Ja bym to ujął inaczej - co innego zasygnalizowanie możliwego problemu a co innego sposób w jaki się to robi. Za przykład niech posłuży nam choćby użyte przez autora porównanie do zajęcia przez Wizygotów miasta wojewódzkiego Rzym

w 410 zinterpretowane przez niego jako wynik swoistej przewagi technologicznej...
Nie można pewnych bardzo skomplikowanych posunięć natury polityczno-ekonomicznej rozpatrywać z punktu widzenia technologii wojskowej bo nam totalne bzdury zaczną wychodzić

Zresztą jak by się przyczepić do tego konkretnego przypadku to akurat miasto Rzym dysponowało praktycznie wszelkimi potrzebnymi technologiami niezbędnymi do odparcia tego bardzo zresztą dziwnego "ataku" (ja bym nawet zaryzykował tezę, że było lepiej i to "technicznie"

przygotowane do obrony niż atakujący do szturmu takiej fortecy). To czego wtedy zabrakło w Rzymie i dziś u nas brak to jasnej spójnej koncepcji obrony i umiejętności przekonania do niej samych Rzymian, którzy wszak chcieli się bronić i się bronili... Za to sprzeczne interesy ówczesnych elit dla których takie proste pogonienie wroga wcale nie było bynajmniej tym rezultatem jaki chcieli osiągnąć dało swoje skutki... To autor jakoś sobie zlekceważył...
Z innej beczki dziwi, ze autor nie pociągnął i nie przywołał ciekawego zestawu nawiązujących do jego koncepcji precedensów z naszego krajowego podwórka, gdzie pod płaszczykiem "sanitarnym", epidemiologicznym czy ochrony ludności miejscowej

najpierw stary Fryc a potem jego arcykatolicka naśladowniczka cesarzowa Austrii wprowadzali na nasze terytorium swoje wojska oraz wprowadzali faktyczne (acz nieformalne) blokady handlowe badając reakcje nasze i zagranicy... Chodzi o to, że to nie Rosja tylko kraje zachodnie?

Im jak rozumiem wolno czy jak?
Przecież brak reakcji i bagatelizowanie problemu wejścia bez wojny na nasze terytorium obcych wojsk stało się swoistym papierkiem lakmusowym o kilka lat zaledwie późniejszych rozbiorów...ale to tajemnica czy jak... Może powinniśmy uczyć się historii na ciut wyższym poziomie niż poprzestanie na prostej rehabilitacji tych czy owych czy wykrzykiwania buńczucznych haseł bez pokrycia?
Ja bym tu raczej widział problem - w zaściankowości naszych "elit", które są ewidentnie nieprzygotowane na niestandardowe i szybkie reagowanie. Na to niestety nie sposób znaleźć antidotum poza ich komlpeksową wymianą ale i to niczego nie gwarantuje głównie z uwagi na świadomie lub nie ale brak umiejętności prowadzenia polityki na poziomie globalnym bez silenia się na mocarstwowość ale z uwzględnieniem tego, ze nawet w sprawach tak prostych jak zakup ropy czy gazu nie można robić tego na poziomie intelektualnym zakupów w markecie tylko trzeba się nieco mocniej wysilić i włączyć do gry.
Problem jest więc na poziomie, z którym szacowny autor raczej nie ma i nie będzie miał do czynienia a kwestia czy zasygnalizowana przez niego forma konfiktu może mieć miejsce czy też nie raczej nie przebije się do świadomości decyzyjnej drogą publikacji artykułów napisanych językiem raczej mało adekwatnym do używanego przez naszych decydentów.
No i punkt wyjścia całej zabawy - dlaczego zakładamy tego rodzaju "wojenną" ścieżkę ze strony Rosji - co miałaby ona zyskać w takim rozdaniu? W przywołanym przeze mnie przykładzie z XVIII wieku wszystkie zainteresowane strony miały konkretne interesy w naszym kraju... Może ktoś by się wysilił i spróbował zdefiniować te rosyjskie adresowane przeciw nam a inne niż chęć pokrzyżowania naszej (lub zleconej) dziwnej polityki w której dominuje nie interes a solidaryzowanie się i całe zestawy wartości zupełnie obce zachodniej kulturze politycznej do której niby chcemy należeć... Pytam zupełnie poważnie bo jak na razie jakoś nikt nie jest w stanie przedstawić niczego sensownego jako uzasadnienie tego po co Rosja miałaby takie posunięcia realizować (mówi się jakie posunięcia ale nie po co i dlaczego). I nie chodzi tu o jakieś sympatyzowanie z Rosją tylko o zwrócenie uwagi na potrzebę zdefiniowania naszego krajowego interesu, który może być inny niż ten gdy gramy rolę ni mniej ni więcej tylko klakiera nie naszej polityki... A tak na marginesie ktoś pamięta jeszcze jakie to niesamowite "pensje" pobierali od Rosji i Prus powieszeni w powstaniu kościuszkowskim uważani za arcyzdrajców oficjele? Warto przeliczyć sobie bo trudno uwierzyć...
Reasumując uwazam, że autor artykuły po prostu w złym miejscu umiejscawia źródło problemu od razu przeskakując do stanu zimnej W i kompletnie ignorując fakt, że jeżeli dane struktury państwowe mają zwyczaj reagować tak jak nasze to w praktyce próba analizy sprowadzi się do bajania s-f w tym obszarze...
Rynek obrotu paliwami i gazem na polu międzynarodowym to niestety lub na szczęście coś nieco innego niż to co znamy na tym polu z krajowego podwórka a do tego dochodzi i jeden mały fakt, który umyka, że ewentualny konfikt pomiędzy graczami bardzo rzadko przypomina mityczne starcie Dawida z Golithem

Im szybciej odejdziemy od obrazka, że to problem na linii Rosja_Polska tym szybciej zaczniemy na tej grze zyskiwać - gra w sektorze paliw to zestaw bardzo specyficznych czynników i tryndów gdzie mało co jest takie zerojedynkowe jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni w uczonej w naszym kraju wersji historii - jeżeli zaś komuś się uda sprowadzić nasze spojrzenie właśnie do takich proporcji... no cóż nie będzie fajnie raczej... Resumując może warto się przyjrzeć jak z problemem agresywnego i ewidentnie silniejszego militarnie sąsiada poradziła sobie Canada, której od ponad setki lat raczej nie grozi inwazja z życie gospodarcze kwitnie?

Pozdrawiam