ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Wszelkie tematy związane z PMW

Moderatorzy: crolick, Marmik

thomson
Posty: 447
Rejestracja: 2011-08-08, 11:54

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: thomson »

W i B były przykładem jak nie należy budować okrętów. To że były w momencie wejścia do służby najnowocześniejsze na Bałtyku nie znaczy że należały do najnowocześniejszych czy nowoczesnych wogóle. Co do podwójnych armat dokładnie nie pamiętam treści tekstu lektorskiego ale chodziło o to co napisałem powyzej. Zaledwie kilka lat później Bł miała armaty podwójne(chociaż nie wszystkie). Ale , jak powiedziałem , z perspektywy czasu sam mam wątpliwości co do niektórych sformułowań. Akurat przy armatach bym się już nie upierał.Albo spróbował kosztem innego tekstu dołożyć jeszcze parę słów wyjaśnienia. Co do Gryfa mam zgoła odmienne zdanie niż Ty. Ale poglądów może być wiele. Argumentów jeszcze więcej.W krótkim filmie nie ma jednak czasu na ich prezentowanie. To dobre na telewizyjną czy prasową publicystykę historyczną. A to całkiem inny gatunek.
A i byłbym zapomniał. Małe sprostowanie co do uwag Komandora. Po latach nie wszystko od razu się przypomina. Kmdr Kowalski rzeczywiście polemizował w prywatnej rozmowie na temat nowoczesności W i B. Argumentował względnością sytuacji i olbrzymim przeskokiem jakościowym floty po wcieleniu obu kontrtorpedowców. Ale to już tak na marginesie.
Awatar użytkownika
Wicher
Posty: 1253
Rejestracja: 2006-06-12, 04:33
Lokalizacja: UK

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Wicher »

thomson pisze:W i B były przykładem jak nie należy budować okrętów. To że były w momencie wejścia do służby najnowocześniejsze na Bałtyku nie znaczy że należały do najnowocześniejszych czy nowoczesnych wogóle.
Zgadzam się. Tyle tylko, że nie mieliśmy wyboru by otrzymać inne okręty. W i B budowaliśmy za kredyty francuskie i Francuzi postawili przed nami warunek - albo kupicie te okręty w tej stoczni albo nie kupicie żadnych bo nie damy wam kredytów. O zakupie tych konkretnie okrętów zadecydowały względy polityczne.
thomson pisze:Co do podwójnych armat dokładnie nie pamiętam treści tekstu lektorskiego ale chodziło o to co napisałem powyzej. Zaledwie kilka lat później Bł miała armaty podwójne(chociaż nie wszystkie).
Czepiam się jedynie tego słowa anachronizm, bo to nie mogło był żaden anachronizm tylko norma - inaczej wówczas na ktt artylerii nie stawiano. Podwójne działa pojawiły się pierwsze dopiero na Porterach i Tribalach około roku '36. A później m.in na Gromie, Błyskawicy i Gryfie.
thomson pisze:Co do Gryfa mam zgoła odmienne zdanie niż Ty. Ale poglądów może być wiele. Argumentów jeszcze więcej.
Bardzo chętnie poznam Twoje zdanie na temat Gryfa, zapoznam się z Twoimi argumentami poparcia. Śmiało możemy ten temat podyskutować tu, na forum :)
Ale jak pisałem - Gryf powstał by wykonać pewne zadanie i pod kątem tego zadania był okrętem idealnym. Kolejnym plusem na korzyść jednostki przemawia to, że mogła ona też spełniać rolę okrętu szkolnego i reprezentacyjnego.

Poza tym autorom należą się wielkie brawa i podziękowania, że udało im się Komandora namówić do rozmowy przed kamerą i pozostaną te jego wspomnienia na długie lata :)
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
PawBur
Posty: 490
Rejestracja: 2006-06-06, 22:13
Lokalizacja: Gdańsk

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: PawBur »

Wicher, w kwestii podwójnych dział, to zapomniałeś o : http://pl.wikipedia.org/wiki/Niszczyciele_typu_Fubuki

Ale mówienie o anachroniźmie w przypadku W i B jest pewnym nadużyciem.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4949
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Marmik »

Wicher pisze:Zgadzam się. Tyle tylko, że nie mieliśmy wyboru by otrzymać inne okręty. W i B budowaliśmy za kredyty francuskie i Francuzi postawili przed nami warunek - albo kupicie te okręty w tej stoczni albo nie kupicie żadnych bo nie damy wam kredytów.
A czy aby nie chodziło tu o pożyczkę na pokrycie deficytu budżetowego i ustabilizowanie waluty?
Wicher pisze:Ale jak pisałem - Gryf powstał by wykonać pewne zadanie i pod kątem tego zadania był okrętem idealnym.
A jakie?
Czyżby takie?
Wicher pisze:Okręt ten powstał by w jednym rejsie postawić zagrodę minową (na swoich pokładach mógł jednorazowo przewieźć 511 min typu 08) u wyjścia z Zatoki Fińskiej
Ani nie był idealny do tego zadania (nie spełniał jednego z podstawowych kryteriów ofensywnego stawiacza min), ani nie jestem przekonany, że w ogóle miał do niego służyć, bo jak wyjaśnić, że w tzw. planie sześcioletnim w wariancie wojny z "R" nie ma wyszczególnionego stawiacza min, a jest w wariancie "N" i jego zadaniem było postawianie zagrody minowej w czasie pokoju na wodach Zatoki Gdańskiej i w pobliżu?
PawBur pisze:Wicher, w kwestii podwójnych dział, to zapomniałeś o : http://pl.wikipedia.org/wiki/Niszczyciele_typu_Fubuki
Stępkę pod pierwszego Fubuki położono dwa miesiące po podpisaniu umowy na budowę WiB, poprzedzonej kilkumiesięcznymi negocjacjami. W czasie gdy podejmowano decyzję o budowie, chyba faktycznie nikt nie oferował niszczycieli z podwójnymi działami.
thomson pisze:To że były w momencie wejścia do służby najnowocześniejsze na Bałtyku nie znaczy że należały do najnowocześniejszych czy nowoczesnych wogóle.
W momencie gdy zapadała decyzja o ich budowie z całą pewnością należały do nowoczesnych.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Boruta
Posty: 702
Rejestracja: 2004-06-13, 22:09
Lokalizacja: Cosmopolis Sopot, Sarmatia
Kontakt:

Re: Tak ogólnie

Post autor: Boruta »

Sabratha pisze:a życie naszych marynarzy było tu bardziej isttotne.
I dlatego wykorzystano ich jako nieprzygotowane mięso armatnie na lądzie? Litości.
matrek pisze: O ile rejs do Angli miałby sen, to jaki mialaby miec sens wycieczka do Szwecji? IOkrety służa do walki, a nie do ucieczki do neutralnego portu.
Chodzi o to, że miałaby wiecej sensu, niż to co zrobiono w rzeczywistości.
Wicher pisze:Druga to mówienie, że Gryf był niezbyt udany. Jest to nic innego jak powielanie tego co pisał o przedwojennej MW kadm. Steyer po to by usprawiedliwić różnice w budowie flot IIRP (duże okręty) a PRL (małe okręty). ORP Gryf był jednostką udaną, zarówno jako stawiacz min oraz jako okręt szkolny. Okręt ten powstał by w jednym rejsie postawić zagrodę minową (na swoich pokładach mógł jednorazowo przewieźć 511 min typu 08) u wyjścia z Zatoki Fińskiej i tym samym spowolnić działania Floty Bałtyckiej ZSRS, bo to Sowieci byli w polskich planach operacyjnych aż do 1939 r. postrzegani jako główne zagrożenie. Narrator zaś najwyraźniej postrzega Gryfa tylko przez pryzmat działań we wrześniu '39 i powiela przez to stereotypy na temat tego okrętu.
To nie jest stereotyp, tylko prosta rzeczywistość, że przytłaczająca wiekszość polskiej broni minowej poszła się kochać z powodu uszkodzenia jednego okrętu. Wysyłanie tak powolnej jednostki z rajdem przez pół Bałtyku to teś średni pomysł.
w chwili ich wejścia do służby były to najnowocześniejsze jednostki w swojej klasie na Bałtyku
W czym nowocześniejsze od Ehrenskoldów? Serio pytam.
"Dobro i zło nie istnieją, tak jak życie i śmierć. Jest tylko działanie. Walka"
- baron von Ungern-Sternberg, d-ca Azjatyckiej Dywizji Konnej
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: domek »

Dostalismy to co bylo dostepne najmniejsze fajnie by bylo jak by wpadly nam w lapska dwa szakale

Ktos zna koszty zestawienie obu
PawBur
Posty: 490
Rejestracja: 2006-06-06, 22:13
Lokalizacja: Gdańsk

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: PawBur »

Marmik pisze:
PawBur pisze:Wicher, w kwestii podwójnych dział, to zapomniałeś o : http://pl.wikipedia.org/wiki/Niszczyciele_typu_Fubuki
Stępkę pod pierwszego Fubuki położono dwa miesiące po podpisaniu umowy na budowę WiB, poprzedzonej kilkumiesięcznymi negocjacjami. W czasie gdy podejmowano decyzję o budowie, chyba faktycznie nikt nie oferował niszczycieli z podwójnymi działami.
Ja nie twierdze że ktoś takie oferował. Pisałem o tym tylko, żeby wskazać że to nie Portery i Tribale były pierwsze.
Awatar użytkownika
Wicher
Posty: 1253
Rejestracja: 2006-06-12, 04:33
Lokalizacja: UK

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Wicher »

Zgadza się ale nie patrzyłem na drugą stronę globu a na europejski i atlantycki teatr działań.
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4949
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Marmik »

domek pisze:Dostalismy to co bylo dostepne najmniejsze fajnie by bylo jak by wpadly nam w lapska dwa szakale
Szakale zasadniczo nie dawały istotnej przewagi nad simounami. Piąte działo okazało się w zasadzie zbędne.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Peperon
Posty: 6384
Rejestracja: 2010-11-05, 14:52
Lokalizacja: z Krakowa

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Peperon »

Kiedyś obiło mi się o uszy, że Gryf miał pełnić również funkcję okrętu szkolnego. Czy ktoś może przybliżyć ten temat ?
Ludzkość dzieli się na trzy części.
Żywych, zmarłych i tych co na morzu.
domek
Posty: 1657
Rejestracja: 2004-01-09, 04:44

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: domek »

Marmik pisze:
domek pisze:Dostalismy to co bylo dostepne najmniejsze fajnie by bylo jak by wpadly nam w lapska dwa szakale
Szakale zasadniczo nie dawały istotnej przewagi nad simounami. Piąte działo okazało się w zasadzie zbędne.
Tak ale tak z perspektywy czasu byly wieksze i dawaly lepsze mozliwosci powiekszenia obrony przeciw lotniczej :)
Sabratha
Posty: 13
Rejestracja: 2012-09-19, 09:27

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Sabratha »

Wicher pisze:Nawet jeśli wynik "rajdu" Wichra miałby być 1:1 to jednak zadano by straty nieprzyjacielowi, zarówno w sprzęcie jak i w ludziach.
życie naszych marynarzy było tu bardziej isttotne
Istotne z jakiego powodu? Żołnierz jest po to by walczył za Ojczyznę a nie by był oszczędzany. Poza tym nie bardzo widzę sens oszczędzenia załogi - czekała ich tylko 5 letnia niewola, bez możliwości prowadzenia dalszej walki.
Cóż, tu się różnimy nieco w poglądach na cel działań zbrojnych. Że pozwolę sobie sparafrazować Sun Tzu, admirał który traci niszczyciel żeby zniszczyć niszczyciel przeciwnika to żaden admirał.
Ja rozumiem sens wysyłania żołnierzy na śmierć, czasem właściwie jest nawet posłać własnych żonierzy na pewną śmierć. Ale tylko jeżeli tym działaniem mamy nadzieję w jakiś sposób osiągnąć sukces strategiczy. Na Bałtyku w 1939 sukcesu strategicznego nie można było osiągnąć. Zachowanie naszych marynarzy przy życiu, chćby dla przyszłej polski było dla nas w tej sytuacji wyjątkowo istotne. Śmierć marynarzy przeciwnika była w porównaniu z tym sprawą drugorzędną.

Czy Wicherm mógł osiągnąć jakiś znaczący sukces podczas nocnego ataku na siły nawodne npla jest zagsdnieniem ciekawym. Nie będę mówil że mam tutaj coś więcej niż tylko własne przypuszczenia. Ja sądzę że nasi marynarze wykazali się w 1939 większym stopniem profesjonalizmu niż kriegsmarine (mgę podać bardzo wiele przykładów ewidentnych błędów wroga, z naszej strny właściwie tylko Łomidze popełnił powazny błąd, reszta wynikała z dysproporcji sił i kiepskich planów przygotowanych przed wojną). Dlatego sądzę że Wicher w walce nocnej miał realne szanse poważnie uszkodzić lub zniszczyć okręt wroga, problem mógł polegać na tym że wróg mógł skierować w rejon starcia kolejne okręty, co przy uszkodzeniu na przykład steru mogło się okazac zabójcze.

Koniec końców uwazam że szanse na znaczny sukces taktyczny były, ale ten sukces nie przyniósłby żadnych celów strategicznych, a jednocześnie niósł z sobą znaczne ryzyko strat w personelu.

Czy warto było ryzykować życiem marynarzy po to żeby zadac straty nieprzyjacielowi i żeby PMW mogła sobie zapisać zatopienie wrogiego niszczyciela w tej kampanii, wiedząc że będzie to sukces pozbawiony znaczenia strategicznego? Sądzę że nie było warto i że kierownictwo PMW wiedziało co robi. Jest to oczywiście kwestia dyskusyjna.

Uważam na przykład że rozwiązanie dywizjonu minowców było błędem, że moża było kontynuowac nocne operacje minowania - ryzyko dużuych strat personalnych było niewielkie, potencjalny sukces w postaci zatopieia wrogiego okrętu na polu minowym dość prawdopodobny. To niby taki sam dylemat "czy warto podejmowac ryzyko gdy nei ma perspektyw na sukces strategiczny?" Tutaj jest to sprawa oceny ryzyka i skutków, tu według mnie ocena wypada na korzyść minowców.

Są to ciekawe rozważania i warto podyskutowac, w tym wypadku zupełnie nie uważam że mam "monopol na prawdę", to wszystko jedynie spekulacje hipotetyczne, do czego zresztą się przyznaję.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4949
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Marmik »

Sabratha pisze:
Wicher pisze:Nawet jeśli wynik "rajdu" Wichra miałby być 1:1 to jednak zadano by straty nieprzyjacielowi, zarówno w sprzęcie jak i w ludziach.
życie naszych marynarzy było tu bardziej isttotne
Istotne z jakiego powodu? Żołnierz jest po to by walczył za Ojczyznę a nie by był oszczędzany. Poza tym nie bardzo widzę sens oszczędzenia załogi - czekała ich tylko 5 letnia niewola, bez możliwości prowadzenia dalszej walki.
Cóż, tu się różnimy nieco w poglądach na cel działań zbrojnych. Że pozwolę sobie sparafrazować Sun Tzu, admirał który traci niszczyciel żeby zniszczyć niszczyciel przeciwnika to żaden admirał.
Zasadniczo jedną z trzech charakterystycznych cech dowodzenia jako specyficznej formy kierowania jest zdolność do ponoszenia uzasadnionych i możliwych do zaakceptowania strat w ludziach. Jest to określenie dość płynne, bo zawsze ktoś będzie musiał ocenić czy strata jest akceptowalna i uzasadniona.
Odniosę się do tej wypowiedzi Wichra:
Wicher pisze:Poza tym nie bardzo widzę sens oszczędzenia załogi - czekała ich tylko 5 letnia niewola, bez możliwości prowadzenia dalszej walki.
A czy np. w związku małżeńskim nie widzisz różnicy pomiędzy długą rozłąką, a rozstaniem na zawsze? Albo jeszcze dosadniej: czy dla rodzica nie widzisz różnicy pomiędzy pomiędzy długotrwałą, bolesną chemioterapią dziecka, a śmiercią?
Żołnierze zakładają, że mogą zginąć - taka specyfika służby, ale nikt nie lubi, gdy jest traktowany jak zwykłe mięso armatnie przez decydentów siedzących w ciepłych fotelach przy kominku i palących cygara. Zwłaszcza, że sporo mięsa armatniego wcale sobie nie wybierało tej roli.
Ja rozumiem oczekiwania, że ktoś kogoś ma obronić. Właśnie głównie po to tworzy się armię, a nie po to by zbiorowo poddać się w pierwszym dniu działań wojennych. Historia uczy, że czasami nawet przy znacznej dysproporcji sił, słabszy może coś ugrać na tym, że nie puści kuchni polowych przodem i nie padnie na kolana, ale chyba trzeba być ostrożnym w szafowaniu ludzkim życiem, nawet jeżeli jest to "tylko" życie żołnierza.

Odnosząc wszystko do sprawy "Wichra" to uważam jednak, że gdyby nadarzyła się okazja zadania przeciwnikowi strat to należałoby z niej skorzystać nawet ponosząc ryzyko straty niszczyciela (ale nie przy założeniu, że wysyła się na pewną śmierć!). Zasadniczym celem byłoby podniesienie morale obrońców. Zatopienie okrętu w porcie z całą pewnością niczyich morale nie podniosło. Proszę pamiętać, że tak naprawdę nikt z Dowództwa Floty przystępując do działań wojennych nie za bardzo wiedział ile muszą się utrzymać (i co to finalnie miałoby dać). Sprawa ostatecznie wyjaśniła się w połowie września.
Rozkaz obrony Gdyni do ostateczności uważam za zaprzeczenie istoty dowodzenia (jaki cel mogła mieć ta obrona?), ale wykonano go i dał początek jednej z chwalebniejszych kart września.
Sabratha pisze:Koniec końców uwazam że szanse na znaczny sukces taktyczny były, ale ten sukces nie przyniósłby żadnych celów strategicznych, a jednocześnie niósł z sobą znaczne ryzyko strat w personelu.
Piszesz to z dzisiejszego punktu widzenia. Obawiam się, że Unrug aż takiej wiedzy nie miał, choć musiał wiedzieć, że stoi na straconej pozycji.
To chyba jedna z największych bolączek całej kampanii wrześniowej tzn. brak dobrego pomysłu na prowadzenie wojny obronnej. Cel działań można byłoby z grubsza określić "Utrzymać się ja długo się da". Jak długo? Tego już nie za bardzo wiadomo. Po co? Tego nikt nie powiedział. Na wybrzeżu - bo nie wiem jak w głębi kraju - dochodził poważny problem w postaci szczątkowego planowania wojennego.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
Awatar użytkownika
Wicher
Posty: 1253
Rejestracja: 2006-06-12, 04:33
Lokalizacja: UK

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Wicher »

Marmik pisze:A czy np. w związku małżeńskim nie widzisz różnicy pomiędzy długą rozłąką, a rozstaniem na zawsze? Albo jeszcze dosadniej: czy dla rodzica nie widzisz różnicy pomiędzy pomiędzy długotrwałą, bolesną chemioterapią dziecka, a śmiercią?
Rozumiem do czego zmierzasz. Oczywiście jest różnica. Tylko, że po zdjęciu załogi z Wichra stała się ona częścią lądowej obrony wybrzeża, obsadziła powierzony odcinek i miała go bronić. Kampania potrwała jeszcze miesiąc i nikt im nie mógł zagwarantować, że walcząc na lądzie przeżyją. Mógł przez nią się przetoczyć walec Wehrmachtu i wszystko wyglądało by wówczas diametralnie inaczej - zmarnowano sprawny okręt, unieruchamiając go przy nabrzeżu i stracono załogę, która została rozbita jako oddział lądowy. Oczywiście, dziś wiemy, że tak się nie stało ale tak jak napisałem, nikt wówczas nie mógł zagwarantować, że załoga ocaleje. Dlatego z dwojga złego pozwoliłbym Wichrowi na prowadzenie akcji na morzu, wierząc w rozsądek jego dowódcy, że nie wda się w bitwę z całą Kriegsmarine (wszak sam de Walden chciał dalej operować na Bałtyku a nie stać na sznurku, a nie sądzę, że proponując dowódcy floty pewne warianty miał na myśli działania "kamikaze") niż czekać biernie na utratę okrętu (pewną) i załogi (prawdopodobną).
HMS Glowworm z niemieckim zespołem szans nie miał żadnych a jakoś do boju został przez swojego dowódcę skierowany. I nikt w Wielkiej Brytanii nie mówi o tym, że potraktował swoją załogę jak mięso armatnie, natomiast otrzymał za akcję Krzyż Wiktorii. ORP Wicher zaś raczej na pewno nie musiałby walczyć z okrętami większymi niż kontrtorpedowiec i raczej na pewno nie natknąłby się na zespół składający się z więcej niż dwie jednostki. W tym upatruje możliwość sukcesu (plus kwestia zaskoczenia, doświadczenia dowódcy i marynarskiego szczęścia, jak pod Piławą).
Oczywiście, gdyby jego akcja okazała się sukcesem, na pewno rzucono by na niego jak największe siły i wówczas albo by poległ (na pełnym morzu bądź po powrocie do bazy) albo by musiał się internować.
Specjalnie pomijam w swoich rozważaniach kwestię lotnictwa niemieckiego, gdyż wierzę w rozsądek kmdra de Waldena i jestem pewien, że swoją akcję rozpocząłby po zachodzie słońca.
Za dzień, za dwa, za noc, za trzy choć nie dziś...
Za noc, za dzień doczekasz się, wstanie świt...
tom
Posty: 845
Rejestracja: 2011-05-07, 10:52

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: tom »

I ja uważam, że stracono okazję, by zatopić jeden ważny okręt wroga. Czy tylko jeden? "Wicher" nie otwierając ognia zbyt wczesnie z artylerii mógł odpalić salwę sześciu torped do obu niemieckich niszczycieli - po trzy do każdego i poczekać na efekty. Załoga była ponoć najlepsza w strzelaniach artyleryjskich i torpedowych w naszej flocie od lat. Skoro założenia operacji "Rurka" nie pozwoliły na to, by okręt rozpoczał akcję zaczepną wtedy (a skandal że nie powiadomiono go na czas, że wykonania "Rurki" nie będzie), to mógł wypłynąć na kolejną nocną akcję przeciw jednostkom niemieckim z 2 na 3 września. Miał również sam możliwość postawienia 60 min. Lepiej było robić cokolwiek póki okręt był sprawny, niż go unieruchomić. Po co zresztą tak załogę do walki w okresie przedwojennym perfekcyjnie szkolono? By im nagle powiedzieć - nie damy wam ryzykować i szlus?
Ostatnio zmieniony 2012-09-23, 19:14 przez tom, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Marmik
Posty: 4949
Rejestracja: 2006-04-30, 23:49
Lokalizacja: Puck

Re: ORP Wicher Hel - Anglia 1939

Post autor: Marmik »

Wicher pisze:HMS Glowworm z niemieckim zespołem szans nie miał żadnych a jakoś do boju został przez swojego dowódcę skierowany. I nikt w Wielkiej Brytanii nie mówi o tym, że potraktował swoją załogę jak mięso armatnie, natomiast otrzymał za akcję Krzyż Wiktorii. ORP Wicher zaś raczej na pewno nie musiałby walczyć z okrętami większymi niż kontrtorpedowiec i raczej na pewno nie natknąłby się na zespół składający się z więcej niż dwie jednostki.
Też myślałem o tym przykładzie. Zasadniczo wydaje się, że działania Roope'a miały sens bo rozpoczął walkę z pojedynczym niszczycielem. Gdy dołączył drugi to w sumie mógłby się wycofać, ale wycofali się Niemcy co mogło sprawić, że Roope postanowił namierzyć zespół inwazyjny. Gdy do walki dołączył Hipper to szanse na ucieczkę były już chyba niewielkie. Zaryzykował atak torpedowy (nie pamiętam czy stawiał zasłonę przed, po czy w trakcie niego) w nadziei, że gdy krążownik będzie uszkodzony to uda mu się oderwać od przeciwnika. Być może wtedy dostałby burę za niepotrzebne ryzyko, ale jakiś DSC za sprawną akcję. Niestety, ale pociski Hippera odebrały szansę na ucieczkę. Miał do wyboru:
- wywiesić białą flagę;
- dać się zatopić w czasie manewrowania;
- zaryzykować taranowanie.
Moim zdaniem, w tej konkretnej sytuacji wybrał słusznie, bo Niemcy i tak by rozstrzelali świetlika.
VC dostał właściwie dzięki temu, że zrobił wrażenie na Heye.
Reasumując, wygląda to na odrobinę brawury, ale w konkretnym celu (lokalizacja sił inwazyjnych). Oczywiście Hipper nieatakowany przez Renowna (ten chwilę później miał dużo większy problem, czego Roope nie mógł przewidzieć) doczłapał się do Trondheim, a Niemcy i tak zajęli Norwegię, ale w działaniu Roopa wydaje się, że był sens. Większy niż szarża na zasadzie byle coś zatopić 1:1. Taka akcja Wichra nie maiła by podobnego sensu, ale jakby tak w nocy chlapnął komuś torpedę, albo udałoby się podprowadzić kogoś pod lufy baterii cyplowej to miałoby to większy wymiar niż koniec w helskim porcie.
To co dla innych jest brzegiem morza, dla marynarza jest brzegiem lądu.
ODPOWIEDZ