Strona 1 z 1

Doki pływające w Gdańsku

: 2009-12-15, 14:36
autor: RyszardL
Wpadła mi w ręce książka Józefa Wójcickiego pt. "Dzieje Polski nad Bałtykiem". Wydana nakładem Książki i Wiedzy, W-wa 1989.
( słowo "wpadła" jest jak najbardziej adekwatne w tej części świata).
Na stronie 164 Autor pisze o rozwoju portu i budownictwie okrętowym w XVI wieku i znajduje się też takie zdanie - Stocznie gdańskie posiadały już nie tylko wyciągi slipowe, ale własne doki pływające -
No i ja właśnie w sprawie tych doków. Czy zachowały się jakieś informacje, ryciny pokazujące takie urządzenia.

: 2009-12-15, 15:07
autor: AvM
O ile pamietam drewniany dok zbudowal Klawitter :-
Ale to bylo pozniej
Byl tu temat o dokach i dzwigach z Gdanska


http://fow.aplus.pl/forum/viewtopic.php ... light=doki

: 2009-12-16, 07:13
autor: Krzysztof Gerlach
Dopiero teraz zauważyłem panie Ryszardzie, że napisał Pan też „informacje”, a nie tylko ryciny. Oczywiście doki z XVI-wiecznego Gdańska nie miały prawie nic wspólnego ze spisami Andrzeja. Chociaż do książki Józefa Wójcickiego należy podchodzić ostrożnie (zawiera sporo informacji fałszywych, aczkolwiek i tak jest o niebo lepsza od całkiem zmyślonych „Bałtyckich Orłów” tegoż autora, które gorąco odradzam), to pod względem infrastruktury stoczniowej Gdańska z XVI w. się nie myli (tylko na wszelki wypadek zapomina wspomnieć, że chodzi o pierwszą połowę tego stulecia, ponieważ w drugiej miasto stopniowo rezygnowało z tej działalności, a dotychczasowe stocznie przekształcano w składy drewna). Otóż gdzieś tak koło 1540 rzeczywiście pojawiły się w Gdańsku pierwsze doki pływające. Nie mam żadnych ich wizerunków, lecz wiadomo, że chodziło o rodzaj płaskodennych promów zanurzanych poprzez częściowe ich zatopienie i wynurzanych na drodze wypompowywania wody. Podobnie działały słynne holenderskie i weneckie „wielbłądy” (camels) do przeprowadzania statków ponad płyciznami, tylko miały bardziej wymyślne kształty, dopasowane do krzywizn kadłubów okrętowych, i dzieliły się na niezależne połówki. Można się domyślać, że owe szesnastowieczne doki gdańskie bardziej przypominały galary z wysokimi burtami, o które zapierano podnoszoną jednostkę przy pomocy grubych belek (czyli całkiem jak w XX w.). Niestety nie mam – pomijając „wielbłądy” - starszych ilustracji takich doków niż z XIX w. (i to nie z Gdańska).
Krzysztof Gerlach

: 2009-12-16, 11:04
autor: Krzysztof Gerlach
PS.
Zapomniałem o jeszcze jednym typie wczesnego doku pływającego – było to coś w rodzaju wielkiej, płaskodennej łodzi, pływającej prawie jak tratwa, a na rufie wyposażonej w długą rampę i otwierane wrota. W partii dziobowej znajdował się kołowrót (napędzany jak kabestan lub kieratem o poziomej osi obrotu) nawijający hol zaczepiany do dokowanej jednostki. Ta ostatnia była więc wciąganą liną do wnętrza doku po pochyłej rampie, niczym po pochylni stoczniowej. Potem wrota zamykano i całość udawała się do miejsca przeznaczenia. Oczywiście dokowano tą metodą raczej statki bardzo małe i lekkie, na dodatek płaskodenne lub przynajmniej o mocno spłaszczonych dennikach.
Krzysztof Gerlach

: 2009-12-16, 12:58
autor: RyszardL
Panie Krzysztofie, bardzo dziękuję za cenne informacje.
Ja miałem wątpliwości, czy takie konstrukcje w tym czasie mogły w Gdańsku istnieć i dlatego postanowiłem spytać. Okazuje się, że jednak tak, a pański opis pozwala mi wyobrazić sobie, jak to mogło działać.