Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Moderator: nicpon
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Silna, dzielna, niezależna ni może się rozbierać.
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
No taka Angelina Jodie zawsze grała postacie pewne siebie i silne co nie przeszkadzało jej eksponować swe całkiem apetyczne wdzięki.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
No widzisz... Jest zupelnie na odwrót tj. postać Lary Croft w ogóle zaistniała głównie dzięki seksualizacji (dla marketingu zatrudniano też modelki - ot choćby Rhona Mitra - by na różnych targach komputerowych pokazywaly swoje wdzięki odziane w obcisły strój Lary) konceptu Indiany Jonesa (początkowo bohaterem gry miał być mężczyzna w kapeluszu i z batem
). Bez tego byłaby to gra dobra, ale pewnie nie kultowa. Ciężko sobie wyobrazić by w raczej męskim świecie graczy (ale żeby nie było, nikt dziewuchom nie zabrania giercowania) przebiła się kobieca bohaterka, która wygląda pospolicie. Atrakcyjne piksele i kręcenie dupką sprawiły, że takie postaci jak Lara, Bloodrayne, czy Chun Li zdobyły status kultowych. Będąc spadkiem po grze film po prostu musiał trzymać ducha postaci, choć w nowszej wersji Alicia Vikander nie jest już taka "seksowna". To odcinanie kuponów od franczyzy pozwala na odejście od pierwowzoru, ale faktem jest, że Lara bez atrakcyjnosci nie doszłaby tu gdzie jest... i bez atrakcyjności daleko nie zajedzie, bo to filmy akcji raczej dla chłopaków.
Tak naprawdę Angelina ma jedną rolę, gdzie faktycznie gra twardzielkę z prawdziwego zdarzenia, ale wtedy praktycznie wcale się nie preży i nic nie eksponuje. Mówię o Evelyn Salt.

Tak naprawdę Angelina ma jedną rolę, gdzie faktycznie gra twardzielkę z prawdziwego zdarzenia, ale wtedy praktycznie wcale się nie preży i nic nie eksponuje. Mówię o Evelyn Salt.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Ahsoka 1-2
Dobra to teraz kilka zdań bo nie chciałem spoilować:
SPOILER:
Rozumiem że to ciąg dalszy kreskówki, niemniej:
Mamy znowu Makafina, czyli poszukiwanie magicznej mapy. To już kolejny raz. Najpierw była mapa Luka, potem szukali planety w Odrodzeniu Skywalkera i wystarczy. Niech wymyślą coś nowego w końcu.
Chyba że po staremu Filoni pokazuje jak można dobrze zrobić to, co sekłele zrobiły źle. Czyli w danym momencie szukanie i rolę Makafina. Mało kto patrzy po latach przez pryzmat sekłeli i to się nie sprawdzi. Dalej mamy powtórną ucieczkę ważnego więźnia (Moff <baczność> Gideon <spocznij> uciekł wszak w Mando. Czyli też nuda. Ten schemat fabularny jest słaby: najpierw kogoś łapią a w następnym sezonie ucieka. Nuda światotwórcza nieusprawiedliwiona.
Dalej: Pojawia się dwójka indywiduów z mieczami świetlnymi i z kim się kontaktuje Ahsoka? Z jakąś Sabinką a nie z Lukiem Skywalkerem, którego powinnością jest zajęcie się sprawą i jej rozwijanie.
Filoni ma początki sklerozum i zapomniał o Luku. Jeśli w serialu nie pojawi się Luke i Grogu z Mando to będzie to porażka. Może jeszcze być krosower z Orville.
Dalej: mamy nową galaktykę, w sensie drugą. Ale co z tego skoro wszędzie jest blisko i nigdzie nie jest daleko.
Mamy tu nonszalancję scenariuszową typową dla F&F: niby założenia i przebieg fabuły OK, ale w szczegółach mamy chaos i uproszczenie i niedopracowanie. Mando się woził przez lata na krytyce sekłeli ale teraz to już za mało. Jak się nie wezmą za robotę to będzie źle.
Jest domysł, że finał 3 sezonu Mando był przepisywany na kolanie bo chcieli wykończyć klonerów w ogóle, co przekreślało rezurekcję Palpusia, ale studio kazało to zmienić na wykończenie klonowania Gideona tylko. I nie ma ślubu Mando na końcu.
Pozytywy:
1. Dużo jasnych planów filmowych.
2. Ta zielona co wygląda trochę jak Orionka może być.
3. Nawet się ogląda to jakoś znośnie. Nie jest tak zwichrowane fabularnie jak Kenobi czy Wiedźmin. Nie sadzą min w stylu Michasi Burnham czy tej Revy.
4. Dobrze przenieśli postacie kreskówkowe – nie gadajcie że nie bo tak.
Nie pękajcie bo np. taki SNW wolno się rozkręcał.
Dodano po 1 minucie 6 sekundach:
Tak się nie kończy sezonu. W dzisiejszych czasach nie robi się tzw klifczendżera (ang cliffhanger), czyli odcinka podwójnego, którego 1 część jest w jednym sezonie, a druga w następnym. Bo skancelują (ang cancel culture) serial i nie dowiemy się, jak się skończyło. Chyba że wydadzą komiks. A klifczendżerem zakończył się 2 sezon serialu Star Trek: Dziwne Nowe Światy. Sezonu nierównego. Zacznę zatem od wyliczenia największych wszeteczeństw:
1. Nie może tak być, żeby mężczyzna ratował kobietę. Tymczasem tutaj np. pkpt (przyszły kapitan) Kirk ratuje Uhurę, a kpt Pike ratuje La’an, co dodatkowo jest lejtmotywem odcinka. Tymczasem tylko silna, dzielna, niezależna może ratować mężczyznę, niczem GoGaladriel Saurona.
2. Płacz. Trochę tam płaczą, ale za każdym razem inna osoba, co rozmywa efekt. Np. La’an płacze z tęsknoty za Kirkiem, którego już nie ma i nigdy nie było. Nie walą minami jak Michasia Burnham w Discovery w ogóle. Od tych min kwaśnieje mi mleko w lodówce.
3. Serial ma formułę procedurala, czyli co do zasady odcinki stanowią zamkniętą całość, jak w Orville czy TNG. Łatwiej coś takiego pisać, bo te inne seriale to często film rozciągnięty do 10 godzin i przez to nudny. W Dziwnych Nowych Światach (SNW) scenariusze dają radę co do zasady, dla fanów jednak twórcy przygotowali odpowiednią dawkę absurdów, nonsensów i wszelakiej paranoi.
4. Odcinki są poświęcone poszczególnym bohaterom, którzy mają swoje pięć minut.
5. Liczne romanse są też wbrew. Widz oczekujący takiej Niewolnicy Isaury by był ukontentowany. Ale nie będzie on oglądał tego bo nie wie. Skąd ma wiedzieć o melodramacie który się rozgrywa?
image
**
W roku 1964 powstał pilot serialu Star Trek (The Cage). Załoga była tam inna niż ta nam znana. Kapitanem Enterprise był tam Krzysztof Pike, który przeżywał przygodę z iluzjonistami wyglądającymi jak ludzie z zadkiem na głowie. Wytwórnia stwierdziła bowiem, że tak, ale jednak nie i trzeba jeszcze jednego pilota. Weszła tam nowa obsada ze znanym nam kapitanem Kirkiem na czele. I to oni są pierwszą załogą kanoniczną. Z ekipy The Cage został tylko Spock. Serial Dziwne Nowe Światy (ang Strange New Worlds) opowiada o przygodach tej pierwszej załogi, z Pikiem, Uną, Spockiem, Uhurą, M,Bengą, Kaplicą na czele. Wprowadza tez nowe bohaterki: sternicę Ortegas, szefową ochrony (?!?) La’an. Jest jeszcze kmdr Pelia, która jest ufokiem. Ortegas mówi o sobie w trzeciej osobie. To chyba jakiś zaburzenie jest?
Mamy tu do czynienia z tragedią antyczną. Wiemy bowiem co nie wypali, bo jest to prekłel. Stworzenie prekłela jest niezwykłym wyzwaniem twórczym z przyczyn oczywistych, których nie będę rozwijał. Bohaterowie wcześniej są mniej doświadczeni i wyrobieni niż później i trzeba to uwzględniać.
**
W dziewiątym odcinku Kosmiczna rapsodia mamy do czynienia z fenomenem na skalę kosmiczną. Fala podprzestrzenna, która może usprawnić komunikację galaktyczną powoduje powstanie fali technobełkotu, w której efekcie powstaje nieoznaczoność kwantowa w której panują zasady musicalowe: ludzie chcąc wyrazić emocje zaczynają śpiewać, a jak to nie wystarcza to tańczą. I tak jest tutaj. Bardzo dobre piosenki, śpiewane w stylu musicalowym. Załoga musi poradzić sobie z tym śpiewem. Dodatkowo wpadają Klingoni, dla których jest to obraza. Śpiewanie o uczuciach, emocjach jest bowiem dla nich niehonorowe. Odcinek ten spodoba się widzom przypadkowym i wg mnie jest najlepszym odcinkiem tego serialu i najlepszym odcinkiem serialowym w tym roku. Jest on oparty na rozumie: ktoś musiał skomponować i zaaranżować piosenki, dopasować je do fabuły itp. W odróżnieniu od takich tforów jak Ring of Pała i Wiedźmin wszystko opiera się tu na myśleniu. Jest na tyle nowatorski, że publiczność dojrzeje do niego za jakiś czas. Podobnie było z Blade Runnerem, który wyprzedził swój czas.
Drugim pomysłowym odcinkiem jest siódma część Ci starzy naukowcy gdzie mamy połączone z kreskówką Lower Decks (Niskie Pokłady): na Enterprise przez portal czasoprzestrzenny dostaje się dwójka przybyszów z przyszłości 120 letniej raz a z kreskówki dwa. Odcinek ma dlatego podwójna formę: kreskówkową w kreskówce i aktorską w części aktorskiej. Pomysł ten jest wykorzystany świetnie, mamy kontrast zachowań: ci późniejsi (Boimler i Mariner) są ekstrawertyczni i emocjonalni i roztrzepani i niezorganizowani. A ci wcześniejsi tacy bardziej normalni i stonowani.
W tej sytuacji na plan pierwszy wchodzą zasady temporalne, żeby nie zmienić nic co by zmieniło przyszłość. Oczywiście nie udaje się to i przybysze wprowadzają zmiany, które jednak prostują historię. Zmieniają przyszłość na taką, jaka ma być. Mamy tu jednak zaprezentowaną połowę pętli czasowej: informacja o podróży w przeszłość powinna trafić w przyszłości do Boimlera i Mariner i wpłynąć na ich działania tak, aby do tej podróży doprowadzić. Mamy tu nieskończoną rekurencję której graficznym elementem jest obraz powstały w wyniku skierowania kamery na ekran monitora.
**
Na czołowy plan wysuwa się tu romans Spocka z Kaplicą. Krystyna Kaplica pełni funkcję pielęgniarki i w TOS podkochiwała się w Spocku. Tam to jednak wygląda tak, jakby nigdy nie wyznała i to było takie niewypowiedziane. Tutaj jednak musi się przyznać co prowadzi do romansu. Spock ma tu dziewczynę na statku i oficjalną narzeczoną na planecie Wulkan. Odbiega jeszcze od prostolinijnej osobowości późniejszego Spocka. Kombinuje i lawiruje. Cios tej miłości zadaje natomiast przybysz z przyszłości, który oświeca Kaplicę: przyszłość potrzebuje Spocka drętwiaka co przekreśla szansę na jej szczęście.
Kpt Pike z kolei romansuje z kapitanicą Betel i cierpią oni na problemy z komunikacją. Dodatkowo Pike został przeniesiony w przyszłość i wie, kiedy zginie. Co za tym idzie wie, że nie zginie do momentu w którym zginie. Dlatego ma poważne argumenty za niewiązaniem się.
La’an z kolei zostaje wciągnięta w awanturę temporalną z motywem alternatywnej rzeczywistości. Oto Romulanie intrygują i zmieniają linię czasową, ranny funkcjonariusz policji czasowej trafia na La’an i przekazuje jej te hiobowe wieści. W nowej rzeczywistości kapitanem Enterprise jest Kirk i ogólnie jest gorzej. La,an i Kirk przenoszą się niechcący w przeszłość i ruszają na ratunek naszej linii czasu. La’an zakochuje się w tym Kirku, niestety misja się kończy sukcesem i on znika. Dramat jak u Szekspira.
Jak widać dominują tu tematy miłosne zanurzone w sosie fizycznym. Mamy jeszcze słaby początek sezonu. Już mogliby tam dać nieamerykański przewód sądowy, Np. nasz z prawem do odmowy zeznań, przekładaniem rozpraw itp. Innowacyjne by to było.
**
Dziwne Nowe Światy są przedsięwzięciem w dużym stopniu komercyjnym. Liczne klęski serialu Discovery zmusiły wytwórnię do rezygnacji ze znacznej części ideologicznego rozpasania. Owszem, jest to i owo, najbardziej postępową postacią jest sternica Ortega. Przeżywa ona jednak przygody niezgodne z duchem wokizmu. Mamy liczne grono załogantek, które nie są jednak porąbane. I to się chwali. W Ringach of Pała była taka irytująca maniera, że silna, dzielna, niezależna od razu drze mordę . Normalny człowiek jak chce pożyczyć od sąsiada kosiarkę to bierze flaszkę i idzie po dobroci. A Go Galadriel od razu z mordą: co to ja jestem i nie wiecie, kogo znam i zobaczycie. To nie jest nasza cywilizacja a SNW jest. Dlatego ogląda się to w miarę bo to serial dla widzów. Wyraźnie ściga się z takim Orville na piosenki i romanse.
https://www.filmweb.pl/serial/Star+Trek ... 0/season/2
Dobra to teraz kilka zdań bo nie chciałem spoilować:
SPOILER:
Rozumiem że to ciąg dalszy kreskówki, niemniej:
Mamy znowu Makafina, czyli poszukiwanie magicznej mapy. To już kolejny raz. Najpierw była mapa Luka, potem szukali planety w Odrodzeniu Skywalkera i wystarczy. Niech wymyślą coś nowego w końcu.
Chyba że po staremu Filoni pokazuje jak można dobrze zrobić to, co sekłele zrobiły źle. Czyli w danym momencie szukanie i rolę Makafina. Mało kto patrzy po latach przez pryzmat sekłeli i to się nie sprawdzi. Dalej mamy powtórną ucieczkę ważnego więźnia (Moff <baczność> Gideon <spocznij> uciekł wszak w Mando. Czyli też nuda. Ten schemat fabularny jest słaby: najpierw kogoś łapią a w następnym sezonie ucieka. Nuda światotwórcza nieusprawiedliwiona.
Dalej: Pojawia się dwójka indywiduów z mieczami świetlnymi i z kim się kontaktuje Ahsoka? Z jakąś Sabinką a nie z Lukiem Skywalkerem, którego powinnością jest zajęcie się sprawą i jej rozwijanie.
Filoni ma początki sklerozum i zapomniał o Luku. Jeśli w serialu nie pojawi się Luke i Grogu z Mando to będzie to porażka. Może jeszcze być krosower z Orville.
Dalej: mamy nową galaktykę, w sensie drugą. Ale co z tego skoro wszędzie jest blisko i nigdzie nie jest daleko.
Mamy tu nonszalancję scenariuszową typową dla F&F: niby założenia i przebieg fabuły OK, ale w szczegółach mamy chaos i uproszczenie i niedopracowanie. Mando się woził przez lata na krytyce sekłeli ale teraz to już za mało. Jak się nie wezmą za robotę to będzie źle.
Jest domysł, że finał 3 sezonu Mando był przepisywany na kolanie bo chcieli wykończyć klonerów w ogóle, co przekreślało rezurekcję Palpusia, ale studio kazało to zmienić na wykończenie klonowania Gideona tylko. I nie ma ślubu Mando na końcu.
Pozytywy:
1. Dużo jasnych planów filmowych.
2. Ta zielona co wygląda trochę jak Orionka może być.
3. Nawet się ogląda to jakoś znośnie. Nie jest tak zwichrowane fabularnie jak Kenobi czy Wiedźmin. Nie sadzą min w stylu Michasi Burnham czy tej Revy.
4. Dobrze przenieśli postacie kreskówkowe – nie gadajcie że nie bo tak.
Nie pękajcie bo np. taki SNW wolno się rozkręcał.
Dodano po 1 minucie 6 sekundach:
Tak się nie kończy sezonu. W dzisiejszych czasach nie robi się tzw klifczendżera (ang cliffhanger), czyli odcinka podwójnego, którego 1 część jest w jednym sezonie, a druga w następnym. Bo skancelują (ang cancel culture) serial i nie dowiemy się, jak się skończyło. Chyba że wydadzą komiks. A klifczendżerem zakończył się 2 sezon serialu Star Trek: Dziwne Nowe Światy. Sezonu nierównego. Zacznę zatem od wyliczenia największych wszeteczeństw:
1. Nie może tak być, żeby mężczyzna ratował kobietę. Tymczasem tutaj np. pkpt (przyszły kapitan) Kirk ratuje Uhurę, a kpt Pike ratuje La’an, co dodatkowo jest lejtmotywem odcinka. Tymczasem tylko silna, dzielna, niezależna może ratować mężczyznę, niczem GoGaladriel Saurona.
2. Płacz. Trochę tam płaczą, ale za każdym razem inna osoba, co rozmywa efekt. Np. La’an płacze z tęsknoty za Kirkiem, którego już nie ma i nigdy nie było. Nie walą minami jak Michasia Burnham w Discovery w ogóle. Od tych min kwaśnieje mi mleko w lodówce.
3. Serial ma formułę procedurala, czyli co do zasady odcinki stanowią zamkniętą całość, jak w Orville czy TNG. Łatwiej coś takiego pisać, bo te inne seriale to często film rozciągnięty do 10 godzin i przez to nudny. W Dziwnych Nowych Światach (SNW) scenariusze dają radę co do zasady, dla fanów jednak twórcy przygotowali odpowiednią dawkę absurdów, nonsensów i wszelakiej paranoi.
4. Odcinki są poświęcone poszczególnym bohaterom, którzy mają swoje pięć minut.
5. Liczne romanse są też wbrew. Widz oczekujący takiej Niewolnicy Isaury by był ukontentowany. Ale nie będzie on oglądał tego bo nie wie. Skąd ma wiedzieć o melodramacie który się rozgrywa?
image
**
W roku 1964 powstał pilot serialu Star Trek (The Cage). Załoga była tam inna niż ta nam znana. Kapitanem Enterprise był tam Krzysztof Pike, który przeżywał przygodę z iluzjonistami wyglądającymi jak ludzie z zadkiem na głowie. Wytwórnia stwierdziła bowiem, że tak, ale jednak nie i trzeba jeszcze jednego pilota. Weszła tam nowa obsada ze znanym nam kapitanem Kirkiem na czele. I to oni są pierwszą załogą kanoniczną. Z ekipy The Cage został tylko Spock. Serial Dziwne Nowe Światy (ang Strange New Worlds) opowiada o przygodach tej pierwszej załogi, z Pikiem, Uną, Spockiem, Uhurą, M,Bengą, Kaplicą na czele. Wprowadza tez nowe bohaterki: sternicę Ortegas, szefową ochrony (?!?) La’an. Jest jeszcze kmdr Pelia, która jest ufokiem. Ortegas mówi o sobie w trzeciej osobie. To chyba jakiś zaburzenie jest?
Mamy tu do czynienia z tragedią antyczną. Wiemy bowiem co nie wypali, bo jest to prekłel. Stworzenie prekłela jest niezwykłym wyzwaniem twórczym z przyczyn oczywistych, których nie będę rozwijał. Bohaterowie wcześniej są mniej doświadczeni i wyrobieni niż później i trzeba to uwzględniać.
**
W dziewiątym odcinku Kosmiczna rapsodia mamy do czynienia z fenomenem na skalę kosmiczną. Fala podprzestrzenna, która może usprawnić komunikację galaktyczną powoduje powstanie fali technobełkotu, w której efekcie powstaje nieoznaczoność kwantowa w której panują zasady musicalowe: ludzie chcąc wyrazić emocje zaczynają śpiewać, a jak to nie wystarcza to tańczą. I tak jest tutaj. Bardzo dobre piosenki, śpiewane w stylu musicalowym. Załoga musi poradzić sobie z tym śpiewem. Dodatkowo wpadają Klingoni, dla których jest to obraza. Śpiewanie o uczuciach, emocjach jest bowiem dla nich niehonorowe. Odcinek ten spodoba się widzom przypadkowym i wg mnie jest najlepszym odcinkiem tego serialu i najlepszym odcinkiem serialowym w tym roku. Jest on oparty na rozumie: ktoś musiał skomponować i zaaranżować piosenki, dopasować je do fabuły itp. W odróżnieniu od takich tforów jak Ring of Pała i Wiedźmin wszystko opiera się tu na myśleniu. Jest na tyle nowatorski, że publiczność dojrzeje do niego za jakiś czas. Podobnie było z Blade Runnerem, który wyprzedził swój czas.
Drugim pomysłowym odcinkiem jest siódma część Ci starzy naukowcy gdzie mamy połączone z kreskówką Lower Decks (Niskie Pokłady): na Enterprise przez portal czasoprzestrzenny dostaje się dwójka przybyszów z przyszłości 120 letniej raz a z kreskówki dwa. Odcinek ma dlatego podwójna formę: kreskówkową w kreskówce i aktorską w części aktorskiej. Pomysł ten jest wykorzystany świetnie, mamy kontrast zachowań: ci późniejsi (Boimler i Mariner) są ekstrawertyczni i emocjonalni i roztrzepani i niezorganizowani. A ci wcześniejsi tacy bardziej normalni i stonowani.
W tej sytuacji na plan pierwszy wchodzą zasady temporalne, żeby nie zmienić nic co by zmieniło przyszłość. Oczywiście nie udaje się to i przybysze wprowadzają zmiany, które jednak prostują historię. Zmieniają przyszłość na taką, jaka ma być. Mamy tu jednak zaprezentowaną połowę pętli czasowej: informacja o podróży w przeszłość powinna trafić w przyszłości do Boimlera i Mariner i wpłynąć na ich działania tak, aby do tej podróży doprowadzić. Mamy tu nieskończoną rekurencję której graficznym elementem jest obraz powstały w wyniku skierowania kamery na ekran monitora.
**
Na czołowy plan wysuwa się tu romans Spocka z Kaplicą. Krystyna Kaplica pełni funkcję pielęgniarki i w TOS podkochiwała się w Spocku. Tam to jednak wygląda tak, jakby nigdy nie wyznała i to było takie niewypowiedziane. Tutaj jednak musi się przyznać co prowadzi do romansu. Spock ma tu dziewczynę na statku i oficjalną narzeczoną na planecie Wulkan. Odbiega jeszcze od prostolinijnej osobowości późniejszego Spocka. Kombinuje i lawiruje. Cios tej miłości zadaje natomiast przybysz z przyszłości, który oświeca Kaplicę: przyszłość potrzebuje Spocka drętwiaka co przekreśla szansę na jej szczęście.
Kpt Pike z kolei romansuje z kapitanicą Betel i cierpią oni na problemy z komunikacją. Dodatkowo Pike został przeniesiony w przyszłość i wie, kiedy zginie. Co za tym idzie wie, że nie zginie do momentu w którym zginie. Dlatego ma poważne argumenty za niewiązaniem się.
La’an z kolei zostaje wciągnięta w awanturę temporalną z motywem alternatywnej rzeczywistości. Oto Romulanie intrygują i zmieniają linię czasową, ranny funkcjonariusz policji czasowej trafia na La’an i przekazuje jej te hiobowe wieści. W nowej rzeczywistości kapitanem Enterprise jest Kirk i ogólnie jest gorzej. La,an i Kirk przenoszą się niechcący w przeszłość i ruszają na ratunek naszej linii czasu. La’an zakochuje się w tym Kirku, niestety misja się kończy sukcesem i on znika. Dramat jak u Szekspira.
Jak widać dominują tu tematy miłosne zanurzone w sosie fizycznym. Mamy jeszcze słaby początek sezonu. Już mogliby tam dać nieamerykański przewód sądowy, Np. nasz z prawem do odmowy zeznań, przekładaniem rozpraw itp. Innowacyjne by to było.
**
Dziwne Nowe Światy są przedsięwzięciem w dużym stopniu komercyjnym. Liczne klęski serialu Discovery zmusiły wytwórnię do rezygnacji ze znacznej części ideologicznego rozpasania. Owszem, jest to i owo, najbardziej postępową postacią jest sternica Ortega. Przeżywa ona jednak przygody niezgodne z duchem wokizmu. Mamy liczne grono załogantek, które nie są jednak porąbane. I to się chwali. W Ringach of Pała była taka irytująca maniera, że silna, dzielna, niezależna od razu drze mordę . Normalny człowiek jak chce pożyczyć od sąsiada kosiarkę to bierze flaszkę i idzie po dobroci. A Go Galadriel od razu z mordą: co to ja jestem i nie wiecie, kogo znam i zobaczycie. To nie jest nasza cywilizacja a SNW jest. Dlatego ogląda się to w miarę bo to serial dla widzów. Wyraźnie ściga się z takim Orville na piosenki i romanse.
https://www.filmweb.pl/serial/Star+Trek ... 0/season/2
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Ahsoka Biała
W Piśmie Św znajdziemy wyzwanie i wezwanie:
>>Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście.<< Pwt 30,15-20. Jest to tekst ogólnie znany i znaczący. Mamy przed sobą dwie drogi: albo drogą Pańską, która da szczęście i drogę zaprzaństwa, która przyniesie nieszczęście i śmierć. Przenieśmy się teraz do strefy satanizmu, elgiebeta i wszelakiej dewiacji [1]:
W piątym odcinku serialu Ahsoka pojawia się duch mocy Anakina Skywalkera, który znany był wcześniej pod mianem Lorda Vadera. Jak wiemy z Powrotu Jedi zakończył on panowanie Sithów w Odległej Galaktyce spuszczając Imperatora Palpatine do szybu wentylacyjnego i ratując w ten sposób swojego syna Luka Skywalkera [2]. Teraz pojawia się on przed Ashoką, która w poprzednim odcinku przegrała walkę z Baylanem i wpadła do wody. Przypuszczalnie w tej wodzie znalazła się w niesamowitym elemencie świata przedstawionego jakim jest Świat Między Światami [3]. Świat ten jest co do swej istoty jedną z patologii tzw Filoniverse, obok rezurekcji Maula, wielorybów z silnikiem w zadku i innych. Poszlaki, jakie znajdujemy w odcinku wskazują, że Ahsoka wpadła tam cała, w sensie cieleśnie. Anakin jest zaś duchem mocy bo umarł w Powrocie Jedi, co było słuszną decyzją fabularną.
W każdym bądź razie Anakin stawia przed Ahsoką podobny wybór: żyj, albo umrzyj! Jest to ewidentna inspiracja wspomnianą Księgę Powtórzonego Prawa (Deuteronomium). W tym przypadku życie oznacza podążanie drogą Jedi, a śmierć niepodążanie. Jest też interpretacja taka, że śmierć oznacza śmierć zwykłą, czyli Ahsoka rezygnuje z ratunku, który jest niezbędny, aby przeżyła. Wpadła bowiem do morza po przegranej walce z Baylanem, który ją pokonał.
Sam Anakin, który jest zainspirowany tzw. Dobrym Łotrem, nie jest tu bez winy, bo sam ostro nabroił jako Vader. Ahsoka ma przez niego traumy gdyż obwinia się z powodu przejścia Anakina na Ciemną Stronę. Obawia się, że jako jego uczennica ma skłonność do owej Ciemnej Strony, uważa, że po Anakinie odziedziczyła tylko okrucieństwo, śmierć i zniszczenie. Że nie ma nic wartościowego do przekazania swojemu ewentualnemu padawanowi, czyli uczniowi. Padawan to taki uczeń Jedi, który pobiera nauki towarzysząc rycerzowi w rutynowej działalności. Taki giermek na nasze. Filoni w swej patologii wysłał padawanów na wojnę i kazał tym dzieciom dowodzić oddziałami klonów [4]. Cały ten absurd widać w całej jego okazałości dopiero teraz – przy okazji aktorskiego serialu a nie kreskówki. Ahsoka ma poczucie winy z powodu śmierci dowodzonych przez nią żołnierzy też.
Serial wprowadzał te wątpliwości w poszczególnych odcinkach, stąd brały się zarzuty o grę aktorską, o to, o sio. Uważnie trzeba oglądać, to się pojawi niezakończenie szkolenia, obawa przed nauczaniem itp. Baylan ma tu dużą rolę, bo ma zdolność przenikania umysłów i wyciąga na wierzch wiele obaw Ahsoki , dzięki czemu wygrywa. Ale jak ją teraz przeczyta to powinien pojąć, że nie ma szans i ewakuować się pośpiesznie, nawet w sposób niezorganizowany. Konstrukcja serialu jest koronkowa (nie to co Andor): we wcześniejszych odcinkach Filoni umieszcza strzelby, które następnie wypalają.
Anakin tłumaczy Ahsoce, że nie miała szans zapobiec jego przejściu na Ciemną Stronę i nie jest za nie odpowiedzialna, że czasy są ciężkie, że jego dziedzictwo to jest dziedzictwo wszystkich poprzednich Jedi, że ma co przejmować. Że ma czego uczyć padawana, czyli ucznia, czyli giermka. Ahsoka odrzuca pokusy Ciemnej Strony [5] i wybiera życie. Następuje figura chrztu, a więc zanurzenie w wodzie, z niej wynurza się już inna Ahsoka: Ahsoka Biała. Jest to nawiązanie do Gandalfa, który został przywrócony do życia jako Gandalf Biały po jego walce z Balrogiem. Dalej mamy nawiązanie do Jonasza, gdyż rozpoczyna się podróż w brzuchu wieloryba niczym Jonasz.
Pojawia się tu pytanie: czy taka konstrukcja serialu powoduje odpływ publiki? Ludzie zniechęcali się objawami kryzysu Ahsoki, że to niby słaba gra aktorska, że nie umiom, że scenariusz nieudany, etc. Dlatego wydaje się, że zarysowanie problemu powinno zająć góra jeden odcinek (epizod), aby nie zniechęcić widza. Podobnie było w Star Treku Dziwne Nowe Światy, gdzie z kolei bohaterowie odbiegali od tego, co zastaliśmy 60 lat temu w serii TOS. I w trakcie serialu nabierają zgodności, głównie dzięki przybyszowi z innego serialu, Niskie Pokłady, Boimlerowi. Też na początku były narzekanie na emocjonalnego Spocka i jego przerysowane uśmiechy. Ale romansu z Kaplicą nie odkręcą bo był.
Jakby to był film to by zarysowali problem w pierwszym akcie i ludzie by go przesiedzieli, skoro kupili bilety. A tu 4 odcinki to trwało 3 tygodnie, czyli miesiąc, bo 4 odcinki w 3 tygodnie wychodziły i jeszcze dodatkowy tydzień oczekiwania na 5. Odcinki wychodzą o 3 nad ranem i moje wrażenie po obejrzeniu 5 odcinka były takie:
Obejrzałem własnie szereg obrazów, które są głębokie, ale ich znaczenie jest niejasne. Jak na 3:50 no nawet nawet. Moje domysły z recki 1 połowy sezonu się spełniają. Zielona słaba, fabuła w połowie przewidywalna, a w połowie jw.
Niestety kilka razy trzeba to obejrzeć aby zatrybić o co idzie. Ale to bez gwarancji sukcesu. Jestem przerażony brakiem recepcji powyższych odniesień i oczywistych inspiracji w szerokich kręgach odbiorców, którzy nie znają tematyki niestety. W przypisach będą ciekawe linki interpretacyjne dlatego. [6]
W Piśmie Św znajdziemy wyzwanie i wezwanie:
>>Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście.<< Pwt 30,15-20. Jest to tekst ogólnie znany i znaczący. Mamy przed sobą dwie drogi: albo drogą Pańską, która da szczęście i drogę zaprzaństwa, która przyniesie nieszczęście i śmierć. Przenieśmy się teraz do strefy satanizmu, elgiebeta i wszelakiej dewiacji [1]:
W piątym odcinku serialu Ahsoka pojawia się duch mocy Anakina Skywalkera, który znany był wcześniej pod mianem Lorda Vadera. Jak wiemy z Powrotu Jedi zakończył on panowanie Sithów w Odległej Galaktyce spuszczając Imperatora Palpatine do szybu wentylacyjnego i ratując w ten sposób swojego syna Luka Skywalkera [2]. Teraz pojawia się on przed Ashoką, która w poprzednim odcinku przegrała walkę z Baylanem i wpadła do wody. Przypuszczalnie w tej wodzie znalazła się w niesamowitym elemencie świata przedstawionego jakim jest Świat Między Światami [3]. Świat ten jest co do swej istoty jedną z patologii tzw Filoniverse, obok rezurekcji Maula, wielorybów z silnikiem w zadku i innych. Poszlaki, jakie znajdujemy w odcinku wskazują, że Ahsoka wpadła tam cała, w sensie cieleśnie. Anakin jest zaś duchem mocy bo umarł w Powrocie Jedi, co było słuszną decyzją fabularną.
W każdym bądź razie Anakin stawia przed Ahsoką podobny wybór: żyj, albo umrzyj! Jest to ewidentna inspiracja wspomnianą Księgę Powtórzonego Prawa (Deuteronomium). W tym przypadku życie oznacza podążanie drogą Jedi, a śmierć niepodążanie. Jest też interpretacja taka, że śmierć oznacza śmierć zwykłą, czyli Ahsoka rezygnuje z ratunku, który jest niezbędny, aby przeżyła. Wpadła bowiem do morza po przegranej walce z Baylanem, który ją pokonał.
Sam Anakin, który jest zainspirowany tzw. Dobrym Łotrem, nie jest tu bez winy, bo sam ostro nabroił jako Vader. Ahsoka ma przez niego traumy gdyż obwinia się z powodu przejścia Anakina na Ciemną Stronę. Obawia się, że jako jego uczennica ma skłonność do owej Ciemnej Strony, uważa, że po Anakinie odziedziczyła tylko okrucieństwo, śmierć i zniszczenie. Że nie ma nic wartościowego do przekazania swojemu ewentualnemu padawanowi, czyli uczniowi. Padawan to taki uczeń Jedi, który pobiera nauki towarzysząc rycerzowi w rutynowej działalności. Taki giermek na nasze. Filoni w swej patologii wysłał padawanów na wojnę i kazał tym dzieciom dowodzić oddziałami klonów [4]. Cały ten absurd widać w całej jego okazałości dopiero teraz – przy okazji aktorskiego serialu a nie kreskówki. Ahsoka ma poczucie winy z powodu śmierci dowodzonych przez nią żołnierzy też.
Serial wprowadzał te wątpliwości w poszczególnych odcinkach, stąd brały się zarzuty o grę aktorską, o to, o sio. Uważnie trzeba oglądać, to się pojawi niezakończenie szkolenia, obawa przed nauczaniem itp. Baylan ma tu dużą rolę, bo ma zdolność przenikania umysłów i wyciąga na wierzch wiele obaw Ahsoki , dzięki czemu wygrywa. Ale jak ją teraz przeczyta to powinien pojąć, że nie ma szans i ewakuować się pośpiesznie, nawet w sposób niezorganizowany. Konstrukcja serialu jest koronkowa (nie to co Andor): we wcześniejszych odcinkach Filoni umieszcza strzelby, które następnie wypalają.
Anakin tłumaczy Ahsoce, że nie miała szans zapobiec jego przejściu na Ciemną Stronę i nie jest za nie odpowiedzialna, że czasy są ciężkie, że jego dziedzictwo to jest dziedzictwo wszystkich poprzednich Jedi, że ma co przejmować. Że ma czego uczyć padawana, czyli ucznia, czyli giermka. Ahsoka odrzuca pokusy Ciemnej Strony [5] i wybiera życie. Następuje figura chrztu, a więc zanurzenie w wodzie, z niej wynurza się już inna Ahsoka: Ahsoka Biała. Jest to nawiązanie do Gandalfa, który został przywrócony do życia jako Gandalf Biały po jego walce z Balrogiem. Dalej mamy nawiązanie do Jonasza, gdyż rozpoczyna się podróż w brzuchu wieloryba niczym Jonasz.
Pojawia się tu pytanie: czy taka konstrukcja serialu powoduje odpływ publiki? Ludzie zniechęcali się objawami kryzysu Ahsoki, że to niby słaba gra aktorska, że nie umiom, że scenariusz nieudany, etc. Dlatego wydaje się, że zarysowanie problemu powinno zająć góra jeden odcinek (epizod), aby nie zniechęcić widza. Podobnie było w Star Treku Dziwne Nowe Światy, gdzie z kolei bohaterowie odbiegali od tego, co zastaliśmy 60 lat temu w serii TOS. I w trakcie serialu nabierają zgodności, głównie dzięki przybyszowi z innego serialu, Niskie Pokłady, Boimlerowi. Też na początku były narzekanie na emocjonalnego Spocka i jego przerysowane uśmiechy. Ale romansu z Kaplicą nie odkręcą bo był.
Jakby to był film to by zarysowali problem w pierwszym akcie i ludzie by go przesiedzieli, skoro kupili bilety. A tu 4 odcinki to trwało 3 tygodnie, czyli miesiąc, bo 4 odcinki w 3 tygodnie wychodziły i jeszcze dodatkowy tydzień oczekiwania na 5. Odcinki wychodzą o 3 nad ranem i moje wrażenie po obejrzeniu 5 odcinka były takie:
Obejrzałem własnie szereg obrazów, które są głębokie, ale ich znaczenie jest niejasne. Jak na 3:50 no nawet nawet. Moje domysły z recki 1 połowy sezonu się spełniają. Zielona słaba, fabuła w połowie przewidywalna, a w połowie jw.
Niestety kilka razy trzeba to obejrzeć aby zatrybić o co idzie. Ale to bez gwarancji sukcesu. Jestem przerażony brakiem recepcji powyższych odniesień i oczywistych inspiracji w szerokich kręgach odbiorców, którzy nie znają tematyki niestety. W przypisach będą ciekawe linki interpretacyjne dlatego. [6]
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Przedstawiam 2 prelekcje:
O woke:
O mando:
O woke:
O mando:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Fatalny początek prelekcji. Ciężko przebrnąć przez intonację... trzeba się przyzwyczaić. Potem bardzo fajne i niestety trafne. Ogólnie pojawiło się mnóstwo celnych diagnoz, które oczywiście szybko okrzykuje się hejterskimi lub nawet faszystowskimi, a w najlepszym wypadku wytyka się rasim itp. Generalnie wytwórnie dojąc rewelacyjne franczyzy postępują w myśl zasady zarzucenia odbiorcy mnóstwem produkcji, najczęściej żenująco słabych, ale czasami trafią się lepsze momenty, które przywołuje się by zamknąc usta krytykom. Zresztą do tego wystarczą słabizny jak "Andor", czy "Ahsoka", które jednak mają jakieś drobne wartościowe przesłanie (zwłaszcza "Andor", gdzie obok absolutnie niemiłosiernych dłużyzn, czy wątków ideologicznych, jest jednak ciekawy wątek budowania rdzenia Rebelii w oparciu o Luthena i Mon Mothmę), które powoduje, że są one "usprawiedliwiane" przez część fanbazy, a to pozwala do pewnego momentu kontynuować dojenie franczyzy wyrządzając jej tym samym ogromną szkodę. Masowo robione produkcje przypominają popularny słowotok, którego czasami szkoda komentować, bo wyłuskiwanie sensownych kwestii z bełkotu to zadanie dla masochistów. Prowadzi to do kurczenia się fanbazy, albo całkowitego odrzucania przez nią wszystkiego co nastąpiło po jakiejś konkretnej produkcji. I to widać choćby w żenującej eksploatacji predatora, czy terminatora, gdzie nawet twórcy wiedzą, że to będzie kibel, ale kalkulują czy ilość widzów, którzy z sentymentu jednak pójdą zobaczyć film zagwarantuje jakiś niewielki zarobek. Jak na to nałoży się to o czym wspominasz, czy pogarda dla franczyzy i pompowanie nowych wzorców zachowań to okazuje się, że nawet na Indianie Jonesie można stracić, choć piątka fabularnie wcale nie jest jakoś gorsza od czwórki (która przecież wygenerowała przychód cztery razy większy niż koszty produkcji, czyli po odliczeniu kosztów dystrybucji zysk dla wytwórni i tak był przyzwoity). Wystarczyło z Indiego zrobić pizdę, by wkurwić fanów. Filmowcy zalewając widzów bełkotem zdają się nie brać pod uwagę tego, że zarobki pozafilmowe mają rację bytu tylko gdy wytworzy się wierną fanbazę. To był właśnie magiczny sukces Georga Lucasa, który - nawet pomimo kilku ewidentnych wpadek - utrzymał fanów przez 40 lat, a ci odwdzięczyli mu się zakupami produktów fanowskich, gdzie Lucas zgarniał fortunę za licencje. Disney brutalnie skopał fanbazę już w 2015 roku, a w 2017 postanowił jeszcze na leżącego nasrać, choć niewątpliwie ta defekacja niezmiernie podobała się całkiem sporej grupie widzów... która niestety nie odwdzięczyła się zakupami figurek, mieczy, itp. Bo powiedzmy sobie szczerze, kto przy zdrowych zmysłach chciałby kupić figurkę Gentle Giants postaci Rose Tico, DJa albo Amilyn Holdo? Niektóre figurki ARTFX+ od lat leżą w magazynach mimo zaliczania gigantycznych przecen. Nawet zwykłe black series nie znajdowały nabywców. Największym problemem był brak ciekawych postaci, co w połączeniu z historią prowadzącą realnie donikąd zaowocowało tym czym zaowocowało. Ba! Nawet zatrudnienie kilku gwiazd (Harrelson, Newton) w produkcji, będącej bardziej fanfikiem niż prawdziwym filmem nie sprawiło, że popularność postaci wzrosła, a sam film ostatecznie przyniósł stratę wytwórni.
A, jeszcze jedna ciekawostka, Gina Carano została przez Disneya pożegnana za wpisy, które de facto w ogóle nie szkodziły marce, podczas gdy działania Rachel Zegler już realnie przyniosły wielomilionowe straty (konieczność zmiany scenariusza, scen z animacjami komputerowymi itp), ale wiadomo kto dziś podlega, a kto nie podlega cancel culture. Ale spokojnie, swoją wypłatę dostanie niezależnie od tego czy przyczyni się do wielkiej czy tylko małej klapy. I tu kolejna ciekawostka, różnica w gaży Zegler, grającej główną role, a Gadot, grającej rolę drugoplanową wynosi... 13 milionów dolarów na korzyść Gadot. Jakoś ten pay gap nie jest na ustach feministek
. Prawda może być jednak brutalnie szczera i część widzów zdecyduje się obejrzeć film tylko by zobaczyć jak Gadot poradziła sobie z rolą złej królowej.
A, jeszcze jedna ciekawostka, Gina Carano została przez Disneya pożegnana za wpisy, które de facto w ogóle nie szkodziły marce, podczas gdy działania Rachel Zegler już realnie przyniosły wielomilionowe straty (konieczność zmiany scenariusza, scen z animacjami komputerowymi itp), ale wiadomo kto dziś podlega, a kto nie podlega cancel culture. Ale spokojnie, swoją wypłatę dostanie niezależnie od tego czy przyczyni się do wielkiej czy tylko małej klapy. I tu kolejna ciekawostka, różnica w gaży Zegler, grającej główną role, a Gadot, grającej rolę drugoplanową wynosi... 13 milionów dolarów na korzyść Gadot. Jakoś ten pay gap nie jest na ustach feministek
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Ale która ma fatalna intonację? Łołk czy Mando?
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Na razie obejrzałem tylko pierwszy
Intonacja niestety nieco nurząca dlatego początek wypada fatalnie i dobre kilka minut zajęło mi przyzwyczajenie się. A początek jest bardzo istotny! Potem idzie płynnie, dlatego jest OK. Jak dasz radę to popracuj nad jakimś "wejściem smoka", by od pierwszych sekund było tak jak pod koniec.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Takie coś mnie yt zaprezentowało
Ostatnio zmieniony 2025-01-01, 18:52 przez karol, łącznie zmieniany 1 raz.
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Jak przejąć publiczność SW?
- SmokEustachy
- Posty: 4539
- Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
- Lokalizacja: Oxenfurt
- Kontakt:
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
6 na 10 to w przypadku Gwiezdnych Wojen porażka. Tutaj bowiem produkcja na start dostaje co najmniej 8/10 za samo bycie starłorsem. Względny sukces serialu wynika natomiast z odpowiedniego tzw targetowania: oglądają ci, którym się podoba, a ci, którym się nie podoba nie oglądają i nie minusują. Dodatkowo produkcja ta przewyższa Załogę Szkieletora (Skeleton Crew) i Akolitę. Wszystko zresztą przewyższa Akolitę, nawet Holiday Special. 2 sezon Andora jest zatem najlepszą z ostatnich produkcji gwiezdnowojennych. Co za porażka. Większa oglądalność przyniosłaby jednak wyraźne obniżenie ocen.
Tera będzie spoiler, którego nie zaznaczam specjalnie, bo to bez sensu:
Sukces Andora wynika z obsadzenia mężczyzny w roli głównej, to raz. Dodatkowo jest tam Luthien który kuma czaczę. I to wystarczyło plus nieirytowanie fandomu łołkiem w promocji produkcji. Jest też kilka pozytywów: Mon Mothma w porównaniu z Zieloną z Akolity, czy tam tą całą Holdo to niebo a ziemia jednak. Jest kilka dobrych scen, jak wyprowadzenie wspomnianej liderki Rebelii z senatu np. Są one osadzone jednak w realiach natury wątpliwej.
II Ględzenie
Musze objaśnić jak widzę problem ględzenia na przykładzie. Użyję teledysku Uprising Sabatonu, który trwa 5 minut a nie 8 godzin i opowiada ciekawszą historię niż ten cały Andor. Robił go ktoś kto rozumie o co chodzi w filmie, dlatego nie wezmą go do Gwiezdnych Wojen bo się zna na rzeczy. Puśćcie sobie to bez dźwięku bo o ile wokalista coś tam śpiewa czy tam ryczy. No robi różne takie rzeczy.
O tyle historia która ilustruje ów utwór jest samodzielna. Pierwsze ujęcie to jakiś dwóch leszczy którzy malują Hitler Kaput na ścianie, zrywają niemiecką flagę, ergo są przeciw. Dalej mamy scenę represji, widać że ich złapali, Niemcy zatrzymali losowych przechodniów, jakąś kobiecine, faceta w kapeluszu itp. Mamy ujęcie jakiejś szyszki okupacyjnej (nie wiem kto to jest, ale nie ważne dla tego kontekstu) która dopisuje 100 Polaków za jednego Niemca. To samo pojawia się na plakacie na ścianie. Niemcy ładują zatrzymanych na samochody, widać że będzie grubo. Jednego chłopaka dziewczyna wciąga przez bramę, za która chronią się ludzie. Dalej mamy egzekucję, przejmującą. Ci stoją za ścianą i nic nie mogą zrobić.
Jasno, konkretnie, bez zbędnej paplaniny samymi obrazami pokazali dramat okupacji.
Dalej widać reakcję, zaprzysiężenie powstańców i przygotowanie do walki. Dalej mamy godzinę 17 i wybuch Powstania Warszawskiego, walkę z Niemcami. Przejmująca jest scena, jak Szwab – szycha podpala makietkę. Znowu bez zbędnej paplaniny, samym obrazem, pokazują jego nikczemność. Potem widzimy płonącą Warszawę. Mamy dobijanie rannych.
Kilka słów o wątku miłosnym: dziewczyna ratuje chłopaka, przypadkowe spotkanie. Ona jest sanitariuszką, on walczy i zostaje ranny. Wydaje mu się (majaczy) że ona go opatruje itp. Ale z tego co widzę to wydaje mu się i na końcu umiera.
Całość podsumowuje komentarz: dziękuję kamerzyście, że cofnął się do czasów 2 Wojny Światowej i nagrał to wideo”.
Piszę o tym bo coś we mnie pękło w momencie zamachu na Ghorman, nie chce mi się wracać do tej sceny, bo jest ciemna i fatalna. Ale przypadkowo ginie tam jakaś babka i druga pierniczy przemowę lżąc jednego gostka, rzekomo odpowiedzialnego (ale nie w tym stopniu jak pyskująca). Opowiada jakieś peany na cześć poległej, tylko że nie widzieliśmy z nich nic. Nic nam nie pokazali, mamy wierzyć na słowo wyrzutowi nieopanowanego kłapania paszczą. Że jeszcze ona przyczepia się do niego – to już jest skandal. W czasie ucieczki pitoli. Mam dość.
Dodam, że teledysk nie miał trzystu milionów dolarów budżetu, występują tam jacyś rekonstruktorzy i inne leszcze. Ale wygląda o niebo lepiej i ma o niebo więcej sensu.
Przekaz teledysku jest zrozumiały dla normalnego widza, będzie natomiast totalnie nieczytelny dla aktywiszcza kształconego w zwalczaniu patriarchalizmu, którego elementem jest kapitalizm. O tym trzeba pamiętać.
III Ghorman
Jest sobie taka planeta Ghorman. Praktycznie bezludna. Mieszka na niej 800 000 (słownie: osiemset tysięcy) ludzi, a to jest tyle co nic. W Krakowie znajdziecie podobną liczbę mieszkańców. Tymczasem pojawia się problem, że Imperium chce tam kopać coś tam i nie wie co zrobić z mieszkańcami i pająkami, które tkają lokalny jedwab. Nie są w stanie ich skomasować na terenie powiedzmy wielkości powiedzmy Grenlandii a gdzie indziej se kopać? Jeśli są w stanie dowieźć machiny zdolne przeorać całą planetę to w drugą stronę mogą wywieźć ludzi.
Ale dobrze. Niech im będzie że mamy osiemset tysięcy ludzi i oni się buntują. To pokażcie bunt óśmset tysiąca mieszkańców a nie placyk. Placyk jest co prawda asfaltowany, w Akolicie nie doszli jeszcze do tej technologii. Mamy placyk na który przylazło paru gości i o to są mecyje. Z powyższych powodów nie interesują mnie wydarzenia na Gorman. Skoro nie jesteście w stanie pokazać przełamywania oporu 0,8 miliona mieszkańców to róbcie kameralną historię, jak w Mando. Tam pokazali retrospekcje ze zniszczenia Mandalory jakieś chyba? W pierwszych trzech filmach nie było większych problemów ze skalowaniem, tera są. Można to poprawić od ręki, wystarczy że na Ghorman doliczymy się 90 miliardów i już inaczej to wygląda.
Drugim problemem Ghorman jest francuszczyzna: mówią tam jezykiem brzmiącym jak francuski, noszą berety, są jakieś odniesienia do Allo Allo (zestrzeleni piloci). W lżejszym serialu by to uszło jakoś, ale Andor ma być na poważnie chyba? To jest ten sam poziom co skutery Vespa w Bobie Fetcie i jego Księdze. Weźcie to jakoś tak przetwórzcie, żeby wyglądało oryginalnie.
IV Mon Mothma
Z Mon Mothmą (dalej MM) jest problem taki, że niczym nie kieruje. Zajmuje się wydumanym problemem ślubu córki. Z tego co widzę próbowali jej nadać cechy charakteru Kemali Harris a zachowuje się jak pisior. Tzn miała być kompletnie odklejona od rzeczywistości a nie rozumie że mówienie to nie jest działanie.
Córka ma zawrzeć aranżowane małżeństwo i Mon Mothma to przeżywa dramatycznie. Tymczasem córka akceptuje i wchodzi w to. Taki jest dramat pierwszy a drugi to przygotowania do kłapania paszczą. MM chce powiedzieć że Palpatine jest niedobry co ma zrobić jakość i przełom. Nie ma to sensu bo równie dobrze mogłaby wystąpić w radio Wolna Galaktyka i tam edukować.
Popatrzcie na siebie: mogą wam przytoczyć mnóstwo takich przemówień, CEP Zajączkowskiej,. CEP Jakiego, mogę przytoczyć wykończenie Pani Basi, bezprawne kajdanki, represje, areszty wydobywcze, bezprawne wejścia do TVP, zdjęcie prokuratora krajowego, kasację mandatów, ostatnie wały z lawą kampanią, które były już przy okazji wyborów samorządowych w Krakowie i co? I nic. Jak byliście po stronie darksajda tak jesteście bo tyle są warte takie przemówienia. Imperium istniało już 15 lat i każdy wiedział, co ma wiedzieć i bez kłapaniny.
V Konspiracja
Konspiracja to najsłabszy element serialu. Nie przestrzegają jej zasad w ogóle. Nie używają kryptonimów i pseudonimów. Np. nie powinni mówić o Yavinie, tylko mieć kryptonim, np. >Kura 1< Ci co tam są nie powinni wiedzieć, gdzie są. Powinny być punkty przeładunkowe, na których ładowaliby ludzi do swoich statków i wywozili na Yavin. Jakim cudem Imperium nie dowiedziało się o Yawinie nie wiem? Tzn. wiem. Imperium nie ma mocy przerobowych po prostu. To całe BBI liczy około dwudziestu ludzi, dowodzonych przez majora i liczba spraw którymi się są w stanie zajmować jest ograniczona. Rebelia z kolei to pięć (5) osób. I taka jest skala działań. Dedra ma stopień porucznika i nie widać za bardzo ludzi, którymi dowodzi. Jakby Luthen miał trochę rozumu to by sobie znalazł kumpla i by się rozdzielili i Imperium nie miałoby środków żeby ich szukać.
Problem skali (którego nie ma w Oryginalnej Trylogii) łatwo można było rozwiązać lokalizując wydarzenia na obszarze będącym mentalnym odpowiednikiem Powiatu Bieszczadzkiego. Wtedy ograniczony rozmiar Dedry nie stanowiłby problemu (Zauważcie że Kloss nie był jeden. Obok niego mamy Stirlitza). Problemem jest też brak działań Biura Bezpieczeństwa na Ghorman. Od 3 lat planeta jest w kręgu najwyższego zainteresowania Imperium i nie ma tam żadnych werbunków. Powinni werbować masowo po typowej linii zapiłeś w robocie? strzeliłeś w ryj sąsiada? Nakłapałeś na Impusia? No masz problem ale my jesteśmy łagodni. Pomożesz nam to my pomożemy tobie. Odkrywczym by było gdyby było tam tak jak w enerdówku – wszyscy opozycjoniści w różnych komórkach okazali się kablami. Ale jeden nie wiedział o drugim i udawali. Lem pokazał coś podobnego w Tragedii Pralniczej, gdzie wszyscy okazali się pralkami? A Kalkulator? Kto czytał ten wie. Wszystkie zbuntowane roboty okazały się agentami. A tu widzimy jak Tony Gilroy (dalej: Mały Antoś) wyobraża sobie konspirację. Tymczasem u nas każdy powinien przeczytać Kamienie Na Szaniec chyba. Polecam też takie dzieło:
AGENTURA PAŃSTWO POLICYJNE - M. W. ALEXANDER
https://unikatksiazki.pl/politologia-st ... obieg.html
Kupiłem se to w drugim obiegu. Pozwala ogarnąć metody inwigilacji.
Imperium natomiast, zamiast powołać organizację konspiracyjną złożoną z samych agentów, wysyła Sirila, który nawet nie wie co jest grane. Obyczajówka na linii Dedra-Siril jest fajna (teściowa!) ale to to jest nieporozumienie jednak. Ochrana jak inwigilowała bolszewizm? Kreując go. Zasadą działania imperialnych powinno być obchodzenia od strony radykalizmu: powołanie swojej organizacji, która będzie zarzucać Rebelii zdradę ideałów i bratanie się z Imperium. Podobnie obecnie totalni zarzucają pisiorom prorosyjskość. Mechanizm ten sam.
Podsumowanie
Moja ocena jest subiektywna, gdyż skupiam się na aspektach ważnych dla mnie. Jak dla kogoś światotwórstwo nie jest ważne to inaczej będzie odbierał tą produkcję. W Nowej Nadziei pokazali część Imperium, sugerując że gdzieś tam jest reszta. Proste, Jak masz budżet na 3 czołgi to pokaż te 3 czołgi ale zasugeruj, że gdzieś dalej jest 300. A nie suponuj, że 3 czołgi to wszystko. W Imperium Kontratakuje też to rozumieli pokazując wydzieloną eskadrę Vadera. W Powrocie Jedi mamy lokalną w sumie awanturę na Endorze. I Ackbar zdaje sobie sprawę, że nie mają szans. Czy to Lando jest.
Światotwórstwo dało by się jeszcze przeżyć ale mamy kwestię gatunku. Andor jest reklamowany jako Thriller a ma elementy dominujące opery mydlanej. Pojawia się kultowy text >chcesz o tym porozmawiać?< będący memem, dźołkiem, etc. Od lat 90-tych ubiegłego stulecia zresztą jest symbolem pustego dialogu, nabijania czasu itp. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: jak zapuszczam se podkast to oczekuję, że ktoś tam będzie kłapał paszczą nawet i przez trzy godziny. Jak se zapuszczam MMA to oczekuję walenia się po mordach. Ale gdy ktoś mi reklamuje MMA a siedzą i gadają to jestem poirytowany. Podobnie w odwrotnej sytuacji: gdy oczekuję debaty a się leją po mordach to nie. Gdyby Andor był reklamowany jako Niewolnica Isaura w kosmosie to bym się ekscytował i kibicował amorom Dedry i Sirila, Andora i Brix. Brix zadziałała zgodnie z zasadami redpila: zrobiła se dziecko z Andorem i zwiała. Będzie szukać teraz betabankomata.
VI
Jest tu kilka sensownych scen, np. odwetowe rozstrzelanie niewinnych. Ale to powinno na początku ustanawiać opresyjność reżimu. Mają problem z pokazaniem, czemu właściwie Imperium jest niedobre. A niechby w odcinku Boryna siał (ze zbożem) przeprowadzili kolektywizację. Od razu by było wiadome o co chodzi. Niechby Luthien szukał Gwiazdy Smierci aktywnie. A nie że mu kabel powiedział. Gdyby serial był o poczynaniach kabla to by był ciekawszy. Byłby on niczym Kloss dwulicowy itp. A tak to nie ma nic odkrywczego, wkręcają w reklamach, łołka za bardzo ni ma. Antosia męczą Gwiezdne Wojny. Robot, nazywany tam Droidem utrudnia opowiadanie historii. Jak chce kręcić Niewolnicę Izaurę to niech kręci a tu niech się odtenteguje od Star Łorsa. Nie wiem na ile Geekosfera ma rację twierdząc, że miało być pierwotnie pięć sezonów z których zrobili dwa. No zanudzilibyśmy się na śmierć jakby zamiast 3 odcinków z danego roku dostalibyśmy osiem pełnych zapychaczy. Z drugiej strony mamy wydażenia offskrin, których nie widzimy a o których nam mówią.
Andorowi daję słabe 6/10. Co Sekcja 31 i Mando robią dobrze a Andor źle? Drugiego wpisu tu trzeba.
O Andorze na FIlmwebie:
https://www.filmweb.pl/serial/Gwiezdne+ ... 022-866824
Tera będzie spoiler, którego nie zaznaczam specjalnie, bo to bez sensu:
Sukces Andora wynika z obsadzenia mężczyzny w roli głównej, to raz. Dodatkowo jest tam Luthien który kuma czaczę. I to wystarczyło plus nieirytowanie fandomu łołkiem w promocji produkcji. Jest też kilka pozytywów: Mon Mothma w porównaniu z Zieloną z Akolity, czy tam tą całą Holdo to niebo a ziemia jednak. Jest kilka dobrych scen, jak wyprowadzenie wspomnianej liderki Rebelii z senatu np. Są one osadzone jednak w realiach natury wątpliwej.
II Ględzenie
Musze objaśnić jak widzę problem ględzenia na przykładzie. Użyję teledysku Uprising Sabatonu, który trwa 5 minut a nie 8 godzin i opowiada ciekawszą historię niż ten cały Andor. Robił go ktoś kto rozumie o co chodzi w filmie, dlatego nie wezmą go do Gwiezdnych Wojen bo się zna na rzeczy. Puśćcie sobie to bez dźwięku bo o ile wokalista coś tam śpiewa czy tam ryczy. No robi różne takie rzeczy.
O tyle historia która ilustruje ów utwór jest samodzielna. Pierwsze ujęcie to jakiś dwóch leszczy którzy malują Hitler Kaput na ścianie, zrywają niemiecką flagę, ergo są przeciw. Dalej mamy scenę represji, widać że ich złapali, Niemcy zatrzymali losowych przechodniów, jakąś kobiecine, faceta w kapeluszu itp. Mamy ujęcie jakiejś szyszki okupacyjnej (nie wiem kto to jest, ale nie ważne dla tego kontekstu) która dopisuje 100 Polaków za jednego Niemca. To samo pojawia się na plakacie na ścianie. Niemcy ładują zatrzymanych na samochody, widać że będzie grubo. Jednego chłopaka dziewczyna wciąga przez bramę, za która chronią się ludzie. Dalej mamy egzekucję, przejmującą. Ci stoją za ścianą i nic nie mogą zrobić.
Jasno, konkretnie, bez zbędnej paplaniny samymi obrazami pokazali dramat okupacji.
Dalej widać reakcję, zaprzysiężenie powstańców i przygotowanie do walki. Dalej mamy godzinę 17 i wybuch Powstania Warszawskiego, walkę z Niemcami. Przejmująca jest scena, jak Szwab – szycha podpala makietkę. Znowu bez zbędnej paplaniny, samym obrazem, pokazują jego nikczemność. Potem widzimy płonącą Warszawę. Mamy dobijanie rannych.
Kilka słów o wątku miłosnym: dziewczyna ratuje chłopaka, przypadkowe spotkanie. Ona jest sanitariuszką, on walczy i zostaje ranny. Wydaje mu się (majaczy) że ona go opatruje itp. Ale z tego co widzę to wydaje mu się i na końcu umiera.
Całość podsumowuje komentarz: dziękuję kamerzyście, że cofnął się do czasów 2 Wojny Światowej i nagrał to wideo”.
Piszę o tym bo coś we mnie pękło w momencie zamachu na Ghorman, nie chce mi się wracać do tej sceny, bo jest ciemna i fatalna. Ale przypadkowo ginie tam jakaś babka i druga pierniczy przemowę lżąc jednego gostka, rzekomo odpowiedzialnego (ale nie w tym stopniu jak pyskująca). Opowiada jakieś peany na cześć poległej, tylko że nie widzieliśmy z nich nic. Nic nam nie pokazali, mamy wierzyć na słowo wyrzutowi nieopanowanego kłapania paszczą. Że jeszcze ona przyczepia się do niego – to już jest skandal. W czasie ucieczki pitoli. Mam dość.
Dodam, że teledysk nie miał trzystu milionów dolarów budżetu, występują tam jacyś rekonstruktorzy i inne leszcze. Ale wygląda o niebo lepiej i ma o niebo więcej sensu.
Przekaz teledysku jest zrozumiały dla normalnego widza, będzie natomiast totalnie nieczytelny dla aktywiszcza kształconego w zwalczaniu patriarchalizmu, którego elementem jest kapitalizm. O tym trzeba pamiętać.
III Ghorman
Jest sobie taka planeta Ghorman. Praktycznie bezludna. Mieszka na niej 800 000 (słownie: osiemset tysięcy) ludzi, a to jest tyle co nic. W Krakowie znajdziecie podobną liczbę mieszkańców. Tymczasem pojawia się problem, że Imperium chce tam kopać coś tam i nie wie co zrobić z mieszkańcami i pająkami, które tkają lokalny jedwab. Nie są w stanie ich skomasować na terenie powiedzmy wielkości powiedzmy Grenlandii a gdzie indziej se kopać? Jeśli są w stanie dowieźć machiny zdolne przeorać całą planetę to w drugą stronę mogą wywieźć ludzi.
Ale dobrze. Niech im będzie że mamy osiemset tysięcy ludzi i oni się buntują. To pokażcie bunt óśmset tysiąca mieszkańców a nie placyk. Placyk jest co prawda asfaltowany, w Akolicie nie doszli jeszcze do tej technologii. Mamy placyk na który przylazło paru gości i o to są mecyje. Z powyższych powodów nie interesują mnie wydarzenia na Gorman. Skoro nie jesteście w stanie pokazać przełamywania oporu 0,8 miliona mieszkańców to róbcie kameralną historię, jak w Mando. Tam pokazali retrospekcje ze zniszczenia Mandalory jakieś chyba? W pierwszych trzech filmach nie było większych problemów ze skalowaniem, tera są. Można to poprawić od ręki, wystarczy że na Ghorman doliczymy się 90 miliardów i już inaczej to wygląda.
Drugim problemem Ghorman jest francuszczyzna: mówią tam jezykiem brzmiącym jak francuski, noszą berety, są jakieś odniesienia do Allo Allo (zestrzeleni piloci). W lżejszym serialu by to uszło jakoś, ale Andor ma być na poważnie chyba? To jest ten sam poziom co skutery Vespa w Bobie Fetcie i jego Księdze. Weźcie to jakoś tak przetwórzcie, żeby wyglądało oryginalnie.
IV Mon Mothma
Z Mon Mothmą (dalej MM) jest problem taki, że niczym nie kieruje. Zajmuje się wydumanym problemem ślubu córki. Z tego co widzę próbowali jej nadać cechy charakteru Kemali Harris a zachowuje się jak pisior. Tzn miała być kompletnie odklejona od rzeczywistości a nie rozumie że mówienie to nie jest działanie.
Córka ma zawrzeć aranżowane małżeństwo i Mon Mothma to przeżywa dramatycznie. Tymczasem córka akceptuje i wchodzi w to. Taki jest dramat pierwszy a drugi to przygotowania do kłapania paszczą. MM chce powiedzieć że Palpatine jest niedobry co ma zrobić jakość i przełom. Nie ma to sensu bo równie dobrze mogłaby wystąpić w radio Wolna Galaktyka i tam edukować.
Popatrzcie na siebie: mogą wam przytoczyć mnóstwo takich przemówień, CEP Zajączkowskiej,. CEP Jakiego, mogę przytoczyć wykończenie Pani Basi, bezprawne kajdanki, represje, areszty wydobywcze, bezprawne wejścia do TVP, zdjęcie prokuratora krajowego, kasację mandatów, ostatnie wały z lawą kampanią, które były już przy okazji wyborów samorządowych w Krakowie i co? I nic. Jak byliście po stronie darksajda tak jesteście bo tyle są warte takie przemówienia. Imperium istniało już 15 lat i każdy wiedział, co ma wiedzieć i bez kłapaniny.
V Konspiracja
Konspiracja to najsłabszy element serialu. Nie przestrzegają jej zasad w ogóle. Nie używają kryptonimów i pseudonimów. Np. nie powinni mówić o Yavinie, tylko mieć kryptonim, np. >Kura 1< Ci co tam są nie powinni wiedzieć, gdzie są. Powinny być punkty przeładunkowe, na których ładowaliby ludzi do swoich statków i wywozili na Yavin. Jakim cudem Imperium nie dowiedziało się o Yawinie nie wiem? Tzn. wiem. Imperium nie ma mocy przerobowych po prostu. To całe BBI liczy około dwudziestu ludzi, dowodzonych przez majora i liczba spraw którymi się są w stanie zajmować jest ograniczona. Rebelia z kolei to pięć (5) osób. I taka jest skala działań. Dedra ma stopień porucznika i nie widać za bardzo ludzi, którymi dowodzi. Jakby Luthen miał trochę rozumu to by sobie znalazł kumpla i by się rozdzielili i Imperium nie miałoby środków żeby ich szukać.
Problem skali (którego nie ma w Oryginalnej Trylogii) łatwo można było rozwiązać lokalizując wydarzenia na obszarze będącym mentalnym odpowiednikiem Powiatu Bieszczadzkiego. Wtedy ograniczony rozmiar Dedry nie stanowiłby problemu (Zauważcie że Kloss nie był jeden. Obok niego mamy Stirlitza). Problemem jest też brak działań Biura Bezpieczeństwa na Ghorman. Od 3 lat planeta jest w kręgu najwyższego zainteresowania Imperium i nie ma tam żadnych werbunków. Powinni werbować masowo po typowej linii zapiłeś w robocie? strzeliłeś w ryj sąsiada? Nakłapałeś na Impusia? No masz problem ale my jesteśmy łagodni. Pomożesz nam to my pomożemy tobie. Odkrywczym by było gdyby było tam tak jak w enerdówku – wszyscy opozycjoniści w różnych komórkach okazali się kablami. Ale jeden nie wiedział o drugim i udawali. Lem pokazał coś podobnego w Tragedii Pralniczej, gdzie wszyscy okazali się pralkami? A Kalkulator? Kto czytał ten wie. Wszystkie zbuntowane roboty okazały się agentami. A tu widzimy jak Tony Gilroy (dalej: Mały Antoś) wyobraża sobie konspirację. Tymczasem u nas każdy powinien przeczytać Kamienie Na Szaniec chyba. Polecam też takie dzieło:
AGENTURA PAŃSTWO POLICYJNE - M. W. ALEXANDER
https://unikatksiazki.pl/politologia-st ... obieg.html
Kupiłem se to w drugim obiegu. Pozwala ogarnąć metody inwigilacji.
Imperium natomiast, zamiast powołać organizację konspiracyjną złożoną z samych agentów, wysyła Sirila, który nawet nie wie co jest grane. Obyczajówka na linii Dedra-Siril jest fajna (teściowa!) ale to to jest nieporozumienie jednak. Ochrana jak inwigilowała bolszewizm? Kreując go. Zasadą działania imperialnych powinno być obchodzenia od strony radykalizmu: powołanie swojej organizacji, która będzie zarzucać Rebelii zdradę ideałów i bratanie się z Imperium. Podobnie obecnie totalni zarzucają pisiorom prorosyjskość. Mechanizm ten sam.
Podsumowanie
Moja ocena jest subiektywna, gdyż skupiam się na aspektach ważnych dla mnie. Jak dla kogoś światotwórstwo nie jest ważne to inaczej będzie odbierał tą produkcję. W Nowej Nadziei pokazali część Imperium, sugerując że gdzieś tam jest reszta. Proste, Jak masz budżet na 3 czołgi to pokaż te 3 czołgi ale zasugeruj, że gdzieś dalej jest 300. A nie suponuj, że 3 czołgi to wszystko. W Imperium Kontratakuje też to rozumieli pokazując wydzieloną eskadrę Vadera. W Powrocie Jedi mamy lokalną w sumie awanturę na Endorze. I Ackbar zdaje sobie sprawę, że nie mają szans. Czy to Lando jest.
Światotwórstwo dało by się jeszcze przeżyć ale mamy kwestię gatunku. Andor jest reklamowany jako Thriller a ma elementy dominujące opery mydlanej. Pojawia się kultowy text >chcesz o tym porozmawiać?< będący memem, dźołkiem, etc. Od lat 90-tych ubiegłego stulecia zresztą jest symbolem pustego dialogu, nabijania czasu itp. Żebyśmy się dobrze zrozumieli: jak zapuszczam se podkast to oczekuję, że ktoś tam będzie kłapał paszczą nawet i przez trzy godziny. Jak se zapuszczam MMA to oczekuję walenia się po mordach. Ale gdy ktoś mi reklamuje MMA a siedzą i gadają to jestem poirytowany. Podobnie w odwrotnej sytuacji: gdy oczekuję debaty a się leją po mordach to nie. Gdyby Andor był reklamowany jako Niewolnica Isaura w kosmosie to bym się ekscytował i kibicował amorom Dedry i Sirila, Andora i Brix. Brix zadziałała zgodnie z zasadami redpila: zrobiła se dziecko z Andorem i zwiała. Będzie szukać teraz betabankomata.
VI
Jest tu kilka sensownych scen, np. odwetowe rozstrzelanie niewinnych. Ale to powinno na początku ustanawiać opresyjność reżimu. Mają problem z pokazaniem, czemu właściwie Imperium jest niedobre. A niechby w odcinku Boryna siał (ze zbożem) przeprowadzili kolektywizację. Od razu by było wiadome o co chodzi. Niechby Luthien szukał Gwiazdy Smierci aktywnie. A nie że mu kabel powiedział. Gdyby serial był o poczynaniach kabla to by był ciekawszy. Byłby on niczym Kloss dwulicowy itp. A tak to nie ma nic odkrywczego, wkręcają w reklamach, łołka za bardzo ni ma. Antosia męczą Gwiezdne Wojny. Robot, nazywany tam Droidem utrudnia opowiadanie historii. Jak chce kręcić Niewolnicę Izaurę to niech kręci a tu niech się odtenteguje od Star Łorsa. Nie wiem na ile Geekosfera ma rację twierdząc, że miało być pierwotnie pięć sezonów z których zrobili dwa. No zanudzilibyśmy się na śmierć jakby zamiast 3 odcinków z danego roku dostalibyśmy osiem pełnych zapychaczy. Z drugiej strony mamy wydażenia offskrin, których nie widzimy a o których nam mówią.
Andorowi daję słabe 6/10. Co Sekcja 31 i Mando robią dobrze a Andor źle? Drugiego wpisu tu trzeba.
O Andorze na FIlmwebie:
https://www.filmweb.pl/serial/Gwiezdne+ ... 022-866824
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
Starzejesz się! Kto będzie czytał takie epistoły Smoku!
Użytkownik nieaktywny, ale gadatliwy.
Star Wars - pogaduchy o uniwersum Lucasa
On zawsze miał ciągoty do długich wywodów...
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.