Strona 2 z 2

Re: US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

: 2021-09-04, 14:12
autor: greg_tank
Wyżej był już wspominany rajd na Tokio. Włosi operacyjnie używali na okrętach Re 2000, do tego okręty typu CAM. Tam zawsze był problem z załogą. Jednakże, brak pilota rozwiązuje bardzo dużo problemów.

Re: US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

: 2021-09-06, 08:06
autor: Napoleon
Jednak brak własnych kółek podporowych drona (pomimo spadku masy własnej aparatu) rodzi problemy z lądowaniem przy tej rozpiętości skrzydeł.
No właśnie.
I dlatego się zastanawiam po co to-to ma lądować skoro może latać 3 miesiące? Jeżeli ma taki zasięg, to wróci tam gdzie będzie trzeba wrócić.
Włosi operacyjnie używali na okrętach Re 2000...
Tylko że Re2000 to mały myśliwiec. No i z tego co pamiętam, to jednorazowego użytku. W tym sensie, że wracał do bazy na lądzie (?).

Re: US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

: 2021-09-06, 13:03
autor: greg_tank
Tak, na Morzu Śródziemnym miało to całkiem niemały sens - Włosi prawie wszędzie mieli blisko bazy.
Chodzi jednakże o coś innego - brak możliwości powrotu na okręt nie przekreśla rozwiązania, wystarczy możliwość lądowania w bazie lądowej, - a w sytuacji awaryjnej uznać pojazd za tracony.

Re: US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

: 2021-09-06, 18:33
autor: Peperon
Napoleon pisze: 2021-09-06, 08:06
Jednak brak własnych kółek podporowych drona (pomimo spadku masy własnej aparatu) rodzi problemy z lądowaniem przy tej rozpiętości skrzydeł.
No właśnie.
I dlatego się zastanawiam po co to-to ma lądować skoro może latać 3 miesiące? Jeżeli ma taki zasięg, to wróci tam gdzie będzie trzeba wrócić...
Ale przecież wiecznie latać nie będzie. Gdzieś, kiedyś musi lądować i co wtedy ? Roztrzaskujemy, bo nie ma podwozia ? Trochę szkoda.
I słowo wyjaśnienia. Ja piszę o starcie z pokładu lotniskowca, a nie o lądowaniu. Chociaż przy dobrym opracowaniu pewnie byłoby to możliwe, nawet przy tej rozpiętości skrzydeł. Wszak połowa to tylko 35 metrów, więc zmieściłby się na pokładzie choćby trzeba było przesunąć samoloty na dziób...

Re: US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

: 2021-09-06, 20:13
autor: Radeckij
Peperon pisze: 2021-09-03, 20:51 Tak na zdrowy rozsądek, to maszyna startująca z lotniskowca jest w rejonie operacyjnym wtedy, gdy jej potrzebujemy, a nie wtedy gdy doleci. Poza tym w rejonie operacyjnym może przebywać dłużej, niż po starcie z bazy lądowej. Chyba, że w te BSL-e będziesz wyposażał wszystkie swoje bazy na świecie. I to po kilka sztuk, żeby zachować zdolność operacyjną.
No właśnie. Solar Impulse, czyli samolot z którego obecny dron się wywodzi, poruszał się z prędkością maksymalną 140 km/h. To kapitalne narzędzie, ale jego przydatność spadnie, gdy będzie trzeba czekać 7 czy 10 dni aż doleci na miejsce.
Peperon pisze: 2021-09-06, 18:33 I słowo wyjaśnienia. Ja piszę o starcie z pokładu lotniskowca, a nie o lądowaniu. Chociaż przy dobrym opracowaniu pewnie byłoby to możliwe, nawet przy tej rozpiętości skrzydeł. Wszak połowa to tylko 35 metrów, więc zmieściłby się na pokładzie choćby trzeba było przesunąć samoloty na dziób...
Lądowanie na lotniskowcu nie jest konieczne. Skoro dron ma być wyposażony, oprócz paneli słonecznych, w ogniwa paliwowe - to można go w sumie w dowolnym momencie wysłać w stronę lotniska. Oczywiście pod warunkiem, że możemy go OD RAZU zastąpić nowym dronem.

Jasne, mogę się mylić i może być tak, że Amerykanie wypracują system rotacji Skydwellerów nad grupą bojową. Albo będą korzystać z nich tylko w punktach zapalnych.

Re: US Navy: Powstaje flota „okrętów–duchów”

: 2021-09-29, 10:19
autor: Napoleon
...ale jego przydatność spadnie, gdy będzie trzeba czekać 7 czy 10 dni aż doleci na miejsce.
Czy ja wiem? Na mój gust, dron o takich parametrach będzie miał na zadanie nie tyle rozpoznanie ile patrolowanie. Czyli nie będzie się go wysyłało tam gdzie jest nagła potrzeba a tam gdzie po prostu cały czas trzeba "trzymać rękę na pulcie". Stąd też trochę zdziwił mnie pomysł stacjonowania takich maszyn na lotniskowcach. Peperon przekonał mnie mniej więcej, że pewno by się dało je na takowych umieścić i wysłać je z ich pokładu w powietrze. Aczkolwiek, jeśli miałyby głównie patrolować, czy latać tam i z powrotem na jakimś obszarze kontrolując co się na nim dzieje, to nie wiem czy to by było potrzebne (chyba, żeby czas naglił, ale to zapewne byłyby sytuacje wyjątkowe). Tak jak piszesz, w ciągu kilku dni doleciałby w zasadzie gdzie by się chciało i latałby tam ze dwa miesiące lub dłużej. Potem mógłby wrócić do bazy a w międzyczasie na jego miejsce przyleciałby następny. Moim zdaniem to by wystarczyło.