Heinrich Himmler w Białowieży
: 2009-05-09, 16:49
W niszowym miesięczniku polskich Białorusinów "Czasopis" Nr 2/2009 znajduje się (ww. periodyk częściowo publikuje po polsku) niewielki artykuł Piotra Bajko "Ostatnie przedwojenne polowania reprezentacyjne". Autor opisał pokrótce 2 polowania odbyte w lutym 1939 r. przez H. Himmlera i G. Ciano z małżonką w Puszczy Białowieskiej.>Dygnitarze polowali odddzielnie. Zgodnie z artykułem mysliwska wizyta Himmlera nie była mile widziana przez polskie władze, ale trudno było mu wtedy odmówić. Himmlerowi niebywałe uroki strzelania do zwierzaków w Białowieży zarekomendować miał Goering, jakby nie było Wielki Łowczy Rzeszy który tam wcześniej polował czterokrotnie. W wyniku polowania zorganizowanego dla Niemców ustrzelono 20 dzików, z czego Himmlerowi przypisano 2. Jego świta zachowywała się sztywno, ale miał mieć miejsce dość zabawny incydent. Gości oprowadzał po Białowieży dobrze władający niemieckim leśniczym, który wziął ich m. in. do bufetu, bodaj Lasów Państwowych. Bogactwo oferty wyrobów wędliniarskich zrodziło wśród oprowadzanych podejrzenie, że stali się obiektem polskiej mięsnej propagandy. W związku z czym przewodnik zaprowadził ich do pierwszego lepszego białowieskiego zakładu masarskiego, aby porównali jego asortyment z asortymentem bufetu. W konsekwencji goście "wykupili" zaobserwowane, przemycając je następnie (aby nie widział tego Himmler) do pociągu. Zdarzenie "mięsne" miał ponoć próbować opisać jakiś obserwujący je dziennikarz, ale czujna cenzura nie dopuściła do publikacji. A co się tyczy polowania małżonków Ciano, to Edzie zaliczono ustrzelenie wspaniałego rysia, którego faktycznie ubił (dla mnie: zamordował) jakiś strzelec wyborowy. Włoska Artemida nie uwierzyła białowieskim pochlebcom, że aż tak celnie jej się strzelało, a podpisując się w jakiejś księdze pamiątkowej najpierw napisała wielkimi literami Eda (o ile dobrze pamiętam) Mussolini, a pod tym maczkiem Eda Ciano. I tyle "Czasopis". Mnie się zaś zdaje, że właśnie w trakcie tej wizyty panu mężowi Edy pokazano naszego nielota "Jastrzębia". Oczywiście w Warszawie, nie w Białowieży. Mam nadzieję, że komuś się ta psycholiczna historyjka, w przerwie od analizy "Yamato", przyda, a może przynajmniej ubawi.