JB pisze:A to moja krótka recenzja książki Macieja Neumanna FLOTA II RZECZYPOSPOLITEJ I JEJ OKRĘTY.
Autor, swego czasu był bardzo aktywny na FOW (był to okres pisania przez niego pracy magisterskiej) i na pewno wiele skorzystał na wymianie myśli z innymi użytkownikami naszego Forum. Jest w pewnym sensie „wychowankiem” FOW. Dlatego z przykrością odnotowuję brak odnotowania Forum Okrętów Wojennych w bibliografii, choć figurują tam trzeciorzędne strony internetowe. Nieładnie panie autorze!
W bibliografii są strony www podające informacje, których nie ma na FOW. Natomiast informacje z FOW w większości znalazły się w opracowaniach drukowanych (autorstwa min. Pańskiego, Pańskiego syna oraz p. Twardowskiego), kóre to opracowania w bibliografii się znalazły. Uważam, że lepiej odwołać się do druku niż do www.
JB pisze:Zaletą książki są rysunki Ryszarda Łakomskiego, niestety czarno-białe i czasami niefortunnie umieszczone (rysunek w poprzek dwóch kolejnych stron). Niska jest też jakość zamieszczonych fotografii, przypomina to sowieckie publikacje z lat 70. XX wieku.
Chciałem by każdy okręt miał swój kolorowy rysunek. Niestety, co sami zauważacie w dalszej dyskusji, wiąże się to z kosztami - już teraz książka kosztuje od 30 do 40 zł, w pełnym kolorze jej koszt wzrósłby może nawet dwukrotnie... Ponadto kolorowych plansz nie mogła być dowolna ilość - albo poniżej 16 albo wielokrotności tej liczby (dokładnie nie wiem o co chodzi i mogę pomylić coś, ale zdaje się ze to ma związek z arkuszami drukarskimi i płaci się za cały, np. za 20 storn kolorowych płaci się jak za 32 bo arkusz ma 16). Tak czy inaczej, popełniłem kilka błędów odnośnie decyzji, która grafika ma być w kolorze a która nie. Wydaje mi się, że np. bandera i tak wiadomo jakie ma barwy, a w jej miejsce mógłby być pokazany np. schemat kolorystyczny szabli (tzn. rys. 30, który był przygotowany w kolorze a poszedł w szarościach).
Podobnie sprawa ma się ze zdjęciami - chciałem do każdego okrętu fotki (w moim przypadku, z przyczyn wyjaśnionych w następnym akapicie, jedyna możliwość to pozyskanie ich w CAW na koszt wydawnictwa) - ale to są koszty, ponadto wydawnictwo miało w swoich archiwach trochę zdjęć i nalegało na ich pokazanie. Ja nie chcąc "przeginać" względem kosztów przygotowania książki do druku zgodziłem się aby zakupić tylko zdjęcia, których nie ma w redakcji. Ponadto porozumiałem się z panem Łakomskim, w celu wykorzystania Jego rysunków (jeszcze raz dziękuję; książkę dla Pana wysłałem w zeszłym tygodniu, ale nie mam pojęcia jak długo idzie Poczta Polska do Australii...) - i tu też redakcja nie dość, że je ograbiła z kolorów, to nie do końca pozamieszczała jak chciałem (raz na pół strony, raz na całej, czasem na dwie strony).
Zresztą odnośnie strony ilustracyjnej, to żałuję także, że nie udało mi się pozyskać zdjęć broni ani orłów - prowadziłem rozmowy z kilkoma kolekcjonerami, niestety nic z nich nie wniknęło...
Zabrakło też map, planów Wybrzeża, Helu, portów...
JB pisze:Sama praca nie wnosi nic odkrywczego, jest solidną kompilacją tego co zostało już napisane. Powtarzane są stare błędy i nieścisłości, które od lat pokutują w opracowaniach. Ktoś, kto ma ambicję przedstawienia Floty II Rzeczypospolitej nie może ograniczyć się do kopiowania informacji z książek, artykułów i stron internetowych, konieczna jest solidna kwerenda archiwalna.
Nie cytuję całości wytkniętych błędów ze względu na oszczędność miejsca, oraz uwag Marka T. i Marmika, ale do nich także się tu odnoszę:
Tak, niestety zdaję sobie sprawę z faktu niewystarczającej kwerendy archiwalnej. A właściwie jej braku. Jedyne co mam na swoje usprawiedliwienie to to, że nie jestem pracownikiem żadnej placówki badawczej, naukowej, szkolnej, więc przeglądanie literatury odbywało się w moim czasie wolnym, a ewentualne wyjazdy (nie mieszkam ani w Warszawie ani w Gdyni, więc do archiwum nie mogę sobie wyskoczyć po południu albo przed obiadem w sobotę) to konkretne wydatki.
Stąd wzięły się błędy gdy dokumenty mówią jedno a opracowania co innego - po prostu korzystałem z tych drugich (wierząc wcześniejszym autorom, nieraz uznanym, jak np. Steyerowi z owym polowaniem na ptactwo). Weryfikacji wcześniejszych autorów dokonywałem tylko gdy miałem materiały archiwalne. Oczywiście rozstrzygałem także wtedy gdy różni autorzy podawali różnie (np. sprawa typu kanonierek) starając się zachować zasady warsztatowe - podanie przypisu, wyjaśnienie. W CAWie byłem raz, kilka lat temu, przygotowując pracę magisterską, ale nie przejrzałem wtedy wszystkiego, z tego co przejrzałem nie ze wszystkiego skorzystałem, a do dziś niestety niektóre notatki pogubiłem. Tak, wstyd.
Ale wyszło też kilka błędów wynikających... z mojego roztargnienia i pewnego chaosu towarzyszącego mej pracy, jak np. brak opisu wcześniejszego systemu szybkiej identyfikacji na kominach torpedowców na co JB zwrócił uwagę, czy odwołanie się do publikacji starszej mimo, że istnieją nowsze (uwaga p. Twardowskiego) czy pewien chaos z jednostkami w dtt (na co zwraca uwagę Marmik).
Nie wiem czy będzie dodruk, nie wiem czy będzie możliwość wprowadzenia zmian do II wydania - ale chciałbym te wszystkie błędy w przyszłości wyeliminować.
Chociażby dlatego, że zastanawiacie się kto jest adresatem książki. Przyznam, że chciałem wypełnić lukę jaka jest w tym temacie. Nie wiem jakie macie doświadczenie akademickie, z tego co wiem to chyba tylko crolick jest pracownikiem akademickim, ale ja zauważyłem, że wiedza wśród kadry naukowej polskich uniwersytetów na temat naszej MW jest nieduża (nie mówię o AMW rzecz jasna, czy o pojedynczych przypadkach na innych uniwersytetach). Bazują oni na wiedzy sprzed lat, sztandarową pozycją Panów Profesorów jest Pertek w różnych odmianach. Opracowania obecnych tu osób z gazet typu MSiO czy NTW, bardzo cenne z naukowego punktu widzenia, nie docierają na uniwersytety, nie są traktowane jako "aktualny stan badań". Borowiak - jeśli dociera, to jednak jest to tylko pewien wycinek historii naszej MW (abstrahuję od jakości Jego prac, wskazuję Go tylko jako jedyne bodajże współczesne wysokonakładowe a co za tym idzie znane, opracowania). Dlatego, konieczne jest stworzenie monografii, która doprowadzi do tego, że w przyszłych pracach magisterskich, doktoratach i innych opracowaniach (często tworzonych przez historyków nie wojskowości, a jeśli nawet to zajmujących się innymi problemami i epokami niż II RP i MW) przestaną przewijać się określenia typu "oceaniczne okręty podwodne", wrak "Groma" przestanie być cięty na żyletki po wojnie, poszczególne okręty zaczną tonąć we właściwym miejscu i czasie itp. itd. Ktoś powie - szkoda tylko, że tyle błędów, i ta książka nie spełnia tej, ambitnej, roli. Książki nowszej niż Pertki, obejmującej całość naszej MW z okresu międzywojennego (Zaznaczam, że monografie poszczególnych okrętów to zupełnie inna sprawa), którą profesorowie będą polecać studentom, gdy Ci będą pisać artykuły zaliczeniowe, prace licencjackie i inne. Tak, szkoda, że tyle błędów. Jestem ich świadom, chociaż włożyłem sporo czasu w to aby ich nie było. Ale ktoś musiał zacząć - nic nie stoi na przeszkodzie aby zmotywowani przeze mnie

członkowie FOW wydali teraz wspólnie, lub w pojedynkę, lepsze monografie. Z pewnością jest dla nich miejsce, nawet nie dosłownie na rynku, ale w uniwersyteckich bibliotekach, o czym pisałem we wstępie akapitu.
W każdym razie, dziękuję za uwagi - przyznam, że ze wszystkich możliwych recenzji, najbardziej obawiałem się właśnie FOW-owskiej (FOW-owej?). I nawet jeśli powyższe są niekompletne i "lajtowe" - proszę o jeszcze. I dziękuję.
Na koniec chciałbym przyznać się, że z kilku rzeczy jednak się cieszę.
Opracowanie spraw mundurowych*, broni bocznej** i ewolucji stopni*** jest zdaje się w druku po raz pierwszy. Owszem, jak zauważył p. Twardowski, pewne informacje na te tematy są w internecie, jednakże ja oparłem się głównie na Dziennikach Rozkazów (skąd zresztą pochodzą prezentowane grafiki - chyba też po raz pierwszy).
Ponadto chyba po raz pierwszy została pokazana skala naszych okrętów - niestety z braku rysunków p. Ryszarda musiałem się ograniczyć do jednostek pomocniczych, a oparłem skalę o największy ORP "Bałtyk".
* jeśli ktoś ma dostęp do specjalistów w tym zakresie - proszę o przekazanie, że czekam na uwagi, zgodnie z sugestią p. Twardowskiego.
** j.w.
*** możliwe że poddaję się pod potencjalne ukrzyżowanie, ale chyba wykazałem, że przed 1921 rokiem w PMW nie obowiązywały stopnie lądowe z dodatkiem słowa "marynarki". Takie stwierdzenie przewija się niemal w każdym tekście dotyczącym tego problemu. Kluczowe jest słówko "obowiązywały". Był w użyciu - owszem. Ale nie były zadekretowane jako system stopni. W przeciwieństwie do wojsk lądowych, które taki system polskich stopni miały od roku 1919.