Witam!
Marmik pisze:Technicznie patrząc można byłoby zablokować zatokę tak by nie odciąć podejść do Piławy i Królewca czy do Gdańska. Stąd względy polityczne potraktowałbym jako raczej dodatkowe niż zasadnicze.
Technicznie...
Niebroniona zapora minowa to strata czasu i pieniędzy.
Zostałaby wytrałowana natychmiast.
Nie mówiąc już o tym, że zaporę trzeba konserwować (to chyba do tego miały przede wszystkim służyć "ptaszki"), bo się "rozejdzie" przy pierwszym silnym falowaniu - a to oznaczałoby zagrożenie dla Piławy.
Natomiast jeśli Sowieci nie postawią zapory w okolicach Zatoki, to każda zerwana polska mina zawleczona do Piławy jest sukcesem dyplomatycznym ZSRS.
Podstępna skryta łacha - też byłaby zagrożeniem dla żeglugi międzynarodowej, chyba że u wejścia do Gdyni.
Ale konwoje nie muszą płynąć do Gdyni. Płyną do Gdańska, który jest suwerennym państwem z polskim "subportem" na Westerplatte i tam albo zostają rozładowane, albo czekają, aż szlak z Gdańska do Gdyni zostanie przetrałowany wte i wewte, i jeszcze raz wte i wewte...
Stawianie zagród minowych w Zatoce byłoby dla Sowietów nieopłacalne pod każdym względem.
Pozdrawiam
Ksenofont
Edit:
Sagit pisze:Nie byłoby chyba żadnych problemów z działaniami na dwóch przeciwnych kierunkach.
Pewnie!
Bo nie byłoby dwóch przeciwległych kierunków!
Nie byłoby zwalczania OP!
Konwój przechodzi nad OP, a ten strzela - jak ma farta.
Wysyła się jednostki eskortowe żeby spowolniły OP, i dały konwojowi szansę opuszczenia niebezpiecznego akwenu.
Kontrtorpedowce są w tej roli o tyle dobre, że wrócą do konwoju po godzinie, a trałowce - po sześciu godzinach.
ale jak kontrtorpedowców nie ma, to wystarczają "ptaszki"!
X