Bo z punktu widzenia Węgier odejście od surowców rosyjskich jest dla nieakceptowalne. Węgrzy są szczerzy w tym co robią. Ale nie zabronili nie kupować innym. Wygrywają.
A niby dlaczego jest nieakceptowalne? To kwestia dogadania się. Z tym, że dogadać się można, jak się chce. Węgry zaś nie chcą. Orban nie gra na UE bo już zmienił u siebie ustrój i wie, że w Unii jest "ciałem obcym". Jest w UE, bo nikt wcześniej nie przewidział w swej naiwności takiej sytuacji, że państwo unijne może zakwestionować i mieć gdzieś art. 2 Traktatu Lizbońskiego. Z biegiem czasu to się może zmienić, więc Orban chce utrzymać "wyjście awaryjne". Dla niego sojusz z Rosją takim wyjściem jest. I to cała filozofia.
Embargo na ropę i gaz to problem, dla Węgier bardzo duży, ale nie nie do rozwiązania.
Natomiast co do szczerości... Węgrzy są szczerzy w tym, że mieniają ustrój a demokrację i praworządność mają gdzieś. Są też szczerzy w tym, że dla nich UE jest co najwyżej "dojną krową" - i to wszystko. Ich szczerość, czy raczej szczerość Orbana, sprowadza się do tego, że jasno mówi iż dla niego, jego władza jest ważniejsza od obecności Węgier w UE.
Problem z Niemcami polega na tym, że oni wcale nie przegraliby na rozbiciu systemu putinowskiego w Rosji i jej deimperializacji, ale chcieli jej użyć do narzucenia swojej dominacji gospodarczej w Europie.
Ja mimo wszystko widzę, że antyniemieckie fobie są cały czas silne w naszym Narodzie. To nie jest szyderstwo tylko stwierdzenie faktu. Bo zachowanie Niemiec w przypadku kryzysu związanego z Ukrainą jasno pokazuje, że nie są oni w stanie kogokolwiek zdominować. W żaden sposób. Więc zastanawiam się skąd takie obawy?
A co do obaw Niemców czy Francuzów albo innych państw.... Nie wiem czy Niemcy albo ktokolwiek wygraliby na "deimperializacji" Rosji (jeśli już, to wygraliby raczej wszyscy). Rzecz w tym, jak do tej "deimperializacji" miałoby dojść i ja by ona wyglądała. A tu, czy się to komuś podoba czy nie, są powody do obaw. Można dyskutować czy te obawy niemieckie czy francuskie (choć w przypadku Francji sprawa jest moim zdaniem bardziej złożona, bo zbliżają się wybory a najważniejsi konkurenci Macrona są ewidentnie proputinowscy, więc facet musi lawirować) są uzasadnione (tu bym się zgodził, że są przesadzone), ale temu że jakiś ich uzasadnienie jest - trudno zaprzeczyć. Rosja jest jednak państwem nuklearnym i jest w niej wystarczająca ilość szaleńców, którzy są w stanie dojść do władzy i ten fakt w taki czy inny sposób wykorzystać. To też trzeba brać pod uwagę.