Strona 7 z 19
: 2009-05-31, 14:48
autor: jefe de la maquina
Pytanie więc brzmi: jak sobie radzono z suszeniem drzew przeznaczonych na maszty w epoce okrętów drewnianych?
Krzysztof Gerlach
Intrygujące pytanie. Ponieważ drzewo na maszty jest to tzw drzewo miękkie głównie Douglas fir, Sitka spruce (Kanada, USA) czy też polska sosna , ze względu na fakt, że większości wypadków jest spławiane rzekami, nasycenie wodą jest bardzo wysokie, co sprzyja wypaczeniu w trakcie suszenia. Uwzględniając fakt, że drzewo to musi zachować prosty kształt, stąd jedyną metodą będzie suszenie w pozycji leżącej na prawidłowo rozstawionych podporach, które pozwolą je obracać, kontrolując wypaczenie.
Domyślam się więc, że przeniośne zadaszenie z płótna (namiot) tworzący coś w rodzaju tunelu, może rozwiązać ten problem.
Jefe
Ps.
W języku hiszpańskim rozróżnia się rybę na talerzu i w wodzie. W polskim nie. Drewno i drzewo ? W moich rejonach ścięte drzewo nadal jest drzewem, a nie drewnem, choć gałęzie może być przeznaczone na drewno opałowe. Drewno- odnosi się do materiału -w zrozumieniu- obrobiony, zaś na zdjęciu jest dalej w stanie surowym, nieokorowany.
Stąd (na mojej wsi) mówi się spław drzewa, nie drewna.
: 2009-05-31, 15:15
autor: Krzysztof Gerlach
Pana uwagi jak zwykle nie tylko ciekawe, ale i rozszerzające wiadomości, których dotyczy pytanie!
Jednak takiej metody suszenia pni drzewnych na maszty - chociaż technicznie możliwej - nie stosowano

.
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
: 2009-05-31, 16:48
autor: Maciej3
Suszenie pni długości ponad 30 m, tak żeby się nie wypaczyły?

Spuszczanie pionowo do szybów, czy podwieszano na wieżach?
Ee przekombinowane i jeszcze droższe niż zadaszenie. Szczególnie przy "masowej" produkcji masztów.
No dobrze - niech będzie że ustawiano je pionowo, ale nie były podparte od góry, tylko na dole i jakiejś tam wysokości od dołu, powiedzmy na 5-8 metrach. To by było do zrobienia.
: 2009-05-31, 17:01
autor: Grzechu
Krzysztof Gerlach pisze:Tu mała dygresja leksykalna (...)
jefe de la maquina pisze:W języku hiszpańskim (...)
OK, dzięki za wyjaśnienia - przyjmuję do wiadomości i do stosowania na przyszłość

Do szkół chadzałem ostatnio daaawno temu, a ta podstawowa to taka gminna była, nie najwyższych lotów...
: 2009-05-31, 17:06
autor: Krzysztof Gerlach
Suszenie w pionie.
Było do zrobienia, a nawet w pewnym sensie tak robiono, jednak z tekiem na kadłuby, nie na maszty

. Tyle, że jeszcze prościej – jak już kiedyś pisałem. Ponieważ świeży tek po ścięciu nie nadaje się do spławiania (tonie), więc na trzy lata przed wyrębem z wybranego drzewa puszczano soki (tak jak żywicuje się iglaste), susząc go, kiedy jeszcze rósł i nie wymagał podpór na żadnej wysokości

.
Ale z drewnem na maszty tak nie postępowano, podobnie jak nie wieszano go pionowo żadną metodą. Odpowiedź jest zresztą prostsza, niż się wydaje!
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach
: 2009-05-31, 17:26
autor: Tzaw1
Robili maszt i czekali aż wyschnie

: 2009-05-31, 17:30
autor: Krzysztof Gerlach
BAAARDZO blisko, acz intencje niewłaściwe

!
Krzysztof Gerlach
: 2009-05-31, 17:37
autor: jefe de la maquina
Czyżby robili maszt w stanie nasączonym i niewysuszony zakładali na statek/okręt z całym olinowaniem, zaś samo szuszenie przebiegało już po założeniu ?
W ten sposób można kontrolować odchylenia, i wypaczanie, ale co z pękaniem drzewa w trakcie suszenia ?
To tylko moja spekulacja.
Jefe
: 2009-05-31, 17:48
autor: Krzysztof Gerlach
Tak właśnie robiono, ale powody ciągle nie te

!
Krzysztof Gerlach
: 2009-05-31, 17:50
autor: Tzaw1
co z pękaniem drzewa w trakcie suszenia ?
A nic. Na morzu i tak wilgotno było
Zagadka intrygująca

: 2009-05-31, 18:03
autor: Nowak Krzysztof
Witam, w świetle tego co wyżej powiedziano wydaje mi się, że drzew przeznaczonych na maszty nie suszono. Może dlatego, że były to całe pnie. Pozdrowienia.
: 2009-05-31, 18:24
autor: Krzysztof Gerlach
Nie suszono. Ale nie dlatego

.
Krzysztof Gerlach
: 2009-05-31, 18:44
autor: Nowak Krzysztof
To może dlatego, że nie współpracowały z innymi częściami drewnianymi, były umocowane na stałe linami i mogły się wypaczać do woli

: 2009-05-31, 18:53
autor: Maciej3
Może inaczej. Z tego co pamiętam przy rąbaniu drewna - sucha sosna jest bardzo krucha i latwo pęka. Mokra jest mocniejsza
: 2009-05-31, 19:24
autor: Krzysztof Gerlach
O, o, idealnie o to chodzi! Wkrótce obszerniejsze wyjaśnienie.
Krzysztof Gerlach
: 2009-05-31, 20:31
autor: Krzysztof Gerlach
Drewno na maszty musiało się odznaczać zupełnie innymi cechami niż na kadłuby. Smukłe, daleko sięgające w górę drzewca (czyli podnoszące środek ciężkości), przenoszące zarówno statyczną siłę wiatru, jak gwałtowne podmuchy (np. szkwały) miały być lekkie, silne, ale zarazem sprężyste, giętkie. Dobrze, jeśli były trwałe, ale z uwagi na niższą cenę, znacznie bardziej prawdopodobną utratę niż drewno kadłubów (w sztormach, podczas bitew), umieszczenie w miejscu dużo mniej sprzyjającym gniciu i częstszy proces wymiany na nowe, nie była to cecha aż tak bardzo pożądana jak w przypadku elementów kadłuba. Świdraki też się nie wspinały tak wysoko, więc i twardość była mniej poszukiwana.
Wszystkie szukane cechy zapewniały najlepiej niektóre drzewa iglaste, o bardzo długich, prostych pniach, spełniające określone warunki – o których dalej - i rosnące we właściwym (tj. ostrym) klimacie.
Po to, by drewno liściaste zyskiwało pożądane własności i nie gniło, trzeba je było bardzo długo suszyć. Lecz cechy potrzebne w masztach, drzewa iglaste mogły zapewnić tylko pod warunkiem posiadania na początku i zatrzymania w nich jak najdłużej żywicy. Po wyschnięciu pękały i można sobie było z ich drewna zrobić ognisko. Zatem nigdy ich nie suszono! Owszem, wysychały potem w postaci masztów i rej, lecz wbrew chęci konstruktorów i załóg, a nie ku czyjemukolwiek zadowoleniu. W momencie, kiedy wyschły (tzn. straciły sporą ilość żywicy), trzeba je było szybko wymieniać na nowe (kilka razy szybciej niż częstotliwość przeciętnych remontów kadłuba). W marynarce, w której tego nie robiono – z reguły z powodu trudności w zaopatrzeniu, a nie z braku rozwagi czy fałszywie rozumianych oszczędności – na okrętach łamały się w sztormach maszty i reje, a w rezultacie pełnosprawne skądinąd żaglowce, pozbawione napędu, mogły kończyć na skałach czy mieliznach i ulegać zagładzie.
W czasie wojny o niepodległość amerykańskich kolonii, Brytyjczycy zostali nagle pozbawieni źródła doskonałych amerykańskich drzew masztowych, o których pisał Jefe, a tymczasowo zaniedbali rynek bałtycki, dostarczających świetnych sosen. W efekcie w tych samych sztormach, które tylko lekko naruszały okręty francuskie (one właśnie przejęły dostawy amerykańskie!), żaglowce Royal Navy, z połamanymi drzewcami, rozpraszały się po całym Atlantyku.
Zupełnie odwrotna sytuacja zapanowała w czasie wojen napoleońskich. Ze względu na brytyjską blokadę portów Francuzi mieli wielkie problemy z pozyskaniem drewna na maszty (lądem to „nie szło”, o czym w niedalekiej przyszłości napiszę dokładniej), zaś Anglicy wykształtowali sobie tymczasem dostawy z Kanady; poza tym Bałtyk pozostawał nadal tak dla nich ważny, że nie wahali się uderzać na Danię, Szwecję czy Rosję, by zapewnić sobie surowce leśne z tego obszaru (aczkolwiek znacznie częściej posługiwali się wypróbowaną i na ogół niezawodną metodą lipnych papierów oraz stosownych łapówek). Skutek był taki, że okręty Royal Navy mogły miesiącami przebywać w morzu, wśród najgorszych sztormów, a prawie każde wyjście Francuzów z portu kończyło się taką hekatombą wśród wyschniętych drzewc, iż większość ich admirałów zaraz zawracała, co nie rozumiejący zupełnie tych spraw Napoleon (francuski!) przypisywał tchórzostwu oficerów.
Wróćmy jednak do samych drzew i ich przechowywania po wyrębie. Przede wszystkim tylko drzewa iglaste rosnące w ostrym klimacie, gdzie były wielkie różnice między letnim a zimowym przyrostem słojów, budowały taką strukturę, dzięki której żywica utrzymywała się w nich jeszcze długo po ścince. Nie wystarczyło bowiem mieć drzewo o wysokiej zawartości żywicy, gdy rosło, ważne było, aby nieuniknione wysychanie zachodziło jak najwolniej. Stąd inna jakość drewna z pni drzew tego samego gatunku, lecz rosnących w różnych krajach. Oczywiście w tej sytuacji nikt nie suszył drzew przeznaczonych na maszty, lecz wręcz przeciwnie – częstym sposobem ich przechowywania przed ostateczną obróbką było trzymanie w specjalnych, ogromnych basenach, gdzie pnie znajdowały się całkowicie zanurzone pod powierzchnią wody!
Pozdrawiam, Krzysztof Gerlach