Strona 1 z 13

już wszystko jasne z polskimi stoczniami...

: 2009-03-03, 09:06
autor: polsteam
.


wcześniej były watpliwości...

wcześniej wydawało się, że MOŻE chodzić o zasady unijne i ukaranie rządu i konkretnych firm za "niedozwoloną" pomoc publiczną...

(taka sama pomoc deklarowana teraz Sarko dla stoczni francuskich oraz realizowana już pomoc dla stoczni niemieckich nie powoduje nawet komentarza, uwagi, ostrzezenia ze strony Nelli Kroes)


ale teraz już wszystko jasne - teraz już widać, że chodziło o ZNISZCZENIE przemysłu okrętowego w Polsce...
- o wyeliminowanie przez kraje "starej" UE silnego osrodka przemysłu okrętowego z "nowego" w UE - z Polski...



Stocznie pod lupą Brukseli

Rzeczpospolita, 2009-03-03

Komisja nadal ma zastrzeżenia do specustawy. Ostrzega, że może zażądać zwrotu pomocy od nabywcy majątku stoczni.

Unijna komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes ma wciąż zastrzeżenia do procesu sprzedaży stoczni w Gdyni i Szczecinie zgodnie z obowiązującą od początku roku specustawą.

Kroes chce mieć pewność, że stocznie od listopada ubiegłego roku nie dostają nowej, niedozwolonej pomocy publicznej, że majątek zakładów nie będzie sprzedawany w pakietach na tyle dużych, by umożliwiały nabywcy kontynuację obecnej działalności gospodarczej, oraz że zarządca kompensacji, prowadzący cały proces, działa w pełni niezależnie.

Jak wynika z informacji "Rz", pierwsze pismo w tej sprawie trafiło do ministra skarbu Aleksandra Grada 28 stycznia. Komisarz zauważa w nim, że strona polska nie wzięła pod uwagę kilku wytycznych Komisji Europejskiej dotyczących prawidłowego wdrażania specustawy. Pierwsze zastrzeżenie dotyczy 540 mln zł z Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorców - zdaniem Komisji te środki, które mają sfinansować proces kompensacji, mogą stanowić niedozwoloną pomoc publiczną. KE obawia się też, że art. 76 ustawy mówiący o podziale majątku zakładów na "zespoły składników tak, aby były one atrakcyjne dla kupujących", może prowadzić do sprzedaży aktywów w całości i tym samym obejścia obowiązku zwrotu pomocy publicznej.

Komisarz Kroes domaga się od resortu skarbu potwierdzenia, że polski rząd będzie realizował specustawę zgodnie z wymaganiami Brukseli. Jeśli się okaże, że tak nie jest, Komisja może wystąpić do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz zażądać zwrotu pomocy udzielonej w przeszłości stoczniom od przyszłych nabywców ich majątku.

10 lutego, niecałe dwa tygodnie później, do MSP wpłynęło kolejne pismo z Dyrekcji Generalnej ds. Konkurencji KE, podpisane przez Barbarę Brandt. Urzędniczka prosi resort skarbu o odpowiedź w ciągu 15 dni roboczych na osiem pytań. Chce m.in. wiedzieć, czy polskie władze wykorzystały już jakieś środki ze wspomnianych 540 mln zł i na jakie konkretnie cele, czy po 6 listopada 2008 r. (data wydania przez KE decyzji o zwrocie pomocy publicznej) zostały podpisane jakiekolwiek kontrakty na budowę statków, ilu pracowników zrezygnowało już z pracy w stoczniach i czy zostali powołani obserwatorzy całego procesu, zaakceptowani przez Brukselę.

Odpowiedź na drugie pismo powinna wpłynąć do KE najpóźniej dziś. - Odpowiemy na nie w terminie - zapewnia Maciej Wewiór, rzecznik MSP. - Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Komisja Europejska może interesować się całym procesem sprzedaży zakładów.

Jak informuje Maciej Wewiór, powołano już niezależnych obserwatorów dla obu stoczni. Dla Stoczni Szczecińskiej Nowej została nim Joanna Leszczyńska, a dla Stoczni Gdynia - Tadeusz Kohorewicz, syndyk, który prowadził wcześniej m.in. sprzedaż masy upadłościowej Telewizji Familijnej i Norblina.

Beata Chomątowska

: 2009-03-05, 13:32
autor: Piotr S.
To kubeł zimnej wody na łeb tych ,którzy uwierzyli w cuda Tuska.
Ciekaw jestem kto kupi rozparcelowany majątek zakładów i to teraz gdy jest globalny kryzys finansowy a stocznie praktycznie nie mają nowych zamówień .
Ekipa Tuska i jej otoczenie z poprzednich nazw nigdy nie miały rzadnej wizji dla spraw morskich ,wszystko było robione na zasadzie róbta co chceta , a owoce same przyszły .
Upadek fizyczny stoczni produkcyjnych bo i Remontowa też już tonie to całkowita porażka ,która odbije sie negatywnie na miastach morskich i na pewno w dłuższym czasie doprowadzi to do zmnieszenia rangi tych miast ,może to i dobrze wszak ci wszyscy którzy rządzili polską w ostatnich latach jak najbardziej wywodzili sie z wybrzeża z którego ciągle byli wybierani .
Teraz mieszkańcy wybrzeża powinni powiedzieć sprawdzam.
Ale bedzie to dla nich bolesne bo sami wybierali liberałów .
Bo dla wybrzeża i gospodarki morskiej , to już jest koniec nie ma już nic , jesteście wolni możecie iść .

: 2009-03-06, 08:34
autor: polsteam
w Polsce pomoc dla stoczni jest zabroniona

w Niemczech - nie

- - - - -

Stocznia nadaje SOS

Gazeta w Trójmieście, 2009-03-06

Stoczniowcy z Gdyni do rządu: Jeśli w Polsce wciąż mają być budowane statki, musicie nam pomóc. Ministerstwo Skarbu: Pomoc jest zabroniona.
W Stoczni Gdynia - gdzie trwa budowa ostatnich trzech statków - ruszyły zwolnienia. W ostatnim tygodniu pracę straciło 75 osób. W połowie marca odejdzie 395. I tak aż do końca maja - kiedy w sumie zwolniona zostanie cała licząca 5,2 tys. osób załoga. - Takie były wymogi Komisji Europejskiej. Tego już się nie cofnie - przyznaje Dariusz Adamski, szef zakładowej Solidarności.

Ale zwolnienie ludzi - przynajmniej w teorii - nie oznacza likwidacji firmy. Państwowi urzędnicy dzielą jej majątek na części, wyceniają, a niedługo wystawią na przetargi. Jeśli kupi je ktoś z branży stoczniowej, w tym samym miejscu nadal będą mogły powstawać statki. - Tylko że mamy największy od lat kryzys w transporcie morskim. Armatorzy nie myślą dziś o zamawianiu nowych jednostek, ale o tym, by znaleźć zajęcie dla swojej floty - mówi Adamski.

Widać to choćby w Gdyni: na redzie portu stoją bezczynnie dwa nowe samochodowce. Globalna produkcja aut spadła, więc nie mają czego przewozić.

- Ale to nie jest tak, że na statkach nie da się zarabiać - mówi jeden z dyrektorów Stoczni Gdynia. - Szansą dla polskich stoczni jest słaba złotówka, tania stal i wciąż niższe koszty pracy.

Menedżerowie z gdyńskiej stoczni przygotowali dla ministra skarbu raport o możliwościach utrzymania produkcji okrętowej. Oficjalnie materiał jest tajny. - Nie udzielam na ten temat żadnych informacji - ucina prezes Mateusz Filipp.

Nam udało się dotrzeć do jego fragmentów. Co z nich wynika?

- Koniec budowy statków - poza zwolnieniami w samej stoczni - oznaczałby zwolnienie kilkudziesięciu tysięcy osób w firmach z nią kooperujących.
- Jeśli typowo stoczniowy majątek firmy (np. suche doki), nie znajdzie obecnie nabywców, to koszty jego utrzymania wynosić będą 2-2,5 mln zł miesięcznie.
- Rozwiązaniem jest uruchomienie - na bazie suchego doku - małej stoczni, zatrudniającej ok. 1,2 tys. pracowników produkcyjnych, 150 administracyjnych i 50 projektantów. Taka stocznia miałaby szansę na kilka niewielkich kontraktów, które umożliwiłyby zachowanie produkcji w czasach kryzysu.

- Ale to się nie uda bez pomocy państwa - przekonuje jeden ze stoczniowych menedżerów. - Rząd powinien uruchomić gwarancje dla armatorów, którzy zamawiają statki. Tak się robi np. w Niemczech. Ale liczy się także wsparcie niepieniężne: aktywne poszukiwanie inwestorów, czy podkreślanie, że stocznie są ważną gałęzią przemysłu dla państwa.

Wszystko wskazuje jednak, że odpowiedź rządu będzie negatywna. - Stocznie - podobnie jak inni polscy przedsiębiorcy - mogą korzystać z poręczeń powołanej do tego celu przez skarb państwa Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Ale tego nie robiły - mówił wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. - A jeśli chodzi o Stocznię Gdynia, to nie ma mowy o innych działaniach niż te, które są zapisane w specustawie dotyczącej podziału majątku.

Na stanowisko Gawlika wpływ mają sygnały z Komisji Europejskiej. Zapowiedziała, że będzie sprawdzać, czy stocznie znów nie korzystają z nielegalnej pomocy państwa, która doprowadziła do ich likwidacji.

Mikołaj Chrzan

- - - - -

Miliony dla stoczni i urzędników. Przegląd lokalnej prasy niemieckiej

Gazeta w Szczecinie, 2009-03-06

W następstwie globalnego kryzysu, ponad 300 firm z Meklemburgii - Pomorza Przedniego zaproponowało swoim pracownikom pracę w krótszym wymiarze czasu.
Urzędy pracy apelują do szefów firm o stosowanie takiego zatrudniania, jako sposobu na zmniejszenie społecznej uciążliwości kryzysu. Poza tym, proponuje się firmom pomoc w postaci szkoleń dla pracowników zatrudnionych na niepełnym etacie.

Jednocześnie szef północnej sekcji niemieckich związków zawodowych domaga się wszczęcia dochodzenia przeciwko firmom, które stosują dumping płacowy, tzn. niskie stawki płacowe za godzinę. Okazuje się, że w Stralsundzie zanotowano przypadek zatrudnienia kelnerki za 56 centów brutto za godzinę. Za "ogłupiającą" uznano również stawkę płacy dla pomocnika grabarza, w wysokości 1,12 euro za godzinę oraz 1,45 euro dla pokojówki. "Ostsee-Zeitung" przypomina, że już wcześniej karano restauratorów, którzy płacili kucharzom mniej niż 3 euro za godzinę grzywnami wysokości 6 tys. euro. Działająca w Stralsundzie Wspólnota Pracy Arge, opiekująca się długotrwale bezrobotnymi, potwierdziła, że dysponuje listą 500 pracobiorców, którym płacono dumpingowe stawki. Wspólnota zamierza kierować do sądu wnioski o ukaranie niesolidnych pracodawców. Najniższe stawki płacowe, regulowane krajową taryfą, dopuszczają wynagrodzenie 3,54 euro za godzinę pracy dla ucznia fryzjerskiego, a 5,39 euro dla podstawowych pracowników w hotelach i restauracjach.

W kryzysie nie wszystko musi być niekorzystne. Mieszkańcy Parchimia zaskoczeni zostali informacją o spadku ceny gazu. Od pierwszego kwietnia gaz dostarczany przez Zakład Miejski stanieje o 16 proc. Będzie to kolejna obniżka. W styczniu cena spadła o 4 proc. Wyliczono, że przeciętna rodzina składająca się z czterech osób, zużywająca rocznie 20 tys. m sześc. gazu, zaoszczędzi ok. 300 euro.

Pomoc dla stoczni w Wismarze i Warnemünde będzie miała o wiele większy wymiar. Okazuje się, że przedpłaty wysokości od 5 do 20 proc. wartości statków, wnoszone przez armatorów na rzecz stoczni, są niewystarczające. Potrzebne są wysokie kredyty bankowe. Banki udzielą stoczniom grupy Wadan Yards - przy gwarancjach rządowych - kredytów wysokości ponad 250 mln euro. Refinansowany zostanie kredyt w wysokości 180 mln euro oraz udzielony kolejny na 90 mln euro. W finansowaniu stoczni bierze udział konsorcjum banków KfW IPEX-Bank oraz Deutsche Bank. W ramach pakietu walki z kryzysem rząd niemiecki gwarantuje 90 proc. kredytu. Kiedy okazało się, że stocznie nie będą mogły spłacić do końca marca 60 mln pożyczki, dodatkowych gwarancji udzielił rząd landu. Przedłużono okres częściowej spłaty do końca października 2010 r.

Kompromisem zakończyły się rozmowy przedstawicieli rządów krajowych i federalnego związku zawodowego pracowników służby publicznej, reprezentującego 700 tys. ludzi. Związkowcy chcieli 8 proc. podwyżki, co najmniej 200 euro. Po wyjściu na ulice około 100 tys. związkowców i wielodniowych rozmowach ustalono, że dwuetapowa podwyżka wyniesie ostatecznie 5,8 proc. Minimalny poziom podwyżki, przewidzianej na dwa lata, to 140 euro. Rząd MPP ogłosił, że w roku bieżącym efektem nowej taryfy płacowej będzie wzrost kosztów (płace urzędników, nauczycieli) o 31 mln euro. W 2010 r. rząd wyda na płace urzędników więcej o 49 mln euro.

Marek Koćmiel

: 2009-03-06, 09:10
autor: Piotr S.
Pare dni temu Tusk odtrąbił ,że nie będzie rzadnej pomocy od państwa w krajach UE, a co my widzimy ,że np: państwo niemieckie dopłaca 2,5 tys euro do nowych samochodów.


To pytam sie jest to pomoc państwa czy nie??

Dziwie sie jak ludzie mogli wybrać takiego ignoranta ,który polakom mówi ,że pomocy nie będzie w krajach UE ,po czym przyjeżdza ze spotkania z kanclerz Merkel ,która mówi co innego a rząd niemiec robi co innego .

A nasz kochany Pułtusk wmawia polakom ,że osiągnieto consensus w sprawach nie dotowania unijnych gospodarek .

Jedno jest pewne bez pomocy państwa w europie nie przetrwa rzadna stocznia gdy kryzys potrwa dłuzej .

Z tą różnicą ,że jedni przetrwają a inni upadną bo w ramach fałszywych uzgodnień będzie sie nam wciskało kit ,że państwa starej UE nie wspomagają swoich gospodarek ,a frajerzy z polski trzymają sie sztywno gównianych regół.

Armia baranów, której przewodzi lew, jest silniejsza od armii lwów prowadzonej przez barana.

: 2009-03-06, 17:36
autor: Marek S.
Piotr S. pisze: A nasz kochany Pułtusk wmawia polakom ,że osiągnieto consensus w sprawach nie dotowania unijnych gospodarek .
Rozumiem Twoje zaangażowanie polityczne ale nie rozumiem dlaczego obrażasz swoich przeciwników i mnie. Śp. moi Rodzice - ludzie starej daty - uczyli mnie szacunku dla wszystkich bez wyjątku, czy się z nimi zgadzam czy też nie. Szacunek dla przeciwnika jest wyrazem mojego dobrego wychowania i kultury w tym kultury politycznej. Nie rozumiem również dlaczego obrażasz mnie pisząc "Polakom" z małej litery?
I żeby uprzedzić Twój atak to Ci podpowiem że ja nie wierzę żadnym politykom - od prawicy do lewicy i od lewicy do prawicy, poprzez wszystkie kolory.

: 2009-03-07, 03:47
autor: Grzechu
Marek S. pisze:Rozumiem Twoje zaangażowanie polityczne ale nie rozumiem dlaczego obrażasz swoich przeciwników i mnie. (...)
Osobiście sądzę, że jest to przypadłość właściwa fanatykom wszelkiej maści...
Fanatykom dostrzegającym zdźbło w oku interlokutora, a nie zważającym na belkę w oku własnym.

Bardzo chętnie poczytam, co poprzednie rządy - z dowolnej opcji politycznej po 1989 r. - zrobiły konkretnie (podkreślam - KONKRETNIE - daty, fakty, konsekwencje finansowe, społeczne i polityczne) dla polskiej gospodarki morskiej.
Chętnie przeczytam, kto personalnie odpowiada za udzielenie stoczniom takiej pomocy ze strony państwa, która mogłaby zostać (i w konsekwencji - została) uznana za pomoc niedozwoloną.
Kto, kiedy i z ramienia jakiej partii (bo chyba nie ma wątpliwości, że stocznie to od zawsze była sprawa bardziej polityczna niż godpodarcza) podejmował decyzje o przekazywaniu stoczniom publicznych pieniędzy?

PS. Dla jasności również wspomnę, że - jak niejednokrotnie już to deklarowałem - na żadne wybory nie chadzam, nie interesują mnie obietnice żadnego z ugrupowań polskiej sceny politycznej, a jedyym faktem który jest w stanie to zmienić może zostać konkretna, wykonana od A do Z robota.

: 2009-03-07, 11:02
autor: Pet5
przy okazji: "Ostatnie wodowanie w szczecińskiej stoczni"
http://www.tvn24.pl/-1,1589626,0,1,osta ... omosc.html

: 2009-03-07, 12:00
autor: de Villars
Prawda jest taka, że takiego dziadostwa w państwie nie było, odkąd sięgam pamięcią, czy się to komuś podoba czy nie. Cudów nie ma i nie będzie, trza się wziąć do roboty:/

: 2009-03-07, 12:20
autor: RyszardL
PS. Dla jasności również wspomnę, że - jak niejednokrotnie już to deklarowałem - na żadne wybory nie chadzam, nie interesują mnie obietnice żadnego z ugrupowań polskiej sceny politycznej, a jedynym faktem który jest w stanie to zmienić może zostać konkretna, wykonana od A do Z robota.
Grześ. Nie musisz iść w zaparte i rezygnować z rozrywki, ponieważ, jak to mówią tutaj:
"if voting could change anything, it would be illegal" :wink:

: 2009-03-07, 20:11
autor: Grzechu
de Villars pisze:Prawda jest taka, że takiego dziadostwa w państwie nie było, odkąd sięgam pamięcią, czy się to komuś podoba czy nie. Cudów nie ma i nie będzie, trza się wziąć do roboty:/
Jeszcze smutniejsza prawda jest taka, że na to dziadowstwo od samego początku naszej demokracji pracuje sumiennie już drugie pokolenie wolnych Polaków.
O tym, że 'wezmą się do roboty' zaraz po tym, jak zostaną wybrani przekonują społeczeństwo wszystkie opcje polityczne w reklamowych spotach. Tylko że jak już zostaną wybrani, to i tak zamiast roboty - jest jedynie gadanie.
RyszardL pisze:"if voting could change anything, it would be illegal" :wink:
Dobre :)

: 2009-03-08, 18:44
autor: Pet5
przy okazji: "Ostatnie wodowanie w szczecińskiej stoczni"
http://www.tvn24.pl/-1,1589626,0,1,osta ... omosc.html
i krótkie info z TV:
http://rapidshare.com/files/206872337/O ... nskiej.avi

: 2009-03-11, 12:06
autor: Piotr S.
Stocznie Wadan Yards w Wismarze i Warnemünde otrzymają od rządu niemieckiego 180 mln euro wsparcia, w ramach programu „Parasol”, mającego wspierać niemieckie firmy w czasach kryzysu. Wcześniej oba zakłady dostały 60 mln euro od władz landu Meklemburgia – Pomorza Przednie. Stocznie Wadan należą w 70% do rosyjskiego funduszu FLC West.

http://www.promare.com.pl/index.php?opt ... ew&id=1162
Szczególne podziękowania składam dla Donka ,który podobno jest premierem RP w której reprezentuje jak najlepiej interesy koleżanki za Odry co nasz Donuś już dowiódł przyjmując wspaniałomyślnie , wspaniałe zalecenia dla polskich stoczni .Dziekujemy ci Donku i obyś jak najwiecej grał w piłke bo kondycja i zdrowie jest najważniejsza ,a reszta sie nie liczy

: 2009-03-11, 12:36
autor: Adam
Pamiętaj jednak o tym, że tam są to stocznie prywatne a u nas były to stocznie państwowe. Jedną z żelaznych zasad Unii jest szczególne wyczulenie na dotowane firmy państwowe, które z zasady są uznawane za nierówną konkurencję w stosunku od stoczni państwowych. I wiedziały o tym wszystkie polskie rządy od nacjonalizacji stoczni w latach 2001-02. Niestety nic nie zrobiły w kierunku zmiany formy własności, dodatkowo faszerując je państwowymi pieniędzmi. Przecież to było jawne działanie na szkodę stoczni. To co mamy dziś to tylko smutne konsekwencje działań naszych władz w poprzednich latach.
A stocznie Wadan pewnie i tak padną, skoro już teraz potrzebują takiego zasilania gotówką. Chyba, że o kilka lat ich egzystencję przedłużą zamówienia rosyjskie, ale z drugiej strony w Rosji też jest kryzys, przy którym nasze problemy to boom ;))

: 2009-03-11, 13:15
autor: Piotr S.
Wogóle śmierdzi mi to wszystko na kilometr ,gdzie w tym logika jaka to róznica prywatne czy państwowe pieniądze idą te same od państwa .
Bo jak wytłumaczyć dotowanie KRUS co roku 17 mld zł , ponad 40 mld zł dla PKP przez ostatnie lata , dziesiatki miliardów na służbe zdrowia dopłaty do rolnictwa i cała masa innych .
Przypomne , że nasi kapitaliści , którzy brali pożyczki na działalność gospodarczą dostawali też umorzenia jak najbardziej to też były pieniądze z budżetu sam znam takich.
Adam to nie są rzadne zasady tu chodzi o regóły równych i równiejszych , gdzie nasz chłopiec grający w piłke dał sie podejść ? jak dziecko .
Nie miejmy najmniejszych wątpliwosci to sabotaż w kręgach decydenckich w UE działają różnej maści lobbysci i chosztaplerzy ,którzy swoimi wpływami dziają na takie decyzje aby niszczyć konkurencje .
Gdyby to była EWG do takiej gównianej decyzji nigdy by nie doszło .
Ogólnie w biznesie stoczniowym ciężko jest wyjść na prostą ,ale musimy pamietać ,że na prostą w tym biznesie wychodza inne firmy ,które dostarczają wyposazenie i suma sumarum jako całość ma to sens pomimo tego , że najgorzej na tym wychodzą same stocznie .
Dlaczego to takie ważne bo przemysł ten wiąże wiele zakładów i firm , a u nas znalazł sie sabotażysta , który wyciągnie jedno z tych domin i zawali wszystkich

: 2009-03-12, 10:16
autor: ZzB
Piotr S. pisze:Wogóle śmierdzi mi to wszystko na kilometr (...) przemysł ten wiąże wiele zakładów i firm , a u nas znalazł sie sabotażysta , który wyciągnie jedno z tych domin i zawali wszystkich
Hej.
A mi to śmierdzi wlekącą się za nami od lat komuną.
W normalnym świecie jak firma nie przynosi zysków przez kilkanaście lat (i jak nie ma widoków, że zacznie) to się ją LIKWIDUJE.
Albo szuka frajera, któremu się uda coś opchnąć żeby zmniejszyć stratę.
A u nas to od razu wielka dyskusja, że sabotaż, że Unia, że wiele zakładów i firm...
Wydawało mi się, że czasy kiedy firmy nie służyły do zarabiania a "spełniały zapotrzebowanie społeczne na..." już minęły.
A wychodzi, że najwyraźniej nie.
Zdaję sobie sprawę, że ludziska wychowane na komunie przyzwyczaiły się, że "czy się stoi czy się leży...". I że każde przypomnienie, że po to Bóg dał człowiekowi rozum z niego korzystał kończy się awanturą. Tak było już jakiś czas temu, kiedy Cimoszewicz wypalił po-powodzianom, że powinni byli się ubezpieczyć.
Brutalne ale prawdziwe - powinni się byli ubezpieczyć.
Każde pobłażanie ludziom nieodpowiedzialnym to DZIAŁANIE NA SZKODĘ PRZEZORNYCH I MYŚLĄCYCH.
Bo jak się poczuł po-powodzianin, który nie dostał pomocy od państwa bo był przezorny i się ubezpieczył ?
A wiele wypowiedzi idzie w tym właśnie kierunku - jakiś partyjny dureń zagrał na loterii opcji walutowych i rozłożył firmę. I jaka na to rada ? Zabierzemy tym, którzy byli mądrzy i przezorni.
I potem dużo szumu, że rząd dba .... że rząd wspomaga...
Wsparcie państwa - o ile W OGÓLE POWINNO BYĆ - to dla firm inwestujących w najnowsze technologie a nie w produkcję maczug i mioteł. Miotły made in China ZAWSZE będą tańsze.
A najlepiej jakby nie wspomagało w ogóle, bo to zawsze tworzy równych i równiejszych. I pozwala na "kręcenie lodów" pod płaszczykiem pomocy.
Głównym (i może nawet jedynym) działaniem państwa w sferze gospodarczej powinna być walka z monopolami pod każdą postacią (a nie np połączenia firm produkujących prąd z sieciami przesyłowymi) i pilnowanie, żeby sądowe rozstrzyganie sporów gospodarczych nie trwało 10 lat.

Pozdrowionka
ZzB

A politycy wszystkich kolejnych rządów powinny się złożyć na dużą flaszkę dla pani Komisarz bo to ona wyjęła te gorące stoczniowe kasztany z ognia.

P.S.
Popieram Cię Piotrze, jeśli chodzi o KRUS/PKP i inne pijawki.
Popieram OBURĄCZ.
Mam nadzieję, że Polacy załatwią to własnymi rękami.

: 2009-03-13, 12:30
autor: Piotr S.
Stocznie gdyńska i szczecińska w świetle unijnego prawa nie mogły korzystać z pomocy środków publicznych i teraz wraz z procentami muszą je zwrócić. W tym celu mogłyby sprzedać część swojego majątku, opłacić należności i przy zmniejszonym potencjale kontynuować swoją działalność. Skąd zatem wziął się pomysł sprzedaży całego majątku stoczni, wielokrotnie przewyższającego zobowiązania, oraz ich likwidacji w sytuacji, gdy takie zalecenie nie leżało w kompetencji Komisji Europejskiej?

Funkcjonowanie w Polsce wolnego rynku według unijnych zasad nie przewiduje pomocy publicznej dla podmiotów gospodarczych, chyba że takie odstępstwo zostałoby uzgodnione z Komisją Europejską (KE). W negocjacjach związanych z naszym wstąpieniem do UE nie poruszono nawet możliwości specjalnego potraktowania przemysłu okrętowego w okresie jego restrukturyzacji, choćby w oparciu o niemiecki precedens.

Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską (TWE)1 w sekcji pt. "Pomoc przyznawana przez państwa" w art. 87 ust. 1 zastrzega, że państwo członkowskie nie ma prawa udzielać pomocy przedsiębiorstwom w jakiejkolwiek formie. Ale już ust. 2 ma brzmienie: "Zgodna ze wspólnym rynkiem jest: (...) c) pomoc przyznawana gospodarce niektórych regionów Republiki Federalnej Niemiec dotkniętych podziałem Niemiec, w zakresie, w jakim jest niezbędna do skompensowania niekorzystnych skutków gospodarczych spowodowanych tym podziałem". Zauważmy, że w tym zapisie "pomoc (...) niezbędna" - jej skala, zakres i czas trwania są pozostawione do interpretacji rządu niemieckiego.

Oczywiście zasadniczą przyczyną zacofania gospodarczego w byłej NRD była księżycowa gospodarka socjalistyczna, a nie podział Niemiec, tylko tego nie napisano, bo takie same zasady socjalistycznej gospodarki obowiązywały w Polsce i we wszystkich pozostałych krajach bloku wschodniego, powodując podobne zacofanie gospodarcze, chociaż żaden z tych krajów nie był podzielony tak jak Niemcy. Dlatego powołano się w TWE na "podział" Niemiec, żeby innych krajów postsocjalistycznych wstępujących do UE nie postawić na równej z Niemcami, uprzywilejowanej pozycji.

Byłe NRD-owskie stocznie dzięki pomocy państwa są unowocześniane, rozbudowywane i mają się dobrze, a będą się miały jeszcze lepiej po likwidacji polskich stoczni. Podobnie zresztą jak stocznie w Holandii - ojczyźnie pani komisarz UE ds. konkurencji Neelie Kroes.

Gdyby nasi negocjatorzy ustalający warunki akcesji Polski do UE myśleli perspektywicznie o polskiej gospodarce, mogliby się powołać na następny ustęp wspomnianego wyżej artykułu TWE: "3. Za zgodną ze wspólnym rynkiem może zostać uznana: a) pomoc przeznaczona na sprzyjanie rozwojowi gospodarczemu regionów, w których poziom życia jest nienormalnie niski, lub regionów, w których istnieje poważny stan niedostatecznego zatrudnienia; b) pomoc (...) mająca na celu zaradzenie poważnym zaburzeniom w gospodarce Państwa Członkowskiego".

Jeśli chodzi o pkt 3a, to po likwidacji stoczni gdyńskiej i szczecińskiej całe nasze Wybrzeże stanie się regionem wybitnie dotkniętym bezrobociem. Czy dopiero wtedy, tj. po likwidacji stoczni, państwo polskie będzie mogło udzielić pomocy publicznej temu obszarowi? Alternatywą likwidacji stoczni byłoby przyznanie pomocy przez państwo, aby nie kreować obszaru wybitnie dotkniętego bezrobociem. Z gospodarką jest jak ze zdrowiem - lepiej zapobiegać chorobom, niż je leczyć.
Z kolei pkt 3b ewidentnie upoważniał do uwzględnienia ratowania stoczni przez państwo, by nie wywołać poważnego zaburzenia w polskiej gospodarce. Niestety, temat ten nie został podjęty przez naszych negocjatorów, którzy dobrowolnie zrezygnowali z okresów przejściowych. To karygodne zaniedbanie.

Polski przemysł okrętowy w UE

Aby zrozumieć cały mechanizm prawno-finansowy, który doprowadził do decyzji KE o zwrocie przez stocznie długu publicznego, należy zapoznać się z kilkoma pojęciami z dziedziny funkcjonowania naszego przemysłu okrętowego w unijnym gorsecie.

Armator, który zamawia statek w stoczni, po położeniu stępki wpłaca zadatek, na ogół w wysokości 10 proc. wartości statku. Następne 10 proc. wpłaca po wodowaniu, a resztę przy ostatecznym odbiorze. Armator wpłacając zaliczki, musi mieć na nie gwarancje. W Polsce takich gwarancji udziela Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych (KUKE) i od tej instytucji nasze stocznie otrzymywały gwarancje. Należy podkreślić: tylko gwarancje, bo KUKE nie dopłaciła do stoczni ani złotówki.

Przemysł okrętowy jest skomplikowanym organizmem i opiera się na trzech filarach.

Pierwszym jest eksport statków, który winien być oparty na znajomości rynku stoczniowego na całym świecie i wyborze takiego produktu, którego np. nie potrafią jeszcze robić Chińczycy (wykonujący konstrukcje proste i tanie), ale posiadającego wyjątkowe cechy techniczne, a więc konkurującego z produktami stoczni krajów rozwiniętych. Do realizacji takiego celu jest potrzebne stabilne, apolityczne, interdyscyplinarne gremium fachowców, opiniujące bieżącą działalność stoczni i wyznaczające krótko- i długookresowe prognozy. Po likwidacji Rządowego Centrum Studiów Strategicznych w roku 2006 (niestety, dzieło PiS), powstała prognostyczna próżnia2. Takim interdyscyplinarnym i stabilnym gremium nigdy nie były rady nadzorcze stoczni; np. w ciągu ostatnich 4 lat skład rady nadzorczej Stoczni Gdynia SA zmienił się czternastokrotnie.

Drugim filarem, na którym opiera się przemysł okrętowy, są: zaplecze naukowe przemysłu okrętowego, wyposażenie techniczne stoczni i umiejętności załogi. Te wartości są u nas na wysokim poziomie, ale to one właśnie mają ulec destrukcji, zgodnie ze stoczniową "specustawą". Stanie się tak dlatego, ponieważ to właśnie one stanowią podstawę konkurencyjności polskiego przemysłu okrętowego.

Trzecim filarem jest władza polityczna, która - poczynając od 2004 r. - w gąszczu unijnych przepisów nie potrafiła zawalczyć o właściwy status stoczni w okresie ich restrukturyzacji i programowo negowała działania i ustalenia poprzedników, bez ich głębszej analizy. Naszą tragedią jest to, że walka polityczna i deprecjacja poprzedników są dla rządzących ważniejsze niż pragmatyzm gospodarczy.

Nasze stocznie od lat były fatalnie zarządzane. Z informacji, jakie można otrzymać z Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP)3 oraz bezpośrednio od osób kompetentnych zatrudnionych w stoczniach, wynika, że co najmniej od roku 2004 budowa wszystkich statków przynosiła straty. Próby usprawiedliwiania takiego stanu rzeczy osłabieniem kursu dolara czy wzrostem cen stali nie wytrzymują krytyki, gdyż to sprzedaż polskich banków (dzieło AWS) uniemożliwiła praktyczne kompensowanie wahań parytetu złotego (w pewnym zakresie), jak również sprzedaż hut w okresie boomu na stal (dzieło SLD) zaowocowała tym, że nowi ich właściciele z miejsca podnieśli ceny stali. Ówczesne rządy dokonujące wspomnianych "prywatyzacji" albo nie wiedziały o tym, że gospodarka stanowi system naczyń połączonych, albo wiedziały o tym i świadomie - zdając sobie sprawę ze skutków - realizowały czyjś plan.
Gdy poszczególne rządy stwierdzały, że na budowie statków ponosimy straty, należało natychmiast, w trybie nadzwyczajnym, dokonać dogłębnej analizy przyczyn takiego stanu rzeczy i wyciągnąć wnioski, nie wyłączając konsekwencji personalnych. Takiego rachunku sumienia nie zrobił żaden rząd i dlatego dopłacimy również do tych statków, których budowa ma się zakończyć w pierwszej połowie 2009 roku.

Wyrok na polskie stocznie

6 listopada 2008 r. Komisja Europejska przysłała ostateczną decyzję o zwrocie pomocy udzielonej przez państwo stoczniom4. Zwrotowi podlega otrzymana przez nie korzyść, którą wyraża tzw. ekwiwalent dotacji stanowiący "różnicę pomiędzy zapłaconym oprocentowaniem pożyczek a oprocentowaniem, jakie stocznia musiałaby zapłacić, uzyskując analogiczne pożyczki na rynku, uwzględniając zwłaszcza trudną sytuację ekonomiczną stoczni". W tym miejscu KE zrobiła założenie, że zadłużonym stoczniom banki komercyjne udzieliłyby pożyczki pod wysoki procent z uwagi na duże ryzyko. Komisja Europejska ogłasza w poszczególnych latach tzw. stopę referencyjną (od 1 lipca 2008 r. zwaną stopą bazową) pożyczek komercyjnych. Przy czym, rozliczając pomoc, jaką otrzymały stocznie, KE do stopy referencyjnej dodała Polsce 600 punktów bazowych. W dokumencie jest podana tabela, której pierwsze dwa wiersze przedstawiam.

Opisany przez tabelę algorytm należy odczytać tak: jeżeli po wejściu Polski do UE stocznia otrzymała pomoc publiczną np. na 5 proc., to według Komisji jest to kłamstwo, gdyż w wymienionym roku banki od "trudnych klientów" żądały 9,56 proc. i ten procent jest bazą do dalszego liczenia. Powiększenie oprocentowania o 600 pkt bazowych jest operacją, do której - niestety - była upoważniona KE w oparciu o art. 9 ust 1 Rozporządzenia Komisji (WE) nr 794/2004, którego myśl przewodnia brzmi: "O ile decyzja szczególna nie stanowi inaczej, stopę procentową pomocy państwa (...) oblicza się na podstawie średniej stóp pięcioletnich (...) plus 75 punktów bazowych. W uzasadnionych przypadkach Komisja może zwiększyć stopę oprocentowania o więcej niż 75 punktów bazowych w odniesieniu do jednego lub więcej Państw Członkowskich" [podkr. - J.W.].

Żeby się nie pogubić w nazewnictwie, te dodatkowe punkty bazowe będę umownie nazywał "unijnym popiwkiem". On się tym różni od "popiwku Balcerowicza", że tamten niszczył przedsiębiorstwa dobrze prosperujące, natomiast KE swoim "popiwkiem" dobija przedsiębiorstwa borykające się z trudnościami. Z ostatniego cytatu uprawnień KE widzimy, że Komisja mogła zadłużonym polskim stoczniom doliczyć "unijny popiwek" 75 pkt bazowych i byłoby to zgodne z prawem. Tymczasem odpowiedni członkowie KE popatrzyli w sufit i odczytali, że "unijny popiwek" dla polskich stoczni ma wynosić 600 pkt bazowych.

Nawiązując jeszcze do wytłuszczonego cytatu Rozporządzenia, warto zwrócić uwagę na zaskakujący fakt, że nie została podana górna granica restrykcji. Tego rodzaju knot prawniczy przypomina w jednym miejscu Kodeks Hammurabiego.

Warto zaznaczyć, że gdy KE pisała swoją decyzję dla polskich stoczni, to już obowiązywała nowelizacja cytowanego Rozporządzenia (znowelizowane Rozporządzenie nr 271/2008), którego art. 9 ust. 2 zaczyna się od słów: "Stopa procentowa jest obliczana przez dodanie 100 pkt bazowych do rocznej stopy procentowej na rynku pieniężnym...". 100 pkt bazowych - ani więcej, ani mniej! Wprawdzie prawo nie działa wstecz, ale skoro już sama KE zlikwidowała swój "artykuł Hammurabiego", to zastosowanie do polskich stoczni sześciokrotnie większej restrykcji, niż przewiduje nowelizacja, mówi o myśli przewodniej działania Komisji: "Zniszczyć polskie stocznie".

Z kolei gwarancje kredytowe KUKE, o których pisałem powyżej, KE potraktowała jako "Stawki KUKE dla wysokiego stopnia ryzyka", powiększone o "unijny popiwek" 400 pkt bazowych. "Unijnemu popiwkowi" poświęcamy tyle miejsca, gdyż całkowite zadłużenie stoczni jest wyliczane według procentów składanych i 600 pkt bazowych doliczanych w każdym roku obliczeniowym, w liczbach bezwzględnych daje w końcowym efekcie horrendalne kwoty. Proste wyliczenie pokazuje, że po pięciu latach (lata 2004-2009) podwojenie długu ma miejsce przy oprocentowaniu 14,87 procent!
W piśmie KE do polskiego rządu są również wymienione: zwroty zysku stoczni z tytułu gwarancji kredytowych, gwarancji zwrotu pożyczek, nieegzekwowania spłaty zadłużenia, rozłożenia zobowiązań na raty oraz odroczenia ich płatności, umorzenia (ekwiwalent dotacji w tym przypadku ma być równy pełnej wartości umorzenia), przejęcia zobowiązań przez operatora, dokapitalizowania (traktowanego jak dotacja).

Rozdział III decyzji KE mówi o sposobie wykonania decyzji: odzyskanie pomocy przez państwo ma być skuteczne, niezwłoczne i w terminie 7 miesięcy, czyli do 7 czerwca 2009 roku. I jeszcze jedno ważne zdanie: "...zaskarżenie decyzji Komisji do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) w trybie art. 230 TWE nie wstrzymuje jej wykonania (...)".

Widać, że KE liczyła się z takim zaskarżeniem, gdyż tenże artykuł 230 TWE mówi właśnie o prawie zaskarżenia m.in. decyzji Komisji za naruszenie istotnych wymogów proceduralnych czy nadużycie władzy, a takim jest bezsprzecznie decyzja KE odnośnie do stoczni, gdyż łamie ona zasady opisane w Protokole nr 30 TWE: "w sprawie stosowania zasad pomocniczości i proporcjonalności (1997)". Punkt 9 tegoż Protokołu brzmi: "...Nie naruszając swego prawa do inicjatywy, Komisja powinna: (...) - odpowiednio uwzględniać konieczność działania w taki sposób, aby wszystkie obciążenia finansowe, jak i administracyjne ciążące na Wspólnocie, rządach krajowych, władzach lokalnych, podmiotach gospodarczych oraz obywatelach były jak najmniejsze i stosowne do zamierzonego celu".

"Unijny popiwek" zaaplikowany Polsce jest zaprzeczeniem powyższej zasady. Celem działań KE winno być wyegzekwowanie zwrotu publicznego długu i nic więcej! Czym wobec tego jest likwidacja stoczni uzgodniona z polskim rządem?

Przed podjęciem decyzji o wyprzedaży majątku stoczni i ich likwidacji KE i polski rząd winny porównać: majątek stoczni (ten fizyczny i ten intelektualny - biura rozwojowe, archiwa badań, konstrukcji, itp.5) i wielkość zadłużenia publicznego stoczni. Tymczasem majątku obu likwidowanych stoczni nigdy nie wyceniano (nie było takiej potrzeby), a więc nie był znany, zaś publiczne zadłużenia stoczni zostały wyliczone w UOKiK dopiero w styczniu br. i aktualnie wyliczenia te są sprawdzane w KE.

Decyzja KE odnośnie do zwrotu pomocy publicznej z 6 listopada 2008 r. zyskała wcześniej aprobatę MSP. 3 listopada 2008 r. PAP podała: "Dziś ok. godz. 19 resort skarbu przesłał komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes zapewnienie, że akceptuje jej propozycję ratowania [sic!!! - dop. J.W.] przemysłu stoczniowego - poinformował rzecznik MSP Maciej Wewiór". Ostateczna decyzja KE nosi datę 6 listopada 2008 r. (to się nazywa działanie ekspresowe!).

Zestawienie dat wskazuje na to, że rząd, akceptując decyzję KE, nie znał ani wartości majątku stoczni, ani wielkości zadłużenia. W takim razie skąd rząd mógł wiedzieć, że należy sprzedać stocznie, aby móc spłacić pomoc publiczną?

Z wypowiedzi posła Dawida Jackiewicza (PiS) podczas debaty sejmowej toczącej się 3 grudnia ub.r., dowiadujemy się, że pani komisarz Neelie Kroes skierowała do ministra Aleksandra Grada list, który zawiera taką oto instrukcję:
"Sprzedaż [stoczni - dop. J.W.] musi dotyczyć samego majątku. Żadne zobowiązania nie mogą być przyjęte [chodzi o przerwę w zamówieniach na statki i w ten sposób zamrożenie działalności biur konstrukcyjnych - dop. J.W.]. Majątek musi być sprzedany po cenie rynkowej oferentowi, którego propozycja będzie najwyższa. Elementy majątku winny być wystawione na sprzedaż oddzielnie lub w dużej ilości małych pakietów, ustalonych w sposób zapewniający maksymalizację wpływów ze sprzedaży. Takie pakiety nie mogą stanowić zorganizowanych części przedsiębiorstwa lub działalności [aby nie stworzyć zalążka powrotu do produkcji statków - dop. J.W.] (...). Przetarg musi być niedyskryminujący, tzn. musi zapewnić, że sprzedaż jest otwarta dla wszystkich potencjalnych kategorii nabywców, bez jakiejkolwiek dyskryminacji dotyczącej celu planowanej inwestycji [chodzi o to, by kupcom nie stawiać warunku dalszej produkcji statków - dop. J.W.]".

Podstawowe pytanie, jakie się narzuca przy lekturze instrukcji pani komisarz, dotyczy podstawy prawnej takiej instrukcji. W decyzji KE z 6 listopada ub.r., zawierającej 13 artykułów, nie ma ani słowa o sprzedaży stoczni, a tym bardziej o tym, jak ta sprzedaż ma wyglądać. Uprawnienia KE są wymienione w rozporządzeniach, które zostały powyżej wspomniane, i tam nie ma ani słowa o takich uprawnieniach KE, które upoważniałyby panią komisarz do formułowania poleceń zawartych w liście do ministra Aleksandra Grada. Automatycznie nasuwa się wątpliwość: czy rząd polski miał obowiązek dostosować się do poleceń pani komisarz, skoro wykraczały one poza ramy unijnego prawa?

W świetle powyższego nasuwa się podejrzenie, że mamy tu do czynienia ze zmową instytucji unijnej, pozaprawnie żądającej likwidacji polskiego przemysłu okrętowego, z rządem polskim, który godzi się dokonać tej likwidacji i to w sposób tak skuteczny, żeby uniemożliwić rewitalizację przemysłu okrętowego w Polsce.

Kryzys zasady równości podmiotów w UE

Dziś, w dobie kryzysu, Anglia udziela pomocy swoim bankom, Niemcy, Włochy i Francja udzielają pomocy swoim przemysłom samochodowym i okrętowym, ale to na pewno jeszcze nie koniec. Nasz rząd musi szybko zbadać, czy do KE wpłynęły prośby wymienionych krajów o zezwolenie na pomoc swoim przemysłom, jak są one umotywowane i czy te państwa otrzymały zezwolenia na pomoc publiczną (działania Komisji są jawne). Z uwagi na to, że kryzys wystąpił w ostrej formie po uchwaleniu specustawy stoczniowej, to w nowej, zmienionej sytuacji rząd winien natychmiast zainicjować nowelizację tej ustawy, uwzględniającej pomoc państwa w ratowaniu przemysłu okrętowego jako skuteczną walkę z kryzysem.

Nie będzie to zadanie łatwe, ale też nie beznadziejne, bo KE nie będzie mogła pozwolić sobie na oficjalne potraktowanie Polski gorzej niż krajów starej Unii. W przypadku krętactwa KE należałoby natychmiast oddać sprawę do Trybunału Sprawiedliwości i we wszystkich mediach nieprzerwanie nagłaśniać kwestię nierównego traktowania państw w UE. Prezydent i opozycja winni w tej sprawie maksymalnie współpracować z rządem - nie rozgrywać politycznie pojawiającej się szansy dla stoczni! W przypadku ociągania się rządu z nowelizacją specustawy, pod Sejm powinno przyjechać 100 tys. ludzi związanych z gospodarką morską i poprosić uprzejmie rząd o decyzję w sprawie nowelizacji ustawy stoczniowej w ciągu najbliższej godziny. Gdyby to nie poskutkowało, stoczniowcy winni zmienić żądania na rzecz wcześniejszych wyborów. Dodatkową szansą skuteczności działania stoczniowców są zbliżające się wybory do Parlamentu Europejskiego i na urząd prezydenta RP - niech każdy kandydat wypowie się na temat nowelizacji specustawy.

1 Dziennik Urzędowy Unii Europejskiej C 321E, Tom 49, z 29 grudnia 2006 r. Wydanie Polskie: Unia Europejska - wersje skonsolidowane Traktatu o Unii Europejskiej i Traktatu Ustanawiającego Wspólnotę Europejską.
2 Brak analiz i prognoz gospodarczych jaskrawo ujawnił się w czasie ostatniego kryzysu gazowego.
3 "Biała Księga prywatyzacji polskich stoczni - wyciąg", strona internetowa pod tym hasłem. Uwaga: "Białą Księgę" należy czytać bardzo krytycznie, gdyż jest to w dużym stopniu dokument walki politycznej.
4 Pismo prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) z grudnia 2008 r. (bez dokładnej daty) opisujące zasady ustalania wartości pomocy podlegającej zwrotowi.
5 Majątek intelektualny stoczni w ogóle nie jest wymieniony w ustawie "O postępowaniu kompensacyjnym w podmiotach o szczególnym znaczeniu dla polskiego przemysłu stoczniowego". Widać wyraźnie, że autorzy ustawy nie zdawali sobie sprawy z tego, że istnieje coś takiego jak dobra intelektualne.

Prof. Józef Wysocki

Autor jest doktorem nauk fizycznych, doktorem habilitowanym inżynierem elektroniki, emerytowanym profesorem Politechniki Częstochowskiej, autorem kilku oryginalnych konstrukcji, patentów i 23 publikacji naukowych w czasopismach o zasięgu międzynarodowym.
http://www.portalmorski.pl/caly_artykul ... 12013&tit=
..........................................................................................................
Smutna prawdziwa prawda,i szkoda tylko ,że tak mało osób o tym wie co sie dzieje w kraju i jak łatwo można zostać ogranym ,co dowiódł rząd Tuska