Rocznie do EU przybywa nielegalnie około 500 000 ludzi. Czasem więcej, czasem mniej. Co się z nimi dzieje? Są wyłapywani i odsyłani?
Ilu z nich trafia do Polski? No bo jeżeli protestujemy przeciw napływowi nielegalnych imigrantów do Hiszpanii czy Włoch, to może by to jakoś sprecyzować?
Miedzy innymi poprzez plany relokacji do innych krajów.
Jak wspomniałem, jesteśmy krajem granicznym i nie wiemy co się nam może przydarzyć (i obyśmy się nie dowiedzieli!).
Poza tym obok owej solidarnościowej relokacji mówi się też o uszczelnieniu granic, ograniczeniu przepływu tychże imigrantów pomiędzy krajami UE itd. Zawsze jest coś za coś.
Nie twierdzę, że w tym porozumieniu nie ma pomysłów kontrowersyjnych. Twierdzę natomiast, że tylko one są dostrzegane. Celowo, z powodów czysto politycznych by rozpętać histerię.
Postulaty głoszone przez organizatorów tych protestów mogą zostać zrealizowane tylko wtedy, gdy wystąpimy z UE. I tu bym zadał pytanie: na ile jesteś w stanie zrezygnować ze swego poziomu życia (lub - na ile jesteś w stanie ograniczyć swe dochody) by zapobiec nielegalnej imigracji do Polski? Jaka będzie odpowiedź?
Do legalnych nic nie mam.
Na pewno? Bo po tych wczorajszych demonstracjach opanowanych przez kiboli to nie byłbym tego pewien.
No i czy te setki tysięcy imigrantów z kupionymi wizami to legalsi czy nielegalsi?
A przeciwdziałać trzeba teraz gdy jest ich mało.
1. Oni już są - w UE. I my też. to co dotyczy UE dotyczy też nas.
2. Czy my czasem ich nie potrzebujemy? Bo wydaje się, że tak. I że potrzebować będziemy ich więcej. Zawsze twierdzę, że migracja powoduje problemy - każda migracja. To kwestia dowolnych doświadczeń historycznych. Nie ma znaczenia, czy jest legalna czy nielegalna. Nielegalna może (choć nie musi) przynosić problemy nieco większe, ale problemy przynosi KAŻDA. Przyczyn jest wiele i dużo by o nich pisać. W każdym razie od problemu tak czy inaczej nie uciekniemy.
Reasumując. Problem migracji musi zostać rozwiązany/uregulowany w ramach UE. Inaczej rozwiązany nie zostanie. Tym samym u nas rozwiązany zostanie także tylko w ramach UE. Jeśli uważamy, że to problem dla nas najważniejszy i musimy go rozwiązać sami, rozwiązaniem (i to niepewnym) jest wystąpienie z UE. Tylko wówczas powraca pytanie ile jesteśmy w stanie za to "zapłacić". Cała filozofia.
To trochę tak jak kiedyś było z protestami np. górniczymi. Wszyscy byli za, tylko nikt za utrzymanie niedochodowych kopalń nie chciał płacić.