Właśnie wyczytałem, że około 70 brytyjskich wyborców chce zatrzymania imigracji, zatrzymania socjalu dla nielegalnych imigrantów i ich deportacji. Dodatkowo okazuje się, że te 70 dosyć równo rozkłada się na wyborców obu wiodących partii. I co ci wyborcy dostają?
Znów błąd w rozumowaniu. Źle postawiłeś pytanie - w złym czasie. Powinno brzmieć nie "co dostają" ale "co dostaną" (powinno zostać sformułowane w czasie przyszłym). Bo wcześniej większości ci emigranci ani ziębili ani parzyli. Więc nikt nie hamował ich napływu, szczególnie, że per saldo przynosiło to także korzyści gospodarce. Teraz zaczyna przeszkadzać. Więc pewno na tyle na ile się da (bo to też nie jest tak, że da się wszystko) napływ emigrantów zostanie zahamowany. Dojdzie też do jakichś spektakularnych ruchów, które wiele nie zmienią ale zaspokoją oczekiwania wyborców. Którzy przede wszystkim oczekują od polityków by "zrobili coś" w kierunku przez nich oczekiwanym.
Fundamentem błędu który tu popełniasz jest wyjście z założenia, że poglądy wyborców są stałe. Nie są. Zmieniają się wraz z otaczającą ich rzeczywistością. Przy czym na te zmiany po części nie maja oni wpływu (ani wybierani przez nich politycy), po części zaś mają. Wspominałem o tym wcześniej - historią rządzą pewne ogólne prawa.
Myślę, że głównie dokucza stosunek do emigracji i imigrantów. Zwłaszcza po ostatnich wyczynach nożownika w Solingen.
Zapewne masz dużo racji. Przy czym zwróć uwagę na to, że ten stosunek też się zmienia - kilkanaście lat temu emigranci przeszkadzali znacznie mniejszej liczbie mieszkańców Zachodu. To efekt zmian, także gospodarczych. Świat się zmienia, naruszane zostają interesy wielu grup społecznych i jeśli nawet per saldo w dłuższym okresie czasu zdecydowana większość zyska na tych zmianach, to póki co może coś tam tracić (albo zdaje się ludziom, że tracą). Więc trzeba szukać przyczyn takiego stanu rzeczy. Najlepiej konkretnych winnych, bo przyczyny są zazwyczaj złożone i skomplikowane i trudno je zrozumieć. Może się też okazać, że winę po trochu ponoszą wszyscy, a więc i ci, którzy narzekają. Najlepiej winę zwalić na polityków (ale politycy są jednak "nasi", więc to jeszcze nie wszystko załatwia) a jeszcze lepiej, na "obcych". Kiedyś to mogli być Żydzi itp., teraz imigranci (tym bardziej, że mają trochę "za uszami"). Tak to działa.
Natomiast żądania przerwania dostaw broni i pomocy dla Ukrainy, to efekt rosyjskich wpływów. Przejaw tego, kto za tymi skrajnymi ugrupowaniami stoi i kto im pomaga. Rosja pomaga WSZYSTKIM ugrupowaniom sceptycznym wobec demokracji i w ogóle dotychczasowego porządku europejskiego, szczególnie sceptycznym wobec UE i NATO. To mogą być nawet ugrupowania oficjalne Rosji wrogie (patrz PiS). Najważniejsze jest osłabienie UE i w ogóle szeroko rozumianego Zachodu.
Ale nie mój. Ja to na WP wyczytałem.
Ty to przyjąłeś, uznałeś, że tak jest. Więc gdy zacytowałeś, to stwierdzenie stało się także twoim błędem. Ktoś obcy może wymyślić jakąś błędną teorię. Ale gdy my ją akceptujemy i cytujemy, ta teoria staje się także nasza - podpisujemy się pod nią. A tym samym popełniamy ten sam błąd. Więc to jest także twój błąd.
W takim razie trzeba tam założyć nową partię która będzie realizować takie postulaty.
To może realizować jakieś nowe ugrupowania, ale i takie, które już istnieje. Zależy od zapatrywania "żelaznego elektoratu". Jesli ten byłby gotów przyjąć zmianę lub modyfikację dotychczasowej narracji, nie ma przeszkód by realizowali to już ci, którzy istnieją. W Saksonii wybory lokalne wygrali mimo wszystko chadecy. M.in. dlatego, że zmienili nieco narrację na ostrzejszą wobec imigrantów. Nie tak, jak AfD, ale wystarczyło by część wyborców nastawionych do imigrantów niechętnie, pozostała przy nich.
To widać także w Polsce, choćby np. w kwestii przerywania ciąży. Kiedyś PO popierała kompromis. Teraz, gdy nastroje społeczne się zmieniły (na bardziej radykalne) opowiada się za przerywaniem. Ale najpierw zmieniły się nastroje - potem nastąpiła reakcja na ten stan rzeczy. Gdyby wyborcy PO wobec aborcji mieliby nastawienie bardziej zachowawcze, partia ta opowiadałaby się dalej za kompromisem.
Jak wyborcy następnym razem zagłosują na partię Farage'a to też będzie skowyt, że demokracja umiera ale nikt z tych skowyczących nie pomyśli, że stało się to dlatego, że dotychczasowo wiodące partie nie spełniły oczekiwań wyborców.
Pisałem o tym wyżej - spełniały. Tyle, że wyborcy zmienili priorytety, poglądy. I zaczynają przestawać spełniać. Więc albo się dostosują albo pojawi się kto inny, który przynajmniej obieca, że te oczekiwania spełni. Zwróć uwagę, że poglądy nie zmieniają się z dnia na dzień. Najpierw muszą się zmienić by politycy mogli je spełnić.
bo demokracja jest dobra jak wygrywają nasi. A jak ci inni to już wyborcy są zmanipulowani itd itp. W zasadzie ten sam standard niezależnie od tego kto akurat wygrywa.
Niekoniecznie. Co można zauważyć na przykładzie Polski. Przed wyborami październikowymi Tusk prawie otwarcie sugerował, że głosowanie na TD lub lewicę też jest OK. W polityce zawsze są priorytety. Przed ostatnimi wyborami takim głównym priorytetem było utrzymanie demokracji. Więc KAŻDE ugrupowanie, które akceptowało demokratyczny ustrój, było dobre. Poglądy bardziej "szczegółowe" miały mniejsze znaczenie. Koalicja powyborcza była w tej sytuacji czymś naturalnym.
To co piszesz jest w jakimś tam sensie prawdą wtedy (nie jest to zręczne określenie), gdy wszyscy uczestnicy wyborów akceptują demokratyczne reguły gry. W sytuacji, gdy część ich nie akceptuje i chce demokrację zdemontować, wszystko spada na dalszy plan. Podstawowym kryterium wyboru staje się to, czy jesteś za czy przeciw demokracji.
Przy okazji jednak moją złość budzą lamenty ludzi którzy tak naprawdę do tego doprowadzili.
Ależ wszyscy w jakimś sensie do tego doprowadziliśmy!!! Tylko do własnych błędów przyznać się trudno.
Akurat tu, należałoby pisać, że doprowadzili do tego Niemcy. WSZYSCY. Ale ten proces erozji demokracji pojawia się wszędzie. Więc uogólniając, wszyscy obywatele państw demokratycznych w mniejszym lub większym stopniu są za to winni. Bo demokracja = wolność. A wolność = odpowiedzialność. Politycy to "zderzaki". Można na nich zwalić winę i pozbyć się wyrzutów sumienia, że się coś spieprzyło. Ale to nie znaczy, że się nie "spieprzyło"! Tylko przyznać się do tego trudno.