Orlik pisze:Jak już wspomniałem pozostałości po kształtowaniu sie języka, jak i pewne inne uwarunkowania są tu chyba nienajlepszym przykładem. Podobnych odstępstw można wyszukać mnóstwo i paktycznie w każdej sferze życia.
Skoro podobnych odstępstw jest bez liku i funkcjonują w każdej sferze życia, to dlaczego nie przejść z nimi do porządku dziennego i odpuścić sobie "walkę z wiatrakami"?
Miałem na myśli niezamienianie okrętownictwa na statkownictwo, dziennika okrętowego na dziennik statkowy itp., czyli niedokonywanie poważnych zmian poprzez zamienianie jednego słowa na drugie (choć to też się zdarza, dziś np. zapozyczenie "makijaż" jest wypierane przez makaronizm "make up").
Natomiast usunięcie "wojenny" jest zabiegiem nie wymagającym kaleczenie ucha, tak jak to by miało mijesce w przypadku terminów na które sie powołałem. Poza tym koszty takiej prostej zmiany jak okrętownictwo na statkownictwo (pomijam brzemienie, brrrrr) mogłby być astronomiczne, więc kompletnie nikomu (ze mną na czele

) nie zależy by do takiej zmiany doszło, stąd nikt jej w ogóle nie rozważa.
Jest to sytuacja nieporównywalna do sytuacji "okrętu".
Orlik pisze:Nie jestem purystą językowym, dlatego twierdzę, że język nie tyle musi być poprawny, co zrozumiały. W każdym języku występuje wiele "niepoprawnych" zwrotów, które po jakimś czasie tak się utrwalają, że nawet językoznawcy uznają je za "dopuszczalne".
Z terminami "okręt" i "okręt wojenny" może być podobnie. Zamienność słów "statek" i "okręt" będzie niewielka (albo nawet żadna), ale i tak używany będzie głównie zwrot "okręt wojenny".
[...]
Zatem "poprawność" językowa publicystów morskich i hobbystów może być jedynie "wołaniem na puszczy", a większy wpływ na utrwalenie języka potocznego będzie i tak miała prasa codzienna i telewizja niż prasa marynistyczna.
No wiesz co

, toć tu shiploverzy "kłóca się" o takie pierdoły, że omawiana tu spraw to przy nich jak Czomolungma przy Wieżycy

.
Podobnie jest w wielu innych dziedzinach. Np. w medycynie funkcjonuje pojęcie "wsrząśnienie mózgu", a media trąbiły "wstrząs mózgu". Lekarze wzięli sie do roboty i udzielająć wywiadów akcentowali to tak długo, az poskutkowało (pewnie poza anteną też dziennikarze dostali "wykład"). A przecież co szkodziło by "wstrząs mózgu" funkcjonował w obiegu potocznym?
Dlatego proponuję zacząć od siebie. Jeżeli środowisko będzie "kolportować" słownictwo to dotrze ono do szerszego grona. Dziennikarz Dziennika Bałtyckiego może powiedzieć, a czemu nie mam używać terminu "okręt wojenny", przecież... i tu litania przeobionych w tym watku argumentów typu okretownistwo itd (choć wątpię by sięgał po takie argumenty, a to z racji nieznajomości ich).
Orlik pisze:Natomiast jeśli miałbym ochotę powalczyć o "poprawność" językową w omawianym zakresie, to zacząłbym od Biura Prasowego MW, czyli autora wielu tekstów, które są następnie powielane w "newsach". Nie wiem jaki wpływ ma obsada biura na tytuły owych "newsów", ale tak czy siak, co jakiś czas przydałaby się im "szczera rozmowa".

To już od dawna robię (z jak widać różnym skutkiem).