Drewno na okręty żaglowe

Okręty Wojenne do 1905 roku

Moderatorzy: crolick, Marmik

jefe de la maquina
Posty: 787
Rejestracja: 2007-10-27, 00:01

Post autor: jefe de la maquina »

Pytanie więc brzmi: jak sobie radzono z suszeniem drzew przeznaczonych na maszty w epoce okrętów drewnianych?
Krzysztof Gerlach
Intrygujące pytanie. Ponieważ drzewo na maszty jest to tzw drzewo miękkie głównie Douglas fir, Sitka spruce (Kanada, USA) czy też polska sosna , ze względu na fakt, że większości wypadków jest spławiane rzekami, nasycenie wodą jest bardzo wysokie, co sprzyja wypaczeniu w trakcie suszenia. Uwzględniając fakt, że drzewo to musi zachować prosty kształt, stąd jedyną metodą będzie suszenie w pozycji leżącej na prawidłowo rozstawionych podporach, które pozwolą je obracać, kontrolując wypaczenie.
Domyślam się więc, że przeniośne zadaszenie z płótna (namiot) tworzący coś w rodzaju tunelu, może rozwiązać ten problem.

Jefe

Ps.
W języku hiszpańskim rozróżnia się rybę na talerzu i w wodzie. W polskim nie. Drewno i drzewo ? W moich rejonach ścięte drzewo nadal jest drzewem, a nie drewnem, choć gałęzie może być przeznaczone na drewno opałowe. Drewno- odnosi się do materiału -w zrozumieniu- obrobiony, zaś na zdjęciu jest dalej w stanie surowym, nieokorowany.
Stąd (na mojej wsi) mówi się spław drzewa, nie drewna.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Pana uwagi jak zwykle nie tylko ciekawe, ale i rozszerzające wiadomości, których dotyczy pytanie!
Jednak takiej metody suszenia pni drzewnych na maszty - chociaż technicznie możliwej - nie stosowano :-) .
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4935
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Suszenie pni długości ponad 30 m, tak żeby się nie wypaczyły? :co: Spuszczanie pionowo do szybów, czy podwieszano na wieżach?
Ee przekombinowane i jeszcze droższe niż zadaszenie. Szczególnie przy "masowej" produkcji masztów.

No dobrze - niech będzie że ustawiano je pionowo, ale nie były podparte od góry, tylko na dole i jakiejś tam wysokości od dołu, powiedzmy na 5-8 metrach. To by było do zrobienia.
Awatar użytkownika
Grzechu
Posty: 1658
Rejestracja: 2004-06-29, 16:05
Lokalizacja: Kwidzyn (Powiśle)

Post autor: Grzechu »

Krzysztof Gerlach pisze:Tu mała dygresja leksykalna (...)
jefe de la maquina pisze:W języku hiszpańskim (...)
OK, dzięki za wyjaśnienia - przyjmuję do wiadomości i do stosowania na przyszłość :)
Do szkół chadzałem ostatnio daaawno temu, a ta podstawowa to taka gminna była, nie najwyższych lotów...
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Suszenie w pionie.
Było do zrobienia, a nawet w pewnym sensie tak robiono, jednak z tekiem na kadłuby, nie na maszty :) . Tyle, że jeszcze prościej – jak już kiedyś pisałem. Ponieważ świeży tek po ścięciu nie nadaje się do spławiania (tonie), więc na trzy lata przed wyrębem z wybranego drzewa puszczano soki (tak jak żywicuje się iglaste), susząc go, kiedy jeszcze rósł i nie wymagał podpór na żadnej wysokości :lol: .
Ale z drewnem na maszty tak nie postępowano, podobnie jak nie wieszano go pionowo żadną metodą. Odpowiedź jest zresztą prostsza, niż się wydaje!
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
Tzaw1
Posty: 643
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

Robili maszt i czekali aż wyschnie :-D
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

BAAARDZO blisko, acz intencje niewłaściwe ;) !
Krzysztof Gerlach
jefe de la maquina
Posty: 787
Rejestracja: 2007-10-27, 00:01

Post autor: jefe de la maquina »

Czyżby robili maszt w stanie nasączonym i niewysuszony zakładali na statek/okręt z całym olinowaniem, zaś samo szuszenie przebiegało już po założeniu ?
W ten sposób można kontrolować odchylenia, i wypaczanie, ale co z pękaniem drzewa w trakcie suszenia ?
To tylko moja spekulacja.
Jefe
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Tak właśnie robiono, ale powody ciągle nie te :-) !
Krzysztof Gerlach
Tzaw1
Posty: 643
Rejestracja: 2006-05-03, 17:23
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Tzaw1 »

co z pękaniem drzewa w trakcie suszenia ?
A nic. Na morzu i tak wilgotno było :)

Zagadka intrygująca :)
Nowak Krzysztof
Posty: 2316
Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Nowak Krzysztof »

Witam, w świetle tego co wyżej powiedziano wydaje mi się, że drzew przeznaczonych na maszty nie suszono. Może dlatego, że były to całe pnie. Pozdrowienia.
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Nie suszono. Ale nie dlatego :) .
Krzysztof Gerlach
Nowak Krzysztof
Posty: 2316
Rejestracja: 2004-08-26, 21:03
Lokalizacja: Częstochowa

Post autor: Nowak Krzysztof »

To może dlatego, że nie współpracowały z innymi częściami drewnianymi, były umocowane na stałe linami i mogły się wypaczać do woli :-)
Awatar użytkownika
Maciej3
Posty: 4935
Rejestracja: 2008-05-16, 11:36

Post autor: Maciej3 »

Może inaczej. Z tego co pamiętam przy rąbaniu drewna - sucha sosna jest bardzo krucha i latwo pęka. Mokra jest mocniejsza
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

O, o, idealnie o to chodzi! Wkrótce obszerniejsze wyjaśnienie.
Krzysztof Gerlach
Krzysztof Gerlach
Posty: 4485
Rejestracja: 2006-05-30, 08:52
Lokalizacja: Gdańsk

Post autor: Krzysztof Gerlach »

Drewno na maszty musiało się odznaczać zupełnie innymi cechami niż na kadłuby. Smukłe, daleko sięgające w górę drzewca (czyli podnoszące środek ciężkości), przenoszące zarówno statyczną siłę wiatru, jak gwałtowne podmuchy (np. szkwały) miały być lekkie, silne, ale zarazem sprężyste, giętkie. Dobrze, jeśli były trwałe, ale z uwagi na niższą cenę, znacznie bardziej prawdopodobną utratę niż drewno kadłubów (w sztormach, podczas bitew), umieszczenie w miejscu dużo mniej sprzyjającym gniciu i częstszy proces wymiany na nowe, nie była to cecha aż tak bardzo pożądana jak w przypadku elementów kadłuba. Świdraki też się nie wspinały tak wysoko, więc i twardość była mniej poszukiwana.
Wszystkie szukane cechy zapewniały najlepiej niektóre drzewa iglaste, o bardzo długich, prostych pniach, spełniające określone warunki – o których dalej - i rosnące we właściwym (tj. ostrym) klimacie.
Po to, by drewno liściaste zyskiwało pożądane własności i nie gniło, trzeba je było bardzo długo suszyć. Lecz cechy potrzebne w masztach, drzewa iglaste mogły zapewnić tylko pod warunkiem posiadania na początku i zatrzymania w nich jak najdłużej żywicy. Po wyschnięciu pękały i można sobie było z ich drewna zrobić ognisko. Zatem nigdy ich nie suszono! Owszem, wysychały potem w postaci masztów i rej, lecz wbrew chęci konstruktorów i załóg, a nie ku czyjemukolwiek zadowoleniu. W momencie, kiedy wyschły (tzn. straciły sporą ilość żywicy), trzeba je było szybko wymieniać na nowe (kilka razy szybciej niż częstotliwość przeciętnych remontów kadłuba). W marynarce, w której tego nie robiono – z reguły z powodu trudności w zaopatrzeniu, a nie z braku rozwagi czy fałszywie rozumianych oszczędności – na okrętach łamały się w sztormach maszty i reje, a w rezultacie pełnosprawne skądinąd żaglowce, pozbawione napędu, mogły kończyć na skałach czy mieliznach i ulegać zagładzie.
W czasie wojny o niepodległość amerykańskich kolonii, Brytyjczycy zostali nagle pozbawieni źródła doskonałych amerykańskich drzew masztowych, o których pisał Jefe, a tymczasowo zaniedbali rynek bałtycki, dostarczających świetnych sosen. W efekcie w tych samych sztormach, które tylko lekko naruszały okręty francuskie (one właśnie przejęły dostawy amerykańskie!), żaglowce Royal Navy, z połamanymi drzewcami, rozpraszały się po całym Atlantyku.
Zupełnie odwrotna sytuacja zapanowała w czasie wojen napoleońskich. Ze względu na brytyjską blokadę portów Francuzi mieli wielkie problemy z pozyskaniem drewna na maszty (lądem to „nie szło”, o czym w niedalekiej przyszłości napiszę dokładniej), zaś Anglicy wykształtowali sobie tymczasem dostawy z Kanady; poza tym Bałtyk pozostawał nadal tak dla nich ważny, że nie wahali się uderzać na Danię, Szwecję czy Rosję, by zapewnić sobie surowce leśne z tego obszaru (aczkolwiek znacznie częściej posługiwali się wypróbowaną i na ogół niezawodną metodą lipnych papierów oraz stosownych łapówek). Skutek był taki, że okręty Royal Navy mogły miesiącami przebywać w morzu, wśród najgorszych sztormów, a prawie każde wyjście Francuzów z portu kończyło się taką hekatombą wśród wyschniętych drzewc, iż większość ich admirałów zaraz zawracała, co nie rozumiejący zupełnie tych spraw Napoleon (francuski!) przypisywał tchórzostwu oficerów.

Wróćmy jednak do samych drzew i ich przechowywania po wyrębie. Przede wszystkim tylko drzewa iglaste rosnące w ostrym klimacie, gdzie były wielkie różnice między letnim a zimowym przyrostem słojów, budowały taką strukturę, dzięki której żywica utrzymywała się w nich jeszcze długo po ścince. Nie wystarczyło bowiem mieć drzewo o wysokiej zawartości żywicy, gdy rosło, ważne było, aby nieuniknione wysychanie zachodziło jak najwolniej. Stąd inna jakość drewna z pni drzew tego samego gatunku, lecz rosnących w różnych krajach. Oczywiście w tej sytuacji nikt nie suszył drzew przeznaczonych na maszty, lecz wręcz przeciwnie – częstym sposobem ich przechowywania przed ostateczną obróbką było trzymanie w specjalnych, ogromnych basenach, gdzie pnie znajdowały się całkowicie zanurzone pod powierzchnią wody!

Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
ODPOWIEDZ