Ale nie może tak być, by grupa czterech jednostek, dwóch po 18,4 m, i dwóch po 27,5 m wzięła się i zniknęła. To nie jeńcy alianccy z Gallipoli, których w tumanie dymu zabrał Allach (zostali rozstrzelani, o ile pamiętam P. Nykiela). Ani też siła nieczysta.
A może zostały w Szwecji lub trafiły gdzie indziej - Estonia, inna zagranica, dalekiej nie wykluczając, jak np. Peru, Kolumbia, Wenezuela, Argentyna?
Te jednostki mogły istnieć nawet do WW2, były nówkami, niebitymi (śmigane to były

ktoś za nie wszakże zapłacił, także polski podatnik).
Marku, wg Gomma
Duło i
Stwoł nie były holownikami, ale I okrętem sztabowym, a drugi chyba frachtowcem z symbolem s/s (a nie s/tg), oba mobilizowane jako lodołamacze. Miały wysoki kadłub i konstrukcyjnie nie były podobne do holowników - patrz u Gomma sylwetka
Stwoła, zaś u Bierieżnoja jego fotografia - ładna jednostka.
Wielkości w Gommie wydają mi się wewnętrznie sprzeczne:
Tumba i
Capfa 44 BRT, 145 ts 18,40 x 4,10 x 1,50/2,40 m
Duło i
Stwoł 90 BRT, 102/150 ts, 27,53 x 6,36 x 2,10/2,80 m
Wymiary i pojemności różnią się znacząco, zaś wyporności nie bardzo. Nie chce mi się przeliczać poprzez współczynniki pełnotliwości kadłuba.