Orlik pisze:Grzechu pisze:Czyli wprost odwrotnie do tego, co napisałeś (ale zastrzegam, że nie wczytywałem się szczegółowo w niuanse ustaw - a to tam mogą być ukryte kluczowe regulacje).
Wcale nie odwrotnie. Na podstawie tych aktów prawnych SZ RP mogą być użyte do usuwania i likwidacji przedmiotów wybuchowych i niebezpiecznych, ale w założeniu do reagowania na sytuacje kryzysowe, czyli w działań interwencyjnych.
No właśnie. Sytuacje kryzysowe i interwencyjne są uregulowane. I tu jest OK - nie ma miejsca na wątpliwości.
Ty natomiast pisałeś o tym, że polskie prawo zabrania wykorzystania jednostek do działań o charakterze co najwyżej prewencyjnym, na dodatek o takim zakresie, który - jak sobie wyobrażam - objęty jest normalnym cyklem szkolenia.
Dlatego jestem ciekawy konkretnych regulacji.
Orlik pisze:Grzechu pisze:Rozumiem, że patrole rozminowania to specyficzna służba, dyżurująca na okrągło, ze szczegółowo określonymi kompetencjami i procedurami.
Ale inne komponenty? Te nasze trałowce/niszczyciele min na przykład? Naprawdę nie mogą wykonać takiego zadania w ramach szkolenia?
W takim razie, po co patrolom rozminowania (w tym grupom nurków minerów MW) specjalne kompetencje i procedury? Przecież mogliby narażać swoje życie i wykorzystywać sprzęt wojskowy w ramach szkolenia...
Ja - być może w swojej naiwności - wyobrażam sobie, że patrole rozminowania dlatego mają ściśle określone kompetencje i procedury, że działają w sytuacjach nagłych, niemożliwych do przewidzenia i niosących możliwość bezpośredniego zagrożenia. Na dodatek we współdziałaniu z innymi organami i służbami.
Natomiast w tym "nieszczęsnym" rozpoznaniu akwenu i oczyszczeniu go z ewentualnych znalezisk chodzi o działania, które - jak również sobie wyobrażam - można przecież zaplanować z dużym wyprzedzeniem, odpowiednio zabezpieczyć i skoordynować, a nawet ująć jako realizację zadań szkoleniowych (czyli tak czy siak koniecznych do wykonania, wraz z koniecznymi nakładami finansowymi i materiałowymi).
Orlik pisze:Nie twierdzę, że to nie jest możliwe, ale dla MON oznaczałoby dodatkowe zaangażowanie żołnierzy oraz zużywanie sprzętu i uzbrojenia kosztem zdolności obronnych. Jak nie wiadomo, o co chodzi...
A tego to już w ogóle nie rozumiem - z cytatu w poście szafrana wynika, że MW tak czy owak "będzie pomagała w realizacji projektu".
Bez zaangażowania żołnierzy?
Bez zużywania sprzętu i uzbrojenia?
Gratis?
No raczej nie...
Więc ja - prywatnie, i cały czas w swojej naiwności - naprawdę nie widzę powodu, aby transferować 4 miliony Euro (wiem, wiem, w sumie to są jakieś "drobniaki") do Estonii mając dosłownie pod ręką siły i środki, które są zdolne wykonać całość samodzielnie, z pożytkiem dla siebie, społeczeństwa i budżetu.
Ale oczywiście dopuszczam do siebie myśl, że faktycznie mamy tak skonstruowane przepisy, że nie da się tego przeprowadzić nie łamiąc tychże przepisów.
I to dopiero jest smutne...