedyna inflacja, która nas dotknęła, to ta z lat 2021-2023, która już minęła (choć można przytoczyć masę cytatów z liberalnych komentatorów, którzy smucili że inflacja "zostanie z nami na dłużej") - i która miała przyczyny głównie zewnętrzne (łańcuchy dostaw). Podobna lub nawet wyższa była w innych państwach EU.
Tylko że 1. (w przeciwieństwie do często przytaczanego PRL Gierka, czy Grecji sprzed kilkunastu lat), zadłużamy się we własnej walucie. Oraz 2. wydatki rosną współmiernie do wzrostu gospodarki, oraz (vide ww. uszczelnienie) wpływów do budżetu.
Jak wyżej - jakoś tego nie widać. Prorocy liberalizmu są tradycyjnie ślepi.
Nie przeczę, że początki uszczelnienia to projekty jeszcze z czasów PO-PSL 2007-15.
Przede wszystkim, gdyby nie popełnili wielu błędów w pierwszej kadencji. Ot, choćby cały kryzys wokół TK - wystarczyłoby, aby zastosowali się do wyroku z 2.12.2015 (i wymienili tylko tych sędziów, których nielegalnie wybrano w poprzedniej kadencji). Wtedy to PO byłaby tym "wrogiem praworządności", na Dudzie nie wisiałby grzech złamania konstytucji, a po dwóch kadencjach i tak mieliby większość w TK - całkowicie lege artis. Zresztą to nie jedyny wątek, którym sobie niepotrzebnie zaszkodzili. PiS-owi nie udała się "rewolucja", bo zgubiły ich dwa grzechy - wpierw zachłanność (jw.), a potem buta.
Znam, rozwiń proszę.
Wolę populizm, niż besserwisserstwo "po trupach". Ten cytat znasz?
Masz rację. Aczkolwiek ja bym raczej powiedział, że może wymusić poprawę wydajności, a przez to konkurencyjność. Tyle, że te podwyżki były realnie i tak nieuzasadnione wynikami gospodarczymi - co pokazała inflacja (wyższa niż w innych krajach). Gdyby było, jak piszesz, to tylko "nadrobienie", nasza inflacja nie odbiegałaby aż tak od średniej unijnej - była zaś zdecydowanie większa.Poza tym - tak racjonalnie, to właśnie przeciwnie, poprawia konkurencyjność.
Nie masz racji - w każdym. Inaczej tylko takie działania mogą być oceniane. Ale efekt jest zawsze taki sam. Poza tym, te "neoliberalne dogmaty" mówią prawdę.W każdym "podręczniku", który powiela neoliberalne dogmaty.
Nagroda Nobla to wielka rzecz, ale pamiętaj, że dostawali ją różni ludzie, za różne rzeczy. Zdarzało się też, że za rzeczy nierozsądne.wystarczy choćby przejrzeć laureatów Nobla z ostatnich dwóch dekad
Mam rosnący dług publiczny, który będzie trzeba zbić, prędzej czy później. Nawet jeśli gospodarka będzie rosnąć. I nawet jeśli ten dług jest w złotówkach (nie cały), to trzeba go obsługiwać, co będzie stanowić bardzo poważną pozycję w budżecie. Jeśli zadłużamy się po to by realizować płatności socjalne lub finansować coś, co powinno być pokrywane z wyznaczonych do tego środków (które okazują się zbyt małe), to znaczy, że żyjemy ponad stan. A to niczego dobrego nie wróży. Nie musi być tragedią, ale jest poważnym (narastającym!) problemem.Masz na to empiryczne dowody, czy wierzysz "ekspertom", którzy notorycznie się mylą, a liberalne media i tak przechodzą nad tym do porządku dziennego?
Inflacja za ostatnie 5 lat to 7,35 %. Średnia za poprzednią dekadę to 4 % a za dwie ostatnie to 3,3 %. To i tak spore wartości. Obecnie wciąż jest za wysoka. To są fakty.Jedyna inflacja, która nas dotknęła, to ta z lat 2021-2023, która już minęła...
Polska miała jedną z najwyższych inflacji w okresie covidowym. Przy czym warto jeszcze zwrócić uwagę na to, że mieliśmy wyjątkowo niski poziom inwestycji. Przejadaliśmy nasz PKB.Podobna lub nawet wyższa była w innych państwach EU
Znowu popełniasz zasadniczy błąd. Wychodząc z założenia, że PiS to normalna partia funkcjonująca w systemie demokratycznym. Który może i chce zmodyfikować, ale utrzymać. Błąd. PiS to partia rewolucyjna chcąca zmienić ustrój. Jeśli więc majstrowali przy TK to nie po to, by później dostosowywać się do jakiś wyroków. Jeśli to zrozumiesz, to zrozumiesz też iż to nie był żaden "błąd". To było celowe działanie, od którego odwrotu nie było - bo oznaczałoby to odwrót od strategicznego kierunku działania tej partii. Której chodziło nie o takie czy inne zmiany w kraju ale o całkowite przejęcie władzy i zacementowanie jej tak, by ten stan utrwalić. Temu celowi PiS podporządkował WSZYSTKO (także politykę zagraniczną - krytyka UE też nie była przypadkowa).Przede wszystkim, gdyby nie popełnili wielu błędów w pierwszej kadencji. Ot, choćby cały kryzys wokół TK - wystarczyłoby, aby zastosowali się do wyroku z 2.12.2015...
Każdy kto rządzi popełnia błędy. Natomiast po przegranej w 2015 roku w PO doszło do czegoś co bym nazwał "utratą orientacji". Co wynikało z jednej strony ze skali porażki (dość przypadkowej - gdyby do parlamentu weszła lewica, wszystko wyglądałoby inaczej) i z brutalnych działań PiS, które się nikomu w głowie nie mieściły. Dodajmy, brutalnych, antydemokratycznych działań, które podobały się, a w każdym razie były akceptowane przez co najmniej połowę Polaków. Dla PO i innych ugrupowań demokratycznych to był w jakimś sensie szok. I nie wiedziano co robić by ten brutalny walec pisowski zatrzymać. Stąd pojawił się nurt, w dużym stopniu irracjonalny, do rozliczeń i przepraszania, który bardziej przeszkadzał niż pomagał. Najlepszym przykładem są te "rozmówki" u Sowy i Przyjaciele. Zaczęto za nie przepraszać - do tej pory nie wiem za co. Itd....np. Byliśmy głupi Marcina Króla...
Podejrzewam, że znasz, choć nie wiem czy dokładnie. Chodzi mi bardziej o to czy uznajesz ją, jako swego rodzaju "symboliczną" instrukcję jak skutecznie zarządzać państwem? Bo tak jest ona powszechnie odbierana i osobiście nie spotkałem się z twierdzeniem, że jest inaczej (trochę autorytet Biblii się kłaniaZnam, rozwiń proszę.
Cytat znam, ale się z nim nie zgadzam. Tak samo jak keynesowki: "w dłuższym okresie czasu wiadomo tylko tyle, że wszyscy umrzemy" (to w kontekście konieczności spłaty długu). Moja filozofia jest prosta - wszystko ma swą cenę. A długi trzeba płacić. tym samym, gdy żyje się ponad stan (a my teraz żyjemy ponad stan) to będziemy musieli za to zapłacić. A jeśli nie my, to nasze dzieci lub ich dzieci. Tak będzie. Wszystko w temacie.Wolę populizm, niż besserwisserstwo "po trupach". Ten cytat znasz?
Sęk w tym, że w ostatnich 30-40 latach wielokrotnie zostały obalone.
Czemu? Mnóstwo bogatych państw od dekad ma dużo wyższy dług publiczny... i jakoś nic specjalnego z tego nie wynika. Państwo to nie gospodarstwo domowe.
Kiedy właśnie niska inflacja (z grubsza 2-5%) jest najzdrowsza - bo zachęca do wydawania pieniędzy (konsumpcji, inwestycji itd.).
Ależ oczywiście - sęk w tym, żeby je potem zrozumieć i zastosować działania naprawcze. Tego zabrakło.
Nieznacznie - PiS po prostu rządziłby w koalicji z Kukizem. A poza tym (przy całej słuszności krytyki ówczesnej samobójczej polityki Millera), grzechem pierworodnym klęski obozu liberalnego w 2015 r. była "kampania" Komorowskiego.
No właśnie tutaj się mylisz. Bo gdyby przepracowano błędy, to być może inny byłby wynik wyborów w 2019, a tym bardziej 2020. Niestety środowisko liberalne (może nawet bardziej szeroko rozumiane "elity" medialno-kulturalne, niż samo przywództwo polityczne, które poniekąd za tymże podążało) odmawiało próby zrozumienia, czemu PiS wygrywał kolejne wybory i czemu utrzymuje wysokie poparcie. Reagowano klasistowską pogardą (znane cytaty - Janda, Stuhr, Hołdys, Wojewódzki, zawsze "niezawodny" Balcerowicz - i cała masa dziennikarzy), która tylko utwierdzała wyborców w ich postawie.
Jako porada wobec prywatnego czy rodzinnego budżetu - jasne. Ale powtarzam, państwo to nie gospodarstwo domowe. Tym bardziej, że nijak do współczesnej gospodarki pieniężnej ma się anegdota odwołująca się do państwa, które z jednej strony nie znało pieniądza (państwo starożytnego Egiptu zbierało ziarno jako podatek, aby potem je oddawać ludziom w postaci pieczywa), a z drugiej było właśnie skrajnym przykładem gospodarki uzależnionej od okresowych zmian w rolnictwie (wylewy Nilu).
No właśnie. PiS objął władzę po polityce austerity Platformy, zbierając owoce tejże - zarówno koniunkturę, jak i sprzeciw wyborców. Przecież historia pokazuje to wielokrotnie - uwielbiane przez liberałów austerity toruje drogę do władzy ekstremistom, którzy dodatkowo wpadają na górkę "odbicia" po takowym austerity. Tak było w latach 20. XX w. we Włoszech, tak było po Wielkim Kryzysie m.in. w Niemczech, tak było w Rosji po latach 90. - i to samo niestety widać (choć gdzieniegdzie pojawia się otrzeźwienie) dzisiaj w Europie (np. wzrosty AfD w Niemczech).
Gdzie wady?
Deficyt publiczny to nadwyżka prywatna. Wytłumacz mi proszę, dlaczego zazwyczaj najwyższy poziom życia oraz spójności społecznej mają państwa o najwyższym deficycie (pomijając wyjątki z chorą gospodarką)? Gdyby niski deficyt był zaletą, to ideałem byłyby państwa takie jak Haiti czy Somalia.Napoleon pisze: ↑2025-05-12, 10:39Co gorsza, wygenerował w budżecie sztywne dodatkowe wydatki, które jakoś dało się z grubsza zbilansować w czasach dobrych, ale gdy przyszły czasy gorsze, dramatycznie powiększyły one deficyt. W efekcie owoce koniunktury przejedliśmy (co zawsze jest miłe, ale za co ZAWSZE trzeba zapłacić). I gdy w końcu przyszedł kryzys, obudziliśmy się z ręką w nocniku. Efektem tego było potężny wzrost zadłużenia (w pół dekady zadłużyliśmy się na sumę, na jaką zadłużyliśmy się wcześniej przez ćwierć wieku - czyli w drugiej kadencji PiS zadłużaliśmy się 4-5 razy szybciej niż wcześniej).
Jeśli chcesz powiedzieć, że długofalowy sukces gospodarczy udał się PiS niejako niechcący - to w sumie się z tobą zgadzam
I to akurat było genialne. Tzn. oczywiście nie cele ustrojowe PiS, tylko metoda zdobycia władzy i utrzymania poparcia. Na waszym miejscu wielokrotnie plułbym sobie w brodę, "czemu sami na to nie wpadliśmy".
Za rządów właściwie wszystkich opcji w latach 1989-2015 jeśli czyjś interes miano na względzie, to wąskiej warstwy najbogatszych - i kilku mocnych swoim lobby grupek wokół. To jest kilkanaście lat "zwijania" państwa - pozbywania się infrastruktury krytycznej, niszczenia zbiorkomu na prowincji, zamykania przychodni i szkół, wzrostu alkoholizmu (jeszcze dzisiaj chlejemy więcej, niż za komuny!)... można tak dalej wymieniać. Jedyny czynnik, dzięki któremu te ćwierćwiecze miało jakieś pozytywy w bilansie, to wejście do UE i uzyskane stamtąd środki, które jednak w większości trzeba było jakoś zainwestować (przynajmniej na poziomie państwowym, bo samorządy częstokrotnie wylewały tę kasę z... betonem).
Czyżby? Jestem innego zdania. Nikt już co prawda nie prowadzi polityki gospodarczej wobec czysto liberalnych założeń, nie znaczy to jednak, że owe "dogmaty" zostały obalone.Sęk w tym, że w ostatnich 30-40 latach wielokrotnie zostały obalone
Zawsze wynika. Tylko nauczyliśmy się z tym żyć. Wynika to, że znaczna część budżetu idzie na obsługę długu. Czyli jest mniej na coś innego. Droższy też jest kredyt (banki zawsze szybciej pożyczą państwu niż innym podmiotom, co znaczy, że dla tych innych podmiotów będzie mniej - cena kredytu będzie więc większa) - niby niewiele, ale jednak. Itd. Dług jest dla ludzi, rzec jednak w tym by dało się go obsłużyć. Jakiekolwiek załamanie może miec fatalne konsekwencje w tej sytuacji.Mnóstwo bogatych państw od dekad ma dużo wyższy dług publiczny... i jakoś nic specjalnego z tego nie wynika.
Kiedy właśnie niska inflacja (z grubsza 2-5%) jest najzdrowsza - bo zachęca do wydawania pieniędzy (konsumpcji, inwestycji itd.).
Albo tak albo nie - nie wiemy jak by wypadła lewica. Ale nawet gdyby, zmieniłoby to sytuację kolosalnie. Bo aby zmienić skutecznie ustrój, trzeba rządzić samemu. PiS nie po to chciał zmieniać ustrój by rządzić z jakimś koalicjantem. Prawdopodobnie wykończyłby Kukiza jak wcześniej LPR czy Samoobronę a potem gowinowców, ale wyglądałoby to wszystko zupełnie inaczej. I byłoby im jeszcze trudniej. To by zmieniało postać rzeczy.Nieznacznie - PiS po prostu rządziłby w koalicji z Kukizem.
Prawda. Samemu trudno mi zrozumieć, choć u nas w mieście mieliśmy dość podobną sytuację w mieście (w powiecie nie). To kwestia wewnętrznych konfliktów, a nawet nie tyle konfliktów ile zadrażnień. Skutki zawsze są fatalne.grzechem pierworodnym klęski obozu liberalnego w 2015 r. była "kampania" Komorowskieg
Nie zgadzam się z twoją oceną. Wybory 2019 były nie do wygrania. PiS przekupił elektorat. I gdyby trzeba było, dałby więcej bez względu na cenę i konsekwencje. Dla opozycji sukcesem była skala przegranej - wygrano w senacie, nie udało się PiS zdobyć większości konstytucyjnej w sejmie. Bez tego nie byłoby wygranej w 2023. Wybory prezydenckie przegrano minimalnie. Niby nie miało to znaczenia, ale jednak - otwierało drogę do przełamania dominacji PiS. Takie rzeczy się liczą - uwierz mi. Ludzie idą za zwycięzcami, szczególnie jeśli skala zwycięstwa jest duża. Przy małej już się zaczynają zastanawiać. Duża część wyborców to "bagno" (jak nazywano takie środowisko podczas rewolucji francuskiej - niezdecydowane, idące za większością, płynne). PiS szedł jak burza używając aparatu państwa jak swojego i budżetu jak swych środków na kampanię. Zatrzymać to w jednych wyborach było ekstremalnie trudno.Bo gdyby przepracowano błędy, to być może inny byłby wynik wyborów w 2019, a tym bardziej 2020. Niestety środowisko liberalne (może nawet bardziej szeroko rozumiane "elity" medialno-kulturalne, niż samo przywództwo polityczne, które poniekąd za tymże podążało) odmawiało próby zrozumienia, czemu PiS wygrywał kolejne wybory i czemu utrzymuje wysokie poparcie.
? Zastanawiam się dlaczego pogarda PiS jest akceptowana i nie traktuje się jej dla PiS jako obciążenia, a krytyczne opinie drugiej strony nazywa się pogardą i uznaje za coś złego? PiS kupił znaczną część wyborców, którzy gdzieś mieli i mają demokrację - to fakt. Dla części (dużej) wyborców wartości nie mają znaczenia. Afery i wpadki, które błyskawicznie pogrążyłyby ówczesną opozycję, nie imają się PiS bo są przez elektorat tej partii akceptowane (może kradną ale się dzielą...). PiS sięga do niskich instynktów bardzo zręcznie i je wykorzystuje (trafiając do grup o moralności... powiedzmy "innej"). Dlaczego mówienie o tym nazywa się "pogardą" dla elektoratu PiS? To prawda. Ci, których oskarżasz o "pogardę" po prostu właściwie diagnozowali sytuację.Reagowano klasistowską pogardą...
Nie masz racji. Ta przypowieść pokazuje jasno, że w dobrych czasach państwo musi się przygotowywać na czasy gorsze - zawsze. Bo zawsze po lepszych czasach przychodzą gorsze. I gdy czasy się polepszają, gdy mamy koniunkturę, nie należy jej dodatkowo podkręcać tylko wykorzystywać część "zysków" na akumulację. W tym wypadku zbijać dług by móc go zaciagać gdy będzie gorzej. To czy mamy pieniądz czy nie, nie ma tu znaczenia - przesłanie jest jasne i oczywiste. UNIWERSALNE!Tym bardziej, że nijak do współczesnej gospodarki pieniężnej ma się anegdota odwołująca się do państwa, które z jednej strony nie znało pieniądza (państwo starożytnego Egiptu zbierało ziarno jako podatek, aby potem je oddawać ludziom w postaci pieczywa), a z drugiej było właśnie skrajnym przykładem gospodarki uzależnionej od okresowych zmian w rolnictwie (wylewy Nilu).
Nie. Toruje władzę lewicy, keynesistom i tym podobnym, którzy mają lekką rękę do zadłużania. Ale nie jest to problem kardynalny jeśli takowe ugrupowania akceptują ustrój - bo prędzej czy później nastąpi odbicie i do władzy dojdą ci, którzy wszystko zaczną naprawiać. By potem władzę znów stracić... Itd. Tak to funkcjonuje zawsze - otwartą sprawą jest tylko okres w którym będzie się rządzić lub będzie w opozycji. Taka sytuacja, aczkolwiek może irytować, jest do zaakceptowania. Problem z PiS zaś jest taki, że chce zrobić rewolucję - zmienić ustrój na niedemokratyczny. Co przerwie ten cykl. I temu celowi podporządkował WSZYSTKO - politykę gospodarczą, społeczną, zagraniczną, bezpieczeństwo państwa itd. - wszystko. To jest sytuacja ekstremalnie niebezpieczna.Przecież historia pokazuje to wielokrotnie - uwielbiane przez liberałów austerity toruje drogę do władzy ekstremistom...
Wyjaśniłem to w przypowieści o tych 7 krowach. Gdyby Józef nie ograniczył konsumpcji by zwiększyć akumulację, Egipcjanie po 7 latach "balangi" zaczęliby umierać masowo z głodu.Gdzie wady?
Zacznijmy od tego, że te państwa mają wysoki deficyt bo są najbogatsze. Więc je stać w większym stopniu. My tacy bogaci nie jesteśmy. Do tego dochodzi zaufanie - do owych zamożnych państw wierzyciele zaufanie mają, do nas mieć nie muszą. Do strefy euro zaufanie wręcz muszą mieć, bo jej upadek pogrążyłby i wierzycieli. Nasz upadek pogrążyłby tylko nas.Wytłumacz mi proszę, dlaczego zazwyczaj najwyższy poziom życia oraz spójności społecznej mają państwa o najwyższym deficycie...
Absolutnie niekoniecznie.Deficyt publiczny to nadwyżka prywatna.
Tyle, że nie ma mowy o sukcesie gospodarczym, bo myśmy jeszcze za to co zrobił PiS nie zapłacili. Na kredyt zafundowano nam zwiększoną konsumpcję by pozyskać ludzi. Ale kredyty się spłaca. Wszystko ma swą cenę.Jeśli chcesz powiedzieć, że długofalowy sukces gospodarczy udał się PiS niejako niechcący - to w sumie się z tobą zgadzam
I to akurat było genialne. Tzn. oczywiście nie cele ustrojowe PiS, tylko metoda zdobycia władzy i utrzymania poparcia.
Nie. To jest budowanie mocnych fundamentów gospodarczych. Co się udało, gdyż to iż nasza gospodarka jest odporna (względnie) na takie fanaberie jakie wyczyniał PiS, to w dużym stopniu zasługa Balcerowicza. I tego czego dokonał - pozbyliśmy się niewygodnego i zbędnego bagażu.To jest kilkanaście lat "zwijania" państwa ...
Znowu wykazujesz kompletny brak zrozumienia motywów działania PiS! Nikt tam nawet nie myślał o "naprawianiu" czegokolwiek. Chodziło o zmianę ustroju - tylko i wyłącznie. Nie było polityki gospodarczej obliczonej na cokolwiek - chciano jedynie szybko podnieść poziom życia bez względu na konsekwencje by pozyskać elektorat w stopniu pozwalającym na uzyskanie większości konstytucyjnej. NIKT nie przejmował się czymkolwiek innym!...nie próbowano nawet naprawić wadliwych aspektów państwa...
Ale podstawą zadłużenia wysoko rozwiniętych państw (o silnych gospodarkach) nie są kredyty, tylko obligacje.
Z dwojga złego, lepsza inflacja niż bezrobocie - a tym "płacono" 20-30 lat temu.
A nie wpadło ci na myśl, że mogli mieć ku temu powody? Bo ta "demokracja" przez lata gdzieś miała - ich?
A do jakich instynktów i do jakiej moralności trafia Platforma, np. obniżając składkę zdrowotną, albo ograniczając wakacje ZUS-owskie?
Serio muszę ci wynajdywać cytaty?
Owszem - z punktu widzenia swojej klasy. Ale tak samo właściwie diagnozuje sytuację ów "lud".
O, dobrze że przypomniałeś - bo keynesizm był rzadkim wyjątkiem od ww. reguły. Nieprzypadkowo przecież FDR jest powszechnie uważany w USA za 2-3. najlepszego prezydenta w dziejach. A wysoko są także Eisenhower (okres prosperity - przy progresywnych, wysokich podatkach) oraz (pomimo tego, że osobiście był burakiem) LBJ - za Great Society.
Zgoda - więc znowu uparcie wracam przykładu, jak się do tego ma próba obniżenia składki zdrowotnej?
Mnie imputujesz naiwność, a sam popełniasz grzech determinizmu