Jak co roku odbyliśmy jako stowarzyszenie Lastadia wielką wyprawę do Petersburga. Tym razem nie jechaliśmy 26 godzin pociągiem tylko śmignęliśmy (dosłownie) samolotem na trasie Kaliningrad-Petersburg. Cały lot trwał jakieś 1 h 20 min. Obawiałem się, że nie zmieścimy się w limicie bagażu, ale jakoś daliśmy radę. Łącznie przywiozłem jakieś 24 kg bagażu w tym pewnie z 18 kg książek. Pochwalę się, że przywiozłem książki fantastyczne ale do rzeczy:
U Dolinina na książkowym jarmarku kupiłem sobie kilka morskich kolekcji i awiakolekcji. Wśród tych pierwszych nr 6/2011 o traulerach rybackich zmobilizowanych po wybuchu wojny. Muszę przyznać, że praca wzbudza słuszny zachwyt i zbiera wiele pochwał. Autor p. Wołkow zebrał chyba wszystkie dostępne informacje na ten temat. Znakomitą część tekstu zajmuje opis techniczny i sposoby uzbrajania tych niewielkich okrętów. Druga część poświęcona jest działaniom operacyjnych. Naturalnie większość kutrów operowała na dalekiej północy a tylko jeden na „moim” morzu czarnym. Naprawdę świetna praca naukowa do której nie można mieć więcej zastrzeżeń. Nowy i także chwalony jest nt 5/2011 poświęcony kutrom patrolowym typu Greenport zakupionych przez Rosjan w USA celem wzmocnienia sił przeciwpodwodnych. Bardzo solidna robota gdzie jest dodatkowo dużo świetnych rysunków (część to aksonometria) i zdjęć. Jest to pierwsza część większej monografii gdyż w tym numerze nie umieszczono losów kutrów w czasie rewolucji i okresie późniejszym. Trzeba zatem czekać z niecierpliwością. Co niniejszym czynię. Z mniej ważnych numerów to kupiłem sobie nr 1/2011 o krążownikach austro-węgierskich i uzupełniający numer o służbie krążowników typu Bogatyr (uzupełnienie do numeru z poprzedniego roku). Przejrzałem tę publikację i trochę przeczytałem to i owo i nie zgadzam się z niepochlebnymi opiniami na temat tego numeru MK gdyż może nie ma tam fajerwerków, ale jest on na takim średnim poziomie i nie ma powodu do nazywania tego gównem jak zrobili to Rosjanie. Ot takie sobie….
Nie kupiłem sobie za to żadnej Morskiej Kampanii. U Dilinina nie było (miały być dopiero w piątek tj wczoraj, ale wtedy już jechaliśmy do domu i nie było czasu, żeby tam podjechać.) Ale jak to mówią co się odwlecze to …. Morskie Kampanie które spotkałem po drodze były przesadnie drogie. W sklepie kolekcjoner (niedaleko dworca witebskiego) mieli kilka interesujących numerów, ale ceny takie ja u nas na Wiatracznej (więc lekko nieprzyzwoite).
W Gangucie gdzie nas już po raz kolejny goszczono (za co serdecznie dziękuję red naczelnemu kpt. I rangi Kozyrowi). Zrobiliśmy nie liche zakupy (choć ja chciałem więcej) Kupiłem na przykład jedną z najlepszych (jeżeli nie najlepszą) prace naukową o rosyjskich i radzieckich stoczniach remontowych. To dziwne, ale w sprzedaży (nie wiem czy takiej zupełnie otwartej) są do kupienia I i III tom Historii Otieczestwiennogo sudoremonta (nie mylić z 5 tomowym opracowaniem o sudostrojeniu) .
W I tomie opisano historię remontów okrętów w Rosji i ZSRR od czasów dawnych tj XVIII wieku do połowy lat 50-tych, w III tomie zaprezentowano zaś wszystkie stocznie remontowe zarówno te istniejące jak i te od dawna zamknięte. Tom ten podzielono na rozdziały wg kryterium geograficznego co ułatwia znalezienie poszukiwanych informacji. Mylące może być tylko to, że nazwy stoczni zazwyczaj składają się z jakiegoś numeru np. stocznia remontowa 23 itp. Oba tomy są nie tylko ciekawe w warstwie tekstu, ale także zawierają ciekawe zdjęcia, szkice i plany. W tym także obiektów do niedawana uznawanych za tajne jak baza remontowa OP w Bałakławie wydrążona w skałach. Obie książki bardzo sobie cenię (zresztą w wydawnictwie nie były drogie.
Kmdr Kozyr zrobił nam wielką przyjemność pożyczając nam także dwie bezcenne książki. Nie chodzi oczywiście o jakiś wymiar finansowy ile o ich zawartość merytoryczną. Po latach poszukiwań dorwałem się wreszcie do Bojewego Lietopisu WMF za rok 1943. To wspaniałe opracowanie który musi znać każdy kto interesuje się historią floty radzieckiej. Nie będę tematu rozwijał bo wiadomo o co chodzi. Drugą książeczką pożyczoną jest Bałtijskij transportnyj fłot w WOW 1941-1945. Wydano to w 1957 roku i muszę przyznać, że to porządna naukowa robota. Widać, że autor p. Edlinskij potrafił skorzystać ze źródeł archiwalnych i przy okazji do minimum ograniczył pisanie głupot o roli partii komunistycznej (oczywiście trochę napisać musiał jako tzw. dostawę obowiązkową). Ja dla siebie (a właściwie na moją prośbę znalazł ją dla mnie dr Andriej Czirkow) znalazłem zaś w Rosyjskiej Bibliotece Narodowej (mają piękny nowy gmach na Moskjowskom prosp. na przeciw Parku Pobiedy) książkę tego samego autora o morskim transporcie na Morzu Kaspijskim. Mam już dostatecznie dużo materiałów aby zacząć pisać o perypetiach sił morskich ZSRR na Morzu Kaspijskim.
Złożyliśmy także tradycyjnie wizytę przyjaźni w wydawnictwie Galeya print gdzie zaopatrzyłem się w ciekawe opracowanie o operacjach Floty Północnej przeciwko niemieckiej żegludze w końcowym okresie wojny . Powiedziałbym, że to „robota koronkowa”. Książka ta zasługuje na każdą pochwałę, gdyż wymieniono w niej wszystkie operacje konwojowe w 1944 (z podziałem na miesiące). Pewną wadą jest brak aneksów, ale trudno nie można mieć wszystkiego w każdym razie praca prima.
Nie jest już tak entuzjastyczny jeżeli chodzi i nowe czasopismo wydawane przez Galeyę. Przyznam, że za 20 zeta to mogli się bardziej wykazać.
http://u-boat-laboratorium.com/uploads/ ... 11/274.jpg niby teksty dobre (choć nie odkrywcze). Za to ilustracje w tym czasopiśmie są straszne. Widać piksele, są nieostre i jakieś takie zamazane. Jak na pierwszy numer to się nie popisali. Może kolejny będzie lepszy.
W przeciwieństwie do powyższej pozycji kolejna książka z Galeyi nie ma żadnych zdjęć, za to tekst jest rewelacyjny. Chodzi o Chronologię awarii i katastrof okrętów podwodnych (tylko rosyjskiej i radzieckie). Opisano wszystkie takie przypadki (te ważniejsze). Na początku książki jest chronologiczna tabela gdzie każda katastrofa została ujęta. Główny tekst nie został podzielony chronologiczne. Wszystkie kategorie podzielono przez pryzmat przyczyn. Pracę z książką także utrudnia brak aneksów, ale nie można mieć wszystkiego.
Z ganguta przywiozłem sobie także dwa numery ganguta 62 i 63 oraz monografię pancerników Piereswiet i krążowników typu Czapajew. Obie pozycje świetne z tym zastrzeżeniem jednak, że rys historyczny tych pierwszych okrętów jest napisany trochę „po macoszemu” jakoś autorzy się nie bardzo wysilili.