Zanim jednak przejdziemy do szczegółowych rozważań w kwestii czy niezaszczepiony w ogóle może liczyć na jakąkolwiek formę zbawienia
(oraz czy i jak należy go ratować przed skutkami... wiadomo czego) proponuję poświecić chwilę nieco innej kwestii.
Załóżmy na moment, że jesteśmy prawdziwą grubą rybcią z sektora farma i idąc z duchem czasu oraz posiadając niezbędne ku temu zasoby prowadzimy badania nad szeregiem preparatów, które są prawdziwą rewolucją w stosunku do dotychczasowych metod leczenia. Więcej - mogą hipotetycznie poprowadzić do kapitlalistycznego ideału czyli przemodelowania danego sektora rynku w takich sposób, że to MY będziemy jego dominującym beneficjentem... Chcemy?
Ale jest jeden problem - nikt normalny nie zgodziłby się na tak daleko idące ingerencje w ludzki organizm naszych obiecujących i rewolucyjnych preparatów... Istnieje więc ryzyko, że tak po prostu "cudowny lek" nie osiągnąłby założonych wymagań co do wyników sprzedaży... Co jednak mogłoby w sposób trwały i przyszłościowy pomóc bardziej niż wypracowanie czy wykreowanie opartego na strachu nawyku szczepień preparatami "nowej generacji" wspartego ustawowym obowiązkiem szczepień i cała potęgą przymusu cyfrowego państwa? No Panowie, możemy otwierać koniaczek, albowiem na pewnym etapie zmęczeni ciągle nowymi mutacjami ludzie, których przydusi kilkuletni kryzys i ustawowy przymus czepień naprawdę przestaną zadawać jakiekolwiek pytania... i zaczną się czepić... nawet sami siebie... A wtedy gdy już się przyzwyczają do tego nowego świeckiego obrzędu
możemy im zaoferować nasze cudowne produkty, o których na razie może nie jest przesadnie zbyt głośno ale które wprowadzają nowe w postaci tak głębokiej, że nie zawsze może byliby chętni. NIe zgadzasz się? A co to nas obchodzi - przecież jest przymus czepień i musisz...
Jeszcze dziś kupuje akcje farma - tam ludzie potrafią myśleć o przyszłości