Zaniedbania w miedzywojennych flotach

Okręty Wojenne lat 1905-1945

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4485
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Zaniedbania w miedzywojennych flotach

Post autor: SmokEustachy »

I Introdukcja

No to czas na nowy manifest o zaniedbaniach międzywojennych. Czyli o przedwojennych z punktu widzenia USA. Będzie tu mój pogląd na różnorakie niedostatki we flotach tego okresu, niedostatki różnego kalibru i rozmaitego znaczenia, które to wywarły IMHO olbrzymi ujemny wpływ na działania flot w początkowym okresie II WŚ. Przyczyny tych że też są niejednolite – niektóre to zwykła głupota, a uniknięcie innych wymagałoby iskry geniuszu.... Jak choćby uniknięcie braków w lotnictwie.

II Wielcy Brytowie

Royal Navy w sposób oczywisty zaniedbała budowę eskortowców, tj. było ich za mało w stosunku do potrzeb. Olbrzymim wzmocnieniem potencjału byłoby zbudowanie serii zbiornikowców floty – transportowców lotniczych, w czasie pokoju zaopatrujących flotę w paliwo oraz rozwożących samoloty i inny sprzęt po różnych bazach, a w razie wojny byłyby lotniskowce eskortowe jak znalazł już w 1939 roku... Realizacja projektów “cywilnych lotniskowców” też by polepszyła sytuacja WB w początkowym okresie wojny.
Priorytetem bowiem powinno być zapewnienie Anglii bezpieczeństwa dostaw koniecznych do prowadzenia wojny a zagrożonych przez nowobudowane uboty, lotnictwo i pancerniki kieszonkowe /te już od 1929 roku! /. Błędem taktycznym były te zespoły poszukujące okrętów podwodnych na szerokim oceanie, zamiast skupić się na osłonie konwojów. Dla zabezpieczenia przed Deutshlandami powinno się zatrzymać w służbie Tigera /oraz przebudować go i Repulse do standardu Renowna, poprawić pancerz poziomy na Hoodzie/ oraz przydzielić Harwoodowi zbiornikowiec :-). Kieszonkowce były ciężkim orzechem do zgryzienia z uwagi na swoje walory defensywne... Nieprawidłowe, acz w dużym stopniu wymuszone było rozproszenie lotniskowców, RN musiała obdzielić nimi kilka teatrów wojennych, acz gdyby zamiast jednego Formidable było tak ze 3-4 lotniskowce, to włoskie pancerniki poszłyby na dno już w 1940 r. Plany spowolnienia Vittoria Veneto przez samoloty, a potem rozbicia przez wolne pancerniki powinny być zmodyfikowane, poprzez zrezygnowanie z drugiego członu i poprzestanie na samolotach, które załatwiłyby sprawę szybko i elegancko. Niestety dość długo admirałowie wymuszali traktowanie wolnych pancerników jako siły uderzeniowej, co w wypadku walki z Bismarckiem omal że nie skończyło ucieczką niemieckiej jednostki. Atak na Tarent wyróżnia się na tym tle śmiałością i efektywnością, acz rysą jest pewien niedostatek użytych środków.
Wysłanie Prince of Wales i Repulse na Daleki Wschód to była może jakoś sensowna decyzja w wymiarze politycznym, ale w świetle dotychczasowych doświadczeń wojennych obronę Malajów bardziej by wzmocniło 50 dodatkowych Swordfishów w bazie Kota-Boharu /i mysliwce/. CAW to niedoskonała symulacja, ale w wypadku przyjęcia takiego rozwiązania straty Japończyków rosną dramatycznie. Sprawdziłem :-). Lotniskowce nie byłyby specjalnie potrzebne do takiej defensywy. A wracając do PoW i R, to nie nadawały się one do operacji antydesadantowych, nie mając wystarczającego wsparcia krążowników, parasola powietrznego, mając natomiast możliwość zetknięcia się z atakami torpedowymi oraz 2 zespołami krążowniczymi /jeden nawet liniowy/. Karygodne nie docenienie lotnictwa Japonii to błąd kardynalny i niewybaczalny, który bezpośrednio spowodował klęskę kuantańską i sprowadził Royal Navy do roli obserwatora nadciągających wydarzeń... Podobnie nadęci byli Amerykanie, o czym będzie poniżej...

III Holandia

No Holendrzy to się nie popisali przede wszystkim z powodu oszczędności to primo, a niezrozumienia sytuacji w koloniach secundo. Bardzo długo do służby kolonialnej budowano okręty słabsze niż te z głównych sił floty – awiza kolonialne i inne dziwne okręty z powodzeniem nadawały się do zabezpieczenia interesów kolonialnych, jak top było we Francji. Pojawienie się Japonii na arenia międzynarodowej spowodowało konieczność skierowania na Daleki Wschód jednostek pierwszorzędnych, co uczynili z różnym skutkiem Brytyjczycy, Francuzi dali radę tylko jeden krążownik lekki. Holendrzy zaś kontentowali się w latach 30-tych budową oszczędnościowych krążowników, nie będących przeciwwagą dla japońskich krążowników waszyngtońskich, które miały lekceważący stosunek dla postanowień tej konferencji. Dla zabezpieczenia Indii Holenderskich konieczna była budowa krążowników dużych, np. skopiowanie pomysłu Deutshlanda z zastosowaniem szwedzkich armat kalibru 280 bądź też 254 czy 305 mm. 2 takie okręty /po ok. 13-15000 ton/ mogłyby z powodzeniem związać walką 4 krążowniki japońskie, czyli planując inwazję Japończycy musieliby sformować zespoły liczące 5-6 ciężkich krążowników. Tromp i De Ryuter nie były natomiast przeciwnikiem równorzędnym nawet dla jednego Myoko czy tam Atago. Alternatywą byłoby zrezygnowanie z budowy krążowników /jeśli nie stać na ciężkie/ na rzecz lotnictwa bazowego, o wiele bardziej skutecznego... Budowę krążowników liniowych oceniam jako spóźnioną i drugoplanową po właśnie lotnictwie. Rozpatrując zaś mniejsze okręty - w tamtym rejonie świata standard niszczyciela wyznaczył typ Fubuki i pochodne, dlatego budowane holenderskie okręty tej klasy powinny być przeciwwagą dla nich, a nie były. Może więc dać sobie spokój z okrętami, a skoncentrować się na samolotach, wspieranych przez torpedowce? Skoro w roku 1931 armia lądowa /bez kolonii/ liczyła 1500 oficerów i 15 000 żołnierzy to były środki na rozwój floty chrniącej imperium kolonialne 70 000 000 ludzi i dającego /w 1936 roku/ 7 300 000 ton ropy i 354 000 ton kauczuku. Ponadto flota handlowa o tonażu 2 855 000 t. również wymagała ochrony.

IV USA

No Ci to dali plamę, że aż wstyd o tym pisać, szczególnie zważywszy na środki finansowe, jakimi dysponował Kongres i jakie mógł przeznaczyć na zbrojenia. Owszem, wydali kupę kasy na modernizację pancerników, co jest rzeczą chwalebną, ale nie starczyło już na wyprodukowanie przyzwoitych torped i samolotów torpedowych. O ile wzmacnianie odporności na ataki torpedowe było jak najbardziej celowe, podobnie pogrubienie pancerzy pokładów, to wymiana pancerza na burtach, armat głównych to brewerie nie mające większego sensu – jak wykazała wojna. Podobnie można mieć zastrzeżenia do krążowników, z uwagi na problemy wynikające z przepancerzenia, jak zbyt duży rozrzut, konstrukcją wież, utrudnione modernizacje, słabe dalmierze. Mimo wszystko USA stać było na budowę znacznej liczby lotniskowców i wystawienie silnej floty powietrznej w 1942 roku, choć likwidacja niedostatków torpedowych przeciągnęła się nieco.
Niewystarczająca była recepcja doświadczeń wojennych – w czasie trwania kampanii polskiej, norweskiej, francuskiej, włoskiej praktycznie testowano rozmaite koncepcje strategiczno-taktyczne, ujawniając ich braki i zalety. Szczególnie istotne okazało się dowodne wykazanie możliwości ataku torpedowego w płytkich, ciasnych basenach portowych, wypracowanie metod ataku z lotu nurkowego, pokazanie pożytków wynikających z posiadania lotnictwa pokładowego /unieruchomienie Bismarcka, atak na Vittorio Veneto/ jak i niedostatki wynikające z braku koncentracji tegoż, a także przestarzałych konstrukcji. Dalej trudności jakie miały powolne okręty liniowe z dogonieniem pola walki, ewentualnie z utrzymaniem się na nim /gonitwy Malay'i i Rodneya za Shanchorstem i Gneisenauem, no i te Floty Śródziemnomorskiej za Włochami/ Nic, tylko czytać raporty attache morskich i myśleć, myślenie ma przyszłość. Z kwestii strategicznych: nie zabezpieczono należycie pozycji na Filipinach, Wake, Guam co spowodowało konieczność poniesienia niewspółmiernych nakładów dla odzyskania tych pozycji. Wreszcie tylko USA mogło skutecznie zabezpieczyć Indie Holenderskie przed ekspansją Japońską, a co za tym idzie odciąć Japonię od źródła zaopatrzenia w ropę naftową i kauczuk /itd!/ dlatego mniejszy sens ma rozważanie, co Doorman powinien zrobić, bo mógł niewiele. IMHO powinien uciekać jak Salt Lake City pod Komandorami, tyle, że Doorman miał misję ważną, dla której można polec... Ciekawe byłoby prześledzenie ewolucji poglądów amerykańskich na strategiczność okrętów liniowych, wydaje się, że skierowanie Colorado na modernizację świadczy o rewizji pewnej tego poglądu, no i o uznaniu, że flota pancerna nie przystaje już do nowych warunków prowadzenia wojny.
Przejść musze do kwestii dość dla mnie żenującej, czyli do przygotowania bazy w Pearl Harbour do działań wojennych. Doświadczenia wojenne jasno wskazywały na możliwość zaskakującego ataku powietrznego, co więcej – już gdzieś tak na początku roku 1941 taki atak został przeprowadzony – od północy nadleciały samoloty i zatopiły wszystkie okręty liniowe, czyż nie? Był to atak ćwiczebny lotniskowców Floty Pacyfiku, żadne efektywne działania zabezpieczające nie zostały jednak podjęte. Tu pragnę podkreślić – niebezpieczeństwo było jasne i oczywiste, każdy oficer floty miał OBOWIĄZEK orientowania się w powadze sytuacji, oczywiście jeśli był świadom i zdrów, bo jak go bolał brzuch albo wpadł w cug to nie. To było jak 2x2=4, ba, sprawa była jasna dla przeciętnego orangutana, jak przebieg i skutki japońskiego nalotu były dla kogoś zaskoczeniem, to znaczy, że nawet nie dorasta rozumem orangutanowi a co najwyżej makakowi :-).
Drugą kwestią poważną jest prawdopodobne świadome wystawienie Floty Pacyfiku na odstrzał – z przyczyn politycznych, acz dowodnie wskazujące na utratę przez powolne pancerniki pierwszoplanowej pozycji. Szyfr japoński Amerykanie mieli rozgryziony, lotniskowce przypadkiem /rzecz jasna!/ wypłynęły z bazy na kilka dni przed atakiem /czego ofiarą padł Utah/, szok społeczny pożądany – sprawa bardzo śliska.
Jednak jakieś tam ostrzeżenia zostały przekazane dowództwu na Hawajach, wnioski jakie ono na ich podstawie podjęło to drugie. Czyli obawa przed sabotażem. Tymczasem nawet nie wiedząc dokładnie co się szykuje miało ono możliwość podjęcia działań, które skutki ataku zmniejszyłyby znacznie, czyli uzupełnienie brakujących włazów /poziom techniczny US Navy jak w ZSRR, nie darmo spodziewali się przybycia radzieckiego lotniskowca :-> /, usunięcie prochu katapultowego, dodanie sieci przeciwtorpedowej w niewielkiej odległości od okrętów. Dodam jeszcze, że Japończykom nie udało się zaskoczyć Amerykanów, bo ci mieli armadę powietrzną na radarze, tyle, że w dowództwie też był makak i sprawę zbagatelizował. W sumie to tylko dowódca Nevady stanął na wysokości zadania – bo i miał włazy, i wyszkolił załogę, i ruszył się z miejsca. Miał też szczęście, że nie zarobił w proch do katapulty...

V Japonia

Yamamoto przygotował się do wojny, bo nie miał za bardzo możliwości nadrabiania potem, no ale z drugiej strony wypada, żeby agresor był przygotowany do ataku, więc to żadna zasługa. Japończycy szybko docenili samoloty, ale jednocześnie nie przecenili pancerników, stąd poważne błędy strategiczne, czyli trzymanie pancerników na kotwicy, zamiast wysłania ich do wspomagania desantów i innych takich, gdzie orały krążowniki liniowe. Skutki okazały się już/dopiero pod Guadalcanalem, do specyfiki walk tam toczonych /noc, niewielki dystans/ bardziej pasował Nagato, że o Yamato nie wspomnę. Ta pewna schizofrenia w myśleniu, objawiająca się zamrożeniem okrętów liniowych sprawiła, że Japonia pozbawiła się istotnych elementów przewagi. Nie potrafili admirałowie japońscy postawić sobie jasnych celów strategicznych, a potem ich zrealizować. Podam tu przykład ataku na Midway, w który zaangażowano zbyt mało lotniskowców. W tym czasie Japończycy popełnili ten błąd, co Amarykanie wcześniej – zignorowali niepomyślne ćwiczenia przedatakowe. Innym błędem było powierzenia dowództwa lotniskowców Nagumie, który się nadawał do tego jak wół do baletu, pierwszym ujemnym skutkiem było pozostawienie zbiorników ropy na Oahu nietkniętych.
Czy możliwe było zajęcie tej wyspy od razu bez narażania tajemnicy operacji wyznaczeniem o wiele większych sił transportowo-osłonowych? Byłaby to ryzykowna operacja, zważywszy, że z ukryciem lotniskowców były problemy? Na pewno było możliwe zajęcie Midway, tylko po co? Inwazja na Oahu w obliczu stacjonujących tam 70 niszczycieli amerykańskich raczej byłaby zbyt ryzykowna.
Taktycznie to nie doceniano roli małych lotniskowców – tworzących parasol powietrzny nad flotą, nieobciążonych zadaniami ofensywnymi, przez co efektywniejszymi w tej roli. Ponadto bezpośrednia osłona lotniskowców była zbyt słaba – tu US Navy wypada o wiele lepiej. Nie podobają mi się też działania częścią sił lotniskowych – jak Morze Koralowe – pozwoliło to słabszym generalnie Amerykanom nawiązać skuteczną walkę. Nie podobają mi się też te krążowniki hydropłatowe Tone i Chikuma– dziwaczne hybrydy.

VI Podsumowanie

Widać wyraźnie, że dowództwa flot, rządy poszczególnych państw popełniały karygodne błędy, kosztujące życie wielu ludzi. Amerykanie potrafili jednak znaczną ich część szybko poprawić /np. Na pierwszą linie wysyłali najlepsze jednostki – ryzykując – choćby SoDa i W pod Guadalcanalem/, z pozycji kompletnego makaka stając się niekwestionowanym profesorkiem w roku 1945. Z kolei Japończycy mieli pewne osiągnięcia, ale początkowe sukcesy spowodowały wzmocnienie betonu makakowego w dowództwie floty, a na uczenie się na swoich błędach nie mieli już środków. Holendrzy stracili flotę i przestali się liczyć w rozgrywce, Brytyjczycy nie bardzo wiedzieli, jak zaktywizować Flotę Dalekowschodnią. Na zakończenie kilka kwestii w kategorii technicznych:
1.Jak silną flotę byli w stanie wystawić Holendrzy?
2.Jakiego wsparcia /w tym lotniczego/ byli im w stanie udzielić Amerykanie, Anglicy, Australijczycy?
3.Jak silne lotnictwo mogło wystawić USA w końcu 1941 roku?
4.Jak dokładne rozpoznanie japońskich możliwości było wykonalne dla aliantów?
5.Jakie siły były najefektywniejsze dla obrony Malajów?

Teraz te same kwestie rozpatrzmy uwzględniając problemy mentalnościowe, dodając jedną, ostatnią:
6.Czy możliwe jest wypracowanie mechanizmu eliminującego makaki w czasie pokoju, czy też zbędne ofiary są konieczne?
Gość

Post autor: Gość »

Strasznie to to długie nie możesz pisać trochę zwięźlej

Może na start jedno państwo a potem reszta a nie wszystko na raz

japonia
braki

słabe zaplecze wyszkolonych pilotów

bardzo słabe jednostki pancerne

bardzo słabo fortyfikowane wyspy

bardzo słabo uzbrojona armia lądowa broniąca wysp w
broń automatyczna

bardzo słabo bronione podejścia do wysp [minowanie]

ogólnie bardzo słaba obrona defensywa i zaplecze

marynarka handlowa i jej obrona to może być osobny temat
Gość

Milrek

Post autor: Gość »

Generalnie napisałbym o słabym systemie szkolenia pilotów (amerykanie szkolili szybciej i dużo więcej). Posiadany przemysł również nie dawał szans na wyrównanie strat.
Generalnie brak wystarczającej bazy przemysłowej. Ale japończycy zdawali sobie z tego sprawę.

Co do W. Brytanii w okresie pokoju stworzenie odpowiednio silnej floty eskortowców było niemożliwe z bardzo prostej przyczyny - brakowało na ten cel pieniędzy.

Podobną uwagę odniósłbym do Holandii problemem były pieniądze. Poza tym nawet gdyby zbudowali kilka silniejszych okrętów to i tak japończycy mając przewagę w powietrzu znisczyliby je. Poza tym skierowaliby kilka pancerników w rejon i skończyłoby się tak samo.

Co do techniki w USA nie mieli doświadczeń wojennych a na cudze zawsze patrzy się z przymrużeniem oka. Poza tym najlepiej weryfikują działania własnych jednostek a tu uczyli się szybko.
Generalnie na II WŚ zyskali najwięcej. Gdyby się uzbroili wcześniej może Japonia by na nich nie napadła i mieliby kłopot z włączeniem się do wojny (sami staliby się agresorem raczej zwyciężyłby izolacjonizm).
ODPOWIEDZ