Czyli co? Jednak jakaś sformalizowana struktura? Zarząd, statut, księgowość, pieniądze? Jaką formę prawną przewidujesz?
Formalizacja ma liczne zalety, ale też pociąga za sobą szereg niedogodności:
Zalety:
- Instytut może być podmiotem/inicjatorem/stroną szeregu działań wymagających udziału innych zewnętrznych podmiotów. Może występować o dofinanswoanie swej działalności i poszczególnych działań. Zdolność prawna gwarantuje poważniejsze traktowanie takich inicjatyw przez "czynniki oficjalne", biznes itp.
- Instytut może prowadzić niezależną działalność wydawniczą. Niezależną tzn. nie uzależnioną od wymogów komercji.
Wady:
Formalizacja powoduje powstanie całego szeregu obowiązków natury formalnej (różnych w zależności od prawnej formy organizacyjnej), te zaś wymagaja czasu i ludzi, którzy będą się tym zajmować.
Stosunkowo najmniejsze formalizmy wiążą się ze "Stowarzyszeniem zwykłym', ale tu odpadają możliwości tzw. finansowe. Znaczy to, że takie SZ nie prowadzi działalności wiążącej się z pozyskiwaniem środków finansowych, ich wydawaniem na cele statutowe i wszystkim co mogłoby powodować obowiązki sprawozdawczości finansowej i podatkowej. Jest to dobra forma "treningu" czy dana organizacja rozrusza się na tyle, żeby przejść do formy wymagającej prowadzenia całej papierkowej obudowy. W takiej "wstepnej" formie nie ma więc mowy o działalności wydawniczej, zbieraniu środkówna poszczególne akcje itp. Co wiecej takie SZ ... nie różniłoby się zbytnio od tego co jest teraz w ramach FOW...
Znając "genetyczną" niechęć wielu z nas do wszelkiej formalizacji, przewiduję raczej niezbyt wielkie zainteresowanie FOW-owiczów.
Instytut Tamma powstał chyba na bazie jednego człowieka i jego biblioteki i zbiorów... i tu paradoksalnie widzę pewną szanse dla "Instytutu Nautycznego". Siłą takiej prywatnej organizacji (zawsze i wszędzie) jest wiedza. iedza poszczególnych jej uczestników i siła jej specjalistycznego archiwum. Taki instytut można zbudować wokół dobrej biblioteki/zbioru dokumentów i materiałów. Kilka dobrych prywatnych bibliotek może stworzyć naprawdę rewelacyjne źródło wiedzy. Nie mówię tu przy tym o biblitece z kartami bibliotecznymi i wypożyczaniem książek do domu. Mówie tu o miejscu gdzie ludzie zainteresowani będą mogli zgłaszać się z zapytaniami. Właściciele książek nie muszą się z nimi rozstawać ani na chwilę. To tylko jeden z możliwych pomysłów (na szybko) na początek... Taki instytut jako non profit może zająć się też gromadzeniem danych, ktorych dziś nie gromadzi nikt (ze stoczni, portów polskich, PRO, MW itp), może zwracać się o nieodpłatne przesyłanie jakichś materiałów, publikacji, może wreszcie zwracać sie o dofinansowanie jakichś szczególnie interesujących i drogich publikacji zagranicznych itp.
Archiwum "materiałów niechcianych" - czyli rzeczy, których wyzbywają się firmy, organizacje czy administracja i które nie trafiają do Archiwów Państwowych... w ostatnich latach fura takich materiałów zmarnowała się alboposzła do prywatnych szaf i nigdy juz ich nie zobaczymy.
Jako organizacja mamy szanse kogoś przekonać, że my się tym zajmiemy pro publico bono i ubiegać się o ich przekazanie.
Zbieranie pamiątek - np. po pociętych na żyletki okrętach PMW (oczywiście te najcenniejsze (jakies dzwony okrętowe itp) trafią do muzeum w Gdyni, ale a nuz coś ciekawego by sie trafiło?
Kolejny element to np. archiwum fotograficzne. Jedno miejsce gdzie zbierałoby się (w formie elektronicznej) fotki i skany i fotokopie dokumentów.
Tzn; pierwszy cel takiej organizacji - instytutu, to byłoby zbieractwo. Zebranie materiałów FOW-owskich do kupy i ich archiwizacja. Zbieranie materiałów fotograficznych (nawet tych z wakacji). Zbieranie szpargałów, dokumentów, roczników pism itd itp. Do tego wystarczyłaby nawet jedna wolna piwnica, jeden lub dwa pojemne dyski HDD (2x200 GB na początek), jakis program archiwalistyczny (co i u kogo jest) i organizacyjnie Stowarzyszenie Zwykłe, żeby miał kto podpisywać oficjalne listy do różnych firm i organizacji. Zbieractwo i zaraz potem reklama, znanej organizacji łatwiej zbierać materiały, prosić o dokumenty i zdjęcia z prywatnych (osobistych) kolekcji itd itp.
PS: A w kwestii reklamy,to w postaci choćby wstępnie sformalizowanej, jest trochę łatwiej szukac tzw. publicity.
Dajcie mi jednego dziennikarza np. telewizji regionalnej z kamerzystą i dźwiękowcem, a o historii żeglugi, budownictwa okrętowego na terenach Polski, można zrobić niejeden ciekawy program dla "szeregowego" widza. Wiem, że nasi FOW-owcy mogliby napisac wiele ciekawych scenariuszy takich programów
. W dzisiejszych czasach dobra publicity to połowa sukcesu.