Czas napraw w USA nie był. delikatnie mówiąc, adekwatny do rozmiaru uszkodzeń.
Amerykanie "przy okazji" montowali dodatkowe działka przeciwlotnicze, radary, wyposażenie dla załogi, poprawiali szczelność kadłuba tu i tam itd.
Włosi "przy okazji" wymieniali część okablowania, uszczelniali przejścia kabli przez grodzie, żeby tak nie ciekły ( również w miejscach nie uszkodzonych ), dorabiali pompy w miejscach gdzie ich nie było itd.
Jak to porównać? Jakiś pomysł? Bo ja to się poddaję.
Zresztą są pewne limity. Jak to ktoś stwierdził, nie ważne ile osób będzie brało udział w robieniu dzieci - i tak ciąża będzie trwała koło 9 miesięcy
Dodano po 11 minutach 45 sekundach:
Uważam, że nawet 3 - 4 nowoczesnych niszczycieli nie pomogłoby w uratowaniu ciężkich okrętów razem z lotniskowcem pod Kuantanem.
Tu nawet nie chodzi o same niszczyciele, tylko poprawę zespołu jako takiego. Historycznie w zasadzie całe uzbrojenie przeciwlotnicze siedziało na PoW i po pierwszym (nie)fartownym trafieniu prawie całe zostało zlikwidowane. Potem japońska akcja byłą o wiele prostsza. Atakowali w zasadzie bezbronne okręty, które się tylko wykręcały od ataku.
Tu nawet jakby za pierwszym razem uzyskali tak (nie)fartowne trafienie, to nadal masz drugi okręt o porównywalnej sile ognia przeciwlotniczego co PoW. Jest trudniej. Ile trudniej - nie wiem - ale trudniej.
Dalej, ile tam mieli samolotów w tych atakach. O ile pamiętam to poniżej 80. 76 czy coś. Z czego część wyposażonych w bomby. Nie zabrakłoby im torped na posłanie na dno całej trójki?
A więcej samolotów zwyczajnie nie było.
Dodaj do tego parę Fulmarów i sprawa wygląda ciekawie. Oczywiście że tych pięć Fulmarów na krzyż ( czy ile tam ich było ) nie strąci wszystkich atakujących maszyn, ale wprowadzi zamieszanie. Znów skuteczność ataku spada. O ile? nie wiem.
Oczywiście mówię o tej jednej bitwie. Jakby się atak udał połowicznie i okręty były nie zatopione ale ciężko uszkodzone, to gdzieś tam się kręciły dwa Kongosy i z 7 krążowników ciężkich. Przy nieuszkodzonych pancernikach wynik walki niewiadomy. Długie lance, o których osiągach nie wiedziano, mogły zrobić niespodziankę. Ale przy ciężko uszkodzonych pancernikach, które pewnie miałyby nawet kłopot ze strzelaniem z ciężkich dział, to już cienko widzę stronę brytyjską.
A jeśli atak lotniczy zostałby rozbity i uszkodzenia jednostek niewielkie, to przecież za jakiś relatywnie krótki czas ( parę tygodni? ) można było sprowadzić ze 4 lotniskowce floty, które wróciłyby z ataku na Perl Harbour. A one jeszcze miały za towarzystwo kolejne dwa Kongosy....
Także w dłuższej perspektywie to cienko to widzę. Natomiast jeśli chodzi o to jedno jedyne starcie pod Kuantanem, to co innego.
PS
A zapomniałem od razu. Radar na PoW odmówił współpracy. Na Repulse chyba też jakieś problemy były ( nie pomnę ), ale Indomitable też jakiś miał. Może to byłby game changer? Może nie.
PS2
W zasadzie to pewnie nawet starcia pod Kuantanem mogłoby nie być. Okręty wracały do bazy. Na wieść o lądowaniu pod Kuantanem zmieniły kurs żeby rozbić desant. Z Indomitable w składzie, można było posłać rozpoznawczego Fulmara czy Swordfisha, żeby się rozejrzał. Nocne loty z lotniskowców Brytole mieli opanowane w tym czasie. A, że desantu nie było, to po co było tam płynąć? Czy by tak zrobili - nie wiem. Pokazuję możliwości.