Pragnę wyjaśnić Szanownemu Koleżeństwu co mnie skłoniło do takiej decyzji.
Zapewne ku zaskoczeniu Pana Marka Błusia i wielu adwersarzy, zgadzam się z Autorem w bardzo wielu kwestiach. Ba powiem więcej, podejście Pana Marka do spraw wykładni pawa międzynarodowego jest dokładnie takie samo jak moje choć z całą pewnością dużo bardziej profesjonalne. Bardzo dużo nowych informacji jak dla mnie, analogia z włoskim okrętem chyba też udana.
Troszkę się nie zgadzam z interpretacją tzw "Planu Świrskiego", ponieważ w/g Autora był to tylko zamysł, a w/g dokumentów próba.
Nie podzielam opinii jakobym patrzył na sprawę oczami Kalego. Pan Marek nie podał, żadnej odpowiedzi w tej materii. Bowiem incydnet i tak się zdarzył, a ucierpiała na tym tylko PMW. Tym bardziej nie podzielam dość naiwnego podejścia Pana Marka w sprawie Sowieckiej agresji na Estonię i sytuacji politycznej. Bowiem takie operacje nie dzieją się z dnia na dzień, są przygotowywane odpowiednio wcześniej, a pretekst jest bez znaczenia. Czy byłby to Orzeł, czy też obrona praw rosyjskojęzycznej mniejszoście w Estonii było wszytsko jedno. Estonia straciła swoją niepodległość na szczycie Riebentropp - Mołotow, a nie przez "wybryki" Orła.
Najbardziej dotkliwym jest złe odczytanie moich intencji w stosunku do obydwu oficerów. Przeto wyjaśniam:
Nie jest moim, ani celem, ani intencją jakiekolwiek poniżenie Ś.P. J.Grudzińskiego, nie jest nim także wywyższenie Ś.P. H.Kłoczkowskiego. Moim celem jest oddanie pełni sytuacji oraz pokazanie złożoności problemu. Dlatego nie unikam ani opinii złych ani dobrych.
W eseju na łamach "Odkrywcy" nie miałem miejsca na zajmowanie się wydarzeniami toczącymi w Wielkiej Brytanii, jakimi było chcociażby odnalezienie żyjących członków załogi Orła. Zadaniem artykułów było przede wszystkim zwrócenie uwagi na problem, który wcale nie jest taki łatwy jak pokazuje to literatura Pana Mariusza Borowiaka. Tym bardziej dziwi mnie podejście Pana Marka, który właściwie podziela zdanie w/w autora i bardzo lekko rozdaje karty. Skoro jednak Pan Marek użył cytatu z zeznań świadka zarzucając mi pomijanie ważnych faktów, niech mi będzie wolno odpowiedzieć też cytatem:
"Wszystkie te zarzuty wydawały mi się nieprawdziwe i dlatego po usłyszeiu tego powziąłem myśl złożenia oświadczenia w tej sprawie. Podzieliłem się tą myślą z b. kmdr.ppor.Kłoczkowskim, który powiedział mi, że byłoby dobrze gdybym napisał wszystko co w sprawie tej pamiętam, ponieważ możliwe byłoby wówczas wznowienie postępowania sądowego.
Stwierdzam, że b.kmdr.ppor.Kłoczkowski nie nakłaniał mnie do złożenia oświadczenia. Napisałem je z własnej inicjatywy bo uważam, że skrzywdzono go.
Z innymi osobami, a w szczególności z obrońcą b.kmdr.ppor. Kłoczkowskiego w związku z tą sprawą nie stykałem się."...
B.kmdr.ppor. Kłoczkowsi nie żądał ode mnie uzupełniania oświadczenia, ani poprawiania go, ani nie dawał mi też wskazówek jak mam je napisać. Zaznaczam, że opowiadając mi o swojej sprawie i o skzaniu go b.kmdr.ppor.Kłoczkowski nie okazywał mi, ani nie czytał żadnych dokumentów, a w szczególności wyroku. Mówił mi z pamięci a ja robiłem sobie notatki i później na podstawie tych notatek napisałem swoje oświadczenie.
Bosman Władysław Oczkowski - urobiony świadek ?
W części głównej artykułu Pan Marek interpretuje posiadane dokumenty w odmienny sposób, zakładając z góry winę Kłoczkowskiego. Ja nie podzielam takiego podejścia do sprawy. Nie zakładam z góry jego winy ponieważ Kłoczkowskiemu nie dano żadnej szansy obrony. Wyrok na Kłoczkowskim nie zapadł na rozprawie, lecz został wydany w styczniu 1940 roku na długo przed wszczęciem postępowania. I właśnie dlatego chcę dociec co było prawdziwym powodem skazania Kłoczkowskiego, bo oświadczenie oficerów i ich oskarżenia napewno nie.
Ponieważ zawirowania mojego życia prywatnego nie pozwoliły mi kontynuować pracy nad tą sprawą bardzo długo, z tego też powodu dopiero całkiem niedawno wróciłem do poszukiwań. Udało się odnaleźć między innymi dokumenty z dochodzenia w sprawie współpracy z NKWD na terenie obozów w Kozielsku i Griazowcu. Kilka innych rzeczy też.
Biorąc pod uwagę priorytety uznałem za stosowne unikanie jakiegokolwiek uwikłania się w polemiki. Oczywiście na chwilę obecną.
Chciałbym niniejszym bardzo serdecznie podziękować Świętemu Mikołajowi za prezent jaki dotrał do mnie na adres e-mail.