Co prawda już mi tu udzielano dobrych rad żebym się zamknął, bo nie dość że gówno wiem, to jeszcze piszę tak, że się tego nie da czytać, ale jakoś słabo się dobrych rad słucham.
Może po kolei.
Te „uszy” co je zakreśliłeś to są obudowy dalmierzy. Urządzeń czysto optycznych.
Co do samej budowy dalmierza to był zalinkowany wątek, ale to też nie tak, że mamy szybszy odczyt z dalmierza stereoskopowego. Może przy urządzeniach polowych, które mierzą na kilka km to jest prawdą, ale przy „potworach morskich” to już nie. Dalmierz stereoskopowy też ma pokrętła, tyle że jak się nimi kręci to nie schodzą się dwa obrazy, ale przesuwa się w polu widzenia znacznik. Operator „na oko” określa czy znacznik znajduje się w takiej samej odległości od obserwatora co cel. Jeśli tak, to dalmierz jest „zestrojony” i odczytuje się odległość do przeciwnika.
Przewaga dalmierza stereoskopowego nad koincydencyjnym ( i odwrotnie ) jest żadna. Jedne są lepsze w jednych okolicznościach inne w innych. Była moda na takie, potem drugie, a potem znów pierwsze a na końcu i tak nie miało to znaczenia, bo wygrały radary. Najlepsi byli włosi. W pancernikach Littorio połączyli dwa dalmierze w jedną obudowę i każda z wież miała takiego „duplexa”. Dalmierz stereoskopowy + koincydencyjny w jednym pudle. Co akurat było lepsze to można było sobie odczytać.
Czynnikiem decydującym o otwarciu ognia była wydajność przeliczników. Taki np. Ford Mk I liczył koło 1,5 minuty jak dostał wszystkie dane ( tłucze mi się po łbie 100 sekund, ale nie wiem skąd i czy to prawda ) a taka brytyjska tablica admiralicji kilkanaście sekund. Niech będzie 20.
Przy dużych dystansach i strzelaniu do okrętu i tak nie miało to znaczenia.
Nie jest prawdą że te dalmierze w wieżach to pomocnicze. Znaczy czasem prawdą było – u Niemców w I Wojnie tak było, bo ichni system kierowania ogniem nie pozwalał w łatwy sposób brać odległości z wielu dalmierzy i ich uśredniać. Oficer musiał wybrać sobie jeden na którym polegał. Jak wybrał zły to kicha. Były takie przypadki.
U Anglików jeszcze przed I Wojną, a w II to standard, brało się dane z wielu dalmierzy ( w tym tych z wież, akurat Vanguard jest wyjątkiem, ale począwszy od typu Nelson, to w wieżach miały największą bazę optyczną a te w directorach mniejszą ) i posyłało do centrum sterowania artylerią. Tam były one w czasie rzeczywistym uśredniane ( odrzucano wartości skrajne ) i po uśrednieniu dane szły do przeliczników artyleryjskich. W przypadku II Wojny radar był traktowany jako taki dodatkowy dalmierz widzący we mgle, deszczu czy śniegu. Jak widziały w tych warunkach optyczne to łatwo się domyśleć.
Dalmierze w wieżach mogły się nieco obracać względem wieży. Dlatego te „uszy” są takie „dziobiaste”. Po prostu trzeba dać miejsce na obracanie się rury dalmierza.
Wydaje się to dziwne, ale po zastanowieniu staje się oczywiste – strzelamy z dział nie w okręt przeciwnika, tylko w miejsce w którym się okręt przeciwnika znajdzie jak nadlecą tam nasze pociski. Przy większych odległościach walki i „niesprzyjającym” kierunku trzeba strzelać dobrze „w bok” żeby trafić. Gdyby dalmierz był na sztywno połączony z wieżą, to trzeba by za każdym razem nieco obracać wieżę po zdjęciu danych do strzelania, przez co gubiłoby się cel.
Skąd masz te 42km?
Janusz Skulski o tym wspominał.
EDIT:
A przepraszam, za wprowadzenie w błąd.
Te "dzioby" w obudowie dalmierza w wieży, to dotyczą raczej innych okrętów, gdzie dalmierz był wbudowany w tylną część wieży "od nowości"
Vanguard miał wieże "z odzysku", które pierwotnie w środku specjalnie rozbudowanej optyki nie miały. Przy modernizacji wież do II wojennego standardu, trzeba było tam umieścić dalmierz o jakiejś przyzwoitej bazie optycznej. W końcu Vanguard miał mieć nowoczesny system kierowania ogniem a nie jakieś I wojenne badziewie. W samej wieży po prostu zabrakło na dalmierz miejsca. W związku z czym zamocowano go na zewnątrz, na dachu w tylnej części wieży, dlatego on tak wystaje ponad dach.
A i oczywiście te dalmierze w wieżach w każdej chwili mogły stać się urządzeniami pomocniczymi. W razie zniszczenia/uszkodzenia centrali artyleryjskiej, wieże mogły przejść na kierowanie lokalne.
Wtedy namierzały z tych wbudowanych dalmierzy.
A w zasadzie to też nie od razu. W przypadku Vanguarda, można było kierować całą artylerią z wieży B ( druga dziobowa, ta podwyższona ). Z niej szły wszystkie komendy do pozostałych wież.
Co ciekawe do wieży Y ( skrajna rufowa ) dane nie szły bezpośrednio, tylko poprzez wieżę X ( rufowa podwyższona ), która robiła za swojego rodzaju przekaźnik. Można było też kierować rufowymi wieżami chodzącymi w zespole, kierując je z wieży X. Albo każdą wieżą niezależnie. Wówczas wieża A miała nieco "do tyłu", ale też nie do końca.
Te takie wystające daszki pomiędzy lufami, to osłony urządzeń optycznych służących do spoglądania co się tam wokół dzieje. Wielkiej dokładności z tego nie ma, ale jeśli już doszło do takiej masakry, że wieża A musi sobie strzelać samotnie, to przeciwnik pewnie i tak jest tak blisko, że nie ma to większego znaczenia bo te lunetki wystarczą.