de Villars pisze:W tym samym TVN, bodajże wczoraj podali, że Amerykanie wodowali (!) lotniskowiec Gerald R. Ford, ale okręt jeszcze nie jest gotowy, albowiem trzeba jeszcze wykończyć wnętrza. Po prostu - stan surowy zamknięty
nagminne jest w mediach głównego nurtu na całym świecie (ale w odwróconej tyłem do morza Polsce - jeszcze bardziej) utożsamianie wodowania z zakończeniem budowy statku...
(a w związku z tym "zdziwko" TVN-u w powyżej przywołanym przypadku, że "wodowany, a jeszcze nie gotowy"...)
przypuszczam, że (poza powszechną ignorancją w sprawach morskich) pewien udział w "narzuceniu" takiego błędnego przeświadczenia / pojęcia o procesie budowy statku (i nazywania jego etapów czy kamieni milowych) ma angielszczyzna, pod której przemożnym wpływem znajdują się "młodzi, wykształceni, z wielkich ośrodków" (czyli często: niby-wykształceni) bezrefleksyjnie (czytaj: bezmyślnie albo nieświadomie - stosowne do swego niby-wykształcenia) powtarzający (niby-tłumaczący) za angojęzycznymi mediami słowo "launching"... jak wiadomo - w języku angielskim "launching" nabrało znaczenia idiomatycznego i oznacza także wprowadzenie czegoś do eksploatacji, wprowadzenie czegoś na rynek, a nawet rozpoczęcie czegoś (np. kampanii wyborczej albo reklamowej)... a ponieważ jest to używane przez anglojęzyczne media także w odniesieniu do statków wprowadzanych do eksploatacji (przy świadomości części mediów, że "prawdziwe" wodowanie odbyło się wcześniej czyli przy świadomym stosowaniu idiomu i przy nieświadomości tego faktu u pozostałej części mediów) przez laików jest to utożsamiane, a nasi "TVN-owicze" i inni żurnaliści "młodzi, wykształceni, z wielkich ośrodków" przyjmują to "launching" z obcojęzycznych doniesień medialnych i agencyjnych tylko i wyłącznie dosłownie, bo inaczej nie potrafią...
- - - - -
"jak wiezie coś do Ameryki, to musi co amerykański... "
w tym samym TVN-ie w ostatnich dniach mówili o statku "amerykańskim", który ładował w Gdyni duże suwnice przeznaczone dla jakiegoś portu amerykańskiego...
w materiale nie znalazło się żadne inne nawiązanie do "amerykańskości" tego statku (poza wspomnianym odbiorcą / adresatem suwnic)
statek faktycznie jest holenderski...
tu nawet nie chodzi o "nieznajomość specyfiki biznesu żeglugowego", tylko po prostu o zwykłą niechlujność w przygotowywaniu informacji opublikowanej na stronie WWW (czy komentarza do materiału filmowego)... ot, typowy przykład rzetelności mediów głównego nurtu i "olewania" czytelnika / widza...
http://www.tvn24.pl/pomorze,42/wciagnel ... 69534.html
i jeszcze jeden szczegół, w którym wcale nie chodzi o znajomość tematyki morskiej, tylko o elementarny warsztat dziennikarski, poszanowanie języka, dbałość o styl...
jeszcze kilkanaście, może 20 lat temu młodzi adepci dziennikarstwa uczulani byli na pewien zestaw zasad dotyczących stylu pisania "w ogóle" i pewnych zasad stylistycznych określonych "polityką" stsoowaną w danym tytule prasowym (no, np. że w "tej redakcji" stosuje się pisanie nazw własnych statków kursywą, a nie w cudzysłowie)...
taki zbiór zasad często miał formę tzw. "stylebook'a" (wewnętrznego, redakcyjnego dokumentu)
jedną z naczelnych zasad wpajanych młodym adeptom dziennikarstwa przychodzącym do redakcji (teraz chyba nikt, niczego, nikomu nie wpaja w mediach głównego nurtu, poza jedynie słuszną linią polityczną) było DAWNIEJ wystrzeganie się / zdecydowane unikanie przerysowań, określeń przesadnych i skrajnych, hiperbol... dotyczyło to oczywiście także słów "gigantyczny", "ogromy", etc.
po prostu, nawet gdy opisywany przedmiot faktycznie był bardzo duży - należało unikać określeń "ogromny", "gigantyczny"...
ta zasada najwyraźniej nie obowiązuje w TVN... "Wciągnęli gigantyczne suwnice na amerykański statek"
... i to wcale nie chodzi nawet o to, że TYM suwnicom było bardzo daleko do "gigantycznych" czyli największych jakie działają w Polsce czy największych, jakie były przeładowywane w gdyńskim porcie...
stosowanie mądrych zasad ze "stylebook'a" może uchronić dziennikarza (który nie ma obowiązku znać się i rozróżniać, która suwnica jest "taka sobie", przeciętna, a która faktycznie ogromna) przed ośmieszaniem się w oczach tej części odbiorców (widzów, czytelników), którzy mają jakieś pojęcie na ten temat i przed wprowadzaniem w błąd pozostałęj części odbiorców...
jeszcze jeden przykład niechlujstwa dziennikarskiego z tego samego tekstu: "Armator zamówił w Portowym Zakładzie Technicznym 20 tego typu suwnic. "
suwnice nie są zamówione przez armatora, tylko przez operatora lub właściciela terminalu kontenerowego...
nie dopytane dobrze, nie sprawdzone... - można pisać, co ślina na język przyniesie... "a niech armator te suwnice zamawia"...
- - - - - - - -
aż się boję iść na "Kapitana Phillips'a", bo pewnie sobie zęby pościeram od zgrzytania na jakość tłumaczenia dialogów...
a "wesoło" jest już przy recenzjach...
Łukasz Rogojsz - Dziennikarz Newsweek.pl:
"wyszedł z tego
autentyczny, do bólu realistyczny film"
"[ reżyser ] Do spółki z autorem scenariusza Billym Rayem [...] zadbali o odpowiednią dawkę emocji na ekranie, ale również o to,
żeby wiernie oddać wydarzenia z kwietnia 2009 roku."
"Nawet czterech somalijskich piratów to wcale nie krwiożercze bestie czy okrutni mordercy, tylko prości rybacy, których do polowania na statki zmusili lokalni watażkowie. Nie mieli wyboru. Podobnie jak Phillips jedynie wykonywali swoją pracę." - piraci to w sumie "równe chłopaki" i dobrzy ludzie, tylko trudne dzieciństwo mieli i byli w podobnej sytuacji, jak Niemcy zmuszani do okupowania połowy Europy przez NAZISTÓW
od razu przypomina się artykuł opublikowany w "Wybiórczej" akurat przy okazji 11 listopada z typową dla wyznawców prawd objawionych przez "Wybiórczą" (młodych, wykształconychj, z wielkich ośrodków") logiką, wg której "dobrze, że były zabory, bo gdyby nie było zaborów i zaborców (którzy przy okazji znakomicie nas ucywilizowali technicznie), to Polska oparłaby się ogólnoświatowemu trendowi przemian społecznych tudzież rozwojowi cywilizacyjnemu i - jako cały czas niepodległa (bez wzbogacającego doświadczenia zaborów) - w 1918 roku nadal jawiłaby się jako kraj, w którym chłopi pańszczyźniani byliby pod ciężkim butem niepostępowej (to już samo w sobie jest zbrodnią) szlachty...
- patrz:
http://wpolityce.pl/wydarzenia/66740-ja ... dernizacje
[
http://kultura.newsweek.pl/kapitan-phil ... 304,1.html ]
Tomasz Mikulicz - poranny.pl
"Wybitne filmy mają to do siebie, że nie tylko wyróżniają się zajmującą fabułą, ale też
doskonale pokazują świat, w jakim przyszło żyć bohaterom. I trzeba przyznać, że "Kapitan Phillips” spełnia ten warunek."
"
Film opowiada prawdziwą historię amerykańskiego frachtowca dowodzonego przez tutułowego kapitana, na który napadają somalijscy piraci."
[
http://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/art ... /131109641 ]
Wojciech Orliński - "Wybiórcza":
">Kapitan Phillips< to rekonstrukcja prawdziwych wydarzeń."
w innym miejscu tekstu powtórzone: "Ten film to
rekonstrukcja prawdziwych wydarzeń z kwietnia 2009 r."
"Chwalę Greengrassa za to, że
pokazując fakty, wystrzega się stereotypów.
[
http://wyborcza.pl/1,101707,14415144.html#ixzz2kLBJoiUx ]
o jakiej "rekonstrukcji prawdziwych wydarzeń" tu mówimy?... o jakim Kapitanie Phillipsie - bohaterze?... o jakich "faktach" pokazywanych przez film?... o jakim "wiernym oddaniu wydarzeń z kwietnia 2009 roku" ?...
... a no o takich faktach, że nasi recenzenci zapomnieli "odrobić zadania domowego" przed napisaniem recenzji...
i nie wiedzą np. (albo udają, że nie wiedzą, bo nie pasuje im to do z góry założonej koncepcji i przesłania recenzji) że człownkowie załogi skarżyli w sądzie armatora (i kapitana jako realizatora poleceń i interesów armatora) - mówiąc w skrócie - za to, że naraził statek i załogę na niebezpieczeństwo obierając kurs zbyt bliski "zapiraconym" brzegom, MIMO kilkakrotnyuch ostrzeżeń !
w ramach przeprowadzania swojego "rzetelnego" research'u przeoczyli np. to:
CNN.com has an interesting report on the imbroglio:
"Phillips said to CNN’s Drew Griffin in 2010 and in a court deposition last year that he ignored the numerous warnings that urged him to go farther out to sea. … When asked last year why he decided not to take the boat farther offshore, Phillips testified, “I don’t believe 600 miles would make you safe. I didn’t believe 1,200 miles would make you safe. As I told the crew, it would be a matter of when, not if. … We were always in this area.”
After his rescue by U.S. Navy SEAL commandos, Phillips was lauded as a hero and wrote a book about his ordeal, “A Captain’s Duty.” The publisher promoted him as a sea captain who risked his life by offering himself as a hostage “in exchange for the safety of the crew,” something Phillips later acknowledged was a falsity spread by erroneous media reports."
... i to:
“While this event certainly makes for an exciting movie, could it have been avoided altogether?” That’s the question posed on Beckcom’s law firm website. His answer: “The pirate hijacking would never have taken place if not for the negligence of the captain, shipping company, and ship operator.”
Specifically, the suits allege that Phillips had been clearly warned to steer the Alabama at least 600 miles off the coast of Somalia, because of the danger of piracy. Instead, in an effort to save time and money, he allegedly ordered the ship to within about 250 miles of the coast. The corporate defendants deny any liability.
... oraz to:
Paul Greengrass, the director of Captain Phillips, doesn’t claim that his movie is literally accurate. “Movies are not journalism,” he told the Associated Press. “Movies are not history.” Perhaps not. But an awful lot of moviegoers
will assume they’re getting an honest account from a film that advertises itself as being “based on a true story.”
... no i nasi recenzenci faktycznie przyjęli takie (błędne) założenie...
i znowu nie chodzi o to, że nie znają specyfiki pracy na morzu i nie orientują się dobrze w problematyce piractwa morskiego (nie mają takiego obowiązku), tylko o to, że olewają czytelników nie zawracając sobie głowy porządnym i niejednostronnym rozeznaniem tematu (filmu, jego ocen) przed napisaniem własnej "recenzji"...