Oczywiście na ścinanie drzew o średnicy pnia większej niż ileś tam, zawsze uzyskujesz zgodę odpowiednich czynników urzędniczych. Prawda?korzystam z drewna. A mam swoje, tylko muszę je "pozyskać"
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Moderator: nicpon
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Historia jest najlepszą nauczycielką życia, bo
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
Jeszcze nigdy, nikogo, niczego nie nauczyła.
-
- Posty: 1310
- Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
- Lokalizacja: Sopot
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Nie uzyskuję. Wiatrołomy i drzewa suche nie wymagają zezwolenia. A zmiany klimatyczne i wynikające z nich niespotykane dotąd wichury dostarczają mi takich ilości opału, jakich nie jestem w stanie zużyć. Na całym Pomorzu padają świerki - sam wyciąłem trzy 70 - letnie sztuki wykończone przez korniki. To wynik braku śniegu i wilgoci pośniegowej.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Czyli jak zwykle wychodzi na to, że jednostka potrafi sobie "lepiej" dopasować coś do swoich potrzeb niż zrobiłby jej to ktoś z zewnatrzTadeusz Klimczyk pisze: ↑raczej chciałem obśmiać, że nie docierają one do większości odbiorców przez zapóźnienie w transformacji energetycznej. Bo nie każdy opala się sam.
Ponad połowa Polaków mieszka w domach, a nie w blokach i naprawdę chyba nikomu nie zależy by płacić więcej zamiast mniej.
Dochodzimy tu do wielokrotnie podkreślanych przeze mnie różnic, jakie cechują - uogólniając - mieszkańców dużych miast i małych miejscowości w podejściu do wielu spraw.
Czyli wychodzi drastyczna redukcja emisji CO2Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Ja przez lekkie zimy w ogóle mam ogrzewanie za darmo, bo od 3 lat nie kupuję węgla tylko korzystam z drewna.

O jakim okresie mówisz w kontekście niespotykanych wichur? Te które ja wspominam najbardziej miały miejsce w ubiegłym wieku. Oczywiście odkąd wichury, nawałnice, orkany i huragany zaczęły otrzymywać imiona przebijające się do mediów to więcej się o nich mówi, ale przez to wiatr nie wieje silniej, a w każdym razie podobne były spotykane wcześniej... tak mi się zdaje.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑2024-07-30, 11:37A zmiany klimatyczne i wynikające z nich niespotykane dotąd wichury
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
-
- Posty: 1310
- Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
- Lokalizacja: Sopot
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Chyba tego, że liczba nawałnic o wielkiej sile w ostatnich latach wzrosła nie trzeba nikomu udowadniać. Szczególnie wredne są te o niemieckich imionach
Właśnie wróciłem z lasów sopockich - po nawałnicy sprzed kilku dni jest tam masakra, duża część starodrzewu jest położona na ziemi.
W ostatnich 6 latach miałem trzy nawałnice, które położyły pokotem od kilkunastu do kilkudziesięciu drzew - zawsze dotyka to drzewa w głębi lasu, bo te na jego brzegu są silniejsze i mają mocniejszy system korzeniowy "wyćwiczony" wieloletnim wystawieniem na podmuchy wiatru.
I nie dotyczy to wielkiej nawałnicy z 2017 roku, która na Pomorzu zniszczyła 45 tysięcy hektarów lasu (nie wspominając o 2 zabitych harcerkach i stratach w budynkach).
Nie wspominam o wywracaniu pojedynczych drzew - te usuwam w zasadzie co roku.
Zmiany klimatyczne pokazuje też mój niewielki staw, który nie ma własnego zasilania. Od 4-5 lat (z wyjątkiem roku obecnego) stan wody po zimie jest w nim taki sam jak przed zimą. A zeszłego lata po raz pierwszy w stawie woda po prostu zniknęła. Wszystkie okoliczne jeziora, z wyjątkiem tych, które mają własne podziemne zasilanie mają lustro wody niższe o ok. 0,5-1 metra.

W ostatnich 6 latach miałem trzy nawałnice, które położyły pokotem od kilkunastu do kilkudziesięciu drzew - zawsze dotyka to drzewa w głębi lasu, bo te na jego brzegu są silniejsze i mają mocniejszy system korzeniowy "wyćwiczony" wieloletnim wystawieniem na podmuchy wiatru.
I nie dotyczy to wielkiej nawałnicy z 2017 roku, która na Pomorzu zniszczyła 45 tysięcy hektarów lasu (nie wspominając o 2 zabitych harcerkach i stratach w budynkach).
Nie wspominam o wywracaniu pojedynczych drzew - te usuwam w zasadzie co roku.
Zmiany klimatyczne pokazuje też mój niewielki staw, który nie ma własnego zasilania. Od 4-5 lat (z wyjątkiem roku obecnego) stan wody po zimie jest w nim taki sam jak przed zimą. A zeszłego lata po raz pierwszy w stawie woda po prostu zniknęła. Wszystkie okoliczne jeziora, z wyjątkiem tych, które mają własne podziemne zasilanie mają lustro wody niższe o ok. 0,5-1 metra.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
No w sumie to właśnie jakiś solidny dowód by się przydał (zwłaszcza z punktem odniesienia), bo kto wie jakie i ile nawałnic było na Pomorzu np. w latach 60. czy 70. ubiegłego wieku (przeskakując na drugi koniec Polski to np. halny stulecia o porywach do prawie 300 km/h notowano w 1968 r)? To zawsze znacznie lepiej działa, niż dowody na zasadzie każdy widzi, bo jednak nie każdy może widział to co się działo np. 3 dekady temu, by w przypadku tego pojedynczego tyknięcia klimatycznego zegara dostrzec zmiany w liczbie i intensywności nawałnic. Ćwierć wieku temu własnoręcznie mierzyłem wiatr wiejący z prędkością 140 km/h i to nawet w miejscowości uwzględnianej w roczniku meteorologicznym, ale to przecież żaden dowód w ujęciu ogólnym. A i kilka zdjęć trąb powietrznych udało mi się zrobić. Reasumując, zasadniczo dobrze się coś analizuje, gdy można posłużyć się jakimiś danymi wykraczającymi poza czasy internetowe.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑2024-07-30, 21:28Chyba tego, że liczba nawałnic o wielkiej sile w ostatnich latach wzrosła nie trzeba nikomu udowadniać.
Takie rzeczy się dzieją raz na jakiś czas w różnych zakątkach Polski. Żeby daleko nie szukać to można przywołać szkwał, który uderzył na Mazurach 4 lipca 2002 roku (też przypisuje mu się ponad 40 tys. ha zniszczeń lasów), ale można się cofać jeszcze dalej, ot choćby do wspomnianego halnego z maja 1968 lub jeszcze dalej do 20 lipca 1931 roku, gdy tornado przeszło przez Lublin czyniąc olbrzymie zniszczenia, albo jeszcze dalej, czyli do 3 lipca 1928 roku, gdy 62 osoby w Polsce straciły życie na skutek huraganowych wiatrów.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑I nie dotyczy to wielkiej nawałnicy z 2017 roku, która na Pomorzu zniszczyła 45 tysięcy hektarów lasu (nie wspominając o 2 zabitych harcerkach i stratach w budynkach).
Dlatego jednak fajnie jakby jakieś opracowanie to szeroko ujęło, bo Internet słabo "pamięta" to co było w minionym stuleciu.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Rzeczywiście musiało mi się coś poryrać". Najmocniej przepraszam.
Na usprawiedliwienie mam to, że dawno było.
Spędziliśmy ze dwa tygodnie jeżdżąc po okolicy. W Przysusze odwiedziliśmy mojego kumpla oraz muzeum Kolberga)więc chyba dlatego zapamiętałem to miasteczko .
Z resztą rejo wart odwiedzin i każdemu polecam.
Szydłowiec, przesławny Wąchock, Opatów, Ujazd, Łysa Góra i okolice. Sandomierz niedaleko. Wszystko w zasięgu zmotoryzowanego turysty.
Tylko trzeba wcześniej zrobić plan i dobrze go rozpisać.
A rzeka to na bak Kamienna była. Pamiętam nadrdzewiałą tablicę przy ruinach jakiegoś młyna czy tartaku.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Mówiłem o reaktorach energetycznych w jednostkach pływających.
W ZSRR uznano że nie stać ich na budowanie osobnych instalacji do produkcji plutonu które nie wytwarzają energii elektrycznej dlatego energetyka cywilna musiała produkować pluton dla wojska. Notabene gdyby nie idiotyczne błędy obsługi to działałby do dzisiaj.
Klasyczne odpady radioaktywne nie są żadnym problemem. Jedynie paranoja i propaganda ekomałpiszonów powodują , że robi się cyrki ze składowaniem, które ma być obliczone chyba na zagładę cywilizacji ludzkiej. Nawet gdyby nie było przerabiania paliwa czy nowych reaktorów, to wciąż wiadomo, że w perspektywie 100 lat na pewno się pojawią. Więc zamiast "geologicznie bezpiecznych" składowisk wystarczy niewielki podziemny składzik.
Generalnie pieniądze przepalone na deficytowe instalacje solarne czy wiatrowe powinny były być zainwestowane w lepsze reaktory i przede wszystkim energetykę opartą na torze. Mam wrażenie że celowo sabotowano najefektywniejsze rozwiązania z powodów ideologicznych.
Nie ma konfliktu pomiędzy większością tych działań. Problem są ekomałpiszony z mentalnością wszystko albo nic, bez żadnych skłonności do kompromisu.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Popularny mit, że jakoby zapory są lekiem na wszystko, na suszę, na dostatek wody dla energii, na środowisko naturalne odchodzi do lamusa. Nowoczesne programy retencyjne mają zupełnie inną filozofię - zamiast budowania dużych przegród spiętrzających punktowo wodę, wykonujemy tysiące małych działań, które po pierwsze - zatrzymują wodę w całym ekosystemie całego dorzecza, po drugie - spowalniają spływ wody w obliczu coraz gwałtowniejszych jej opadów.
Przy czym nikt mi nie wmówi, że nieregulowana rzeka ma większy potencjał do akumulacji wody niż zapora na tym samym odcinku.
Wystarczą jedynie dobre korepetycje z języka polskiego nastawione na walkę z analfabetyzmem funkcjonalnym.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Rozumiem Peceed, że z roku na rok płacisz coraz mniej za ogrzewanie. Pochwal się jak to robisz, jest tu wielu, którzy chętnie skorzystają Twojego przekuwania teorii na praktykę, bo oni akurat płacą coraz więcej.
Jest raczej oczywiste że to porównanie odnosi się do zużycia energii, korzyści nie gwarantują kompensacji wzrostu cen rynkowych, ale przecież właśnie przy wzroście cen są chyba najważniejsze?
Tzn. ludzie korzystający z centralnego nie muszą ostatecznie płacić za zużyte ciepło? To jakaś nowość która by świadczyła o nieefektywności rynku. Nobel z ekonomii murowany!Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ ja nie neguję oszczędności wynikających z lekkich zim, tylko raczej chciałem obśmiać, że nie docierają one do większości odbiorców przez zapóźnienie w transformacji energetycznej. Bo nie każdy opala się sam.
Chyba że chodzi o zjawisko pogodowe w którym temperatura na zewnątrz budynku zależy od rodzaju jego ogrzewania, wtedy byłby to Nobel z fizyki.
No cóż, Tusk stracił świetną okazję aby merytorycznie zaprotestować - wystarczyło zrobić manifestację przeciwko ZL zamiast latać z opornikiem w .....Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Protestują nawet przeciw Tuskowi za Zielony Ład, który im uchwalił wybrany przez nich Kaczyński.
Tak samo mógł protestować przeciwko lockdownom, ale nie - byli pierwsi w krytyce rządu że reagował za późno!
Brak merytoryki się mści.
Należy zdekolonializować Azję Północną.
-
- Posty: 1310
- Rejestracja: 2004-04-05, 09:06
- Lokalizacja: Sopot
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Przestrzegałem parę postów wcześniej przed stosowaniem prostych kalkulacji matematyczno-fizycznych do zjawisk związanych z ekosystemem. Ale nie "zażarło".
Przestrzegałem także przed tym, że "ścisłowcy" mają problem z czytaniem niewerbalnych przekazów komunikacji. No i masz ....
peceed pisze: ↑
No cóż, Tusk stracił świetną okazję aby merytorycznie zaprotestować - wystarczyło zrobić manifestację przeciwko ZL zamiast latać z opornikiem w .....
Tak samo mógł protestować przeciwko lockdownom, ale nie - byli pierwsi w krytyce rządu że reagował za późno!
Brak merytoryki się mści.
Tu się mści brak Twojej wiedzy. To co piszesz jest po prostu nieprawdą. Sam widziałem, jak Tusk miażdżył jakiegoś chłopa-manifestanta, który stękał coś niewyraźnie i szybko uciekł. Cały cyrk z Zielonym Ładem był dostatecznie omówiony i opisany w mediach. Tylko po co czytać jak ktoś wszystko wie i bez tego.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Dlatego pod uwagę biorę jeden prosty i wymierny parametr jakim jest zdolność do akumulacji wody.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Przestrzegałem parę postów wcześniej przed stosowaniem prostych kalkulacji matematyczno-fizycznych do zjawisk związanych z ekosystemem. Ale nie "zażarło".
"Niewerbalne" przekazy komunikacji to mogę odbierać na video lub fonią, ale nie tekstem.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Przestrzegałem także przed tym, że "ścisłowcy" mają problem z czytaniem niewerbalnych przekazów komunikacji. No i masz
Ale "humanista" nie zrozumie...
Być może chodziło koledze o podteksty - tutaj mogę to robić znając rozmówcę.
Nawet to oglądałem, więc ciężko abym tego nie wiedział.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Tu się mści brak Twojej wiedzy. To co piszesz jest po prostu nieprawdą. Sam widziałem, jak Tusk miażdżył jakiegoś chłopa-manifestanta, który stękał coś niewyraźnie i szybko uciekł.
Wypowiadałem się z punktu widzenia uprawiania skutecznej polityki. Należało ruszyć d*** i protestować zawczasu. Aby wszystkie prop(i)sujące działania rządu media zdołały protest "obśmiać", w ten sposób łatwo mogli dojść do wyborców przeciwnej strony i zablokować tą kartę ze strony PiS-u.Tadeusz Klimczyk pisze: ↑ Cały cyrk z Zielonym Ładem był dostatecznie omówiony i opisany w mediach. Tylko po co czytać jak ktoś wszystko wie i bez tego.
A tak dają się rozgrywać jak dziecko.
Należy zdekolonializować Azję Północną.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Dowodem w tym przypadku nie są pojedyncze wydarzenia, ale tendencje obserwowane od lat, czy może raczej dekad. A te są jednoznaczne. Trudno także zaprzeczyć temu, że powoli następują zmiany w tych miejscach, które stabilizują przyrodę, ekosystem. I np. to, że obecny rok pod względem wody był nieco lepszy, nie ma tu wielkiego znaczenia, bo tendencji nie zmienia. Tak samo jak to, że można znaleźć z przeszłości przypadki kataklizmów czy zjawisk niekorzystnych, przewyższających obecne. Jest prawdą, że w historii naszej planety wiele się zmieniało wtedy, gdy ludzi nie było. Ale to nie jest argument, bo już jesteśmy. I jesteśmy elementem ekosystemu mającym na niego ogromny wpływ. Przyroda przetrwa, tak jak zawsze. Tylko czy my przetrwamy? Dlatego pozostawienie wszystkiemu biegowi rzeczy byłoby nieporozumieniem. Bo tu chodzi nie tyle o przyrodę jako taką, ta zawsze jakaś będzie, tylko o taką przyrodę, która pozwoliłaby nam przetrwać jako gatunkowi. A tu jest problem, bo zmiany jakie następują pokazują, że sprawy idą w niewłaściwym (z naszego, jako gatunku, punktu widzenia) kierunku.No w sumie to właśnie jakiś solidny dowód by się przydał...
Odrębną natomiast kwestią jest to co należy robić w konkretnych przypadkach. Bo to, że coś trzeba zrobić nie wyklucza tego, że można przy tym popełniać błędy.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Bla, bla, bla. Doszła Ci kolejna specjalizacja, czyli po wojskowości jesteś już eksporterem z wirusologii i klimatologii. Nawet nie próbuję podążać tokiem rozumowania, który w Twoim mózgu wytworzył przekonanie, że takim "mądrosłowiem" wypełniasz znamiona solidnego dowodu... no i... czy aby na pewno wiesz na co? Znaczy, ponownie, był czas przywyknąć, ale i tak niezawodnie dostarczasz dowodów na... coś zupełnie innego niż Ci się wydajeNapoleon pisze: ↑2024-08-10, 12:19Dowodem w tym przypadku nie są pojedyncze wydarzenia, ale tendencje obserwowane od lat, czy może raczej dekad. A te są jednoznaczne. Trudno także zaprzeczyć temu, że powoli następują zmiany w tych miejscach, które stabilizują przyrodę, ekosystem. I np. to, że obecny rok pod względem wody był nieco lepszy, nie ma tu wielkiego znaczenia, bo tendencji nie zmienia. Tak samo jak to, że można znaleźć z przeszłości przypadki kataklizmów czy zjawisk niekorzystnych, przewyższających obecne. Jest prawdą, że w historii naszej planety wiele się zmieniało wtedy, gdy ludzi nie było. Ale to nie jest argument, bo już jesteśmy. I jesteśmy elementem ekosystemu mającym na niego ogromny wpływ. Przyroda przetrwa, tak jak zawsze. Tylko czy my przetrwamy? Dlatego pozostawienie wszystkiemu biegowi rzeczy byłoby nieporozumieniem. Bo tu chodzi nie tyle o przyrodę jako taką, ta zawsze jakaś będzie, tylko o taką przyrodę, która pozwoliłaby nam przetrwać jako gatunkowi. A tu jest problem, bo zmiany jakie następują pokazują, że sprawy idą w niewłaściwym (z naszego, jako gatunku, punktu widzenia) kierunku.No w sumie to właśnie jakiś solidny dowód by się przydał...
Odrębną natomiast kwestią jest to co należy robić w konkretnych przypadkach. Bo to, że coś trzeba zrobić nie wyklucza tego, że można przy tym popełniać błędy.

To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Marmik, na twoim miejscu zastanowiłbym się poważnie nad sobą, bo to co tu zaczynasz prezentować to już jest chyba rodzaj jakiegoś zaburzenia nerwicowego.
Nigdy, gdy badamy pewne procesy (a dyskutując o zmianach klimatu dyskutujemy o procesie) pojedyncze wydarzenia nie mają istotnego znaczenia. Znaczenie ma ciąg wydarzeń obrazujących jakieś zjawisko. I to jest dowód. Tych dowodów na zmiany klimatyczne jest od cholery i trochę, więc moim zdaniem trudno tu o czymś dyskutować. Dyskutować można o tym, jak się zachować w takiej sytuacji. Aby zaś zająć w tej kwestii jakieś stanowisko, w pierwszej kolejności potrzebny jest zdrowy rozsądek. To ostatnie zdanie polecam ci pod uwagę w szczególności.
Nigdy, gdy badamy pewne procesy (a dyskutując o zmianach klimatu dyskutujemy o procesie) pojedyncze wydarzenia nie mają istotnego znaczenia. Znaczenie ma ciąg wydarzeń obrazujących jakieś zjawisko. I to jest dowód. Tych dowodów na zmiany klimatyczne jest od cholery i trochę, więc moim zdaniem trudno tu o czymś dyskutować. Dyskutować można o tym, jak się zachować w takiej sytuacji. Aby zaś zająć w tej kwestii jakieś stanowisko, w pierwszej kolejności potrzebny jest zdrowy rozsądek. To ostatnie zdanie polecam ci pod uwagę w szczególności.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Toż ja o tym od dłuższego czasu piszę. Tylko co zrobić gdy temat zdominowali fanatycy z pod znaku "świętej Grety od klimatu"
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Gregski, wybacz, ale zdrowy rozsądek podpowiada, że energetyczne surowce kopalne kiedyś się skończą. A zanim się skończą, na długo wcześniej, zaczną drożeć - czy tak? Takie podejście wydaje mi się jak najbardziej zdroworozsądkowe. Przerzucenie się na energię naturalną, mimo wszystko znacznie tańszą, wydaje się tu (patrząc zdroworozsądkowo) właściwym rozwiązaniem. Więc w czym problem?
Odrębną kwestią, choć powiązaną z powyższym tematem, jest kwestia zmian klimatycznych. Które następują. Ewolucyjnie ale stosunkowo szybko. I znów, na zdrowy rozsądek, trudno zaprzeczyć by działalność ludzka nie miała z tym nic wspólnego. W końcu jesteśmy, jako gatunek, częścią naszego globalnego ekosystemu. I to częścią mającą na ten ekosystem kolosalny wpływ. Możemy dyskutować o skali tego wpływu, ale do jakich konkluzji by nie dojść, będzie to wpływ duży. Tak czy nie? Tak na zdrowy rozsądek?
Zdrowy rozsądek podpowiada też, że kiedyś trzeba zacząć. Bo można zmiany odkładać i odkładać ich nie podejmując. Ale negatywne procesy postępują, więc zdroworozsądkowo kiedyś trzeba zacząć i ktoś to musi zrobić. Nie należy się tego raczej spodziewać po krajach gorzej rozwiniętych (za chwilę znów będzie się nazywało, że gdy "zielona rewolucja" zacznie przynosić pozytywne rezultaty, to po raz kolejny będzie to "wyzysk" biednych przez tych bogatych...) lub przez kraje niedemokratyczne, które takimi kwestiami jak stan środowiska przejmują się, delikatnie mówiąc, mniej (choć podobno Chiny zaczynają na ten problem zwracać uwagę, bo życie ich do tego przymusza). Z tym oczywiście wiąże się ryzyko, ale i szanse. Bo ci pierwsi będą ciągnąć z tej transformacji największe zyski.
Zdrowy rozsądek podpowiada też, że ludzie to ludzie - istoty omylne. A ponieważ to ludzie będą robić transformację, będą popełniać błędy. Ci, przecierający szlaki, najwięcej. To też jest naturalne. Jeśli jednak założymy, że transformację będą realizowały w pierwszej kolejności kraje demokratyczne, to system błędów co prawda nie wyeliminuje całkowicie, ale będzie w stanie je skorygować i naprawić. A także wyeliminować co bardziej radykalne pomysły, niestrawne dla ludzi. Tak to działa.
Twój głos Gregski, to tylko głos w dyskusji. Spotykany często i na swój sposób zrozumiały. Ja też, jak mi żona każe coś w domu zrobić, nawet jak mam świadomość, że to konieczne, to wolę to zrobić później niż wcześniej, bo mi się nie chce i nie chce mi się też ponosić negatywnych następstw tego co muszę robić (tracić czas, robić coś, czego robić nie lubię, zmieniać otoczenie, czego nie znoszę, sprzątać!!! itd)
. To naturalne. Tyle, że ktoś, kiedyś, będzie to musiał zacząć robić - tak zdroworozsądkowo - tak czy nie? No i ten, komu się to sensownie uda zrobić jako pierwszemu, na tym mocno skorzysta. Czy tak? To już nas uczy historia. Pierwsi, którym udaje się zrealizować jakąś innowację, zazwyczaj najwięcej na tym korzystają.
Odrębną kwestią, choć powiązaną z powyższym tematem, jest kwestia zmian klimatycznych. Które następują. Ewolucyjnie ale stosunkowo szybko. I znów, na zdrowy rozsądek, trudno zaprzeczyć by działalność ludzka nie miała z tym nic wspólnego. W końcu jesteśmy, jako gatunek, częścią naszego globalnego ekosystemu. I to częścią mającą na ten ekosystem kolosalny wpływ. Możemy dyskutować o skali tego wpływu, ale do jakich konkluzji by nie dojść, będzie to wpływ duży. Tak czy nie? Tak na zdrowy rozsądek?

Zdrowy rozsądek podpowiada też, że kiedyś trzeba zacząć. Bo można zmiany odkładać i odkładać ich nie podejmując. Ale negatywne procesy postępują, więc zdroworozsądkowo kiedyś trzeba zacząć i ktoś to musi zrobić. Nie należy się tego raczej spodziewać po krajach gorzej rozwiniętych (za chwilę znów będzie się nazywało, że gdy "zielona rewolucja" zacznie przynosić pozytywne rezultaty, to po raz kolejny będzie to "wyzysk" biednych przez tych bogatych...) lub przez kraje niedemokratyczne, które takimi kwestiami jak stan środowiska przejmują się, delikatnie mówiąc, mniej (choć podobno Chiny zaczynają na ten problem zwracać uwagę, bo życie ich do tego przymusza). Z tym oczywiście wiąże się ryzyko, ale i szanse. Bo ci pierwsi będą ciągnąć z tej transformacji największe zyski.
Zdrowy rozsądek podpowiada też, że ludzie to ludzie - istoty omylne. A ponieważ to ludzie będą robić transformację, będą popełniać błędy. Ci, przecierający szlaki, najwięcej. To też jest naturalne. Jeśli jednak założymy, że transformację będą realizowały w pierwszej kolejności kraje demokratyczne, to system błędów co prawda nie wyeliminuje całkowicie, ale będzie w stanie je skorygować i naprawić. A także wyeliminować co bardziej radykalne pomysły, niestrawne dla ludzi. Tak to działa.
Twój głos Gregski, to tylko głos w dyskusji. Spotykany często i na swój sposób zrozumiały. Ja też, jak mi żona każe coś w domu zrobić, nawet jak mam świadomość, że to konieczne, to wolę to zrobić później niż wcześniej, bo mi się nie chce i nie chce mi się też ponosić negatywnych następstw tego co muszę robić (tracić czas, robić coś, czego robić nie lubię, zmieniać otoczenie, czego nie znoszę, sprzątać!!! itd)

szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Dziękuję wujku-dobra-rada. Piszesz to samo od kilku lat, więc słowo "zaczynasz" jakoś tu nie pasuje. No ale wiadomo, nie raz pokazywałeś, że z pamięcią u Ciebie nietęgo.
Ja niestety Tobie równie dobrej nie dam, bo i tak w swoim zacietrzewieniu nie weźmiesz jej pod uwagę.
No i jakbyś cytował jakiś inny fragment to pewnie byś mógł pierdzielić zdrów, ale zacytowałeś ten o konkretach do konkretnej sytuacji, lecz... przecież to już jest zagrywka z Twojej strony tak dobrze znana, że tylko jakiś nowicjusz by tego nie dostrzegł. Napisałbym, że jesteś niezdolny do czytania czyichś postów, ale za to rewelacyjny w pisaniu własnych, w których piszesz co niby ktoś pisze, a potem ględzenia, ględzenia, ględzenia i udowadniania czegoś co najwidoczniej pozwala zaspokoić jakieś Twoje deficyty i przemożną chęć dzielenia się sobą z całym forum i że fenomenem jest, iż nie docierają do ciebie niektóre naprawdę proste informacje... ale to oznaczałoby, że wątpię w Twoją inteligencję. Przeto wolę jednak myśleć, że to tylko przejaw Twojej złośliwości oraz wielkiej chęci bycia słuchanym, bez względu jakie ogólniki i komunały bezlitośnie klepiesz. Oczywiście kompletnie nic z tego nie jest ani dziwiące, ani nowe.Napoleon pisze: ↑2024-08-11, 10:53Nigdy, gdy badamy pewne procesy (a dyskutując o zmianach klimatu dyskutujemy o procesie) pojedyncze wydarzenia nie mają istotnego znaczenia. Znaczenie ma ciąg wydarzeń obrazujących jakieś zjawisko. I to jest dowód. Tych dowodów na zmiany klimatyczne jest od cholery i trochę, więc moim zdaniem trudno tu o czymś dyskutować. Dyskutować można o tym, jak się zachować w takiej sytuacji. Aby zaś zająć w tej kwestii jakieś stanowisko, w pierwszej kolejności potrzebny jest zdrowy rozsądek. To ostatnie zdanie polecam ci pod uwagę w szczególności.
Zrobiło się za cicho na forum i nie mogłeś znaleźć żadnego punktu zaczepienia, by znów wylewać siebie?

Napoleonie, Ty najzwyczajniej od bardzo dawna nie zasługujesz na to bym Cię traktował poważnie, ale oczywiście i tak będziesz udawał, że jest inaczej strojąc te swoje internetowe "mądre miny" i kontynuując pustosłowie. Gdyby było inaczej to już te 8 lat temu (czyli gdy pierwszy raz dobitnie pokazałeś mi, że nie rozumiesz lub udajesz, iż nie rozumiesz niektóry wyjątkowo podstawowych pojęć) by do Ciebie dotarło.
No ale śmiało, dziel się swoimi radami, bo to zaiste łaska dla wszystkich.
Życzę pomyślności w nowym tygodniu.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
szwindel global łorming zdemaskowany na poważnie...
Znowu Ci się katarynka włączyła? Ze sto razy było już mówione, że paliw wystarczy na coś koło wiek do przodu, czyli mamy dziewiętnastowieczny problem owsa.
W tym, że importujemy około 90% stali i niemal 80% cementu. Czyli nic nie ratujemy a tylko wypchnęliśmy produkcję z kraju. I dzięki ETS2 wypchniemy inne branże.
W przeciwieństwie do Twojego który jest tylko bezrefleksyjnie powtarzaną propagandą.
Wśród ludzi człowiek dziczeje.
Waldemar Łysiak
Waldemar Łysiak