nie ma co przemilczać, bo mamy do czynienia z jakąś "ciekawą", nowatorską metodą redakcyjną

...wartą odnotowania (jeśli nie dyskusji)
zawsze myślałem, że przypisy służą np. takim rzeczom, jak:
- rozszerzenie, objaśnienie informacji czy faktu przedstawionego w tekście głównym
- wskazanie na źródło informacji
- uboczny lub pomocniczy nurt rozważań
rozumiałem też, że przypisy mogą "wchodzić w polemikę" z informacjami podanymi w tekście zasadniczym czy wytykać błędy autorowi tekstu zasadniczego (prostować jego informacje), ale w takiej np. sytuacji, gdy tekst główny, lub fragment tekstu głównego, do którego odnosi się "polemiczny" przypis pochodzi z przeszłości (np. z dawnego dzieła literackiego czy źródłowego tekstu historycznego omawianego lub cytowanego w tekście głównym) lub od autora, z którym redakcja nie miała szansy się skontaktować... (bo np. żył dwa wieki temu, a w międzyczasie pojawiła się nowa, jemu wtedy dawniej jeszcze niedostępna, wiedza, którą warto - w przypisach - podać, np. w charakterze sprostowania do informacji z tekstu głównego)...
...tymczasem w przypadku tekstu o promach mamy do czynienia z kuriozalną sytuacją, w której redakcja przyjmuje tekst (od współczesnego współpracownika, z którym można się w każdej chwili skontaktować) z licznymi, niebagatelnymi błędami i skierowuje go z tymi błędami do druku (zamiast tekst odrzucić, jako zawierający zbyt dużo błędów, zwrócić text (osiągalnemu, współczesnemu) autorowi do poprawki lub wprowadzić poprawki samodzielnie, ewentualnie w uzgodnieniu z autorem) i "wytyka" te błędy w przypisach...
w dodatku te "wytykające" przypisy są trochę niespójne... sprawiają wrażenie luźnych uwag, pomieszania słusznych, "stanowczych" poprawek z poprawkami, których sama redakcja zdaje się nie być pewna (ale sygnalizuje je w przypisach) i "między wierszami" sugeruje, że niektóre z tych poprawek też są do "upewnienia się", zweryfikowania...
nawiasem mówiąc poprawki są generalnie (wszystkie albo prawie wszystkie) jak najbardziej słuszne... ale ta forma polemiki z redakcji z autorem tekstu zawierającego liczne błędy...

- no, może to są właśnie narodziny "nowej tradycji"

- korekta merytoryczna tekstów przy otwartej kurtynie - takie redakcyjne reality show w druku, pokazujące wewnętrzną, redakcyjną pracę nad tekstami
...tylko po co wprowadzać taką konfuzję, "mieszać w głowach" czytelnikom publikowaniem tych błędnych informacji, skoro redakcja je wychwyciła - skoro redakcji jest dostępna wiedza, że te informacje (zawarte w tekście) są błędne lub nieścisłe
...że nie wspomnę o tym, jak (prawdopodobnie) autor musiał się poczuć, gdy zobaczył te przypisy (już w druku, a nie w formie uwag od redakcji do autora w wewnętrznej korespondencji) niezależnie od tego, że uwagi są generalnie słuszne...
czekam na kolejną bardzo ciekawą i dobrą publikację tego autora o historycznych statkach handlowych (np. transatlantykach)...
na kolejny jego tekst o współczesnej flocie handlowej - raczej nie czekam
