Jak na razie to temat jest goracy, kazda ze stron wrzuca do mediow co ciekawsze kaski i raczej ciezko przewidziec jak ta awantura sie zakonczy. Tym bardziej, ze w gruncie rzeczy, wiemy niewiele.
Jeszcze kilka dni temu byla mowa o nowych okretach podwodnych budowanych na miejscu w Australii, przy udziale przemyslu Wielkiej Brytanii i USA. Obecnie po ostatniej wypowiedzi Petera Duttona – minister obrony Australii – w gre wchodzi rowniez dzierzawa lub zakup juz isniejacych amerykanskich lub brytyjskich op o napedzie nuklearnym.
Amerykanie buduja jeden uderzeniowy op w... powiedzmy 4 lata, brytyjczycy dekade
, mozliwe, ze Canberra nie chce czekac, a szuka rozwiazania na 'juz'. Pytanie na ile to mozliwe.
Dwa, dopiero co mowiono o MLU dla Collinsow, aby posluzyly jeszcze z 10 i dotrwaly momentu wprowadzenia nowych op do sluzby, a wypowiedz ichniejszego MONa stawia ten pomysl pod znakiem zapytania?
Pewne jest, ze na kolejne 18 miesiecy sa zaplanowane rozmowy trojstronne na powyzszy temat. W tym czasie pewnie jeszcze duzo zostanie powiedziane i napisane.
Jak narazie najciekawsze sa smaczki zwiazane z roznicami kulturowymi utrudniajacymi wspolprace francusko-australijska. Jedni lubia celebrowac obiad, drudzy zadowalaja sie kanapka przed monitorem etc.
Skoro juz o roznicach kulturowe, pytanie jak dalej beda postepowac Francuzi. Rezygnacja z konwencjonalnych Barracud to jedno, publiczne stwierdzenie, ze francuskie atomowe op nie sa tak dobre jak brytyjskie i amerykanskie to juz powaznieszy zarzut. To drugie odnosilo sie co prawda do napedu, wymiana pretow paliwowych co 7-10 lat w porownaniu do 25-30 w przypadku produktow konkurencji, co oznacza ze koszta eksplotacji tych pierwszych maja byc duzo wyzsze,
jednak za jakis czas szczegolow nikt nie bedzie pamietal ale przypieta latka ‘gorszych’ zostanie.
Na razie pewne jest, ze Francuzi stracili kontrakt na 12 jednostek za 50-60 mld euro (rozne kwoty sa podawane). Co je zastapi - Astute, Virginia, jakis frankenstein – to sie zobaczy.