de Villars pisze:Rewelacja, ale się uśmiałem

A dla mnie to żenujące, ale pewnie wynika to z mojego mizernego poczucia humoru

.
Waldek K pisze:Sam byłem świadkiem wszystkich tych przypadków, tyle, że strzały nie padły. Na szczęście... . Choć w punkcie "c" mało brakowało, bardzo mało...
A co powiesz na punkt "b" np. pamięciowe wykonywanie czynności, chwilka nieuwagi, trzy osoby wokoło i dwa rykoszety? TO nie jeakieś science-fiction tylko odwieczne powiedzenie, że "nienabita broń raz w roku sama strzela".
Wrócę jednak do tego fragmentu:
Waldek K pisze:Dowództwo okrętu mając świadomość "słabych głów" i skłonność do rozrabiania swoich podwładnych, powinno szczególnie zadbać i dopilnować, aby żaden kowboj niczego nie narobił, przynajmniej do czasu opuszczenia naszych wód terytorialnych.
Opiszę zajście na podstawie oficjalnych informacji przedstawianych przez rzeczników prasowych, odrobiny ogólnej wiedzy o procedurach i swoistej analizy zdarzeń. Jest to zatem materiał dotępny dla każdego dziennikarza, ale jak widać nikt nie potrafił (lub nie chciał) z tego skorzystać w sposób inny niż zrobienie sensacji.
Jak powszechnie wiadomo niszczyciel miał opuścić port 29 pażdziernika około południa. Każdy okręt realizuje cos takiego jak bezpośrednie przygotowanie do wyjścia na morze. Zależnie od kraju, klasy, typu okrętu trwa to kilka, a moze i kilkanascie godzin. Procedura takowa obejmuje obsługę, sprawdzenie i przygotowanie do pracy wszystkich systemów, które w porcie były wyłączone lub funkcjonowały w innym stopniu gotowości (radiokomunikacja, radary, siłownia, uzbrojenie itd, itd.). Tak byo też na RAMAGE.
Po incydencie z USS COLE Amerykanie bardzo zaostrzyli swoje procedury ochrony (Force Protection - FP) i obejmują one m.in. wejście/wyjście z portu w pełnej gotowości (a często z asystą - u nas wydzielaną z MOSG) niezależnie od tego czy jest to Kilonia, Portsmouth, Aden czy Gdynia (różnice występują jedynie w ustalaniu stopnia zagrożenia, który dla Gdyni jest niższy niż np. dla Karaczi - dodam, że stopień ten zmienia się nie tylko w odniesieniu do lokalizacji na mapie).
Zatem, reguły FP nakazują obsadzenie konkretnych stanowisk, w tym stanowisk strzeleckich. Amerykanie, w przeciwieństwie do wielu innych nacji, faktycznie przygotowują broń do użycia, a nie jedynie zdejmują pokrowce, by ładnie wyglądała. Tak było też tego feralnego dnia.
Wiadomo, że niszczyciele typu Burke mogą wystawić od dwóch do bodaj ośmiu stanowisk km (na zdjęciach dostępnych w necie najczęściej widać te dwa na strzydełkach pomostu bojowego) mocowanych w gniazda relingów. Nie wiem co tam maja, ale jakieś M60 czyli kaliber 0,30'' i to własnie automatyczna broń strzelecka i jej obsługa są "bohaterami" owego wypadku. Tyle analizy. Dalej będa czyste spekuacje.
Zakładam, że w ramach przygotowania do wyjścia na morze, obasada jednego z kaemów wykonywała obsługę zgodnie z procedurą. Po prawdzeniu karabinu podpięto tasmę z amunicją i... na skutek błędu/rutyny/slabego wyszkolenia (czegokolwiek podpadającego pod waldkowy punkt "b") strzelec odruchowo oddał strzał "suchy". Problem w tym, że już nie był suchy.
Dlaczego watpie w punkt "a". Ano niewielu jest tak głupich ludzi by w obcym porcie bawić się w kozaka mierząc w stronę, gdzie moga być ludzie. Po prostu statystycznie jest to mniej prawdopodobne niż punkt "b". Wątpie tez w punkt "c", bo taki km obsługuje ktoś (pewnie nie wyżej niż mat), kogo bezpośredni dowódca zjadłby z butami widząc rano, że ów jest "wczorajszy" i w życiu nie puściłby go na stanowisko.
W rezultacie mamy wypadek, czyli nieumyślne (czy ktoś sądzi, że strzelec celowo chciał sprawdzić "odporność" gdyńskiego portu, sprowadzając na siebie i swojego dowódcę spore kłopoty, w tym i pewnie finansowe?) użycie broni, którego ostateczna przyczynę wyjaśni dochodzenie prowadzone przez strone polska i amerykańską.
A może jest tu ktoś, kto sądzi, że na fali amerykańskich wpadek (1 września, 17 września) Amerykanie postanowili ostatecznie pozbyć się przychylnego im sojusznika celowo ostrzeliwując cywilny port?
Statystycznie zalecałbym wówczas wizytę u lekarza (tego od głowy).
W całej sprawie jest wiele zagadek, ale chyba kluczową jest "W którą strone powinna być skierowana lufa broni w czasie obsługi?" I to jest jedyne pytanie które mnie osobiście interesuje, bo że wypadki z bronią po prostu się zdarzają jest dla mnie oczywiste.
PS
Temat przeniosę do współczesności bo z PMW ma niewiele wspólnego.