Więcej fikcji niż prawdy - moja odpowiedź

Moderatorzy: crolick, Marmik

jefe de la maquina
Posty: 787
Rejestracja: 2007-10-27, 00:01

Post autor: jefe de la maquina »

Smok Eustachy napisał:
Nie został wysadzony tylko czasowo /na chwilkę/ opuścił okręt mając cały czas w jego sprawach głos decydujący.
Eustachy spróbuj odpowiedzieć na hipotetyczne pytanie: Jezeli w czasie nieobecności d-cy na okręcie wybuchnie pożar, to na kogo spada obowiązek kierowania akcja ratowania okrętu ?
A teraz troche zmień pytanie na: Jezeli w czasie nieobecności d-cy na okręcie wystąpiło poważne zagrożenie (utrata jednostki) to na kogo spada obowiązek ratowania okrętu ?
RSO jest całkiem jednoznaczny.

Jefe
jefe de la maquina
Posty: 787
Rejestracja: 2007-10-27, 00:01

Post autor: jefe de la maquina »

Kiedy M. Błuś autorytatywnie stwierdził:
.
. w odróżnieniu od kol. Jefe, nie stwierdza na FOW, że "u nas" (tzn. w handlówce) każdy niezależnie pisze "statementy", bo to nie jest prawdą. 95% marynarskich oświadczeń i zeznań jest uzgodnionych. Nawet szacowny Nautical Institute w swoim podręczniku "Masters role in colecting evidence" (rola kpt w gromadzeniu dowodów) zaleca taką praktykę.
To poprosiłem:
Będę bardzo zobowiązany za przedstawienie mi kopii oryginalnego tekstu z podręcznika Dr Phil Andersona “Masters Role in Collecting Evidence” zalecającego wcześniejsze uzgadnianie zeznań (rozumiem z kapitanem) na statkach.
W odpowiedzi M.Błuś cytuje:
"
Finally, the Master should ensure that the officers and crew do not discuss the incident with anybody who questions them (or in general) without prior authorisation of owners or their agents.”
Nie jestem pewny czy M. Błuś rozumie sens podanego cytatu. Dlatego dokonałem tłumaczenia: Ostatecznie kapitan statku powinien zadbać, aby oficerowie i załoga nie omawiała i nie odpowiadała na pytania bez uprzedniej autoryzacji właścieli lub ich przedstawicieli.”
Jest to obowiązująca praktyka, który wprowadzono na statkach pod koniec lat 80-ych, by nie udzielać mediom (głównie prasie) informacji, gołosłownych opinii, które powoduą więcej szkody niż pożytku. Ma to na celu zlikwidowanie to co Fdt nazwał tworzenie “dowodów z plotek”, a ja dodam “prywatnych opinii”, zanim komisja wyda swój werdykt..
I pokrywa się to dokładnie z cytatem z książki A. Hebel "Poradnik ubezpieczeń morskich (cytowanej przez MB)"..
.zakazać wszystkim członkom załogi przekazywania jakichkolwiek opinii na temat wypadku osobom nieznanym”.
Jedyny dowód jaki M.Błuś przedstawia pochodzi z wykładu:
"
... po wypadku kpt. powinien doprowadzić do uzgodnienia zeznań członków załogi, aby nie wynikała z ew. rozbieżności sugestia o winie armatora”.....
Ponieważ “u nas”, na codzień mam do czynienia z administracjami: amerykańską i kanadyjską - najgorsze jeśli chodzi o szybkość kierowania na drogę sądową- z racji tego regularnie przechodzę szkolenia z prawnikami z obu krajów, w tym z US Navy. Wszyscy podkreślają, że żadne zeznania nie mogą być wymuszone, ani wcześniej uzgodnione z kompanią, ani zadnym innym przełożonym. Sprawa jest prosta. Każdy wypadek, nawet ten najbardziej niewinny np. zgniecenie nadbrzeża przy podejściu, ma duże szanse zakończyć się przed sądem (Izby Morskie tutaj nie istnieją). Jeżeli w trakcie postępowania sądowego zostanie stwierdzone, że przełożony “nadzorował by, jak podaje M. Błuś:
"... po wypadku kpt. powinien doprowadzić do uzgodnienia zeznań członków załogi, aby nie wynikała z ew. rozbieżności sugestia o winie armatora (...)
zostanie wytoczony przeciw niemu jeden z najcięższych zarzutów “obstruction of justice” (utrudnianie prac wymiaru sprawiedliwości). Kończy się to z reguły karą więzienia (przykład: Martha Stewart, czy ostatnio Lord Conrad Black, który niedawno został skazany na 6 więzienia). Osoba, która podpisała spreparowane (czytaj uzgodnione) zeznania będzie oskarżona o “perjury” (składanie fałszywych zeznań).

Zalecanie "... po wypadku kpt. powinien doprowadzić do uzgodnienia zeznań członków załogi, aby nie wynikała z ew. rozbieżności sugestia o winie armatora (...), ktore cytuje M. Błuś jest niczym innym tylkojawnym nakłanianiem do oszustwa. I prawdę mówiąc nie wiem jakie pieniądze usprawiedliwiaja taką postawę.

Jefe

Ps. Prosiłbym jeszcze raz o przedstawienie mi kopii oryginalnego tekstu z podręcznika Dr Phil Andersona “Masters Role in Collecting Evidence” zalecającego wcześniejsze uzgadnianie zeznań (rozumiem z kapitanem) na statkach.
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4481
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

jefe de la maquina pisze:Smok Eustachy napisał:
Nie został wysadzony tylko czasowo /na chwilkę/ opuścił okręt mając cały czas w jego sprawach głos decydujący.
Eustachy spróbuj odpowiedzieć na hipotetyczne pytanie: Jezeli w czasie nieobecności d-cy na okręcie wybuchnie pożar, to na kogo spada obowiązek kierowania akcja ratowania okrętu ?
A teraz troche zmień pytanie na: Jezeli w czasie nieobecności d-cy na okręcie wystąpiło poważne zagrożenie (utrata jednostki) to na kogo spada obowiązek ratowania okrętu ?
RSO jest całkiem jednoznaczny.

Jefe
Przede wszystkim p.o. zawiadamia dowódcę.
2. Przedewszystkim p.o. wykonuje instrukcje dowódcy.
jefe de la maquina
Posty: 787
Rejestracja: 2007-10-27, 00:01

Post autor: jefe de la maquina »

Wrong, Eustachy.
Przejmuje dowodzenie i kieruje akcja ratowania okretu.

jefe
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4481
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

jefe de la maquina pisze:Wrong, Eustachy.
Przejmuje dowodzenie i kieruje akcja ratowania okretu.

jefe
1. Jak może przejąć coś, co ma?
2. Jedno się z drugim nie kłóci.
wrr
Posty: 110
Rejestracja: 2006-02-07, 15:53
Lokalizacja: Elbląg

Post autor: wrr »

O Bosz.... Eustachy....
jefe de la maquina
Posty: 787
Rejestracja: 2007-10-27, 00:01

Post autor: jefe de la maquina »

Eustachy,
Jest cos takiego jak : hierarchia priorytetow.

Pomysl zanim odpowiesz.
Co jest wazniejsze:
a. Wyslac zaloge do miasta, by przejrzeli wszystkie bary i znalezli dowodce,
czy punkt
b. zorganizowac zaloge i podjac walke z pozarem ?

Jefe
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Baltic »

Konrad Kulgawczyk pisze: Rozkaz z Helu został wykonany. Kłoczkowski zszedł. Czego byś nie wykombinował, okręt stał na redzie portu Tallin pod rozkazami Grudzińskiego, którego żadne ustalenia ani Szczekowskiego z Estończykami, ani z Kłoczkowskim poprostu nie obowiązywały.
Piszesz że ustalenia Szczekowskiego z Estończykami, ani z Kłoczkowskim nie obowiązywały Grudzińskiego. Więc wytłumcz mi proszę, dlaczego Kłoczkowski wziął ze sobą ppor. Mokrskiego? Dlaczego to Kłoczkowski udał się do Sztabu Floty a nie Grudziński?
Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Post autor: Grom »

SmokEustachy pisze:Przede wszystkim p.o. zawiadamia dowódcę.
2. Przedewszystkim p.o. wykonuje instrukcje dowódcy.
Że niby o co chodzi :o
Baltic pisze:Więc wytłumcz mi proszę, dlaczego Kłoczkowski wziął ze sobą ppor. Mokrskiego? Dlaczego to Kłoczkowski udał się do Sztabu Floty a nie Grudziński?
Balticu:
Na stronie 6 tematu napisałem po co Mokrski pojechał.
jefe pisze:Jest cos takiego jak : hierarchia priorytetow.
Ja mam takie dziwne wrażenie, że Smok teraz gra sceptycznego i zapatrzonego w to co pisano od 70 lat, my się tutaj najzwyczajniej rozdrabniamy. Jakoś tak teraz tknęło mnie to bo widzę znów pytania, które były wałkowane ... uuuu to już będzie chyba ponad rok. Więc proszę mi wybaczyć, ale pisanie i tłumaczenie i odpowiadanie po 1000 raz na te same kwestie jest poprostu i męczące i żenujące.
Awatar użytkownika
Baltic
Posty: 561
Rejestracja: 2006-01-04, 10:26
Lokalizacja: Toruń

Post autor: Baltic »

Konrad Kulgawczyk pisze: Mokrski pojechał z Kłoczkowskim by być łącznikiem, bo wszystko musi być zgodnie z regulaminami. Mokrski jako świadek był przy oględzinach Kłoczkowskiego przez lekarza. Miał rolę podwójną bo również miał zanieść na okręt informacje dotyczące tego co ustalił attache Szcekowski z Estończykami.
Konradzie zapomniałeś jeszcze o tym , że Mokrski miał też przekazać ewentualne rozkazy Kłoczkowskiego na okręt. Ten fragment listu kmdr. Kłoczkowskiego do adm. Świrskiego wskazuje, że kmdr. Kłoczkowski nadal uważał się za dowódcę okrętu. Proszę nie neguj tego fragmentu listu.
Konrad Kulgawczyk pisze:Za dopuszczenie internowania okrętu ? On sam przed sobą miał poczucie winy z całą pewnością. Taki typ. Czy był winny ? Z całą pewnością nie.
Tu się z Tobą zgodzę. Ale nie można też winić za to komandora Grudzińskiego. Wina jest po stronie służb, które nie poinformowały o dokonanej przez Estończyków, niezgodnej z Konwencją Haską modyfikacji prawa międzynarodowego. Odpowiedzialność za to ponosi między innymi Szczekowski.
Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Post autor: Grom »

Czy ja napisałem, że Kłoczkowski nie uważał siebie za dowódcę ?

Ustawa o neutralności Estonii nie była sprzeczna z XIII Konwencją Haską. Jeśli nie wierzysz mi, podpytaj Kol.crolicka :wink:
Awatar użytkownika
SmokEustachy
Posty: 4481
Rejestracja: 2004-01-06, 14:28
Lokalizacja: Oxenfurt
Kontakt:

Post autor: SmokEustachy »

Konrad Kulgawczyk pisze:Czy ja napisałem, że Kłoczkowski nie uważał siebie za dowódcę ?
No i powstaje pytanie - kto lepiej się zna na RSO - kmdr Kłoczowski czy Konrad Kulgawczyk? Akurat tu postawa Kłoczowskiego na pewno była podparta podstawami.

2. O pożarze okrętu, tak plastycznie malowanym przez jefe de la maquina.

Po pierwsze -nie było pożaru. Kłoczowski wszelakie sytuacje, jakie mogły zajść w czasie postoju w Tallinie musiał rozważyć i wysublimować najlepszą jego zdaniem decyzje. Nic zaskakującego się nie działo.

Po drugie - jak się wydarza pożar to po kieruje akcją, ale wysyła śpiesznie umyślnego do dowódcy.
Po trzecie - Kłoczowski nie brał udziału we wszystkich ustaleniach, ergo byli ważniejsi nawet od niego.

III.
Dziwi mnie tu pewna maniera dowodzenia tez. Jeśli Kłoczowski przestrzega konwencji - super. Jeśli Grudziński - niedobrze w świetle RSO nie powinien. Bądźmy mężczyznami - albo przestrzegamy, albo nie.
Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Post autor: Grom »

SmokEustachy pisze:No i powstaje pytanie - kto lepiej się zna na RSO - kmdr Kłoczowski czy Konrad Kulgawczyk? Akurat tu postawa Kłoczowskiego na pewno była podparta podstawami.
No i Smokowi skończyły się argumenty :wink:
Możesz tak jak wielu Szanownych Kolegów nie zgadzać się z tym co napisałem tu wielokrotnie. Możesz udawać i podważać jedyne logiczne odpowiedzi. Wiem i wierzę, że to co napisałem tutaj wielokrotnie jest prawdą bez względu na to czy ją akceptujesz ja Ty i inni czy też nie.

Ja wierzę, że ten człowiek był niewinny, został wrobiony i skazany na podstawie uzgodnionych zeznań i fałszywych dowodów. To nie jest drogą, którą można ocenić winę człowieka. I ja się z nia nie zgadzam. Może nawinie tak jak Kłocz, ale wierzę w to, że oliwa zawsze wypływa. Dziś ja mam szansę napisać i powiedzieć, że byliśmy oszukiwani przez 70 lat.

Koniec dyskusji i wyjaśnień z mojej strony.

Miko jeśli mogę prosić usuń moje konto. Zarejestrowałem się tylko po to by spróbować wyjaśnić wątpliwości poraz ostatni na forum. Miała byc jedna odpowiedź zrobiło się o wiele wiele za wiele.
Dziękuję Ci z góry.
Dzięki też Szanownym Kolegom i adwersarzom. BTW, teraz zgadzam się z podpisem fdt na temat forum Orła.
Awatar użytkownika
dessire_62
Posty: 2027
Rejestracja: 2007-12-31, 16:30
Lokalizacja: Głogów Małopolski

Post autor: dessire_62 »

Awatar użytkownika
JB
Posty: 3082
Rejestracja: 2004-03-28, 21:48
Lokalizacja: Warszawa

Re: Więcej fikcji niż prawdy - moja odpowiedź

Post autor: JB »

Grom pisze:... po czym podważa Pan najpierw ewentualność przebywania Orła pomiędzy 19, a 20 połudunikiem. Kiedy jednak i to upada, bo przecież nie możesz Pan stwierdzić, że członkowie załogi Orła mieli omamy widząc kursy na mapach, słysząc odpowiedzi oficerów okrętu mówiące o nazwie Busterort. Przy czym twierdzi Pan, że nik przy zdrowych zmysłach nie wsyłałby Orła w ten rejon bo tam było lotnisko. Najpierw więc twierdzisz Pan, że zagrożenie lotnictwem było żadne bo nie mieli b.h. , poczym na użytek własny twierdzisz, że jednak zagrożenie było. Następnie jak mniemam twierdzisz Pan, że rozkaz zmiany sektorów z dnia 5 września 1939 roku nie istniał i nie mówił o 20 stopniu E jako granicy sektora - podkreślenie moje - JB. No chyba, że uważasz Pan, iż Unrug, Mohuczy i Kłocz wiedzieli gdzie rozmieszczone były lotniska oraz siły niemieckie stacjonujące na terenie Prus Wschodnich. By nie skłamać trąci to nonsensem, żeby nie powiedzieć science fiction jaką mi Pan zarzucasz. Po czym kiedy znowu okazuje się, że jednak nie jest po myśli Pana, to stwierdzasz Pan, że zarzut był inny bo nie operował w S części sektora. Co by nie skłamać Pan tego z całą pewnością nie wiesz, a odczucia dotyczące rejonu przebywania Orła to już Pana subiektywna sprawa...
Taki rozkaz istniał, ale nic w nim nie było o południkach: 19*E i 20*E jako granicach sektora "Orła". Granice wynikają z wyliczeń i narysowania sektora na mapie, ale wtedy jego granice nie pokrywają się dokładnie z tymi południkami. Ważnym punktem był tzw. punkt zasadniczy, który rozgraniczał północną i południową część sektora, a dozór miał byc prowadzony w tej ostatniej. To że "Orzeł" znalazł się między południkami 19*E i 20*E (był tam na pewno w drodze do Tallinna) nie świadczy, że jego dowódca wykonał rozkaz o zmianie sektorów. Tak samo przebywanie w okolicach przylądka BRUSTERORT o tym nie świadczy.
JB
Awatar użytkownika
Grom
Posty: 405
Rejestracja: 2008-03-12, 00:15

Post autor: Grom »

Skąd ten nagły post JB ?
ODPOWIEDZ