Halsey pisze:Maciej3 pisze:No więc sprawdziłem tu i tam, m.in. w pamiętnikach alkoholika, no i wychodzi na to, że wtedy w marcu '42 Tovey całkiem śmiało startował do Tirpitza z KGV
Anglicy w ogóle poczynali sobie śmiało z KGV przeciwko komukolwiek.
Tylko może bez przeginania w drugą stronę. U alkoholika jest pełno kombinowania, by stale na
Tirpitza była do dyspozycji albo parka KGV albo KGV + jakiś hamerykan.
Nie zrozumiałeś mnie.
Chodziło mi o to, że używali go ( nie tylko go ) agresywnie często niewiele sobie robiąc z zagrożenia przeciwnika. Czasami aż do granic – czy poza granice – absurdu. Jakoś nie mogą pojąć jak jeden dżordż w towarzystwie jednego starucha miałby zatrzymać cały japoński pochód, czy też przekonać Japonię do nie przystępowania do wojny. Ot taki koloryt.
A jak się komuś rozsądek gdzieś zagubi to i efekty są jak pod Kuntanem.
Pomijając bredzenie alkoholika ( wie tam nawypisywał rzeczy nie całkiem rozsądnych ), to o wyliczeniu wspominałem.
Na Tirpitza potrzebny był jeden dżordż. Jeden z nich mógł w danym momencie przechodzić remont, przegląd, czyszczenie kadłuba itd. Jeden mógł wejść na minę czy coś i być w remoncie.
W związku z czym potrzeba było trzy żeby jeden zawsze był w służbie.
Ale to tez nie było takie fajne. Jeden dżordż to by wystarczył, żeby Tirpitza przegonić od konwoju czy coś.
Natomiast jakby Niemcy chcieli walki to wynik starcia byłby trudny do przewidzenia przed walką. Siły mniej więcej równe.
Anglicy chcieli rozwiązać problem Tirpitza raz na zawsze i skierować dżordże gdzie indziej – choćby do ganiania Włochów.
W takim układzie jeden dżordż potrzebuje solidnego wsparcia innych sił, jeśli strona brytyjska ma być zdecydowanym faworytem w starciu, jeszcze przed jego rozpoczęciem.
Wtedy nagle dwa dżordże czy dżordż + hamerykanin – nagle staje się mało. Jak się chce przeciwnika zmiażdżyć a nie tylko odpędzić czy uszkodzić.
EDIT:
Planiści musieli też brać pod uwagę więcej możliwości. Np. wychodzimy sobie z bazy, mamy tyle niszczycieli i innego badziewia, że nasz Dżordż może być faworytem itd.
Ale eskorta dała ciała i jakiemuś okrętowi podwodnemu udało się wsadzić torpedę w dżrordża. Albo ze dwie. Ten nie tonie, ale jest na tyle ciężko uszkodzony, że musi iść do bazy.
Drugi dżordż akurat sobie stoi w stoczni na przeglądzie.
I co? Odwołujemy konwój czy też ryzykujemy jego rozpylenie przez Tirpitza?
W sensie „strategicznym” to nawet przewaga 3:1 nad Tirpitzem nie była wcale taka wielka.
Co innego jak już do starcia dochodzi.