kmdr. Witold Zajączkowski

Wszelkie tematy związane z PMW

Moderatorzy: crolick, Marmik

Awatar użytkownika
crolick
Posty: 4095
Rejestracja: 2004-01-05, 20:18
Lokalizacja: Syreni Gród
Kontakt:

Post autor: crolick »

Pet5 pisze:
Anonymous pisze:Co się z nim działo potem...
stacja metra a Zajączkowski:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3510161.html
Będzie za to ulica im. Flotylli Wiślanej o ile dobrze pamiętam [albo bulwar]
Podczas gdy Kłapouchy wszystkim się zadręcza,
Prosiaczek nie może się zdecydować, Królik wszystko kalkuluje,
a Sowa wygłasza wyrocznie - Puchatek po prostu jest...
Awatar użytkownika
JB
Posty: 3082
Rejestracja: 2004-03-28, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: JB »

crolick pisze:
Pet5 pisze:
Anonymous pisze:Co się z nim działo potem...
stacja metra a Zajączkowski:
http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,34862,3510161.html
Będzie za to ulica im. Flotylli Wiślanej o ile dobrze pamiętam [albo bulwar]
Tym ojcem radnego B. jestem ja i rzeczywiście napisałem krótką opinię na temat idei nazwania małego placyku na Czerniakowie placem Flotylli Wiślanej. (ta propozycja została przez radnym przyjęta). Jednocześnie wypowiedziałem się też przeciwko nazwaniu ulicy imieniem komandora Zajączkowskiego, wychodząc z założenia, że niewiele miał wspólnego z Warszawą, a ponadto jego biografia nie jest wolna od momentów kontrowersyjnych. Proponowałem, aby ta uliczka nosiła nazwę podporucznika Pieszkańskiego, bohaterskiego dowódcy statku uzbrojonego "Moniuszko", który zginął w czasie wojny polsko-bolszewickiej (zakłuty bagnetami żołnierzy sowieckich) broniąc skutecznie załogi i statku. Został pośmiertnie odznaczony Srebrnym Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy. Ale taka propozycja, aby była przyjęta musi być zgłoszona przez większą grupę obywateli miasta.
Jan Bartelski
Pet5
Posty: 138
Rejestracja: 2006-03-06, 19:52
Lokalizacja: Gliwice

Post autor: Pet5 »

JB pisze:Tym ojcem radnego B. jestem ja i rzeczywiście napisałem krótką opinię
A czy opinia ta jest utajniona czy też można prosić o jej upublicznienie na forum?
Awatar użytkownika
JB
Posty: 3082
Rejestracja: 2004-03-28, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: JB »

Pet5 pisze:
JB pisze:Tym ojcem radnego B. jestem ja i rzeczywiście napisałem krótką opinię
A czy opinia ta jest utajniona czy też można prosić o jej upublicznienie na forum?
Proszę bardzo.

Opinia o wniosku nazwania placu i ulicy w Warszawie
Idea nazwania placu Warszawy „placem Flotylli Wiślanej” jest ze wszech miar słuszna. Jednostka ta, operująca na Wiśle oraz Bugu i Narwi, istniała od grudnia 1918 roku do października 1925. Jeden z jej monitorów nosił nazwę „Warszawa”. Jej portami były początkowo Modlin, a następnie Toruń. W czasie wojny polsko-bolszewickiej w porcie czerniakowskim uzbrajano zmobilizowane do Flotylli statki. Wyróżniła się w walkach w sierpniu 1920 roku broniąc przepraw wiślanych przed nadciągającą ze wschodu armią sowiecką. Po zwycięskiej bitwie warszawskiej zorganizowano (od 29 sierpnia do 3 września) paradę jednostek (8 statków uzbrojonych i 7 motorówek uzbrojonych) między mostami Poniatowskiego i Kierbedzia.
Po likwidacji flotylli część jej jednostek pływających przekazano do Flotylli Pińskiej. Po raz drugi uzbrojone jednostki pojawiły się na Wiśle w 1939 roku, kiedy to wyodrębniony z Flotylli Rzecznej w Pińsku zespół kutrów utworzył Oddział Wydzielony Rzeki Wisły. Oddział Wydzielony bronił przepraw i mostów na Wiśle przed nacierającymi z zachodu Niemcami.
Wniosek o przydzielenie jednej z ulic w Warszawie nazwy komandora Witolda Zajączkowskiego nie jest już tak dobrze uzasadniony. Trudno jest znaleźć bliższe związki dowódcy Flotylli Pińskiej z Warszawą. Swoją służbę w marynarce pełnił początkowo w Pucku, potem w Toruniu, a na koniec w Pińsku, gdzie był dowódcą Flotylli Pińskiej (późniejsza nazwa to Flotylla Rzeczna). Był bardzo dobrym dowódcą tej jednostki, choć jego biografia nie jest wolna od momentów kontrowersyjnych.
Doskonałym patronem jednej z ulic byłby, według mnie, podporucznik marynarki Jerzy Pieszkański, jeden z dwóch oficerów Marynarki Wojennej poległych w wojnie polsko-bolszewickiej. Ten bohaterski dowódca statku uzbrojonego „Moniuszko” poległ, zakłuty bagnetami żołnierzy sowieckich, 14 sierpnia 1920 roku nie dopuszczając do przeprawy oddziałów 10 Dywizji Konnej pod Bobrownikami. Poświęcając swoje życie uchronił załogę i nie dopuścił do przejęcia statku przez Sowietów. Pośmiertnie został uhonorowany przyznaniem Srebrnego Krzyża Orderu Virtuti Militari V klasy. We wniosku odznaczeniowym (dokument z Centralnego Archiwum Wojskowego, akta Oddziałów Marynarki Wojennej, Flotylla Wiślana, sygn. I.328.30.1) można przeczytać: (...) ppor. mar. Pieszkańskiemu Jerzemu dowódcy statku wojennego „Moniuszko”, który w dniu 14 sierpnia b.r. w rejonie Nieszawy w bitwie z przeważającymi siłami nieprzyjacielskimi usiłującymi przedostać się na lewy brzeg Wisły, po stracie sternika sam zajął jego miejsce nie przestając kierować ogniem karabinu maszynowego. Widząc, że statek podziurawiony w wielu miejscach zaczyna tonąć i mając poważne straty w załodze dotarł do lewego brzegu Wisły i kazał załodze wylądować i opuścić statek, sam zaś z karabinu maszynowego ostrzeliwał się dopóki nie został dwukrotnie ranny, zginął bohaterską śmiercią broniąc się do ostatniej kropli krwi, ocaliwszy resztę załogi od śmierci i niewoli (...).

Jan Bartelski

Warszawa, lipiec 2006 roku
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Baltic »

komandor Zajączkowski był zasłużony dla marynarki, ale na jego biografii jest rysa. Jego kochanka była agentką niemieckiego wywiadu - mówił podczas sesji radny Wojciech Bartelski (niezależny).

Do JB:
A czy kmdr Zajączkowski wiedział kim jest ta kobieta?
Ten romans miał miejsce przed czy w czasie wojny?

Z góry dziękuję za odpowiedź.[/b]
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

Baltic pisze:
komandor Zajączkowski był zasłużony dla marynarki, ale na jego biografii jest rysa. Jego kochanka była agentką niemieckiego wywiadu - mówił podczas sesji radny Wojciech Bartelski (niezależny).

Do JB:
A czy kmdr Zajączkowski wiedział kim jest ta kobieta?
Ten romans miał miejsce przed czy w czasie wojny?

Z góry dziękuję za odpowiedź.[/b]
Ja ująłbym to pytanie w następujący sposób: Jakie są dowody na to, że kochanka kmdr. Zajączkowskiego była niemiecką agentką? Kto ujawnił te rewelacje (jakie są źródła)? Co zrobiła z tym (albo nie zrobiła) "dwójka"?
Do tego typu "sensacji" z alkowy no i w ogóle z życia prywatnego podchodzę ostatnio bardzo ostrożnie... Szczególnie po weryfikacji "bulwersujących" szczegółów z życia prywatnego i rodzinnego kmdr. Kłoczkowskiego.
Awatar użytkownika
JB
Posty: 3082
Rejestracja: 2004-03-28, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: JB »

JB pisze:... Był bardzo dobrym dowódcą tej jednostki, choć jego biografia nie jest wolna od momentów kontrowersyjnych...
Kilka zdań o tych momentach i to nie natury obyczajowej. Zajączkowski, mimo że zajmował bardzo wysokie stanowisko w PMW, nie lubił przestrzegać regulaminów, jeśli mu to nie było wygodne. Jako przykłady nieprzestrzegania pragmatyki służbowej mogę podać (są to fakty spisane z oryginalnych dokumentów): 1) wchodzenie w kompetencje szefa KMW (sprawa dotyczyła nazewnictwa jednostek Flotylli), 2) prowadzenie ślizgowca bez uprawnień i spowodowanie wypadku oraz uszkodzenie glisera (w takich wypadkach podoficera, który spowodował uszkodzenie takiej jednostki Dowódca Flotylli karał wielodniowym aresztem), 3) zdradzenie w rozkazie tożsamości oficera informacyjnego Flotylli (być może ten zbyt natarczywie interesował się pewnymi sprawami).
A teraz kilka słów mojej opinii o nim. Działał on w myśl zasady: "najpierw zrób, potem pomyśl", arogancja i zarozumiałość Zajączkowskiego doprowadziły do opóźnienia rozwoju Flotylli Rzecznej (np. sprawa monitorów typu MC, na budowę których były fundusze a nie zostały wybudowane). Jego niewydarzone pomysły na usprawnienia i innowacje techniczne wprowadzały chaos w proces projektowania nowych jednostek, a żaden pomysł techniczny nie okazał się trafny. Z drugiej strony nie można odmówić komandorowi zdolności organizacyjnych, czy też tych związanych z opracowaniem koncepcji taktycznych. Niestety nie znał się na sprawach technicznych, a nie miał szczęścia Świrskiego, który koło siebie miał tak wybitną osobę jak admirał Czernicki.
Jesli chodzi o sprawy obyczajowe to uważam, że oficer na takim stanowisku powinien ostrożnie dobierać sobie znajomych, przyjaciół itp.. Nie można stawiać własnej przyjemności wyżej niż bezpieczeństwo Rzeczypospolitej. Ta uwaga odnosi się to też do H.Kłoczkowskiego. Nie wiem, czy Koledzy wiedzą, ale na ślub z konkretna osobą oficer musiał mieć zgodę specjalnej komisji, której decyzje ogłaszane były w rozkazach. Niestety taka komisja nie zajmowała się przyjaciółkami oficerów. Nie wiem czy piekna pani I. była kochanką komandora (tego się nie znajdzie w dokumentach, tam można tylko odnaleźć kiedy i na jak długo Dowódca Flotylli opuszczał Pińsk), takie były tylko plotki. Faktem jest, ze odwiedzała, razem z mężem, port wojenny w Pińsku. To, że to małżeństwo zostało we wrześniu 1939 roku zdemaskowane jako szpiedzy niemieccy można wyczytać u Dyskanta i Filipowicza (podobno w relacji Zajączkowskiego jest też coś o tym fakcie).
JJB
Awatar użytkownika
fdt
Posty: 1644
Rejestracja: 2004-01-04, 15:49
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: fdt »

JB pisze:Nie wiem czy piekna pani I. była kochanką komandora (tego się nie znajdzie w dokumentach, tam można tylko odnaleźć kiedy i na jak długo Dowódca Flotylli opuszczał Pińsk), takie były tylko plotki. Faktem jest, ze odwiedzała, razem z mężem, port wojenny w Pińsku. To, że to małżeństwo zostało we wrześniu 1939 roku zdemaskowane jako szpiedzy niemieccy można wyczytać u Dyskanta i Filipowicza (podobno w relacji Zajączkowskiego jest też coś o tym fakcie).
JJB
Cytat z Filipowicza, który zdaje się być źródłem pierwotnym tej plotki:

"Kmdr Zajączkowski był zapalonym myśliwym i w swoich wędrówkach trafiał do ludzi mieszkających w odległych sadybach. Poleszucy okazywali mu szczególna gościnność. Odwiedzał on często pewnego gospodarza nazwiskiem Iwaniec, który miał piękną żonę. Początkowo jeździł tam z adiutantem, a nieraz i motorzystą (Florianem Kozłowskim). W następnych latach częściej odwiedzał ten dom sam i przebywał tam dłużej. Przy okazji pewnej uroczystości Iwaniec z żoną złożyli wizytę na okręcie sztabowym. Przyjaźń ta trwała do 1939 r. Krótko przed wojną para małżeńska ulotniła się. Z rozmów z osobami znającymi bliżej ówczesne stosunki wynikało, że byli to ludzie którzy przekazywali gdzie należy wiadomości zdobyte z pierwszej ręki."

Mało to konkretne (jeżeli w ogóle) no i pochodzi z ust (spod pióra) MF, który znany jest z dość luźnego sposobu narracji... trochę to mało jak na oskarżenie o "rysę na życiorysie".
ODPOWIEDZ