AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
Jak zaminują to mogą tego pola minowego bronić, bo taka jest zasada i po coś się minuje. I co? Kto obroni te NiMy? I ty dalej nie rozumiesz, że w czasie pokoju minowanie jest aktem wojny.
To nie ja mam w tej dyskusji problemy ze zrozumieniem. Tak, minowanie jest aktem wojny. Dowcip polega na tym że nikt na miejscu nie będzie bronił tych min, bo zostałby zatopiony. Wszyscy o tym wiedzą. "Obrona" będzie polegać na topieniu okrętów naszej floty z daleka albo po prostu dosyłaniu nowych min.
I to miał być argument przeciw niszczycielom min a za fregatami?
AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
Nawet jeśli przeciw jakimś rakietom okażą się nieskuteczne to w naszym interesie jest nieuleganie szantażowi politycznemu i utrzymanie handlu tak długo aż się tylko da. Taki jest interes firm, które nie będą zwalniać ludzi za każdym razem gdy ktoś wobec nas będzie groźby stosował.
Tego typu zabawy nie przechodzą wobec członka NATO i UE.
Ale taki przykład to właśnie jest absurdalny scenariusz który ma uzasadniać nadmierne wydatki na marynarkę, śmieszne.
AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
Ale pozostałe SZ nie kuleją przez MW, tylko przez naszych Dyzmów u sterów. Niezmiennie tych samych od 30 lat
Nie ma znaczenia przez kogo i jak kuleją, to nie jest argument za tym aby marnować pieniądze.
AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
Jakieś źródło, że tyle na fregaty wydamy?
Nie na fregaty tylko okręty, głównie fregaty. PAP.
AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
Potrafisz coś więcej niż zmyślać?
Grzeczniej proszę.
AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
WPiZ to wszystko zaniedbania szajki niekompetentnych z nadania w PGZ do spółki z równie lotnymi misiami w MON
Uwalenie Adelajd to klasyczna akcja ludzi którzy mocno przestraszyli się że nie będzie się dało kręcić lodów.
AdrianM pisze: ↑2022-01-21, 07:32
Ludzie straszni podobni do ciebie i z podobnymi poglądami jak i ty nomen omen.
Nawet poglądy mieli inne co łatwo sprawdzić patrząc na historyczne budżety MW.
A co do podobieństwa do mnie to jakieś fantasmagorie.
Marynarka tania i maksymalnie efektywna kosztowo to nie jest brak marynarki.
Od dawna powtarzam że Marynarka Wojenna jest przypuszczalnie najważniejszym komponentem sił zbrojnych w czasie pokoju.
SiSi pisze: ↑2022-01-21, 20:10
MW wykonała swoje zadanie? Jak najbardziej. Jest to medialne? Niekoniecznie i tu jest pies pogrzebany.
No po prostu szok że dzielna MW codziennie daje odpór Putinowi nie dając zaminować Kołobrzegu...
SiSi pisze: ↑2022-01-21, 20:10
Jednak MW nie jest od tego, jej zadania są na wybrzeżu, a interesy PL nie kończą się na plaży w Mielnie, ale sięgają po za horyzont. Tam są potrzebne okręty. Różne.
Chętnie dowiem się jakie.
Bo jak dla mnie MW skompromitowała się pod względem okrętów jakie budowała i jakie chce wybudować, chłopaki wezmą wszystko a im drożej tym lepiej. Zero merytorycznego samoograniczenia.
Analogia z II RP: do "końca" nie udało się postawić baterii artylerii ciężkiej na Helu, zrobili to dopiero podczas okupacji Niemcy (ale robiono plany rozbudowy nawet z pancernikiem)!
Sytuacja PMW przypomina psychozę maniakalno-depresyną. Ze stanu depresji MW przechodzi teraz w okres manii. A ja chciałbym abyśmy mieli marynarkę zdrową i skuteczną. Budowa przepasionych fregat i OOPów nie jest zdrowa.
Bardzo brakuje mi "statycznej" obrony morza.
Powinniśmy mieć sieć dozorową z radarami wykorzystującymi balony/sterowce na uwięzi.
Bezzałogowe "mini-AWACS-y" które będą pełnić rolę tych balonów po ich utracie podczas konfliktu i poza strefą stałego dozoru.
Kilka tysięcy zakotwiczonych pasywnych boi obserwacyjnych tworzących jednocześnie sieć komunikacyjną + analogiczny system niejawny aktywowany w trakcie rozpoczęcia działań wojennych do bezpośredniej obrony wybrzeża. Być może uzupełniony przez kilkanaście razy większą ilość boi-makiet.
Chciałbym mieć okręty uzbrojone w automatyczną artylerię 155 mm. Nowoczesne pociski z napędem strumieniowym mogą strzelać do celów powietrznych za ułamek kosztów pełnowymiarowych, "prawdziwych" rakiet na odległość 10-20 km. Jest to również idealny środek do zwalczania okrętów przeciwnika na średnim (nawet do 150 km z nową amunicją, chyba czeka nas redefinicja) i krótkim zasięgu , oraz świetne narzędzie walki z desantem morskim. Takie armaty zastępują wiele obecnych systemów uzbrojenia - zwykłe armaty morskie, pociski rakietowe p-lot oraz przeciwokrętowe pociski rakietowe.
Można zbudować armatę o szybkostrzelności 60 rpm (GIAT 100 mm ma 90 rpm), taki system powinien pokonać obronę antyrakietową każdej fregaty (przeciwnik nie ma tyle efektorów p-lot). Jeden okręt posiadałby 2 takie armaty, ze względu na pole ostrzału, dla redundancji i dla zwyczajnego zwiększenia siły ognia. Możliwość atakowania celów odległych o 150 km pozwala wspierać działania na lądzie a nawet przeprowadzić zmasowany atak na bazę lądową przeciwnika.
2 armaty mogłyby przy maksymalnym zasięgu wystrzelić kilkaset pocisków zanim pierwszy upadłby na teren nieprzyjaciela.
Okręt umieszczony w porcie pewnego sojusznika może pokryć wsparciem artyleryjskim cały teren aż do granicy.
Najciekawsza jest możliwość zwalczania armatami okrętów podwodnych. Bałtyk jest stosunkowo płytkim morzem a pociski 155 mm mają ciężar bomb głębinowych z systemów hedgehog, w nowoczesnym wariancie mogą dostać system superkawitacyjny który przez kilkaset metrów utrzyma wysoką podwodną prędkość pocisków (a na Bałtyku bywa płyciej).
Taka "korweta artyleryjska" (aż prosi się o wykorzystanie nazwy niszczyciel) kosztowałaby kilkukrotnie mniej niż fregata, w praktyce dając wielokrotnie większe możliwości.
Gdyby nasz przemysł zaprojektował odpwiednie armaty, to mógłby uzyskać przyszłościową niszę eksportową.