Dowódca niszczyciela
Dowódca niszczyciela
Kto czytał i co sądzi o tem? (sorki za odgrzewanie może kotleta, ale ja dopiero kończę).
Soł. Ja to generalnie jestem mocno zszokowany... Może dlatego że sobie tyle po tym obiecywałem.
Już nie chodzi tu o opisy bitew, które są mocno po przeinaczane. Książka ukazała sie w zdaje sie 1961 roku czyli inaczej być nie mogło. Choć dziwi nawet brak jakiś odwołoań do Morisona.
No ale to "życzeniowe" myslenie - "zatopiliśmy to, tamto" , "jak się lepiej wyszkolimy to nic się niestanie", "jak będzie lepsza taktyka to wygramy" itd.
Soł. Ja to generalnie jestem mocno zszokowany... Może dlatego że sobie tyle po tym obiecywałem.
Już nie chodzi tu o opisy bitew, które są mocno po przeinaczane. Książka ukazała sie w zdaje sie 1961 roku czyli inaczej być nie mogło. Choć dziwi nawet brak jakiś odwołoań do Morisona.
No ale to "życzeniowe" myslenie - "zatopiliśmy to, tamto" , "jak się lepiej wyszkolimy to nic się niestanie", "jak będzie lepsza taktyka to wygramy" itd.
A czego można oczekiwac od wspomnień?
Bo na pewno nie rozprawy historycznej.
Mi natomiast bardzo podobał się krytycyzm pana Hary.
Gdyby Hara razem ze współpracownikami opisywał dokładnie starcia zgodnie ze źródłami historycznymi, dokument jakim są wspomnienia, straciłby na wartości.
Czytałeś kiedykolwiek wspomnienia Pattona ("Wojna, jak ją poznałem")?
Wprawdzie pisane na gorąco, ale po śmierci Generała retuszowane.
Tam nie znajdziesz obiektywizmu za grosz. Podobnie jak we wspomnieniach Kesselringa, Monty'ego, Guderiana czy wielu innych.
W żadnym wspomnieniach tego nie będzie w stu procentach.
A Hara i tak umie wypunktować własne niedociągnięcia, wręcz ględząc, ile jeszcze błędów popełni i ilu ludzi straci.
I na pewno milej czyta się relację z pomostu bojowego jak znad obsługiwanego przez historyka stołu nakresowego.
A Pattonie krążyła taka anegdotka (to tak dla kontrastu z Hary myśleniem życzeniowym):
podczas spotkania Eisenhowera i Pattona z Królem Jerzym VI Patton opowiadał o swoich przewagach w Afryce Północnej.
Jak to pewnego razu zobaczył jeepa a obok niego kilkunastu Arabów kradnących co się da.
Jak powiedział Władcy, wyciągnął rewolwer i zastrzelił trzynastu tych Arabów.
Na co Ike: George, nie przesadzasz?
No dobra, ale pięciu to napewno położyłem.
George, przestań!
No dobra, żadnego nie zastrzeliłem, ale przynajmniej jednego mocno kopnąłem w dupę.
Tego u Hary nie znajdziesz.
Bo na pewno nie rozprawy historycznej.
Mi natomiast bardzo podobał się krytycyzm pana Hary.
Gdyby Hara razem ze współpracownikami opisywał dokładnie starcia zgodnie ze źródłami historycznymi, dokument jakim są wspomnienia, straciłby na wartości.
Czytałeś kiedykolwiek wspomnienia Pattona ("Wojna, jak ją poznałem")?
Wprawdzie pisane na gorąco, ale po śmierci Generała retuszowane.
Tam nie znajdziesz obiektywizmu za grosz. Podobnie jak we wspomnieniach Kesselringa, Monty'ego, Guderiana czy wielu innych.
W żadnym wspomnieniach tego nie będzie w stu procentach.
A Hara i tak umie wypunktować własne niedociągnięcia, wręcz ględząc, ile jeszcze błędów popełni i ilu ludzi straci.
I na pewno milej czyta się relację z pomostu bojowego jak znad obsługiwanego przez historyka stołu nakresowego.
A Pattonie krążyła taka anegdotka (to tak dla kontrastu z Hary myśleniem życzeniowym):
podczas spotkania Eisenhowera i Pattona z Królem Jerzym VI Patton opowiadał o swoich przewagach w Afryce Północnej.
Jak to pewnego razu zobaczył jeepa a obok niego kilkunastu Arabów kradnących co się da.
Jak powiedział Władcy, wyciągnął rewolwer i zastrzelił trzynastu tych Arabów.
Na co Ike: George, nie przesadzasz?
No dobra, ale pięciu to napewno położyłem.
George, przestań!
No dobra, żadnego nie zastrzeliłem, ale przynajmniej jednego mocno kopnąłem w dupę.
Tego u Hary nie znajdziesz.
Miko, mnie też raziła, ale do czasu, do kiecdy nie zorientowałem się, że to nie dysertacja naukowa.
Przypomnij sobie, co pięknie pisałeś o Porterze.
Pewien Teksańczyk podczas spotkania w Krakowie powiedział, opowiadając o wojnie secesyjnej, żeby nie wierzyć podręcznikom - historię zawsze piszą zwycięzcy.
Niby banał.
Jeszcze jedno - swój pierwszy post zmieniłem.
Przypomnij sobie, co pięknie pisałeś o Porterze.
Pewien Teksańczyk podczas spotkania w Krakowie powiedział, opowiadając o wojnie secesyjnej, żeby nie wierzyć podręcznikom - historię zawsze piszą zwycięzcy.
Niby banał.
Jeszcze jedno - swój pierwszy post zmieniłem.
I jeszcze jedno:
Miko, rok 2004 to rok polskiego wydania.
Nie kupiłbym tej książki, gdybym wiedział, że przy niej majstrowano w ostatnim czasie i kiedykolwiek wczesniej (abstrahuję oczywiście od manipulacji autorów, to ryzyko wkalkulowałem).
Swoja drogą, nie wiem czy \zauwazyłem, że to wydawnictwo chce wydać V tom Morrisona?
Miko, rok 2004 to rok polskiego wydania.
Nie kupiłbym tej książki, gdybym wiedział, że przy niej majstrowano w ostatnim czasie i kiedykolwiek wczesniej (abstrahuję oczywiście od manipulacji autorów, to ryzyko wkalkulowałem).
Swoja drogą, nie wiem czy \zauwazyłem, że to wydawnictwo chce wydać V tom Morrisona?
MiKo wrote:
Soł. Ja to generalnie jestem mocno zszokowany... Może dlatego że sobie tyle po tym obiecywałem.
Już nie chodzi tu o opisy bitew, które są mocno po przeinaczane. Książka ukazała sie w zdaje sie 1961 roku czyli inaczej być nie mogło. Choć dziwi nawet brak jakiś odwołoań do Morisona.
No ale to "życzeniowe" myslenie - "zatopiliśmy to, tamto" , "jak się lepiej wyszkolimy to nic się niestanie", "jak będzie lepsza taktyka to wygramy" itd.
Dlatego też prof. Paweł Wieczorkiewicz w Uwin.Warsz. nalega na Andrzeja Rybę właściciela wydawnictwa "Finna", aby była redakcja naukowa.
Andrzej J.
Soł. Ja to generalnie jestem mocno zszokowany... Może dlatego że sobie tyle po tym obiecywałem.
Już nie chodzi tu o opisy bitew, które są mocno po przeinaczane. Książka ukazała sie w zdaje sie 1961 roku czyli inaczej być nie mogło. Choć dziwi nawet brak jakiś odwołoań do Morisona.
No ale to "życzeniowe" myslenie - "zatopiliśmy to, tamto" , "jak się lepiej wyszkolimy to nic się niestanie", "jak będzie lepsza taktyka to wygramy" itd.
Dlatego też prof. Paweł Wieczorkiewicz w Uwin.Warsz. nalega na Andrzeja Rybę właściciela wydawnictwa "Finna", aby była redakcja naukowa.
Andrzej J.
Ale o to chodzi, aby nie powtarzać błędów - dlatego jestem za przypisami pod koniec każdego rozdziału (jak chyba u Borowiaka "Mała flota bez mitów") lub na końcu książki. Nie ma żadnych powodów, żeby błędy prostować i rzeczy niedopowiedziane doprecyzować (nie musisz tych przypisów czytać).
Andrzej J.
Andrzej J.