Znowu mamy sytuacje w której idee i system są wspaniałe tylko to cholerne społeczeństwo do niego nie dorosło i wszystko psuje.
Ale ZAWSZE to co się dzieje - i te dobre rzeczy i te złe, są efektem działania ludzi. A od czasu gdy mamy demokrację (mniejszą lub większą) oznacza to, że odpowiedzialność ponoszą wyborcy - czyli w praktyce całe społeczeństwo. Tak to działa. Demokracja nie gwarantuje dobrych wyborów, właściwych decyzji. Gwarantuje to, że ludzie dostaną to czego będą chcieli. Z wszelkimi tego konsekwencjami. I dobrymi i złymi. To proste jak budowa cepa - nie mów, że nie zdawałeś sobie z tego sprawy.
A warto sprawę sobie z tego zdawać, bo to jak w chorobie - gdy ktoś jest chory to podstawa jest właściwa diagnoza. Bez niej leczenie nie da efektów.
Oczywiście politycy powinni w jakiś sposób wyczuwać nastroje społeczne i wychodzić im naprzeciw, ale nie na zasadzie podporządkowania się i schlebiania, bo to nie przyniesie dobrych rezultatów. Jeżeli zaś politycy takiej czy innej opcji coś zawalą, to oczywiście część winy spadnie i na nich. Ale w większości przypadków nie oni coś zniszczą czy zepsuj - zrobią to ludzie. Gdyż tylko oni mają tyle siły, tak duży potencjał by to zrobić. W przypadku UE TYLKO oni - tylko wyborcy/ludzie.
Zważ, że gdy piszę o polskich przemianach po 1989 roku, chwalę oczywiście Balcerowicza, Mazowieckiego, Geremka itd., ale ZAWSZE piszę iż to dokonali kosztem ogromnych wyrzeczeń Polacy. Wszyscy - to nasz wspólny, pokoleniowy sukces. Bo pomimo psioczenia i protestów (co było naturalne) godzono się na utrzymanie tego kursu, który został wyznaczony. Nawet, jeżeli go nieco spowolniono czy skorygowano (ale może i dobrze). Jeżeli opuścimy UE, to będzie to też "zasługa" nas wszystkich. Jednych mniej, innych bardziej, ale całego społeczeństwa. Bo co prawda decyzję mogą podjąć posłowie, ale już obecnie widać którzy, z jakich opcji. Brak wiary że to mogą zrobić, przekonanie że nie chcą tego zrobić itd. oznacza ignorancję lub wręcz głupotę. A to nie pozwala się usprawiedliwić z tego, że mimo to jest wielu takich, którzy ich popierają. Odpowiedzialność spadnie i na nich.
W demokracjach, a nawet w miękkich systemach autorytarnych, ludzie ponoszą odpowiedzialność za swe decyzje.
Ludzie zawsze między sobą handlowali i nawet cła tego nie zmieniają.
Zmieniają. Bo choć cła mogą nie zahamować handlu, to jednak mają kolosalny wpływ na jego wolumen i kształt.
Czy w takim razie uważasz, że wspólny rynek jest nam niepotrzebny?
W moim powiecie jest ogromny zakład produkujący okna, drzwi itp. Zatrudnia ponad 10 tys. osób. Żyje rzecz jasna z eksportu. Gdyby UE upadła, podejrzewam, że by to przetrwał. Handel nadal by trwał. Ale jego wolumen by drastycznie spadł. A połowa ludzi, może trochę więcej, straciłaby robotę. Uważasz, że nic by się nie zmieniło?
I bardzo dobrze. Szokowa przebudowa była zbędna czego świetnym przykładem są Chiny.
Piszesz kompletne niedorzeczności. Będąc w takiej sytuacji w jakiej byliśmy inny model przebudowy sprowadziłby nas na poziom Ukrainy lub Białorusi.Albo jeszcze gorzej. Czy naprawdę nie przemawiają do Ciebie liczby? To, że dokonaliśmy ze wszystkich największego skoku i że do 2020 roku rozwijaliśmy się bez przerwy od bodajże 1993 roku (PKB cały czas nam rósł - jako jedynemu krajowi w Europie)?
Porównanie zaś z Chinami jest o tyle nietrafione iż tam nie ma wolnego rynku (nie jest to kraj demokratyczny), gospodarkę nadal obciąża sektor państwowy, potencjał zaś dotychczasowego modelu rozwoju się wyczerpał. I Chiny zaczynają mieć poważne problemy. Ponieważ zaś przewodniczący Xi wybrał, jako lekarstwo, większą centralizację i zamordyzm, chińskie problemy zapewne się w najbliższych latach będą tylko pogłębiać. Więc przykład jest ni przypiął - ni przyłatał.
Brak Unii wcale nie wyklucza wolnego handlu i stworzenia nowego związku w wersji "light".
Wyklucza. A twierdzę tak z całą pewnością, gdyż to już próbowano.
Wszyscy znają powiedzenie, że "historia jest nauczycielką życia" ale w praktyce nikt go nie stosuje. A znajomość historii jest nikła. A szkoda.
Unia dopuściła ideologów do władzy którzy odmawiają ludziom prawa do bogacenia się.
Piszesz bzdury. Po pierwsze, co jest złego w kierowaniu się taką czy inną ideologią? Wszyscy politycy kierują się taką czy inną ideologią. Ich zwolennicy (Ty też) również.
Po drugie, nikt nikomu nie odmawia prawa do bogacenia się. Odmawia natomiast prawa do tego by bogacić się bezmyślnie kosztem obecnych i przyszłych pokoleń. Bo chyba każdy zgodzi się z tym, że ilość zasobów naturalnych jest ograniczona. I każdy przytaknie, gdy się stwierdzi, że w przypadku ich braku należy znaleźć jakiś "ersatz" - coś czego wykorzystanie pozwoliłoby się rozwijać dalej. Problem zaczyna się wtedy, gdy mówi się iż już nadszedł czas by to zrobić i robić się to zaczyna.
To jest przykład na to gdy piszę, iż ludzie myślą o dniu dzisiejszym a nie o przyszłości. Dobra polityka zaś to polityka przyszłość uwzględniająca.
Mogę więc dyskutować o tym czy tempo nie jest nadmierne lub czy temat jest poruszany "zręcznie". Ale dla mnie to, że w tym kierunku (polityka energetyczna np.) idzie nie podlega wątpliwościom
Siłą Europy była jednolitość cywilizacyjna a jednocześnie ostra konkurencja bytów polityczno-gospodarczych.
Jeśli tak piszesz to znaczy, że nie rozumiesz istoty globalizacji. Europa to już nie jest poziom rywalizacji - tym poziomem jest cały świat. Właśnie ze względu na ową jednolitość cywilizacyjną Europa nie powinna ze sobą konkurować tylko z podmiotami globalnymi. Sama zaś z tego powodu że jest jednolita kulturowo i gospodarczo, ma predyspozycje by w tej globalnej rywalizacji występować jako jednolity podmiot. Co pozwoli uniknąć jej marginalizacji i zachować pozycję. Bez tego stanie się mało znaczącą prowincją (jak w średniowieczu).
Komunizm dzielnie walczył z problemami nieznanymi w innych systemach. Teraz tak samo jest z Unią.
Wybacz, ale to co piszesz świadczy o twej ignorancji w temacie. Wybacz mocne stwierdzenie, ale nic innego napisać tu nie mogę.
UE "walczy" z problemami związanymi z dostosowaniem się do warunków jakie niesie PRZYSZŁOŚĆ. Ty to krytykujesz uznając, że o przyszłość nie ma się co martwić. A to błąd.
Komuniści mieli błędną wizję państwa i jego polityki gospodarczej. Ich problemy, w przeciwieństwie do unijnych, stworzyli sami przez owe błędne założenia systemowe. M.in. odnosząc się do dialektyki, wypaczyli jej rozumienie uznając, że można na ziemi stworzyć jakiś idealny byt - i oni to wymyślili sobie jaki to ma być byt. Ich podstawowym błędem było to, że uznali, iż wymyślili sobie właściwie. A okazało się że nie - stąd też i późniejsze problemy, które sami stworzyli i z którymi "walczyli".
UE nic nie wymyśla. Tylko myśli o przyszlości bazując na twardych danych. Z którymi, co ciekawe, wszyscy się zgadzają (nikt nie polemizuje z tym gdy się mówi o wyczerpaniu za jakiś czas takich czy innych zasobów lub gdy się mówi o skali np. zanieczyszczeń i efektach takiego stanu rzeczy). Gdy jednak zaczyna się coś robić w tym kierunku by temu zapobiec (a wszystko na tym świecie kosztuje) zaczyna się kontestacja....
Nie porównuj coś czego porównać się nie da.
Jaki jest koszt polityk ekologicznych dla Europejczyków.
- duży.
Ile milikelwinów da jej realizacja w ciągu 30,50 i 80 lat?
- a ktoś wie?
A ile będzie nas kosztować to, że nic nie będziemy robić?