Polska Marynarka Wojenna - najbardziej pasożytnicza gałąź WP
: 2015-05-01, 23:25
Witam wszystkich
Post jest celowo prowokujący bo interesuje mnie opinia na ten temat ludzi na forum entuzjastów marynarki wojennej stąd trzeba zająć stanowisko prowokujące jeżeli chcę uzyskać skuteczną ripostę - jednak podpisuję się pod krytyką w pełni choć niekoniecznie pod formą jej przedstawienia - ma ona za zadanie prowokować do myślenia, krytyki lub obrony.
----
Co wydarzyło sie w roku 1939 wszyscy pamiętamy. Mimo ambitnych planów rozbudowy MW okazała się ona byc całkowicie bezbronna wobec powietrznej przewagi wroga i musiała uciekać zatem nie można mieć złudzeń że rola do jakiej była projektowana "ochrona żeglugi" nie mogła być przez nią spełniona w warunkach geopolitycznych w jakich II RP się znajodwała. Jednocześnie środki oraz poparcie polityczne przeznaczone na MW (a należy tu też dodać kwestię logistyki etc) zostały odebrane np lotnictwu czy broni pancernej o porządnej organizacji i wyposażeniu sił lądowych którymi dysponowaliśmy nie wspominając.O porażce tradycyjnego myślenia w 39 (vide "generałowie zawsze walczą poprzednią wojne") można by pisać - i napisano - tomy. Zatem należy o tym wniosku pamiętać analizując złożoną problematykę jaką jest struktura i rola MW dziś i w przyszłości.
----
W okresie istnienia Układu Warszawskiego PMW miała jasno sprecyzowane cele i skutecznie wpisywała sie w doktryne "ilość to jakość sama w sobie" nadrabiając złomem braki jakościowe czy organizacyjne. To bezpośrednio przekłada się także na stan techniczny i organizacyjny PMW po upadku żelaznej kurtyny. W ramach UW poza zadaniami typowymi zadaniem PMW było wspieranie desantu na obszary Danii o czym świadczyła duża ilość okrętów desantowych (samych 770/771 mieliśmy 20) oraz wspieranie zwalczania Zachodnioniemieckich okrętów podwodnych "Bałtyckich" (20+ ścigaczy). Fakt że z zadań tych w wyniku kryzysu przełomu lat 70/80tych wywiązaliśmy fatalnie pod względem jakościowym nie zmieniał faktu że była to flota w znacznej mierze ukierunowana - bardziej być może nawet niż pozostałe rodzaje SZ. Teraz następuje zmiana systemu politycznego i PMW staje się na około dekadę marynarką samodzielną a następnie marynarką będącą częscią NATO - czyli de facto sojuszu o znacznie mniejszym "ukierunkowaniu" gdyż politycznie pieniądze liczą się bardziej niż konkretne cele i zadania jak w gospodarce planowej.
W latach 1990/91 PMW posiadała wg spisu na stronie oceania następujący stan:
3, okręty podwodne, 1 niszczyciel, 1 korweta, 4 większe i 8 mniejszych okrętów rakietowych, 8 większych i 13 mniejszych trałowców plus dwie leniwki , 6 większych i 3 mniejsze okrety desantowe (po wycofaniu 20 770/771), 21 kutrów zop ( po wycofaniu starszych proj 912), 3 tankowce, 2 okręty rozpoznawcze, 3 okręty hydrograficzne i kilkanaście kutrów , 2 duże i 5 małych okrętów ratunkowych, 5 okrętów szkolnych i 1 bryg szkolny, i kilkanaście mniejszych jednostek.
Z tego: 2 okręty podwodne to zasadniczo pływające trumny za które płaciliśmy w celu utrzymania szkolenia w oczekiwaniu na kolejne Orły - jak mniemam. Niszczyciel był w leasingu po wycofaniu jako mocno przestarzała jednostka. Korweta była mocno ograniczona jako okręt zop i nie miała porządnych systemów plot. Wszystkie okręty rakietowe miały na wyposażeniu Termity i całe szczęście że Mołnie miały wersję z większym zasięgiem. Trałowce były stare a nowe okręty były małe i o mizernej dzielności. Okręty desantowe były duże ale nie miały tak naprawde sensu istnienia bo nie było gdzie i czego desantować. Kutry zop to absolutna tragedia - zapychanie dziury w specjalizacji jednostkami tak archaicznymi i technologicznie przestarzałymi że pukano się w głowę kiedy je wodowano. Reszta to mocno improwizowane wsparcie floty która miała się oprzeć o sojuszników których już nie było - stąd brak porządnch okrętów logistycznych etc. W roku 1992 MON dokonuje iscie kuriozalnego kroku przejmując w poczet długów rupieć jakim byla Warszawa i oba Foxtroty. O ile przejęcie okrętów podwodnych można od biedy jakoś zrozumieć chęcią utrzymania szkolenia do pozyskania nowych jednostek to przejęcia niszczyciela - już nie bardzo. Wykupujemy też - zgodnie z planem jak utrzymują niektóre źródła kadłuby okrętów 660 (Orkan).
I teraz następuje prawdziwe kuriozum. Uzyskujemy w rezultacie flotę która nie nadaje się zarówno do spełniania zadań pełnomorskich - pomijając celowośc takiego charakteru MW w kraju kontynentalnym jak Polska - jak i do pełnienia roli marynarki przybrzeżnej, typowej dla krajów Bałtyku. Nie mamy porządnej floty zop. Nie mamy porządnej floty przeciwminowe a minowce (zakładając że potrzebowalibyśmy takiego okrętu) są improwizowane z Lublinów. Nie mamy okrętów które byłby w stanie wesprzeć nowoczesną taktykę (śmigłowce) poniewaz tylko Warszawa ma lądowisko.Mamy za to flotylle przestarzałych okrętów raietowych uzywających archaicznych rakiet, flotylle desantową i całe mrowi drobnicy - przeciwminowej i pseudo-ZOP. Utrzymanie tych okrętów kosztuje a one same są kompletnie niepotrzebne więc sensownym wydaje się ich eliminacja i zastąpienie jednostkami przydatnymi - najlepiej od dołu wzwyż (od jednostek wsparcia i największych braków po duże okręty).
Tymczasem co się dzieje - nie robimy nic gdy RFN wycofuje po 1994/5 sporą ilość swoich 206-tek ktore na Bałtyk są zarówno lepsze od trumien, są "zachodnie" i do tego sa mniejsze i tańsze w utrzymaniu. Są też o kilka ładnych lat nowsze i mniej zajeżdżone. Utrzymujemy na stanie do końca lat 90tych okręty 912M i do 2005 okręty 918M. Utrzymujemy do dziś okręty 767 mimo iż dalej nie mamy czego, gdzie i jak desantować. Dobudowujemy 5 okrętów 207 (mimo iż mamy już 13) i tylko modernizujemy staruśkie Krogulce na niszczyciele min (aż trzy!). Dodajemy kolejne trzy okręty rakietowe w latach 1992-95 mimo iż część Os pływała równolegle i tylko jedna z 8 bodajże została wycofana w 93 - zatem powiększyliśmy grono niepotrzebnych okrętów. Orkany nie miały też w tym czasie porządnego uzbrojenia rakietowego więc były rakietowcami papierowymi. Lotnictwo MW kuleje jeszcze bardziej - łatamy dziury Sokołami ale co z tego jeżeli żaden okręt dalej nie może przyjąć śmigłowca? Bałtyk - morze predystynowane do bycia zdominowanym przez lotnictwo oddajemy masie okrętów bez porządnych systemów plot.
----
W roku 1999 wstępujemy do NATO. Co się dzieje w rezultacie? Wycofujemy zużyte Osy a wkrótce potem dwie Mołnie a wyposażamy Orkany w RBSy - to duży postęp bo mamy w rezultacie w końcu trzy przyzwoite rakietowce zamiast pływającego skansenu. Wycofujemy Warszawę ale w jej miejsce bierzemy za "friko" dwie równie sypiące się fregaty OHP których największą wartością są chyba tylko śmigłowce - w końcu mamy okręty zdolne je przyjmować. Szkoda tylko że to okręty pasujące na Bałtyk jak pięść do oka, drogie w utrzymaniu i średnio samodzielne. W końcówce lat 2000-nych na zamiane za przeciekające trumny bierzemy nie mniej zużyte Kobbeny. W międzyczasie program Gawron kosztuje miliony i produkuje jeden kadłub.
Na początku nowej dekady MON uwolniony od nacisków stoczniowców idzie po rozum do głowy i dokonuje outsourcingu. Ale plany dalej utrzymują status quo - jakieś okręty obrony wybrzeża, jakieś czaple, jakieś kormorany no i na ukoronowanie wszystkiego orki z kłami.
Paradoksalnie z tego wszystkiego najbardziej przydatny - choć i tak cierpiący na braki techniczne (radar!!!) i najpożyteczniejszy jest właśnie NDR który z bojowego punktu widzenia jest więcej wart niż cała nasza flota bojowa za wyjątkiem Orkanów (choć te jako okręty są wrażliwsze na atak niż NDR z definicji). O wartości OHP cięzko się wypowiadać bo to jest okręt który pozwala się nam wykazać u boku sojuszników ale kiepsko wywiązuje się z roli ZOP na Bałtyku jeżeli weźmie się pod uwage ekonomikę.
------
i teraz czytając komentarze o tym jak "rozbraja się" siły morskie jak "green lobby" wygryza fundusze lub rajce bytu dla PMW, jak Polska "utraci" zdolność obrony na morzu stawiam pytanie. Czy naprawdę nie ma wśród sympatyków marynistyki ludzi którzy potrafiliby połączyć zamiłowania z rozsądkiem i zauważyć następujących problemów:
1) PMW jest organizacją obciążoną mentalnością obrony stołków co namniej tak samo jak reszta sił zbrojnych i utrzymywanie dziesiątek małych okrętówi okręcików sugeruje obronę stołków za wszelką cenę co w bardziej "profesjonalnej" służbie jaką w porównaniu do WL jest MW (czy LW) oznacza większe obciążenie eksploatacją złomu. Obecnie MW liczy 18tys ludzi dysponując 2 fregatami, 1 duzym i 4 małymi okrętami podwodnymi, 3 ścigaczami rakietowymi a nastęnie 17 małymi trałowcami, desantowcami etc. Nawet biorąc pod uwagę problemy etatowe jakie maja Niemcy ich MW liczy 10 tys przy zdecydowanie większej liczbie dużo większych okrętów.
2) PMW służyła do pewnego stopnia jako narzędzie utrzymywania przy życiu kompletnie nieracjonalnych z ekonomicznego punktu widzenia stoczni podobnie jak Irydy, Skorpiony, Kraby czy Andersy utrzymują zbrojeniowych pasożytów w swoich branżach bo tylko tak daje się wytłumaczyć pływający skansen, zakupy Orkanów, Gawrona... czyli inwestycji w których topiono środki bez efektów które obiecywano.Stad też utrzymywanie skansenu bo im starsze tym częściej trzeba remontować, przeglądać bez wysiłku - a więc nie ma ryzyka spektakularnego fiaska jak przy Gawronie gdzie obnażono żenujący poziom wykonawcy.
3) Nie można mówić o "pozbawianiu" zdolności bojowych MW w sytuacji kiedy były one zawsze znikome mimo wysokich kosztów utrzymania PMW nie posiadała od lat 80tych przekrojowej zdolności do wykonywania pełnego spektrum zadań bojowych na Bałtyku samodzielnie i nie dokonano żadnych prób zmiany tego stanu przez okres lat 90tych utrzymując status quo zamiast nastawiać się na redukcję kosztów w zamian za pozyskanie zdolności bojowych - vide utrzymanie złomu ZOP, zmarnowane okręty 206.Po 1999 w okresie 1999-2010 skupiła się na pokazówkach i "misjach" nie próbując nadrobić braków gdzie istnieją one w rezultacie do dziś - vide budujemy Czaple i Kormorany podczas gdy w 2006 można było próbować przejąć 10-letnie Ospreye i modernizować je osprzętowo.
4) Kraje o ograniczonej potrzebie samodzielności sił morskich zredukowały biurokrację integrując marynarki z całością SZ - kraje takie jak Kanada czy Belgia dokonały reformy likwidującej osobne piony administracyjno-biurokratyczne SZ co postrzegane jest tu jako zły ruch - pomimo racjonalności propozycji (MW to najmniej strategiczna gałąź Polskich sił zbrojnych)
5) Polska jest zagrożona z powierza i lądu a nie na morzu. Geografia stawia blokadę w cieśninach Duńskich której nie przeskoczymy przy niechętnej postawie Danii i Niemiec więc dla "zabezpieczenia dostaw" ważniejsza jest dyplomacja z sąsiadami (vide co się działo w 39) zatem skupianie się na MW w sytuacji istnienia kolosalnych braków w innych - bardziej priorytetowych gałęziach SZ to elementarny błąd.
6) Większośc zadań MW na Bałtyku lepiej wypełnią wojska rakietowe i lotnictwo morskie - czy to NDR czy to plot (których brak notabene), śmigłowce czy lotnictwo a jedyne nisze które MW musi zapełnić to kilka platform morskich (zop, miny, długotrwały patrol) z lądowiskiem i okręty podwodne w charakterze ofensywnym (choć mozna jak Dania - bez) podczas gdy pokazywanie się na oceanach jest czystym prężęniem muskułów które bez problemu można realizować z większym pożytkiem innymi gałęziami SZ - ergo MW nie jest nam de facto potrzebna poza zadania minimum które realizowane przy pomocy okrętów są radykalnie nieekonomiczne.
wniosek bonusowy na fali ostatnich dyskusji nad programem Orka:
7)Do pozyskania technologii rakiet manewrujących nie trzeba wywalać 1.5mld dolarów na 3 okręty podwodne które w dodatku na Bałtyku będą spisane na straty po uaktywnieniu się, skuteczność pocisków odpalanych z morza będzie dyskusyjna (bo nie możemy gwałcić przestrzeni powietrznej innych krajów a jeżeli tak będziemy robić to czemu nie zrobić wiekszej ilości tańszych wyrzutni naziemnych o podobnej mobilności i lepszej ochronie) a wysłanie naszego okrętu na ocean arktyczny żeby ostrzeliwywał Archangielsk to samobójstwo.
W PODSUMOWANIU - TEZA GŁÓWNA:
Zadaniem Sił Morskich RP nie jest wypełnianie zadań strategicznych ważnych dla kraju kierując się interesem narodowym (czyli społecznym, nie polityków) i racjonalną gospodarką skromnych środków ale podtrzymywanie istnienia biurokratycznej struktury ludzkiej jaką jest Marynarka Wojenna oraz w ogranicznonym zakresie przemysłu stoczniowego który w nowej rzeczywistości nie miał ekonomicznej racji bytu w takiej formule jaką nadał mu PRL i praca "socjalistyczna" dla PRL, NRD czy ZSRR.
Tezy może nieprzyjemne dla marynisty i kontrowersyjne ale zawsze warto podjąć dyskusję zwłaszcza gdy wydaje się spore kwoty - i to od lat.
Post jest celowo prowokujący bo interesuje mnie opinia na ten temat ludzi na forum entuzjastów marynarki wojennej stąd trzeba zająć stanowisko prowokujące jeżeli chcę uzyskać skuteczną ripostę - jednak podpisuję się pod krytyką w pełni choć niekoniecznie pod formą jej przedstawienia - ma ona za zadanie prowokować do myślenia, krytyki lub obrony.
----
Co wydarzyło sie w roku 1939 wszyscy pamiętamy. Mimo ambitnych planów rozbudowy MW okazała się ona byc całkowicie bezbronna wobec powietrznej przewagi wroga i musiała uciekać zatem nie można mieć złudzeń że rola do jakiej była projektowana "ochrona żeglugi" nie mogła być przez nią spełniona w warunkach geopolitycznych w jakich II RP się znajodwała. Jednocześnie środki oraz poparcie polityczne przeznaczone na MW (a należy tu też dodać kwestię logistyki etc) zostały odebrane np lotnictwu czy broni pancernej o porządnej organizacji i wyposażeniu sił lądowych którymi dysponowaliśmy nie wspominając.O porażce tradycyjnego myślenia w 39 (vide "generałowie zawsze walczą poprzednią wojne") można by pisać - i napisano - tomy. Zatem należy o tym wniosku pamiętać analizując złożoną problematykę jaką jest struktura i rola MW dziś i w przyszłości.
----
W okresie istnienia Układu Warszawskiego PMW miała jasno sprecyzowane cele i skutecznie wpisywała sie w doktryne "ilość to jakość sama w sobie" nadrabiając złomem braki jakościowe czy organizacyjne. To bezpośrednio przekłada się także na stan techniczny i organizacyjny PMW po upadku żelaznej kurtyny. W ramach UW poza zadaniami typowymi zadaniem PMW było wspieranie desantu na obszary Danii o czym świadczyła duża ilość okrętów desantowych (samych 770/771 mieliśmy 20) oraz wspieranie zwalczania Zachodnioniemieckich okrętów podwodnych "Bałtyckich" (20+ ścigaczy). Fakt że z zadań tych w wyniku kryzysu przełomu lat 70/80tych wywiązaliśmy fatalnie pod względem jakościowym nie zmieniał faktu że była to flota w znacznej mierze ukierunowana - bardziej być może nawet niż pozostałe rodzaje SZ. Teraz następuje zmiana systemu politycznego i PMW staje się na około dekadę marynarką samodzielną a następnie marynarką będącą częscią NATO - czyli de facto sojuszu o znacznie mniejszym "ukierunkowaniu" gdyż politycznie pieniądze liczą się bardziej niż konkretne cele i zadania jak w gospodarce planowej.
W latach 1990/91 PMW posiadała wg spisu na stronie oceania następujący stan:
3, okręty podwodne, 1 niszczyciel, 1 korweta, 4 większe i 8 mniejszych okrętów rakietowych, 8 większych i 13 mniejszych trałowców plus dwie leniwki , 6 większych i 3 mniejsze okrety desantowe (po wycofaniu 20 770/771), 21 kutrów zop ( po wycofaniu starszych proj 912), 3 tankowce, 2 okręty rozpoznawcze, 3 okręty hydrograficzne i kilkanaście kutrów , 2 duże i 5 małych okrętów ratunkowych, 5 okrętów szkolnych i 1 bryg szkolny, i kilkanaście mniejszych jednostek.
Z tego: 2 okręty podwodne to zasadniczo pływające trumny za które płaciliśmy w celu utrzymania szkolenia w oczekiwaniu na kolejne Orły - jak mniemam. Niszczyciel był w leasingu po wycofaniu jako mocno przestarzała jednostka. Korweta była mocno ograniczona jako okręt zop i nie miała porządnych systemów plot. Wszystkie okręty rakietowe miały na wyposażeniu Termity i całe szczęście że Mołnie miały wersję z większym zasięgiem. Trałowce były stare a nowe okręty były małe i o mizernej dzielności. Okręty desantowe były duże ale nie miały tak naprawde sensu istnienia bo nie było gdzie i czego desantować. Kutry zop to absolutna tragedia - zapychanie dziury w specjalizacji jednostkami tak archaicznymi i technologicznie przestarzałymi że pukano się w głowę kiedy je wodowano. Reszta to mocno improwizowane wsparcie floty która miała się oprzeć o sojuszników których już nie było - stąd brak porządnch okrętów logistycznych etc. W roku 1992 MON dokonuje iscie kuriozalnego kroku przejmując w poczet długów rupieć jakim byla Warszawa i oba Foxtroty. O ile przejęcie okrętów podwodnych można od biedy jakoś zrozumieć chęcią utrzymania szkolenia do pozyskania nowych jednostek to przejęcia niszczyciela - już nie bardzo. Wykupujemy też - zgodnie z planem jak utrzymują niektóre źródła kadłuby okrętów 660 (Orkan).
I teraz następuje prawdziwe kuriozum. Uzyskujemy w rezultacie flotę która nie nadaje się zarówno do spełniania zadań pełnomorskich - pomijając celowośc takiego charakteru MW w kraju kontynentalnym jak Polska - jak i do pełnienia roli marynarki przybrzeżnej, typowej dla krajów Bałtyku. Nie mamy porządnej floty zop. Nie mamy porządnej floty przeciwminowe a minowce (zakładając że potrzebowalibyśmy takiego okrętu) są improwizowane z Lublinów. Nie mamy okrętów które byłby w stanie wesprzeć nowoczesną taktykę (śmigłowce) poniewaz tylko Warszawa ma lądowisko.Mamy za to flotylle przestarzałych okrętów raietowych uzywających archaicznych rakiet, flotylle desantową i całe mrowi drobnicy - przeciwminowej i pseudo-ZOP. Utrzymanie tych okrętów kosztuje a one same są kompletnie niepotrzebne więc sensownym wydaje się ich eliminacja i zastąpienie jednostkami przydatnymi - najlepiej od dołu wzwyż (od jednostek wsparcia i największych braków po duże okręty).
Tymczasem co się dzieje - nie robimy nic gdy RFN wycofuje po 1994/5 sporą ilość swoich 206-tek ktore na Bałtyk są zarówno lepsze od trumien, są "zachodnie" i do tego sa mniejsze i tańsze w utrzymaniu. Są też o kilka ładnych lat nowsze i mniej zajeżdżone. Utrzymujemy na stanie do końca lat 90tych okręty 912M i do 2005 okręty 918M. Utrzymujemy do dziś okręty 767 mimo iż dalej nie mamy czego, gdzie i jak desantować. Dobudowujemy 5 okrętów 207 (mimo iż mamy już 13) i tylko modernizujemy staruśkie Krogulce na niszczyciele min (aż trzy!). Dodajemy kolejne trzy okręty rakietowe w latach 1992-95 mimo iż część Os pływała równolegle i tylko jedna z 8 bodajże została wycofana w 93 - zatem powiększyliśmy grono niepotrzebnych okrętów. Orkany nie miały też w tym czasie porządnego uzbrojenia rakietowego więc były rakietowcami papierowymi. Lotnictwo MW kuleje jeszcze bardziej - łatamy dziury Sokołami ale co z tego jeżeli żaden okręt dalej nie może przyjąć śmigłowca? Bałtyk - morze predystynowane do bycia zdominowanym przez lotnictwo oddajemy masie okrętów bez porządnych systemów plot.
----
W roku 1999 wstępujemy do NATO. Co się dzieje w rezultacie? Wycofujemy zużyte Osy a wkrótce potem dwie Mołnie a wyposażamy Orkany w RBSy - to duży postęp bo mamy w rezultacie w końcu trzy przyzwoite rakietowce zamiast pływającego skansenu. Wycofujemy Warszawę ale w jej miejsce bierzemy za "friko" dwie równie sypiące się fregaty OHP których największą wartością są chyba tylko śmigłowce - w końcu mamy okręty zdolne je przyjmować. Szkoda tylko że to okręty pasujące na Bałtyk jak pięść do oka, drogie w utrzymaniu i średnio samodzielne. W końcówce lat 2000-nych na zamiane za przeciekające trumny bierzemy nie mniej zużyte Kobbeny. W międzyczasie program Gawron kosztuje miliony i produkuje jeden kadłub.
Na początku nowej dekady MON uwolniony od nacisków stoczniowców idzie po rozum do głowy i dokonuje outsourcingu. Ale plany dalej utrzymują status quo - jakieś okręty obrony wybrzeża, jakieś czaple, jakieś kormorany no i na ukoronowanie wszystkiego orki z kłami.
Paradoksalnie z tego wszystkiego najbardziej przydatny - choć i tak cierpiący na braki techniczne (radar!!!) i najpożyteczniejszy jest właśnie NDR który z bojowego punktu widzenia jest więcej wart niż cała nasza flota bojowa za wyjątkiem Orkanów (choć te jako okręty są wrażliwsze na atak niż NDR z definicji). O wartości OHP cięzko się wypowiadać bo to jest okręt który pozwala się nam wykazać u boku sojuszników ale kiepsko wywiązuje się z roli ZOP na Bałtyku jeżeli weźmie się pod uwage ekonomikę.
------
i teraz czytając komentarze o tym jak "rozbraja się" siły morskie jak "green lobby" wygryza fundusze lub rajce bytu dla PMW, jak Polska "utraci" zdolność obrony na morzu stawiam pytanie. Czy naprawdę nie ma wśród sympatyków marynistyki ludzi którzy potrafiliby połączyć zamiłowania z rozsądkiem i zauważyć następujących problemów:
1) PMW jest organizacją obciążoną mentalnością obrony stołków co namniej tak samo jak reszta sił zbrojnych i utrzymywanie dziesiątek małych okrętówi okręcików sugeruje obronę stołków za wszelką cenę co w bardziej "profesjonalnej" służbie jaką w porównaniu do WL jest MW (czy LW) oznacza większe obciążenie eksploatacją złomu. Obecnie MW liczy 18tys ludzi dysponując 2 fregatami, 1 duzym i 4 małymi okrętami podwodnymi, 3 ścigaczami rakietowymi a nastęnie 17 małymi trałowcami, desantowcami etc. Nawet biorąc pod uwagę problemy etatowe jakie maja Niemcy ich MW liczy 10 tys przy zdecydowanie większej liczbie dużo większych okrętów.
2) PMW służyła do pewnego stopnia jako narzędzie utrzymywania przy życiu kompletnie nieracjonalnych z ekonomicznego punktu widzenia stoczni podobnie jak Irydy, Skorpiony, Kraby czy Andersy utrzymują zbrojeniowych pasożytów w swoich branżach bo tylko tak daje się wytłumaczyć pływający skansen, zakupy Orkanów, Gawrona... czyli inwestycji w których topiono środki bez efektów które obiecywano.Stad też utrzymywanie skansenu bo im starsze tym częściej trzeba remontować, przeglądać bez wysiłku - a więc nie ma ryzyka spektakularnego fiaska jak przy Gawronie gdzie obnażono żenujący poziom wykonawcy.
3) Nie można mówić o "pozbawianiu" zdolności bojowych MW w sytuacji kiedy były one zawsze znikome mimo wysokich kosztów utrzymania PMW nie posiadała od lat 80tych przekrojowej zdolności do wykonywania pełnego spektrum zadań bojowych na Bałtyku samodzielnie i nie dokonano żadnych prób zmiany tego stanu przez okres lat 90tych utrzymując status quo zamiast nastawiać się na redukcję kosztów w zamian za pozyskanie zdolności bojowych - vide utrzymanie złomu ZOP, zmarnowane okręty 206.Po 1999 w okresie 1999-2010 skupiła się na pokazówkach i "misjach" nie próbując nadrobić braków gdzie istnieją one w rezultacie do dziś - vide budujemy Czaple i Kormorany podczas gdy w 2006 można było próbować przejąć 10-letnie Ospreye i modernizować je osprzętowo.
4) Kraje o ograniczonej potrzebie samodzielności sił morskich zredukowały biurokrację integrując marynarki z całością SZ - kraje takie jak Kanada czy Belgia dokonały reformy likwidującej osobne piony administracyjno-biurokratyczne SZ co postrzegane jest tu jako zły ruch - pomimo racjonalności propozycji (MW to najmniej strategiczna gałąź Polskich sił zbrojnych)
5) Polska jest zagrożona z powierza i lądu a nie na morzu. Geografia stawia blokadę w cieśninach Duńskich której nie przeskoczymy przy niechętnej postawie Danii i Niemiec więc dla "zabezpieczenia dostaw" ważniejsza jest dyplomacja z sąsiadami (vide co się działo w 39) zatem skupianie się na MW w sytuacji istnienia kolosalnych braków w innych - bardziej priorytetowych gałęziach SZ to elementarny błąd.
6) Większośc zadań MW na Bałtyku lepiej wypełnią wojska rakietowe i lotnictwo morskie - czy to NDR czy to plot (których brak notabene), śmigłowce czy lotnictwo a jedyne nisze które MW musi zapełnić to kilka platform morskich (zop, miny, długotrwały patrol) z lądowiskiem i okręty podwodne w charakterze ofensywnym (choć mozna jak Dania - bez) podczas gdy pokazywanie się na oceanach jest czystym prężęniem muskułów które bez problemu można realizować z większym pożytkiem innymi gałęziami SZ - ergo MW nie jest nam de facto potrzebna poza zadania minimum które realizowane przy pomocy okrętów są radykalnie nieekonomiczne.
wniosek bonusowy na fali ostatnich dyskusji nad programem Orka:
7)Do pozyskania technologii rakiet manewrujących nie trzeba wywalać 1.5mld dolarów na 3 okręty podwodne które w dodatku na Bałtyku będą spisane na straty po uaktywnieniu się, skuteczność pocisków odpalanych z morza będzie dyskusyjna (bo nie możemy gwałcić przestrzeni powietrznej innych krajów a jeżeli tak będziemy robić to czemu nie zrobić wiekszej ilości tańszych wyrzutni naziemnych o podobnej mobilności i lepszej ochronie) a wysłanie naszego okrętu na ocean arktyczny żeby ostrzeliwywał Archangielsk to samobójstwo.
W PODSUMOWANIU - TEZA GŁÓWNA:
Zadaniem Sił Morskich RP nie jest wypełnianie zadań strategicznych ważnych dla kraju kierując się interesem narodowym (czyli społecznym, nie polityków) i racjonalną gospodarką skromnych środków ale podtrzymywanie istnienia biurokratycznej struktury ludzkiej jaką jest Marynarka Wojenna oraz w ogranicznonym zakresie przemysłu stoczniowego który w nowej rzeczywistości nie miał ekonomicznej racji bytu w takiej formule jaką nadał mu PRL i praca "socjalistyczna" dla PRL, NRD czy ZSRR.
Tezy może nieprzyjemne dla marynisty i kontrowersyjne ale zawsze warto podjąć dyskusję zwłaszcza gdy wydaje się spore kwoty - i to od lat.