Czy będą porządki w PMW?...
: 2005-06-22, 09:10
Pochwaliłem już kiedyś PMW, jako jej sympatyk i kibic-hobbista, za jej (znakomitą) stronę internetową i za (bardzo dobry) album, za to teraz pora na solidny, wojskowy Opeer za niedopatrzenia.
Chodzi mianowicie o oznaczenia taktyczne polskich okrętów wojennych. Od sześciu lat, do wszystkich morskich diabłów, jesteśmy w NATO, ale wciąż nie widać tego na burtach naszych okrętów. Nazwy niektórych z nich są też, niestety, co najmniej chybione (o czym dalej)...
Przejdźmy do rzeczy. W Marynarkach Wojennych państw NATO istnieje system oznaczania i numeracji okrętów, czyli nadawania im tzw. znaków taktycznych. Nasi ojce na Zachodzie w czasie wojny z Kriegsmarine Hitlera z dumą nosili na burtach swoich okrętów owe znaki taktyczne: G65, G90, H34, H37, H71, czy H73... A my co??? W dalszym ciągu znaki taktyczne mamy sowieckie i z sufitu (jakieś „291”, „272”, „273”)... Co to ma znaczyć? Przecież w NATO istnieją litery dla klas (R dla lotniskowców, B dla pancerników (!), C dla krążowników, D dla niszczycieli, S dla okrętów podwodnych, F dla fregat, M dla trałowców, P dla jednostek patrolowych i A dla jednostek pomocniczych, szkolnych etc.) i numery dla poszczególnych okrętów, które – uwaga – nie powtarzają się we flotach państw NATO (Amerykanie mają w USN swój własny system znaków i numerów, ale to ich sprawa).
Pora już, aby z burt polskich okrętów poznikały (możliwie jeszcze w tym kwartale) numerki, ponadawane za dobrych czasów wujka Breżniewa i jego kompanów, a w ich miejsce pojawiły się odpowiednie NATOwskie znaki taktyczne:
a) lotniskowca, pancernika, krążownika ani niszczyciela niestety nie mamy (stara Warszawka skończyła już służbę, choć wciąż jest Błyskawica... też ze znakiem, jeszcze z wojny!);
b) wszystkie nasze okręty podwodne – powinny otrzymać literę S z numerem;
c) fregaty Kaszub, Pułaski i Kościuszko – F z numerem;
d) „Tarantule” – P z numerem (teraz już wiem o co biega z tymi „korwetami”: Niemcy w BM nadali swoim korwetom klasy „Koni” nowe znaki z literą P właśnie);
e) Piorun i spółka – na pewno P;
f) wszystkie trałowce – na pewno M, i wreszcie
g) cała armada (lub, jak kto woli, zbieranina) pomocniczo-szkolna – A.
Dopiero wtedy będzie widać, żeśmy w NATO.
Przy tym wszystkim musimy być przygotowani, że najprawdopodobniej rzecz wcale nie pójdzie tak łatwo, bo w przypadku szeregu klas trzeba chyba będzie dopasować do powyższych liter takie numery okrętów, których zgodnie z zasadą nie ma w innych flotach NATO. Tak czy inaczej – TRZEBA BĘDZIE TO ZROBIĆ; żaden Davy Jones nas od tego nie wyręczy!...
Druga rzecz – to nazwy, a zwłaszcza ten Kontradmirał Xawery Czernicki. Bądź tu mądry i pisz wiersze: kto, do morskiego diabła, pozwolił na to, żeby okręt-wizytówka PMW nosił nazwę aż tak długą i nie do przeczytania dla cudzoziemca?! Międzynarodowe bractwo podczas działań u brzegów Iraku przezwało okręt Princessą Cze, ale kontradmirał nie jest księżniczką ani królewną. Przecież my nie jesteśmy Monarchią Austrowęgierską, co to kiedyś Viribus Unitis (wspólnymi siłami) wymyśliła, że jeden z jej pancernych krążowników ma się nazywać (hi, hi...) „KAISERIN UND KÖNIGIN MARIA THERESIA”(!)... Ja nie mam nic przeciwko Kontradmirałowi Czernickiemu, Monarchii Austrowęgierskiej, SMS Viribus Unitis czy Królowej i Cesarzowej Marii Teresie, ale nie jesteśmy w cyrku, żeby odstawiać takie numery. Holendrzy jakoś nie wpisali w nazwę Karel Doorman (nosiły ją dwa lotniskowce i fregata Koninklijke Marine) stopnia wojskowego Doormana (kontradmirał, po holendersku Schout-bij-Nacht, choć to akurat zabrzmiałoby znakomicie), bo wiedzieli, że nazwa byłaby za długa i dla niektórych nie do wymówienia (wiem coś o tym). Im wystarcza ich Siedem cudownych Prowincji (De Zeven Provincien)... A zresztą, zostawmy całą zabawę z tasiemcowymi nazwami np. Włochom (z tym ich Emanuelem Filibertem Duca d'Aosta czy Luigim di Savoia Duca Degli Abruzzi, hi, hi), a sami poskracajmy nasze tylko do nazwisk ze stopniami: Kontradm. Czernicki, Gen. Kościuszko i Gen. Pułaski. MY wiemy, kto to był, i dobra. Nie musimy wypisywać ich wszystkich tytułów, bo miejsca na burtach zabraknie. Amerykanie (od których tak pilnie bierzemy przykłady) nie ponazywali swoich lotniskowców USS „General D D Eisenhower Who Helped To Win The War In Europe”, ani USS „Ronald Reagan The First US President Alive On The Launching Date Of The Carrier Named After Him” – chociaż pewnie mogliby (burty lotniskowców są przecież taaakie długie!)... Inna rzecz, że ci sami Amerykanie mają u mnie krechę (przez całą długość pozycji!!) za pana Eugene’a Ely, bo kto, jak nie on najbardziej zasłużył na to, by jego nazwisko ozdobiło burtę porządnego lotniskowca (w końcu to on prawie sto lat temu po raz pierwszy w dziejach flot wystartował samolotem z okrętu, a potem [też po raz pierwszy] tymże samolotem wylądował, choć na innym okręcie)! Tymczasem imię Ely nosi ledwie jakaś fregatka (typu O H Perry?), a lotniskowcom nadaje się imiona Prezydentów!!! Z tych ostatnich obaj panowie Rooseveltowie byli Sekretarzami d/s Marynarki, starszy z nich wysłał Wielką Białą Flotę w rejs dookoła świata, a J. F. Kennedy – był bohaterem USN z czasów ostatniej wojny, ale Truman?... Co u diabła wspólnego miał ten facet z USN, żeby akurat dla niego zmieniać nazwę USS United States??
Jeszcze na koniec sprawy dotyczące Błyskawicy. Po pierwsze: dlaczego wciąż jeszcze nie ma na jej pokładzie żadnej tabliczki z nazwiskami sławnej Wachty, która cała zginęła w najpoważniejszym wypadku w pokojowej służbie okrętu, w sierpniu 1967 roku? Po drugie: kiedy nareszcie zostanie udostępniony do zwiedzania pomost dowodzenia tego okrętu? Przecież prawie każdy z zachowanych na świecie historycznych okrętów ma do zaoferowania wizytę na swoim pomoście, a tu co? Kto z nas jest gorszy: Błyskawica, czy może my?...
Chodzi mianowicie o oznaczenia taktyczne polskich okrętów wojennych. Od sześciu lat, do wszystkich morskich diabłów, jesteśmy w NATO, ale wciąż nie widać tego na burtach naszych okrętów. Nazwy niektórych z nich są też, niestety, co najmniej chybione (o czym dalej)...
Przejdźmy do rzeczy. W Marynarkach Wojennych państw NATO istnieje system oznaczania i numeracji okrętów, czyli nadawania im tzw. znaków taktycznych. Nasi ojce na Zachodzie w czasie wojny z Kriegsmarine Hitlera z dumą nosili na burtach swoich okrętów owe znaki taktyczne: G65, G90, H34, H37, H71, czy H73... A my co??? W dalszym ciągu znaki taktyczne mamy sowieckie i z sufitu (jakieś „291”, „272”, „273”)... Co to ma znaczyć? Przecież w NATO istnieją litery dla klas (R dla lotniskowców, B dla pancerników (!), C dla krążowników, D dla niszczycieli, S dla okrętów podwodnych, F dla fregat, M dla trałowców, P dla jednostek patrolowych i A dla jednostek pomocniczych, szkolnych etc.) i numery dla poszczególnych okrętów, które – uwaga – nie powtarzają się we flotach państw NATO (Amerykanie mają w USN swój własny system znaków i numerów, ale to ich sprawa).
Pora już, aby z burt polskich okrętów poznikały (możliwie jeszcze w tym kwartale) numerki, ponadawane za dobrych czasów wujka Breżniewa i jego kompanów, a w ich miejsce pojawiły się odpowiednie NATOwskie znaki taktyczne:
a) lotniskowca, pancernika, krążownika ani niszczyciela niestety nie mamy (stara Warszawka skończyła już służbę, choć wciąż jest Błyskawica... też ze znakiem, jeszcze z wojny!);
b) wszystkie nasze okręty podwodne – powinny otrzymać literę S z numerem;
c) fregaty Kaszub, Pułaski i Kościuszko – F z numerem;
d) „Tarantule” – P z numerem (teraz już wiem o co biega z tymi „korwetami”: Niemcy w BM nadali swoim korwetom klasy „Koni” nowe znaki z literą P właśnie);
e) Piorun i spółka – na pewno P;
f) wszystkie trałowce – na pewno M, i wreszcie
g) cała armada (lub, jak kto woli, zbieranina) pomocniczo-szkolna – A.
Dopiero wtedy będzie widać, żeśmy w NATO.
Przy tym wszystkim musimy być przygotowani, że najprawdopodobniej rzecz wcale nie pójdzie tak łatwo, bo w przypadku szeregu klas trzeba chyba będzie dopasować do powyższych liter takie numery okrętów, których zgodnie z zasadą nie ma w innych flotach NATO. Tak czy inaczej – TRZEBA BĘDZIE TO ZROBIĆ; żaden Davy Jones nas od tego nie wyręczy!...
Druga rzecz – to nazwy, a zwłaszcza ten Kontradmirał Xawery Czernicki. Bądź tu mądry i pisz wiersze: kto, do morskiego diabła, pozwolił na to, żeby okręt-wizytówka PMW nosił nazwę aż tak długą i nie do przeczytania dla cudzoziemca?! Międzynarodowe bractwo podczas działań u brzegów Iraku przezwało okręt Princessą Cze, ale kontradmirał nie jest księżniczką ani królewną. Przecież my nie jesteśmy Monarchią Austrowęgierską, co to kiedyś Viribus Unitis (wspólnymi siłami) wymyśliła, że jeden z jej pancernych krążowników ma się nazywać (hi, hi...) „KAISERIN UND KÖNIGIN MARIA THERESIA”(!)... Ja nie mam nic przeciwko Kontradmirałowi Czernickiemu, Monarchii Austrowęgierskiej, SMS Viribus Unitis czy Królowej i Cesarzowej Marii Teresie, ale nie jesteśmy w cyrku, żeby odstawiać takie numery. Holendrzy jakoś nie wpisali w nazwę Karel Doorman (nosiły ją dwa lotniskowce i fregata Koninklijke Marine) stopnia wojskowego Doormana (kontradmirał, po holendersku Schout-bij-Nacht, choć to akurat zabrzmiałoby znakomicie), bo wiedzieli, że nazwa byłaby za długa i dla niektórych nie do wymówienia (wiem coś o tym). Im wystarcza ich Siedem cudownych Prowincji (De Zeven Provincien)... A zresztą, zostawmy całą zabawę z tasiemcowymi nazwami np. Włochom (z tym ich Emanuelem Filibertem Duca d'Aosta czy Luigim di Savoia Duca Degli Abruzzi, hi, hi), a sami poskracajmy nasze tylko do nazwisk ze stopniami: Kontradm. Czernicki, Gen. Kościuszko i Gen. Pułaski. MY wiemy, kto to był, i dobra. Nie musimy wypisywać ich wszystkich tytułów, bo miejsca na burtach zabraknie. Amerykanie (od których tak pilnie bierzemy przykłady) nie ponazywali swoich lotniskowców USS „General D D Eisenhower Who Helped To Win The War In Europe”, ani USS „Ronald Reagan The First US President Alive On The Launching Date Of The Carrier Named After Him” – chociaż pewnie mogliby (burty lotniskowców są przecież taaakie długie!)... Inna rzecz, że ci sami Amerykanie mają u mnie krechę (przez całą długość pozycji!!) za pana Eugene’a Ely, bo kto, jak nie on najbardziej zasłużył na to, by jego nazwisko ozdobiło burtę porządnego lotniskowca (w końcu to on prawie sto lat temu po raz pierwszy w dziejach flot wystartował samolotem z okrętu, a potem [też po raz pierwszy] tymże samolotem wylądował, choć na innym okręcie)! Tymczasem imię Ely nosi ledwie jakaś fregatka (typu O H Perry?), a lotniskowcom nadaje się imiona Prezydentów!!! Z tych ostatnich obaj panowie Rooseveltowie byli Sekretarzami d/s Marynarki, starszy z nich wysłał Wielką Białą Flotę w rejs dookoła świata, a J. F. Kennedy – był bohaterem USN z czasów ostatniej wojny, ale Truman?... Co u diabła wspólnego miał ten facet z USN, żeby akurat dla niego zmieniać nazwę USS United States??
Jeszcze na koniec sprawy dotyczące Błyskawicy. Po pierwsze: dlaczego wciąż jeszcze nie ma na jej pokładzie żadnej tabliczki z nazwiskami sławnej Wachty, która cała zginęła w najpoważniejszym wypadku w pokojowej służbie okrętu, w sierpniu 1967 roku? Po drugie: kiedy nareszcie zostanie udostępniony do zwiedzania pomost dowodzenia tego okrętu? Przecież prawie każdy z zachowanych na świecie historycznych okrętów ma do zaoferowania wizytę na swoim pomoście, a tu co? Kto z nas jest gorszy: Błyskawica, czy może my?...